❌ Rak zabiera Magdę – mamę dwóch małych córeczek! Walczymy z czasem!

Nierefundowany lek Pembrolizumab – ostatnia szansa Magdy
Zakończenie: 22 Grudnia 2019
Rezultat zbiórki
Takie informacje najtrudniej jest przekazywać. 20 grudnia po ciężkiej walce z chorobą Magda odeszła od nas.
Magda dostała pierwsza zaplanowana dawkę leku, ale silna i poważna infekcja płuc zabrała jej ostatni oddech. Żegnały Ją tłumy z kwiatkami, które uwielbiała. Przez chmury przeciskało się jasne niebo – jakby patrzyła na nas z góry ze swym pięknym uśmiechem.
"Magda – żona, mama, córka, siostra, przyjaciółka… W każdej z tych życiowych ról Magda była dobra – by nie rzec perfekcyjna. Była człowiekiem niezwykłym, a jej niezwykłość przejawiała się każdego dnia w drobnych gestach. Swoim pozytywnym usposobieniem dodawała otuchy i sprawiała, że zły dzień stawał się dla każdego lepszy. Była artystyczną i kreatywną duszą. Bardzo kochała życie- Kochała muzykę, taniec, lubiła harmonię, ład, porządek, widziała piękno w codzienności, zawsze dostrzegała pozytywne strony. Była naprawdę szczęśliwa.
Rozumiała nas bez słów. Tak bardzo będzie brakować nam Twojego ciepłego spojrzenia, spokojnego, miłego głosu. Empatia była Twoją ogromną siłą. Nieustannie nas inspirowałaś, nauczyłaś nas celebrować wyjątkowe chwile… chwile spędzone z rodziną.
Magda pocieszała nas w swojej chorobie. Wielokrotnie powtarzała, że trzeba cieszyć się z każdego dnia, z każdej chwili. Nie chciała narzekać, z pokorą, cierpliwością i godnością przyjmowała cierpienie. Gdy my drżeliśmy ze strachu, Magda powiedziała nam, że nie boi się odejść. Ten, kto praktykuje miłosierdzie, nie boi się śmierci.
Zostawiłaś nam swoje córeczki. To one są żywą częścią Ciebie. Pielęgnujmy pamięć o Magdzie, by przekazać córeczkom, jak wspaniałym była człowiekiem. Dobrym człowiekiem.
Ksiądz Jan Twardowski napisał „Można odejść na zawsze, by stale być blisko”. Rzeczywiście tak jest.
Madziu, odeszłaś, ale nadal czujemy Twoją obecność i troskę. Pomimo Twojej fizycznej nieobecności, jesteś i będziesz nam bliska. Śmierć nie zerwie naszej bliskości, ona ją umocni. Śmierć jest tylko jednym z etapów dążenia do wieczności, Boga, szczęścia".
Rodzina Magdy
–––––––––––––
Magdalena nie dokończyła leczenia, na które zbierała środki. Odeszła od nas zbyt wcześnie. Najgorszy przeciwnik okazał się silniejszy. Dzięki wspaniałej decyzji rodziny Magdy niewykorzystane środki trafiły dla Olka, który tym samym otrzymał szansę na wyzdrowienie.
Dobro wraca na naszych oczach! Dziękujemy!
Opis zbiórki
Toczę dramatyczną i potwornie bolesną walkę o życie, podczas gdy w domu czekają na mnie dwie córeczki – Nadia i Amelia. Rok temu – w Wigilię – zdiagnozowano u mnie nowotwór – chłoniak IV stopnia. Za mną chemio- i radioterapia, które przestały działać. Przede mną ostatnia szansa na życie – nierefundowany lek Pembrolizumab. Wierzę, że najbliższe święta nie będą moimi ostatnimi. Wierzę, że będzie ich jeszcze mnóstwo, bo muszę żyć – dla córek, dla męża, dla siebie…
Grudzień, 2018. Kiedy większość przygotowywała się do świąt, ja nie miałam siły nawet o tym myśleć. Kaszel, powiększenie węzłów chłonnych, obrzęk, duszności… Zaczęły się codziennie wizyty u specjalistów, badania. Może antybiotyk pomoże, a może sterydy? Powinno przejść… Niestety – nie przeszło. Do dziś nie przeszło...
Ostateczna diagnoza pojawiła się w Wigilię i brzmiała jak wyrok – rozlany chłoniak typu B, IV stopnia, bardzo rzadka odmiana. Od skierowano mnie na onkologię, gdzie miałam rozpocząć najtrudniejszą walkę w swoim życiu. Wiedziałam, że nie wrócę szybko do domu, do moich córeczek, do męża, do pracy… Kiedy któregoś dnia koleżanka zapytała Amelkę, co robi jej mama, moja córeczka odpowiedziała: “moja mama tylko leży w szpitalu…”. Pękło mi serce, ale wiem dobrze, że bez leczenia stanie się najgorsze.
Na onkologii przeszłam 6 cykli chemioterapii. Byłam bardzo słaba, doszło do uszkodzenia szpiku kostnego. Wypadły mi włosy, ciało dawało mi sygnały, że do przekroczenia cienkiej, czerwonej linii jest już bardzo blisko. Bywały dni, że nie byłam w stanie wstać z łóżka. Badania wykazały jednak, że ilość komórek nowotworowe zmniejszyła się, że leczenie jest skuteczne! Niestety to była tylko cisza przed burzą.
Lipiec, 2019. Po pół roku mój koszmar wrócił. Dreszcze, gorączka, nasilający się kaszel, bóle różnych części ciała – łopatek, kręgosłupa, nóg, rąk, apatia, zmęczenie, brak apetytu, nadwrażliwość na zapachy. Konsultacje z lekarzami i znowu badania... Guz urósł! Przez miesiąc urósł i nadal rośnie. Teraz wiemy, że mam do czynienia z niezwykle agresywny, silnym, opornym, nawrotnym, złośliwym nowotworem.
Jak najszybciej musiałam spakować najpotrzebniejsze rzeczy i wrócić do szpitala. Tym razem zdecydowano się na radioterapię. Organizm odmawiał jej posłuszeństwa, lekarze rozkładali ręce. Wtedy podjęto decyzję o śpiączce farmakologicznej. Lekarze powiedzieli mojej rodzinie, że zrobili wszystko, co w ich mocy. Moi bliscy usłyszeli, że odchodzę, że czas się żegnać... W grudniu mój stan się jednak polepszył. Zostałam wybudzona ze śpiączki.
Żyję, jestem tu, opowiadam Wam moją historię. Jestem bardzo słaba, a każdy kolejny dzień przybliża mnie do najgorszego. Pojawiła się jednak nadzieja – światełko w tunelu. Jest to lek wykorzystywany do leczenia opornego i nawracającego chłoniaka – Pembrolizumab.
Zaczął się dramatyczny wyścig z czasem. Lek muszę przyjąć natychmiast, a półroczny koszt leczenia wyniesie ponad 200 tysięcy złotych! Czekamy na oficjalny kosztorys...
Z całego serca proszę Cię o pomoc, bo jeśli nie przyjdzie ratunek, umrę!
Magda