Wyrwać się ze szponów anoreksji

Turnus Terapeutyczny w ośrodku leczenia zaburzeń odżywiania
Zakończenie: 5 Maja 2016
Opis zbiórki
Smakować życie,
Uważnie – każdy mały kęs,
Kawałek po kawałku,
Nadać mu znowu sens.
Łyżeczka po łyżeczce konsumować marzenia,
Obżerać się chwilą,
Tyć w doświadczenia.
Nie analizować gorzkich myśli,
Nie odgrzewać przeszłości,
Pozbyć się ciężkostrawnych wspomnień,
Spijać słodką piankę wolności.
Karmić się prawdą,
Sięgać po emocje z kosza obfitości,
Mieć APETYT NA ŻYCIE,
Poznać smak radości.
Maja Kozłowska, ***
–Gdy oglądałam w telewizji wychudzone, smutne twarze dziewczyn chorujących na anoreksję, towarzyszyło mi zawsze ogromne współczucie oraz jeszcze większe zdziwienie. W głowie rodziło się pytanie: Jak można sobie odmawiać jednej z największych przyjemności w życiu, jaką jest jedzenie? Nigdy nie podejrzewałabym, że kiedyś będę na taką twarz patrzeć na co dzień, spoglądając w lustro…
Mam na imię Maja, mam 26 lat i mieszkam w Gorzowie Wielkopolskim. Oprócz okularów, na co dzień noszę smutek w oczach, lęk w sercu, agresję w głowie i naklejkę na czole z diagnozą – anorexia nervosa. Choruję od kilku lat i nie ukrywam, że jestem już bardzo zmęczona tą walką, którą toczę ze sobą codziennie od nowa. Anoreksja pozbawiła mnie nie tylko kilogramów – pozbawiła mnie ŻYCIA, które bardzo chciałabym odzyskać.
Nie ma jednego konkretnego powodu choroby Mai, złożyło się na nią kilka czynników. Maja była dzieckiem z dużą nadwagą – w czasach szkoły podstawowej nie przeszkadzało jej to jednak aż tak bardzo. Wszystko zmieniło się, gdy poszła do gimnazjum – wiadomo, dziewczyny mają już chłopaków, chcą się podobać. Tam zaczęli ją nazywać „grubą Mają”. Sama Maja doszła do wniosku, że trzeba się za siebie wziąć. W wieku 14 lat zapisała się na siłownię – mama ją wspierała, przygotowała dla niej specjalnie skomponowane, pełnowartościowe posiłki. Ludzie dookoła zachwycali się jej nową figurą, co motywowało ją do ciągłego odchudzania. Niestety, z powodów zdrowotnych, lekarz zakazał dziewczynie dalszych ćwiczeń na siłowni – to był początek krętej drogi wiodącej w dół. Maja wiedziała, że musi zrobić wszystko, by utrzymać swoją nową figurę – a skoro nie może ćwiczyć – musi przestać jeść.
Zaczęło się… Dziewczyna chowała lub wyrzucała jedzenie. Przez trzy miesiące jej dieta wyglądała następująco – 2 jabłka dziennie – jedno rano, drugie wieczorem. Przez ten czas zrzuciła przeszło 20 kilogramów. Nikt wtedy tego nie nazwał anoreksją – ot, po prostu schudła z dodatkowych centymetrów. To było jej pierwsze spotkanie z fałszywą przyjaciółką – na szczęście, Mai udało się wtedy przebudzić z tego koszmaru. Wówczas umiała powiedzieć „stop”.
Kiedy poszła do liceum, miała czystą kartę. Nikt jej tu nie znał, nie wyzywał od „grubej Mai”. Nabrała pewności siebie, przytyła i czuła się ze sobą dobrze. Poznała też swoją pierwszą i jedyną miłość. Matura jednak nie poszła jej najlepiej, nie dostała się na wymarzone studia. Później musiała stanąć twarzą w twarz z dorosłością, a to okazało się niezwykle trudnym zadaniem. Maja nie miała pomysłu na siebie, zaczynała różne kierunki studiów, jednak nigdzie nie mogła się do końca odnaleźć. Postanowiła coś zmienić. Zapisała się na siłownię, zaczęła zdrowo odżywiać. Chciała zrzucić tylko kilka nadmiernych kilogramów. Nie podejrzewała, że kilka zamieni się w kilkanaście, a później w kilkadziesiąt. Nie podejrzewała, że tym razem nie będzie umiała powiedzieć „stop”.
