Powrócić do dawnego wyglądu

Zakończenie: 29 Marca 2014
Opis zbiórki
W wieku siedmiu lat Mateusz Smółka padł ofiarą strasznego wypadku. Do zdarzenia doszło wczesną wiosną 2000 roku. Chłopczyk został w domu pod opieką starszego o cztery lata brata. Razem poszli do piwnicy sprawdzić, czy nie zgasł ogień w piecu centralnego ogrzewania. Mateusz otworzył drzwiczki pieca i nagromadzone wewnątrz gazy, w kontakcie z powietrzem, eksplodowały. Malec momentalnie stanął w płomieniach, które objęły całe jego ciało. Płonął jak żywa pochodnia.
Pomógł mu starszy brat, który mimo dramatyzmu sytuacji, oblał go zimną wodą i wezwał pomoc. Z oparzeniami III i IV stopnia twarzy, głowy, szyi, klatki piersiowej, brzucha, kończyn dolnych i górnych oraz dróg oddechowych – razem 80% powierzchni ciała – trafił do Szpitala Wojewódzkiego w Bydgoszczy. Tam rozpoczęła się ciężka walka o jego życie, chociaż lekarze nie dawali nadziei na wygraną.
Wbrew ponurym rokowaniom jego organizm powoli zaczął wracać do sił, mijał zanik mięśni, a oparzenia szybko się goiły. Gdy stan zdrowia odpowiednio się ustabilizował, chirurdzy rozpoczęli wieloetapowe postępowanie operacyjne – oczyszczanie martwicy i przeszczepianie skóry, a także operacje plastyczne blizn pooparzeniowych. Jednocześnie intensywna rehabilitacja i ponowna nauka chodzenia miały zapobiec rozwojowi przykurczów i powstawaniu bliznowców.
Po rocznym pobycie w szpitalu Mateusz wrócił do domu. Chociaż od tragicznego wypadku minęło 12 lat, chłopak nadal potrzebuje równie intensywnej opieki medycznej i rehabilitacji. Oprócz trwałego kalectwa estetycznego i problemów z przykurczającymi się bliznami, cierpi wskutek dalszych ubytków na zdrowiu.
U Mateusza zdiagnozowano obustronny niedosłuch w wyniku przewlekłych zmian zapalnych ucha środkowego. Od 2006 roku jest pod stałą opieką Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Międzynarodowym Centrum Słuchu i Mowy w Nadarzynie pod Warszawą. Tam poddaje się kolejnym etapom rekonstrukcji małżowin usznych z chrząstki żebrowej. To strasznie bolesne operacje. Zabieg przechodzi tylko raz w roku, bo jego organizm jest już bardzo słaby. Mateusz szybko się męczy – ma tylko jedną czwartą powierzchni płuc. Poza tym dojazdy na kontrole po zabiegu i leki do utrzymania przeszczepionej tkanki to bardzo duże koszty, a chłopak ma jeszcze sześcioro rodzeństwa.
Mateusz powinien stosować maści i kąpiele, żeby zmiękczać skórę, oraz brać leki, żeby utrzymać odpowiednią wilgotność i strukturę skóry oraz zrostów po zabiegach. - Tylko się smaruję – mówi – bo na nic innego nie mamy pieniędzy.
Mama chłopaka, pani Hania, nie pracuje - zajmuje się poparzonym synem. Pomaga mu niemal we wszystkich codziennych czynnościach. Mateusz ma uszkodzone dłonie – przykurczone i złączone palce – i ręce, od przykurczów zgięte w łokciach pod kątem prostym. Pan Adam, tata chłopaka, mimo że jest osobą niepełnosprawną, pracuje. Jednak zarobki, na które może liczyć, nie są w stanie pokryć nawet najpilniejszych wydatków.
– Wiem, że już nigdy nie będzie tak, jak kiedyś – przyznaje Mateusz. – Staram się żyć normalnie, ale nie zawsze mi to wychodzi. Chciałbym, żeby każdy traktował mnie jak zwykłego człowieka, jakbym w ogóle nie był inny. I chciałbym, chociaż troszkę, powrócić do swojego dawnego wyglądu.
Mateusz po zdaniu matury planuje podjąć naukę w studium informatycznym albo logistycznym. Wierzymy, że dzięki Waszej pomocy uda nam się zebrać 15.000 zł, aby zapewnić leczenie i rehabilitację Mateusza.
Przywrócenie Mateuszowi, chociaż w części, dawnego wyglądu sprawi, że nie będzie się czuł jak odmieniec, jakby był inny. Nie będzie musiał znosić spojrzeń, które są skierowane na jego blizny. Ogień prawie zabrał mu życie, teraz jest czas, żeby rozpalić ogień ludzkiej dobroci, który zaowocuje w dalszym życiu chłopaka.