Kiedy w Sylwestra rozlega się huk fajerwerków, każdy z nas myśli z nadzieją o przyszłości. Wierzy, że czeka go kolejny rok długiego szczęśliwego życia. Nikt nie przypuszcza, że za chwilę wszystko może się zmienić. Że nieuleczalna choroba czeka tylko, by dać o sobie znać. Że ze wszystkich noworocznych życzeń będzie się liczyć tylko jedno: żeby żyć.
Pierwsze dni stycznia, początek 2015 roku. Ludmiła wita Nowy Rok z nadzieją i energią. Jest okazem zdrowia - aktywna, energiczna miłośniczka sportu. Piękna blondynka o szerokim uśmiechu. Towarzyska, otoczona wianuszkiem przyjaciół. Rzetelna pracowniczka administracji i - przede wszystkim - kochająca, ciepła mama jedenastoletniego Krzyśka. Jedyną jej troską są zobowiązania finansowe – rosnące raty kredytu na mieszkanie we frankach, w którym mieszka z synkiem – nie są to jednak problemy, których nie da się pokonać. Nie wie, że takim problemem jest coś innego, co na co dzień bagatelizuje. Drżenie ręki, które zaczyna jej towarzyszyć.. Czuję się osłabiona. Lekarz bagatelizuje to, mówi, że Ludmiła pewnie przesadziła z treningiem – jest ogromną fanką jazdy na rowerze. Dolegliwości jednak nie ustępują, przeciwnie. Drętwienie, chwilowy niedowład, niesprawność.

Rozpoczyna się rajd po lekarzach. Ludmiła podejrzewa, że może mieć reumatoidalne zapalenie stawów, tak jak jej mama. Ta diagnoza się jednak nie potwierdza. Trafia pod opiekę neurologów. Podejrzenie boreliozy. W pewnym momencie wydaje się nawet, że ją ma – badanie krwi ją potwierdza, jednak badanie płynu mózgowo-rdzeniowego wyklucza. Tymczasem objawy postępują, oprócz niedowładu rąk zaczynają się też problemy z nogami. Podejrzenie stwardnienia rozsianego. Na Ludmiłę i jej rodzina pada blady strach – wszystko, tylko nie to. Lekarze jednak nie są zgodni, co dolega, zwłaszcza że czucie mięśni w ręce i sprawność chwilowo się poprawia. W październiku Ludmiła trafia do Olsztyna, do profesora Maksymowicza. Ten nie ma wątpliwości - to stwardnienie, ale nie rozsiane. SLA. Stwardnienie zanikowe boczne.
Pamiętacie Ice Bucket Challenge, wyzwanie, podczas którego znane osoby polewały się lodowatą wodą? To miało pokazać zdrowym, czym jest SLA. Kiedy nagle zostajesz porażony, pozbawiony czucia, władzy nad własnym ciałem. SLA poraża komórki nerwowe odpowiedzialne za pracę mięśni. Postępuje błyskawicznie, w krótkim czasie z chirurgiczną precyzją paraliżuje wszystkie mięśnie – nóg, rąk, mowy, przełyku, a na końcu oddechowe, prowadząc do śmierci poprzez uduszenie. Chory jest intelektualnie sprawny, może tylko bezsilnie patrzeć, jak choroba przejmuje władzę nad ciałem. Jak odbiera mu sprawność, samodzielność, godność. Najgorsza w tym wszystkim jest bezsilność. To choroba nieuleczalna, na którą nie ma lekarstwa. Jest jednak nadzieja na spowolnienie, a nawet wstrzymanie objawów choroby. To przeszczep komórek macierzystych, wykonywany w Krakowie. Innowacyjna metoda, eksperymentalna, ale przynosząca efekty. Jednak niezwykle kosztowna. To pięć serii, każda kosztująca kilkanaście tysięcy złotych. Nie do przeskoczenia dla pani Ludmiły.

Tempo choroby jest zabójcze. W październiku Ludmiła sama szła do lekarza. Dzisiaj nie porusza się samodzielnie, ma trudności z utrzymaniem przedmiotów w rękach. Pojawiły się problemy z mową, jest więc pod stałą opieką logopedy i rehabilitanta. Pomagają jej rodzice i tata synka, wciąż jednak nie może otrząsnąć się z szoku. Ten rok odebrał jej dotychczasowe życie. Traci wszystko, co znała, w tym podstawową umiejętność każdego człowieka – kontrolę nad własnym ciałem. Chwilami nie ma ochoty, żeby dłużej żyć, odsuwa się od wszystkich - depresja to nieodłączna towarzyszka SLA. Najlepszym antydepresantem jest jednak uśmiech syna. Krzysiek wie, że mama jest chora, ciężko tego nie widzieć. Ale uważa, że będzie dobrze. Gdy jest obok, gdy się przytula, Ludmiła wie wtedy, że warto żyć. Wie, że zrobi wszystko, żeby jak najdłużej być przy synku.