Ostatnia szansa! Heroiczna walka z rakiem, by nadal pozostać mamą!

Leczenie ostatniej szansy Monoterapia Nivolumabem
Zakończenie: 9 Marca 2018
Opis zbiórki
Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się, do którego roku życia będę wychowywała swoje córeczki i nigdy nie cieszyłam się tak bardzo z każdej minuty. Mam 32 lata i przez ten czas umiałam przygotować się na rodzinę, na dzieci, ale nie przygotowałam się na raka…
O raku dowiedziałam się rok temu, w listopadzie, a po diagnozie niemal żegnałam się już z życiem – chłoniak śródpiersia. Dla zdrowego człowieka, który dopiero rozpoczyna swoje życie, rak oznacza koniec, kilka tygodni, na to, by pożegnać się z rodziną, pozamykać swoje sprawy, przygotować dzieci. W pierwszej chwili trudno w ogóle myśleć o leczeniu, bo przecież to rak a od niego nie ma odwołania.
Dzisiaj, kiedy minął już rok, kiedy mam już za sobą litry łez, kiedy dowiedziałam się, że rak to choroba, od której najbardziej cierpi psychika, która przebiega w absolutnej ciszy. W tej ciszy były łzy i pytające oczy moich córeczek, które przecież potrzebowały mamy, a nie wystraszonej, zapłakanej i przerażonej istoty. Moja Emilka ma 5 lat, a Madzia dopiero 2, jeśli przegram, nie będą pamiętały mamy. O tym myślałam, zamiast walczyć, ale w końcu przyszedł dzień, w którym zrozumiałam, że nie wygram, jeśli nie podejmę walki.
Trzeba było wszystko gruntownie przemeblować, od psychiki aż po życie codzienne. Mąż musiał zrezygnować z pracy, ja musiałam iść do szpitala. Wszystko, co misternie budowaliśmy latami, zaczęło się osuwać, rozsypywać. Brakowało wszystkiego – pieniędzy, optymizmu, neutralnych tematów. Rak zabrał wszystko, kazał żyć po swojemu. Chemioterapia to szansa na życie, która kosztuje człowieka bardzo dużo. Daje nadzieję, ale odbiera normalne samopoczucie, leczy ciało, ale zabija optymizm, kiedy leżysz godzinami, patrząc na spływające czarne krople, w ciasnej przestrzeni szpitalnej izolatki.
Przeżyłam 8 cykli chemioterapii, po to właśnie by móc żyć dalej, ale nie udało się. Te wszystkie samotne noce na nic, bo nie było poprawy. Kolejna chemia była o wiele gorsza, mocniejsza. Rak wygrał, okazał się silniejszy, koniec…
Teraz w lutym, po roku leczenia, jestem w punkcie wyjścia. Można podsumować moje leczenie – nie przyniosło żadnych rezultatów. Rak nadal jest, nadal zabija i nadal ogranicza czas, jaki mam do spędzenia z dziećmi. Zdjęcie, na które patrzycie wyżej, zrobiłam nam właśnie po to, by miały pamiątkę. Chciałam, byśmy miały takie zdjęcie we trzy, bo to może wszystko, co będziemy miały wspólnego w życiu.
W grudniu okazało się, że guz ma wielkość 6cm x 3cm x 1cm, a kolejna chemia może mnie zabić, więc nie ma najmniejszego sensu. Wtedy lekarze zaproponowali leczenie nierefundowanym lekiem – Nivolumabem. Nie jest dobrze, kiedy masz 32 lata, a twoje życie zależy od trudnobrzmiącego specyfiku, który kosztuje bardzo dużo. Jest wspaniale, gdy czeka cię już tylko leczenie paliatywne, a przychodzi odsiecz, jeszcze jedna szansa.
Życie trwa, w domu czekają córeczki, dlatego się nie poddaję, dlatego nie odpuszczę i uczepię się tej szansy i zrobię wszystko by przetrwać. Będę zadowolona, gdy uzyskam, chociaż 50 procent remisji choroby i chłoniak nie będzie rósł. Muszę w to wierzyć, bo nie mam innego wyjścia. Nie położę się przecież w łóżku i nie będę czekała na śmierć. Już swoje wypłakałam, przeszłam ciężkie załamanie nerwowe, bo jak się nie załamać, kiedy wszystko, co robisz, by wygrać, po kilku tygodniach przestaje mieć znaczenie.
W pewnym momencie zauważyłam, że ludzie wokół mnie wierzą we mnie bardziej niż ja sama. Choroba zrobiła nam już dość złego. Przez tego raka musiałam odstawić młodszą córeczkę od piersi, przez niego musiałam patrzeć na szlochanie moich dzieci, kiedy jechała do szpitala na kilka tygodni. Starsza córeczka wpadała w historię, pytała, dlaczego jej to robię. Młodsza też protestowała. Kopała spakowaną do szpitala walizkę. Teraz na szczęście nie muszę przebywać w izolatce i mogę być w domu.
Moim marzeniem jest doczekać Pierwszej Komunii Świętej moich córek. Ale nic nie planuję. Boję się bardzo, że nie doczekam nawet lata, które tak bardzo lubię. Proszę, pomóżcie nam pozostać razem.
Natalia