Bym już nigdy nie musiała bać się o jego życie...

Bym już nigdy nie musiała bać się o jego życie...
Lek Synagis, aby uchronić Kornelka przed zagrożeniem życia
Zakończenie: 22 Grudnia 2017
Rezultat zbiórki
Kochani,
dzięki Waszej pomocy Kornelek na czas przyjał lek Synagis. Dzięki Wam jego życie jest bezpieczne, a wirus RSV nie jest już zagrożeniem!
"Bardzo cieszymy się, że się udało. Serecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za pomoc. Bez Was nie byłoby to wszystko możliwe... Życzymy wszystkiego dobrego".
-Rodzice Kornelka
Opis zbiórki
W każdej chwili drżymy ze strachu o życie naszego synka. Jego mały organizm może nie poradzić sobie nawet z lekkim przeziębieniem. Kornel jest w grupie ryzyka zakażeń wirusem RSV! Wirusem, który atakuje to, co u niego najsłabsze – płuca. Z powodu zapalenia płuc lub oskrzeli może dojść u niego do niewydolności oddechowej. Wtedy znów trafimy na oddział intensywnej terapii. Po raz kolejny będziemy musieli przeżywać ten sam koszmar walki o życie synka.
Po raz pierwszy walczyliśmy na samym początku. Na badania połówkowe jechaliśmy najszczęśliwsi. Wracaliśmy zalani łzami. Na monitorze widać było znacznie powiększone lewe płuco i torbiele. Spowodowało to zmiany w klatce piersiowej - przesuwając serduszko i spłaszczając przez ucisk prawe płuco. Bez natychmiastowej operacji przeprowadzonej jeszcze w brzuchu Kornel nie miałby żadnych szans na przeżycie.
Zamiast łez szczęścia i oczekiwania, kiedy go zobaczę, przytulę, ucałuję były łzy bólu i największego strachu. Niedługo po operacji pojawiły się komplikacje! Szant, który miał odprowadzać płyn opłucno-owodniowy, nie spełniał swojej funkcji. Potrzebne były kolejne operacje małych płuc naszego synka. Podczas jednej z nich doszło u niego do krwotoku wewnętrznego. Trzeba było reagować od razu, bo każda chwila decydowała o życiu Kornelka. Lekarze natychmiast zdecydowali się na cesarskie cięcie. Innego wyjścia nie było.
Stan Kornela zaraz po porodzie był krytyczny. Pierwsze chwile na świecie mogły okazać się tymi ostatnimi. To był 30 tydzień ciąży. Kornel był jeszcze zbyt słaby, by móc samodzielnie żyć. Nie było pierwszego krzyku, ani pierwszego naszego spotkania. Nie było pierwszego samodzielnego oddechu – płuca Kornelka były jeszcze zbyt słabo wykształcone. Nie wzięłam go na ręce tak, jak inne mamy. Myślałam tylko o jednym – czy lekarzom uda się uratować moje dziecko. Kornelek urodził się w ciężkiej zamartwicy. Miał wylew 2 stopnia, ważył 1200 kg… Reanimacja trwała kilka minut – najdłuższych minut w moim życiu. Kornel został od razu zaintubowany. Oddychał tylko i wyłącznie dzięki respiratorowi.
Żyliśmy z dnia na dzień, myśląc tylko o tym, czy kolejny spędzimy wspólnie. W siódmej dobie życia Kornel trafił na stół operacyjny. Musiał przejść operację wycięcia płuca wraz z torbielem. Po operacji wystąpiło zatrzymanie akcji serca. Reanimowano go 9 minut. Nasz synek umierał, a my mogliśmy tylko stać za drzwiami sali operacyjnej, modlić się i czekać na jakiekolwiek wieści. Na intensywnej terapii spędziliśmy trzy długie miesiące. Kornel leżał podpięty do respiratora, bez którego stracilibyśmy go w ułamku sekundy. Od wielkiej maszyny, kilku rurek i kabelków zależało całe jego życie. Nie mogliśmy go wziąć na ręce. Czasem tylko mogliśmy go dotknąć. Wtedy zaciskał swoją małą piąstkę na naszych palcach. Jakby pokazywał, że bardzo chce żyć.
Ze względu na brak płata płuca Kornel bardzo często łapie infekcje. Nawet lekki kaszel lub katar może zakończyć się dla niego zapaleniem płuc lub oskrzeli. Jeśli w konsekwencji dojdzie do niewydolności oddechowej, na ratunek może być za późno. Synagis – tak nazywa się lek, który ochroni życie naszego synka. Niestety lek refundowany jest tylko do pierwszego roku życia dziecka. W tym roku Kornel nie będzie już zatem w darmowym programie. Musimy sami zapłacić za lek! Koszt jednej dawki to kilka tysięcy złotych. Nie stać nas nawet na jedną dawkę...
Według lekarzy w tym roku Synagis będzie dla Kornela niezbędny. Bardzo boimy się, że z powodu kolejnej infekcji, na którą narażone jest nasze dziecko, dojdzie do najgorszego. Z całego serca prosimy Was o pomoc. Dziś nie ma dla nas ważniejszej rzeczy, niż zapewnienie naszemu dziecku leku, który będzie chronił jego życie.
Chcielibyśmy przestać bać się o życie naszego syna. Musimy walczyć, by z nami został. Wiemy, że mamy mało czasu, bo pierwszą dawkę musimy podać jak najszybciej. Nie ma dnia, w którym nie zadawalibyśmy sobie pytań: co, jeśli nie zdążymy? co, jeśli dojdzie do infekcji wcześniej? Prosimy o pomoc, bo tylko z nią będziemy w stanie go chronić...