Od kilkudziesięciu lat pomagał jako lekarz. Teraz sepsa mogła odebrać mu życie!

Zakup protezy i rehabilitacja
Zakończenie: 2 Sierpnia 2023
Opis zbiórki
Choć z tyłu głowy wiesz, że życie potrafi być przewrotne, żyjesz z nadzieją, że ciebie to nie dotyczy. Mijają lata, osiągasz nowe sukcesy i czasem zupełnie zatracasz się w tym, co przyniesie każdy nowy dzień. I nagle przychodzi moment, w którym bezpowrotnie, w jednej chwili możesz stracić wszystko.
Chyba nie da się trafniej opisać naszych ostatnich miesięcy. Mój mąż Marek to wieloletni lekarz – ginekolog położnik, który całe swoje życie poświęcił na ratowanie zdrowia i życia Polek i ich dzieci. To wspaniała osoba, bardzo oddana swojej pracy z ogromnym doświadczeniem również na bloku operacyjnym. Przez lata także ordynator oddziału.
Zaczęło się dość niepozornie. Marek po prostu zachorował i przez następne dni zmagał się z typowymi objawami przeziębienia. Myśleliśmy, że jak zawsze, minie trochę czasu i w końcu wyzdrowieje. Niestety dolegliwości nie ustępowały, a nawet zaczęły się nasilać. Doszły duszności, wysoka gorączka i silne osłabienie. W końcu, gdy stan męża zaczął się diametralnie pogarszać, a cukier wzrósł do horrendalnego poziomu, wezwaliśmy pogotowie.
W szpitalu usłyszałam słowa, których nie zapomnę do końca życia – Marek ma sepsę i walczy o życie. Nie mogłam w to uwierzyć. Moje serce rozpadło się na milion kawałków. Byłam przerażona.
Każdego dnia prosiłam o to, by jeszcze wytrzymał, by znalazł w sobie wystarczająco dużo siły, by do nas wrócić. Nie chciałam dopuszczać do siebie innych myśli. Wszystko działo się tak nagle. Mąż był podłączony pod tlen, miał problemy z oddychaniem, a w jego organizmie rozgrywała się prawdziwa walka. Walka o życie.
Wraz z pogarszającym się stanem na jego nodze pojawiła się rana, która z dnia na dzień powiększała się coraz bardziej. W końcu stała się śmiertelnym zagrożeniem. To wtedy lekarze zdecydowali się na amputację nogi. I tak, zaledwie cztery dni od przyjęcia nas na oddział Marek przeszedł skomplikowaną operację i obudził się w zupełnie nowej rzeczywistości, pozbawiony jednej kończyny.
Mijały kolejne tygodnie, a stan męża powoli się poprawiał. Marek wracał do sił, co niesamowicie nas cieszyło. Dziś mija już piąty miesiąc, odkąd trafił do szpitala. Każdego dnia dzielnie walczy o powrót do zdrowia. Codzienna rehabilitacja to jedyna szansa, by odzyskać chociaż część sprawności.
Jednak dalsze leczenie i proteza, która dałaby szansę na chodzenie, kosztują naprawdę wiele. To właśnie pieniądze stają się powoli przeszkodą nie do pokonania, a my nie możemy zaprzepaścić szansy, jaką dostał mój mąż. Nadal głęboko wierzę w to, że z Waszą pomocą wszystko jest możliwe. Dlatego z całego serca proszę Was o wsparcie. W tej sytuacji każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie!
Jolanta, żona Marka