Walczę z rakiem o mojego syna! Przeczytaj, co ta choroba zrobiła z jego życiem...

Kontynuacja leczenia onkologicznego w szpitalu w Wiedniu
Zakończenie: 15 Lutego 2024
Opis zbiórki
Cudowny czas, gdy się ma 23 lata. Pamiętacie, jak to jest? Młody człowiek drżący z niecierpliwości i oczekiwania na wyzwania, które niesie mu życie. Głowa pełna planów i marzeń, siła i młodość, zdrowie i uroda. Wspaniały czas, gdy nieobarczeni jeszcze troską o własną rodzinę możemy oddawać się wszelkim radościom życia i czerpać z niego całymi garściami... Niestety – nie wszyscy.
Mateusz ma właśnie 23 lata. Jest chłopakiem o wielkim harcie ducha i jeszcze większym sercu (od wielu lat razem z mamą pomaga w socjalizacji skrzywdzonych psów i kotów, przygarniając je do siebie na dom tymczasowy i szukając im nowych rodzin. Aktywnie włączył się teraz też w pomoc zwierzętom z Ukrainy).
Chciałby żyć jak każdy człowiek w jego wieku, lecz nie jest to takie łatwe. Od wielu lat zmaga się z rzadką chorobą, która całkowicie odmieniła życie jego i jego rodziny. Ta choroba to OSTEOSARKOMA - NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY KOŚCI Z PRZERZUTAMI DO PŁUC. Bardzo groźny i podstępny przeciwnik. W ciągu ostatnich ośmiu lat Mateusz przeszedł przez prawdziwe piekło. Miał mnóstwo bardzo bolesnych operacji, kilkadziesiąt chemioterapii. Niektóre kości w jego ciele musiały zostać zastąpione endoprotezami, stracił pół prawego płuca. W wyniku powikłań po chemii choruje na krwotoczne zapalenie błony śluzowej żołądka i nieswoiste zapalenie jelit, które jest chorobą nieuleczalną.
Określony był już pacjentem paliatywnym, dawano mu po wznowie tylko 5% szans na przeżycie, a jednak ogromna wola walki i hart ducha nie pozwoliły chorobie wygrać do końca. W lewej nodze Mateusz ma endoprotezę całkowitą, łącznie ze stawem biodrowym. W prawej endoprotezę kolana i wycięty ogromny guz w biodrze, który w późniejszym czasie poskutkował ogromną przepukliną i założeniem dużej siatki, w wyniku czego Mateusz nie może już nigdy nic dźwigać.
Pierwsza endoproteza kości udowej lewej zepsuła się już krótko po założeniu (przestał działać silniczek służący do wydłużania nogi) a później niestety zużyła się także zupełnie w dolnej części, nie funkcjonuje tak jak powinna (kolano wygina się w tył i przód) i powoduje wielki ból i brak całkowitej kontroli w bezpiecznym chodzeniu. Wskutek tego Mateusz porusza się z trudem i tylko o kulach..
By umożliwić mu normalne i przede wszystkim w miarę samodzielne życie konieczna jest jej wymiana, co niestety wiąże się z operacją. Ponieważ endoproteza nie rozsypała się jeszcze do końca, lekarze w Polsce nie widzą konieczności jej natychmiastowej wymiany. Kolejne konsultacje w szpitalu nie przyniosły nic więcej. Mateusza oglądało kilku chirurgów ortopedów i nie zapadły żadne konkretne decyzje dotyczące operacji i wymiany endoprotezy na drugą, sprawną.
Jedyna pomoc jaką Mateusz otrzymał to skierowanie na konsultację do Pani rehabilitantki w szpitalu, która miała nauczyć go takiego chodu, żeby napinał odpowiednio mięśnie i tym samym trzymał trochę bardziej nogę w pionie. Jednakże pomimo tych zaleceń i zachowanych środków ostrożności Mateusz już dwa razy upadł i mocno się potłukł. Nie jest w stanie samodzielnie poruszać się poza domem.
Zdecydowaliśmy się szukać dla syna pomocy za granicą i poprosiliśmy o konsultację Profesora Kotza we Wiedniu. Kilka lat wcześniej ten sam Profesor uratował prawą nogę Mateusza kiedy to lekarze w Polsce widzieli tylko jej amputację łącznie ze stawem biodrowym i wyłożeniem stomi u 16 letniego wówczas chłopaka. . Mateusz ma szansę po wielu latach odzyskać choć w części stracone i ukradzione przez nowotwór życie.
Niestety koszt operacji przekracza znacznie możliwości finansowe rodziny Mateusza. Mateusz pomimo swojej tak bolesnej choroby zdał maturę z bardzo dobrym wynikiem. Zamierzał zacząć studia, zrobić prawo jazdy, miał głowę pełną planów i marzeń. Chciał czynić dobro i nieść pomoc innym ludziom i zwierzętom każdego dnia. Marzył o wolontariacie w hospicjum. O socjalizacji psów nie tylko w domu, ale i w schronisku. Niestety powikłania związane z chorobą, niekończące się konsultacje lekarskie, a przede wszystkim ból towarzyszący każdego dnia, pokrzyżowały jego plany.
Po raz kolejny los z niego zakpił, w momencie gdy zdawało się, że już wychodzi na prostą... Możemy mu pomóc. Ty, ja i każdy z nas, kto miał kiedyś te wspaniałe dwadzieścia jeden lat i stał u progu samodzielnego życia. Jakbyście się czuli, gdyby wówczas zatrzaśnięto przed Wami drzwi? Nie wiem, co dalej napisać, bo boję się zakończenia tej historii. Jako mama po prostu błagam, pomóżcie Mateuszowi, mojemu ukochanemu, jedynemu synowi a przyrzekam, że oddamy to otrzymane dobro stukrotnie...