Ratunek dla matki! "Beze mnie dzieci nie będą miały nikogo..."

Magdalena Hińcz

Ratunek dla matki! "Beze mnie dzieci nie będą miały nikogo..."

Cel zbiórki:

6-miesięczne leczenie lekiem Stivarga

Zgłaszający zbiórkę: Fundacja Studencka Młodzi-Młodym
Magdalena Hińcz
Płock, mazowieckie
nowotwór złośliwy (esica), wtórny nowotwór złośliwy otrzewnej i przestrzeni zaotrzewnowej
Rozpoczęcie: 25 Maja 2018
Zakończenie: 3 Września 2018

Rezultat zbiórki

Tak wiele osób wierzyło, że Magdzie się uda... Niestety, wspaniała, opiekuńcza matka dwójki dzieci odeszła w niedzielę (02.09.2018) rano...

Nie zdążyła rozpocząć leczenia Stivagrą - lekiem ostatniej szansy. Rak dał nowe ogniska, których nie udało się opanować. Magda jednak nie przegrała - walczyła długo, każdy dzień wyrywając nowotworowi - byle tylko być jak najdłużej ze swoimi dziećmi. To było jej zwycięstwo. 

Adusia i Zbyszek zostali bez mamy, która tak bardzo ich kochała. Zbiórka miała zakończyć się za tydzień, Magda miała dostać jeszcze jedną szansę na walkę z rakiem! Niestety, los okazał się przewrotny, nie dał dzielnej mamie ani dnia dłużej... Dzisiaj (04.09) o godzinie 15:00 odbędzie się ostatnie pożegnanie Magdy

W naszej pamięci już zawsze pozostanie dzielka kobieta, wspaniała matka, córka i siostra, która bardziej niż o siebie - dbała o innych. 

Zebrane środki, których nie zdążyła wykorzystać Magda, trafią do najbardziej potrzebujących podopiecznych fundacji Młodzi Młodym. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze wyrazy współczucia. 

Opis zbiórki

Piszę przez łzy czując się bezradna i opuszczona… Ciągle zadaję sobie pytanie, jak mam powiedzieć dzieciom, że umieram? Jak mam dać radę z tym wszystkim? Co się z nimi stanie, gdy mnie pokona rak? Nie ma nic gorszego, co może spotkać samotną matkę, niż świadomość, że śmiertelna choroba ją zabija… Kto będzie kochał dzieci, kto będzie o nie dbał? Proszę, dajcie mi szansę na życie, bo żyję tylko dla moich dzieciaków…

Życie nigdy mnie nie rozpieszczało, ale zawsze starałam znaleźć w nim promyki słońca, które rozświetlą najbardziej pochmurny dzień… Od zawsze są nimi moje dzieci. Wychowuję samotnie Adę i Zbyszka. Adusia jest młodsza, ma dopiero 7 lat… Mój związek się rozpadł, chociaż starałam się ze wszystkich sił, by było dobrze. Ale przecież takie rzeczy się zdarzają, podniosłam się dla dzieciaków, trzeba było iść do przodu!

Magdalena Hińcz

Wcześniej byłam pełną życia, aktywną zawodowo kobietą i nic nie wskazywało, że dzieje się ze mną coś złego. Nie miałam żadnych objawów choroby, zupełnie nic… Wróg przyszedł z zaskoczenia, zaatakował z całą mocą, zabrał wszystko. Choroba zmieniła moje życie, życie moich dzieci. Nagle zmieniły się wszystkie priorytety, marzenia odeszły i został jeden cel - przeżyć.

W swoje 33 urodziny przeszłam pierwszą operację, która miała uratować mi życie. Rana na brzuchu nie chciała się goić, ropiała, ból był trudny do wytrzymania. Lekarze pobrali wycinek guza do badania histopatologicznego. Trzy tygodnie później przyszedł wynik, a na mnie spadł wyrok: nowotwór złośliwy esicy. Czekała mnie więc kolejna operacja, kolejny długi pobyt w szpitalu, żywienie pozajelitowe i wiecznie niegojące się rany...Następnym etapem leczenia była długa chemioterapia. Pojawiły się skutki uboczne: spadek odporności, brak apetytu, nudności, zawroty głowy, ciągłe zmęczenie, a następnie neuropatia, czyli odrętwienie palców rąk i stóp. Te trwają do dziś… Uniemożliwiają mi wykonywanie podstawowych czynności, jak zapięcie guzika czy nawet utrzymanie widelca w dłoni.

W szpitalu dzień zlewał się z nocą, nawet nie wiem kiedy mijały dni, potem tygodnie i miesiące. Ale bym to przetrwała, przecież mam dla kogo walczyć! Najgorsze jest jednak to, że dotychczasowe leczenie w ogóle nie przynosi rezultatu! Na domiar złego wyniki badań pokazały nowe ogniska choroby. Znowu chemia i dni wyjęte z życiorysu, znowu skutki uboczne...

Magdalena Hińcz

Wcześniej, w życiu przed chorobą, pracowałam na umowę zlecenie, ale teraz nie mogę kontynuować pracy. Nie mam czasu na rekonwalescencję w związku z obowiązkami domowymi i zajmowaniem się dziećmi. Jesteśmy sami, ich tata założył nową rodzinę, ma z nami bardzo sporadyczny kontakt. Nie za bardzo interesuje się nami i sytuacją, w której teraz się znaleźliśmy. Mogę liczyć tylko na pomoc mojej mamy, która sama choruje na nadciśnienie i zaawansowaną astmę. Choroba często zmusza ją do pobytu w szpitalu. Ponadto opiekujemy się niepełnosprawnym bratem wymagającym stałej opieki, niezaradnym życiowo, niepotrafiącym funkcjonować samodzielnie… Tata zmarł kilka lat temu również na chorobę nowotworową. Nie mam innej bliskiej rodziny – dziadków, rodzeństwa. Tylko dzieci dają mi siłę do dalszej walki. Dla mojej rodziny muszę żyć...

Dlatego walczę, choć nie jest to łatwa walka. Mam jednak nadzieję - cały czas wierzę, że pokonam raka! Lekarz dał mi nadzieję na inne możliwości leczenia i... wyleczenie choroby! Ale zalecony lek - Stivarga - nie jest refundowany. Kiedyś ja w miarę swoich możliwości pomagałam słabszym i osobom starszym. A teraz proszę, proszę i mam nadzieję na pomoc od Ciebie. Proszę, wyciągnij do mnie rękę, pozwól wychować dzieci, by nie zostały same, by mogły mieć we mnie wsparcie, bym mogła doprowadzić je do dorosłości... Moje jedyne marzenie to żyć, po prostu żyć...

Obserwuj ważne zbiórki