Guz to zagrożenie dla wzroku i życia Marcela... Pomocy!

Leczenie glejaka nerwu wzrokowego
Zakończenie: 15 Kwietnia 2021
Opis zbiórki
W momencie, kiedy coś w zdrowiu dziecka budzi niepokój, nigdy nie bierze się pod uwagi tego, że to coś poważnego. Coś, co może zmienić życie i codzienność na zawsze.
W naszym przypadku tak właśnie było. Pewnie byłaby to historia, jakich wiele, ale nasza może mieć tragiczne zakończenie. Nie tego spodziewałam się, kiedy umawiałam pierwszą wizytę lekarza. Na takie wiadomości nie da się przygotować. Nikt nie może być gotowy na wiadomość, że twoje dziecko czeka onkologiczna męka.
Kilka dni badań i diagnoza, która zrujnowała nasz świat: glejak nerwu wzrokowego. Lekarze nie mieli dla nas dobrych informacji, ale brakowało też pomysłu na dalsze działanie. Stwierdzono, że najlepszym rozwiązaniem będzie przeczekanie kilku miesięcy. Ze skierowaniem na badania w styczniu 2021 roku zostaliśmy wypisani ze szpitala.
Niestety, słowa specjalistów nie dawały mi spokoju, a kolejne informacje wyszukiwane w sieci budziły coraz większy niepokój… Okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła - w ciągu zaledwie miesiąca widzenie w chorym oku zmniejszyło się z 90 do zaledwie 50%! To zastraszający wynik, który spowodował, że zaczęliśmy leczenie - to niestety jest niezwykle wymagające dla małego organizmu. Na sam widok zabiegów, które wykonywane są na oddziale, mam ciarki. Tak bardzo chciałabym go wziąć w ramiona i uchronić przed tym wszystkim. Przed bólem, cierpieniem, strachem…
Zaczęliśmy chemioterapię, to jednak za mało, by pokonać chorobę. Wciąż szukam pomocy i ratunku - wysyłam zapytania do kolejnych ośrodków, by znaleźć dla Marcela niezbędną pomoc. By choroba nie skazała go na całkowitą ślepotę, by guz nie pojawił się za jakiś czas w zupełnie innym miejscu, w którym będzie stwarzał jeszcze większe zagrożenie.
Jest tyle rzeczy, których się boję… Ale przy Marcelu muszę być silna - on nie może widzieć przerażonej mamy ze łzami w oczach. Muszę znaleźć w sobie siłę, by dalej o niego walczyć. Przesyłanie dokumentacji medycznej do kolejnych ośrodków przyniosło rezultaty - otrzymaliśmy kwalifikację do leczenia w USA. Niestety, kwota, na jaką wyceniono życie i zdrowie synka jest ogromna - to ponad milion złotych! Musimy być gotowi niemalże natychmiast - im szybciej uzbieramy środki, tym większe szanse na sukces przeprowadzonej terapii. Bardzo potrzebujemy Twojej pomocy! Proszę, podaruj nam cud nadziei na lepsze jutro, na zdrowie dla mojego synka.
Znaleźliśmy się na rozdrożu, a ja wciąż nie mam czasu na łzy. Muszę się otrząsnąć i podporządkować nasze życie nowej rzeczywistości. Niestety, szpitalna rzeczywistość nie dodaje pozytywnej energii, a przerażenie Marcela jest dla mnie dodatkowym obciążeniem… On boi się badań, lekarzy, zabiegów, boi się samego oddziału, a ja wiem, że nie mogę go zapewnić, że to tylko na krótką chwilę, bo nie jestem w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądało dalsze leczenie. W domu czeka na nas młodszy brat Marcelka. Energia potrzebna jest dla każdego. Dla każdego potrzebny jest uśmiech i nadzieja, ale jak ją podarować, kiedy w środku czujesz jak pęka ci serce?
Te święta dla nas będą dla naszej rodziny inne niż wszystkie. Nie umiem się cieszyć tym czasem, nie umiem oczekiwać z ekscytacją pierwszej gwiazdki, kiedy strach o życie mojego dziecka paraliżuje i sprawia, że trudno mi myśleć. Nie chcę skupiać się na tym, co złe, chcę wierzyć, że mój syn stanie do walki i wygra, a wtedy każdy dzień stanie się świętem.
____
Zbiórkę można wspierać biorąc udział w licytacjach prowadzonych w grupie: @Licytacje - Uratuj Marcela przed ciemnością