„Dziś jest nowy dzień, wspaniały dzień! Słonko nieśmiało wygląda zza chmur, ptaszki ćwierkają, dochodzi do mnie zapach świeżo skoszonej trawy – to jeden z moich ulubionych zapachów (…) ONA już się budzi, słyszę ją, jak przeciąga się głośno ziewając. Szczęka mi się zaciska, poczucie pustki ogarnia każdą komórkę mojego ciała. Wróciła, a ja miałam nadzieję, że dziś będzie inaczej, że dziś będzie normalnie…”
Maja Kozłowska
Podczas wspólnych wakacji z chłopakiem i znajomymi, Maja szła piaszczystą plażą i grzejąc się w słońcu zadała sobie pytanie – czy ja mam anoreksję? Po powrocie podjęła pierwsze próby psychoterapii, ale nikt z lekarzy nie potraktował jej poważnie, ponieważ waga mieściła się jeszcze w granicach normy. Mama i chłopak byli zaniepokojeni coraz bardziej rygorystyczną dietą i intensywnymi ćwiczeniami Mai. Znaleźli ośrodek pod Rzeszowem, oferujący turnusy terapeutyczne pod opieką specjalistów, dla osób z zaburzeniami odżywiania. Mama sfinansowała 6-tygodniowy pobyt w tym miejscu.
–Dopiero tam sobie w pełni uświadomiłam, że mam problem i to, jak złożona jest ta choroba. Dowiedziałam się, że tu nie chodzi tylko o jedzenie i utratę kilogramów – za tym kryje się coś o wiele większego, to rodzaj mojej ucieczki przed życiem, trudnym dzieciństwem i nie zawsze łatwą codziennością. Gdy wyszłam z tego „bezpiecznego świata”, w którym kontrolowano mój czas, pilnowano harmonogramu żywienia, musiałam sama stawić czoła rzeczywistości – przejąć kontrolę nad własnym życiem. Jedzenie stało się prawdziwą obsesją. To było trzy lata temu. Jednak wówczas nie było we mnie wystarczającej determinacji do walki z chorobą. Mimo ogromnego wsparcia i zrozumienia ze strony mojego chłopaka, nasz związek rozpadł się po 8 latach.
Cały czas chodzę na psychoterapię, jestem pod opieką różnych lekarzy. Próbowałam też leczenia w szpitalach psychiatrycznych, skąd odprawiano mnie z kwitkiem z powodu zbyt niskiej wagi. Jestem już zmęczona, nie mam siły. Wiem, że sama sobie nie poradzę, potrzebuję pomocy! Ludziom łatwo jest mówić: zacznij jeść i przytyj, jednak to nie jest takie proste jak mogłoby się wydawać… Ja ciągle jestem głodna i chcę jeść, ale ONA mi nie pozwala. Wiem, jak trudno to zrozumieć, nawet mnie samej. W lustrze cały czas widzę „grubą małą Maję”.
Anoreksja, oprócz kilogramów pozbawiła mnie najcenniejszego skarbu, jakim jest życie. Zabrała przyjaciół, energię, pasję, sens. Chcę od nowa to odnaleźć! Z powodu choroby nie mogę w tej chwili podjąć stałej pracy. Utrzymuje mnie mama, która ponosi ogromne koszty (nie tylko finansowe) związane z moja chorobą. Nie chcę, nie mogę już tak dłużej! CHCĘ ŻYĆ! Myślę, że pobyt na turnusie terapeutycznym, pod okiem specjalistów jest dla mnie w tym momencie jedynym rozwiązaniem. Zwracam się więc do Was z ogromną prośbą o pomoc i wsparcie! Pozwólcie mi dać SOBIE szansę i podjąć kolejną próbę odnalezienia SIEBIE w tym mroku umysłu…
Wiem, że moi najbliżsi, moi przyjaciele – dający mi ogromne wsparcie – wciąż czekają aż do nich wrócę, ja – prawdziwa Maja – aż w końcu otworzę im drzwi. Chciałabym, żeby czas nie był moim wrogiem, żeby stał się sprzymierzeńcem. Mam 26 lat – nie jest jeszcze za późno, bym rozpoczęła życie od nowa.