Jeszcze jest nadzieja! Prosimy, pomóż nam uratować rączkę Miłosza...

operacja rekonstrukcji dłoni
Zakończenie: 12 Stycznia 2019
Opis zbiórki
Gdy już pogodziliśmy się z myślą, że szansa na uratowanie rączki naszego synka przepadła, niespodziewanie pojawiła się nadzieja! Już raz podjęliśmy próbę zebrania środków na operację synka, w USA. Kwota była ogromna, nie udało się. Dzisiaj jest szansa na operację w Polsce! Już w styczniu dr Paley przyjeżdża do Polski, zakwalifikował Miłoszka do operacji. Musimy ponownie spróbować, dlatego prosimy Cię o pomoc. Nie możemy zawieść nadziei synka, on tak bardzo chciałby mieć normalną, sprawną rączkę…
Chcielibyśmy dla swojego dziecka pięknego życia, bez bólu i cierpienia - jak każdy rodzic. Jednak sama miłość to za mało, żeby je zapewnić… Wyobrażamy sobie jego przyszłość, gdy będą o nim mówili “Miłosz, ten bez palców”. Boli mnie serce, bo wiem, że inni nie zobaczą jego zalet. Tego, jaki jest dzielny, wyjątkowy… Będą widzieli tylko jego zdeformowaną dłoń. Dlatego, gdy na horyzoncie pojawiła się jeszcze jedna szansa, musimy o nią zawalczyć, nim przepadnie bezpowrotnie...
Ta historia zaczyna się już w momencie narodzin Miłoszka, naszego trzeciego synka. Poród opóźniał się o kolejne dni. Leżałam w szpitalu i drżałam ze strachu, bo czułam, że dzieje się coś złego. Przy kolejnym badaniu lekarz stwierdził odklejenie łożyska. Trzeba było natychmiast wywołać poród, a ja bałam się jak nigdy wcześniej. Miłosz cudem pojawił się na świecie. Nie było już wód płodowych, mój synek pływał we krwi... Minuty dzieliły go od śmierci, ale przeżył!
W końcu mogłam tulić maluszka, podziwiać jego słodką buzię, którą wykrzywił pierwszy, tak upragniony krzyk. Pamiętam narodziny moich starszych dzieci - w głowie utkwił mi obraz ich długich, pomarszczonych paluszków. Liczyłam je wtedy z namaszczeniem - jeden paluszek, drugi, trzeci. Były takie malutkie… Znów więc zaczęłam je liczyć, tym razem u Miłosza. Ale doliczyłam się tylko pięciu… Gdy uniosłam jego drugą rączkę, ciarki przebiegły po moich plecach. Tam nie było czego liczyć… Zamiast palców, ze zniekształconej dłoni wystawały małe kikuty!
Nieoczekiwany cios, na który nikt nas się nie przygotował. Moje dziecko miało zniekształconą dłoń, w której brakowało paluszków! W jednej chwili runął świat. Kolejne dni przetrwałam tylko na środkach uspokajających. Mój mąż również był w szoku - starsi synowie to okazy zdrowia, nic nie zapowiadało, że z Miłoszkiem coś nie tak. Ale wtedy przypomniało mi się, że gdy byłam w ciąży ze starszymi chłopcami, lekarz za każdym razem liczył ich paluszki. W tym przypadku w ogóle o nich nie mówił. Robiliśmy nawet zdjęcie 4D i też nic! Dzisiaj zastanawiam się, czy już wtedy widział zdeformowaną dłoń, tylko nic nam nie mówił. Chyba wolałabym wiedzieć, byłabym przynajmniej psychicznie przygotowana.
Ciągle zadawałam sobie jedno pytanie - dlaczego? Chciałam, żeby to był zły sen, jakie często towarzyszą młodym rodzicom. Tak jak wtedy, gdy śni nam się, że nasze dziecko urodziło się bez rąk lub jest ciężko chore, ale potem się budzimy, od razu biegniemy do łóżeczka i upewniamy się, że wszystko jest dobrze. U nas nie będzie dobrze, a ten koszmar trwa cały czas…
Nie mogliśmy się pogodzić z tym, co się stało... Najgorsza była jednak bezsilność. Wydawało nam się wtedy, że nie możemy nic zrobić, by odmienić los naszego kochanego maleństwa. Bałam się, co będzie, jeśli pójdzie do szkoły. Dzieci są przecież bezlitosne… Miłoszek już jest świadomy, że jego rączka jest inna, że jego bracia mają obie takie same, a jego jest inna, “zepsuta”.
Postanowiliśmy znaleźć sposób, by pomóc Miłoszkowi. Zjeździliśmy cały kraj w poszukiwaniu lekarza specjalizującego się w leczeniu takich wad. Udało nam się umówić na konsultację do Drora Paley - lekarza, który daje nadzieję i szansę na zdrowie dzieciom skreślonym gdzie indziej. Akurat przyjechał do Skierniewic, a nam w ostatniej chwili udało się dostać na konsultacje. I stało się to, o co się tak modliłam - prof. Paley zgodził się operować!
Wtedy pierwszy raz poprosiliśmy o pomoc. Zebraliśmy blisko 80 tysięcy złotych, zajęło to dużo czasu, jednak nie zdążyliśmy… Szansa na operację w USA przepadła, byliśmy zrezygnowani. Musieliśmy pogodzić się z tym, że nie uda się zoperować rączki synka. Za zgromadzone środki planowaliśmy kupić protezę i rehabilitować Miłosza, by nauczył się nią posługiwać.
Tymczasem dostaliśmy od losu niespodziankę! Okazało się, że dr Paley przylatuje do Polski i może podjąć się zoperowania rączki synka! Podczas operacji specjaliści przeszczepią po dwa paliczki z każdej ze stóp, a w ich miejsce wstawiłą chrzęstkę z grzebienia biodrowego, rekonstruując tym samym stopy. Część zabrana z palca u nogi będzie rosła w rączce. Mój synek dostanie nowe palce, dzięki którym zyska sprawność! Po rehabilitacji dziecko jest już w stanie funkcjonować samodzielnie i używać nowych paluszków - mieć sprawne obie rączki!
Dla Miłosza to oznacza normalne, szczęśliwe życie! Prosimy, pomóż nam wykorzystać tę szansę, która nieoczekiwania wlała w naszą codzienność nową nadzieję - nadzieję na to, że synek będzie miał sprawną rączkę…
Kasia, mama Miłoszka