Obudź się, Kochanie. Bez Ciebie nie umiem żyć...

Dawid Rutkowski

Obudź się, Kochanie. Bez Ciebie nie umiem żyć...

Cel zbiórki:

Leczenie i rehabilitacja, aby obudzić Dawida ze śpiączki i przywrócić do życia

Zgłaszający zbiórkę: Fundacja KAWAŁEK NIEBA
Dawid Rutkowski
Łódź, łódzkie
Śpiączka, uraz mózgu
Rozpoczęcie: 17 Października 2017
Zakończenie: 28 Grudnia 2017

Rezultat zbiórki

"Kochani Przyjaciele i Znajomi
Dziś (16 maja) o 17.07 Dawid odszedł  :( 
Pogrzeb odbędzie się w sobotę w Płocku.

Emilia"

Dawid walczył - dzięki Waszej pomocy i wsparciu najbliższych mógł przejść specjalistyczną rehabilitację. Odżyła nadzieja, że wróci, że się obudzi! Niestety, los chciał inaczej...

Rodzinie i bliskim Dawida składamy najszczersze wyrazy współczucia.

................

Kochani Przyjaciele, Drodzy Znajomi jak również i ci, których nigdy nie miałam okazji poznać:

mam dla Was dwie wiadomości: dobrą i bardzo dobrą!

Od 27 grudnia Dawid jest w Krakowie! To dzięki Wam!
Mimo wielu przeciwności losu jesteśmy w miejscu, o które wszyscy tak dzielnie walczyliśmy. Transport Dawida przebiegł bez żadnych komplikacji (dziękujemy ekipie medycznej - jesteście Wielcy!)
Dawid to prawdziwy wojownik, a mama jeszcze większy. 
Teraz czas ciężkiej pracy dla obojga. Muszą się tam zaklimatyzować, nauczyć żyć inaczej, inaczej niż do tej pory. Wszyscy muszą się poznać nawzajem (Dawid, lekarze, logopedzi, rehabilitanci). Mama jest tam z nim cały czas, ja będę dojeżdżać w miarę moich możliwości i spędzać z nimi czas.  :) Uczyć się wszystkiego co będzie potrzebne w późniejszym czasie. 

UDAŁO SIĘ zebrać 100 % kwoty w dwa miesiące. JEST MOC!!!
Chyba żadne słowa nie odzwierciedlą mojej wdzięczności, ale spróbuję. 
DZIĘKI WAM udało się zrobić "COŚ WIELKIEGO" 
Bez Waszego zaangażowania to by nie wypaliło. 
W imieniu moim i mamy Dawida (wierzę w to, że Dawid kiedyś sam Wam podziękuje!) chcemy z całego serca podziękować WSZYSTKIM (5080) DARCZYŃCOM!  
WSZYSTKIM, którzy byli i są z nami, którzy wspierali finansowo i duchowo. 
WSZYSTKIM, którzy robili rzeczy niemożliwe: tym którzy zbierali, którzy organizowali, którzy udostępniali nasz apel, czyli 8783 osobom.

Jest Was tylu, że nie sposób wszystkich wymienić. 
Dziękuję za wszystkie wiadomości, telefony, e-maile, za dobre słowa, za wsparcie, za serce, za energię!
Energia, którą od Was dostawałam przez ten cały czas, ładowała moje akumulatory. Cały czas czuję, że jesteście z nami i mocno dopingujecie   
DZIĘKUJĘ KOCHANI!

Pamiętajcie, że wybudzanie to proces długoterminowy. Poprawę mierzy się nie w tygodniach, ale w miesiącach, a może... nie, tego nie napiszę.  :) Skończmy na miesiącach. 
Mam nadzieję, że Dawid nas jeszcze zaskoczy i że przy naszym wsparciu wróci do nas.

