Do dziś dziękuję Bogu, że Mirek żyje

Turnus rehabilitacyjny, który da Mirkowi szansę na większą samodzielność
Zakończenie: 14 Grudnia 2017
Opis zbiórki
Kiedy mama Mirka patrzy na zdjęcia swojego syna sprzed wypadku, łzy same cisną się jej do oczu. Wie, że dwa lata temu zmieniło się wszystko, że jej syn nie jest już tym samym uśmiechniętym chłopakiem ze zdjęcia. Wypadek sprawił, że teraz przykuty jest do łóżka. Mama wierzy, że uda się odzyskać to, co zostało kiedyś utracone. Kiedyś wierzyła, że Mirek przeżyje operację. Wierzyła też, że wybudzi się ze śpiączki. Wszystko to stało się prawdą, dlatego teraz wierzy, że jej syn odzyska dawną sprawność. Wierzy, że spełnią się jego marzenia, a dziś marzenia Mirka znacznie różnią się od tych sprzed dwóch lat. Chęć realizowania pasji została zastąpiona przez jedno pragnienie – pragnienie samodzelności.
16-letni Mirek miał wiele planów. Za miesiąc miał rozpocząć naukę w szkole samochodowej – już jako mały chłopiec kochał samochody. Z czasem małe zabawkowe pojazdy, które tak starannie rozkładał na części zostały zastąpione przez te duże, prawdziwe. Mniej więcej takie jak ten, przez który mógł zginąć. Wypadek samochodowy, którego był uczestnikiem, sprawił, że z dawnych planów i marzeń Mirka pozostało niewiele. Właściwie nic. Jedna chwila sprawiła, że stracił wszystko. Do szpitala w Gdańsku trafił z narastającym krwiakiem przymózgowym i silnym urazem czaszki. Mama usłyszała, że ma kilka procent szans na przeżycie. Kiedy lekarze przez kilka godzin ratowali Mirka, jego mama prosiła Boga o to, by nie zabierał jej syna. Błagała, by przeżył, by był przy niej do końca jej życia. Po operacji lekarze mieli dla niej dwie informacje. Mirek przeżył, ale zapadł w śpiączkę – nie wiadomo było, czy kiedykolwiek się obudzi.
8 miesięcy mama czuwała przy łóżku Mirka. Czekała, by w końcu spojrzał na nią, by powiedział chociaż jedno słowo, by wróciła choć część tego dawnego chłopaka, którego pamiętała sprzed wypadku. Siedziała przy nim każdego dnia, przypominała sobie to, z jakim zapałem opowiadał o swoich marzeniach. Patrzyła na jego bezwładne ciało i miała ochotę krzyczeć z bezsilności. Szanse na wybudzenie były niewielkie, ale wierzyła, bo kochająca matka zawsze wierzy w swoje dziecko. Kiedy Mirek w końcu się obudził, czuła się tak, jakby urodził się na nowo i mimo że na początku nie wypowiadał żadnych słów, czuła, że na nią patrzy, że wie, że jest przy nim i będzie zawsze. Później dowiedziała się, że wiedział też wcześniej, bo kiedy po miesiącach ćwiczeń zaczał odzyskiwać mowę, powiedział, że choć był w śpiączce, czuł, że mama jest obok, słyszał jak do niego mówi.
Po wybudzeniu wspólnie walczyli o powrót Mirka do względnej sprawności. I faktycznie, to, co wcześniej wydawało się niemożliwe, zaczęło się urzeczywistniać. Mirek odzyskał świadomość, może funkcjonować bez rurki tracheotomijnej i PEG-a – je i oddycha samodzielnie. Odkąd się obudził, musi uczyć się wszystkiego od nowa. Jego umysł nie utracił sprawności – Mirek wie, że uległ wypadkowi i wie, że dawne jego życie może już nigdy nie wrócić. Pamięta o swoich kolegach, z którymi kiedyś spędzał każdą wolną chwilę i którzy teraz jakby o nim zapomnieli. Pamięta swoje dzieciństwo, szkołę, ale nie pamięta jednego – dnia wypadku.
18-letni Mirek ma jedno marzenie – inne niż ten 16-letni. Chciałby móc walczyć o swoją sprawność. Dzisiejszym największym utrapieniem Mirka jest niedowład wszystkich kończyn, przez który całkowicie uzależniony jest od pomocy mamy. On – jeszcze dwa lata temu niezależny, dziś niepotrafiący iść samodzielnie do toalety, bezwładny i skazany na wózek. Choć wypadek pozbawił go sprawności, nie zabrał dawnej determinacji. Choć ręce i nogi nie działają, umysł wie, że trzeba walczyć o to, by mówić jak kiedyś, by być coraz sprawniejszym, by kiedyś znowu stanąć na własnych nogach. Szansą na to jest pobyt w Polskim Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej w Krakowie, który daje możliwość intensywnej terapii usprawniającej obejmującej zajęcia funkcjonalne, logopedyczne i neuropsychologiczne, czyli takie, których Mirek dziś potrzebuje najbardziej. Pobyt w ośrodku nie jest jednak refundowany.
Dla samotnie zajmującej się Mirkiem mamy cena turnusu jest niewyobrażalnie wysoka. Utrzymują się z Mirkiem jedynie ze świadczeń opiekuńczych. Ciężko byłoby jej pracować, kiedy cały swój czas musi poświęcić synowi. Wie, że choć bardzo chce, sama nie da rady zapłacić za turnus, dlatego postanowiła prosić, bo kiedy chodzi o życie dziecka matka jest w stanie zrobić wszystko. Wierzy, że wspólnie możemy pomóc jej i Mirkowi. Wierzy, że pomoc ludzi o dobrych sercach może sprawić, że jej syn będzie powoli wracał do zdrowia. Pomóżmy im zawalczyć o ich dawne życie.