Wydostać mamę z celi śmierci

Terapia komórkami macierzystymi
Zakończenie: 5 Stycznia 2017
Rezultat zbiórki
05.01.2017.
Najgorsze informacje pojawiają się niespodziewanie. Pani Maria odeszła od nas po ciężkiej walce, jaką stoczyła z chorobą. Zostały dzieci, wnuki i cała masa ludzi, którzy będą cierpieć i tęsknić.
Gdy kończy się życie ukochanej osoby, żadne słowa nie wystarczają by opisać ból najbliższych.
Rodzinie składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Opis zbiórki
Piszę przez łzy w swoim imieniu, bo na co dzień towarzyszy mi rozpacz, wkrada się w codzienne funkcjonowanie i sprawia tak ogromny ból, że nie umiem już powstrzymywać płaczu, nawet przy dzieciach. Piszę w imieniu mojej mamy, która umiera, bo ona nie ma już siły, by walczyć, by pisać, bo nie wierzy już w to, że ktoś może pomóc osobie w jej wieku.
Gdy przychodziły na świat moje dzieci, mama uśmiechała się, a jej spokój dawał mi siły. Gdy przyszła choroba mama nadal ma w oczach to dobrotliwe zrozumienie i moc uspokajania, tylko że ja nie chcę spokoju i pogodzenia. Chcę by żyła najdłużej, jak się da, bo jest najważniejszą osobą w moim życiu, chcę, żeby walczyła, tylko że z tą chorobą nie można wygrać.
Zaczęło się podstępnie i powoli. Córeczko, nie mogę podnieść nogi, by stanąć na taborecie. Szukaliśmy przyczyny, odwiedzaliśmy specjalistów. Mama się opierała, my musieliśmy wiedzieć. Choroba stopniowo odbierała jej sprawność, a ja łudziłam się, że diagnoza okaże się łaskawsza, że moja mama – najwspanialszy człowiek na świecie, dostanie szansę, bo na nią zasłużyła.
Moja mama to dobra, wrażliwa istota, o której nikt nigdy nie powiedział złego słowa. Zawsze pracowita, pomagająca i niekiedy biorąca na siebie więcej obowiązków niż mogła unieść. Nie umiała nigdy odmawiać, nie umiała też prosić. SLA ją dzisiaj zabiera, wykrada każdy kawałek jej życia, każdą małą radość, odciąga ją od wnuków, które tak bardzo kocha, od spacerów, domowych obowiązków i wciska w łóżko. Jej świat z dnia na dzień zamknął się w drżącym niewładnym ciele, którego nie można już podporządkować woli.
Podczas tej choroby obumierają komórki nerwowe, mama sukcesywnie traci sprawność ruchową w rękach i nogach, pojawiają się problemy z przełykaniem, oddech staje się coraz płytszy a mowa bełkotliwa. W konsekwencji następuje niemożność połykania i mówienia. Na koniec choroba obejmuje układ oddechowy, dwutlenek węgla gromadzi się w organiźmie wywołując ból głowy, osłabienie. Człowiek stopniowo przestaje funkcjonować a respirator pozwala ten czas jedynie przedłużyć.
Jeśli nic nie zrobimy, moja mama umrze w męczarniach, dusząc się, zachowując przy tym całkowitą świadomość. Najgorsza możliwa tortura na tego wspaniałego człowieka, który za swoje poświęcenie i dobroć został skazany na najgorszy rodzaj śmierci w męczarniach. Od pół roku mama nie wychodzi już z domu, stan pogarsza się systematycznie. Mamy coraz mniej czasu. Na SLA nie ma leku, ale ostatnio pojawiła się nadzieja w postaci komórek macierzystych, które mogą „zastąpić” obumarłe komórki. Jest szansa, że mogą zatrzymać rozwój choroby. To ogromna nadzieja dla mamy, ale to eksperyment naukowy, nierefundowany, a koszty terapii ogromne.
Trudno prosi się o pomoc, gdy wokoło jest tyle potrzebujących dzieci, osób młodych, przed którymi całe życie, trudno się prosi o pomoc, gdy jest się tak niesamowicie skromną osobą, ale to dzięki takim ludziom jak ona na świecie ma kto pomagać innym.
Bardzo proszę o wsparcie w imieniu mamy, aby miała szanse cieszyć się życiem, patrzeć jak dorastają jej ukochane wnuki. Proszę też w imieniu swoim, żebym już nigdy nie słyszała, jak szlocha, kiedy myśli, że nikt jej nie słyszy, bo to najgorsze co może usłyszeć dziecko, które kocha swoją matkę nad życie.