Jeszcze raz dziękuję i życzę samych wspaniałości na 2018 rok!
Emilia

Opis zbiórki

Huk, chaos i rozpacz rozdzierająca serce - tak dziś pamiętam tamten dzień. Czekałam na Dawida w domu, właśnie do mnie jechał. Wtedy nawet przez myśl by mi nie przeszło, że dzisiaj wcale nie wejdzie przez drzwi, nie przytuli mnie jak zawsze i nie zapyta, jak minął dzień. Przecież nie zastanawiasz się nad tym, że za chwilę lekarze i strażacy będą ratować życie Twojego ukochanego! Widziałam ten wypadek z okna. Wypadek, w którym Dawid wedle wszystkich reguł powinien zginąć… Tylko cud sprawił, że jest tu nadal. Błagam, pomóżcie mi go przywrócić do życia. Dawid nie może przecież odejść…

Ciepły wakacyjny wieczór w lipcu zmienił się w najgorszy koszmar. Wystarczyła chwila nieuwagi, czyjś błąd i całe życie, tak misternie budowane, legło w gruzach. Usłyszałam potężny huk. Wybiegłam przerażona na balkon, spojrzałam na skrzyżowanie tuż pod domem i zobaczyłam fragmenty auta chaotycznie porozrzucane na jezdni. Pamiętam tylko, że krzyczałam jak oszalała. Pytałam sąsiadów, co to za marka samochodu, czy widzą rejestrację... Nie słyszałam nawet odpowiedzi, ale już wiedziałam. Koszmarne przeczucie nasączyło moją duszę pewnością, że to szczątki samochodu Dawida, mojego narzeczonego.

Dawid Rutkowski

Zbiegłam na dół, cały czas krzycząc modlitwy do Boga. Zaklinałam rzeczywistość, której przecież przed chwilą byłam świadkiem. I wtedy zobaczyłam to, co już zawsze pozostanie w mojej pamięci; widok, który będzie towarzyszył mi zawsze, gdy tylko zamknę oczy… Nie byłam w stanie rozpoznać naszego samochodu. Usłyszałam, jak ktoś mówi o numerach rejestracyjnych i dotarło do mnie, że gdzieś w środku wraku jest miłość mojego życia. Że Dawid tam umiera...

Podróż do szpitala pamiętam jak przez mgłę. Cały czas byłam w szoku. Z duszą na ramieniu czekałam na jakiekolwiek informacje, podczas gdy lekarze walczyli o życie Dawida. Razem ze mną czekała jego mama, którą także paraliżował niewysłowiony strach o życie jedynego syna. Po kilku godzinach usłyszałyśmy, że nasz Dawid jest w stanie krytycznym. Ma ogromny obrzęk mózgu i mniej niż 5% szans na przeżycie. Nie mogłyśmy powstrzymać krzyku i łez. Przecież właśnie powiedzieli nam, że najważniejsza osoba w naszym życiu w każdej chwili może odejść!

Kolejne dwa tygodnie byłam w letargu. Dawid był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej, ale stan zdrowia nie poprawiał się w ogóle. Każdego dnia, przekraczając próg OIOM-u, zastanawiałam się, czy nadal żyje. Ale czułam, że tak. Przecież nie mógł mnie zostawić, ten świat nie mógł się tak skończyć! Wiedziałam, że Dawid się nie podda. Przecież ma duszę sportowca…

Mijały kolejne tygodnie, ale nie było lepiej. Na OIOM-ie skupiają się na ratowaniu życia, a nie na dbaniu o dobrą kondycję. Przez to na ciele Dawida pojawiły się odleżyny wielkości pięści. Odniosłyśmy wrażenie, że w tamtym szpitalu lekarze zrobili już wszystko, a mimo to stan z dnia na dzień się pogarszał. Wysoka gorączka nie odpuszczała, mój ukochany cały czas balansował na granicy życia i śmierci… Wtedy spotkaliśmy na swojej drodze cudownego lekarza, który po zapoznaniu się z dokumentacją medyczną, natychmiast postanowił przyjąć Dawida do swojej kliniki. Tam odbył się kolejny dramatyczny etap walki o życie Dawida -  ogólnoustrojowe zakażenia organizmu nie dawało za wygraną. Błagałam Boga, żeby go nie zabierał, gdy kolejny raz wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej - ból był zbyt wielki, mój Dawid tak bardzo cierpiał...

Dawid Rutkowski

Lekarze uporali się z największym zagrożeniem, obrzęk ustąpił. Jednak wtedy dowiedziałyśmy się, że Dawid ma bardzo poważny uraz mózgu i prawdopodobnie już nigdy nie wybudzi się ze śpiączki… Jednak nadzieja umiera ostatnia! Cud już się przecież wydarzył - mimo że właściwie skreślili mojego narzeczonego, on się nie poddał. Żył, a przecież wróżyli mu śmierć. Widząc jego walkę i ja musiałam walczyć - przecież nie wyobrażam sobie życia bez niego.

Walka nie jest łatwa, bo los nieustannie rzuca nam kłody pod nogi. Jednak już widać pierwsze rezultaty tej batalii o życie! 2 tygodnie temu pierwszy raz od dawna popłakałam się ze szczęścia - gdy trzymałam Dawida za dłoń, poczułam uścisk! Choć jeszcze słaby, ledwie odczuwalny, dał mi i mamie Dawida nowe pokłady nadziei i siły do dalszej walki. Kolejny dzień i kolejna radość - Dawid zareagował na dźwięki naszej piosenki! Z każdym dniem interakcje są wyraźniejsze. Gdy czuje moje perfumy lub słyszy głos mamy, reaguje ruchem powiek.

Według specjalistów z kliniki aktualny stan Dawida nazywany jest zespołem zamknięcia. Prawdopodobnie jest tak, że jest więźniem swojego ciała… To stan, w którym ciało jest bezwładne, ale chory wie, co dzieje się wokół niego. Ja wierzę, że mój Dawid jest tam w środku. Czuje, że walczymy o niego ze wszystkich sił, chce do nas wrócić, powiedzieć, żebyśmy go nie skreślali. Codziennie zapewniam go, żeby się nie martwił, bo zrobimy wszystko, by się obudził. Ale coraz trudniej samej mi w to uwierzyć…

Przez ostatni miesiąc Dawid miał stan podgorączkowy. W tej sytuacji nie pozwolili nam rehabilitować, a każdy dzień bez ćwiczeń to jakby cofnąć się o tydzień. Odleżyny są już prawie wszędzie, nawet na uszach. Przez przykurcze wkrótce nie będziemy w stanie rozprostować mu nóg… Najważniejszym czasem jest rok od wypadku. Jeśli nastąpią zmiany, będą nieodwracalne! Każdego dnia walczymy o naszego narzeczonego i syna, ale jest tak ciężko… Dzisiaj niezbędna jest całodobowa specjalistyczna opieka medyczna, ale przede wszystkim ukierunkowana rehabilitacja i fachowa pomoc specjalistów, którą zapewnić może jedynie kilka ośrodków w Polsce. Jednym z takich miejsc jest klinika w Krakowie, która przygotowała indywidualny plan terapii i rehabilitacji dla Dawida.

Dawid Rutkowski

To jedyna nadzieja na powrót do życia, a ja ze wszystkich sił staram się wierzyć w to, że on się obudzi i będzie jak dawniej… Muszę wyrwać go z tego więzienia własnego ciała, przywrócić go do życia! Ale sama nie dam rady… Prywatne leczenie nie jest refundowane, a to proponowane przez państwo nie ma najmniejszego sensu. Dlatego bardzo Was proszę o pomoc… Jesteście naszą ostatnią nadzieją… Wierzę, że dzięki Wam Dawid otworzy oczy.

Byliśmy w sobie szaleńczo zakochani i szczęśliwi, mieliśmy jeszcze tyle planów i marzeń. Chciałabym, żeby mnie jeszcze przytulił, złapał za rękę, a przede wszystkim spojrzał mi w oczy. Wiem, że przed nami ogromna praca do wykonania i długa droga do przebycia. Jestem pewna, że Dawid zrobiłby to samo, że trzymałby mnie za rękę i walczył do ostatniego tchu. Wierzę, że nasza miłość pokona chorobę i kiedyś zapomnimy o tej tragedii…

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje.

Z góry dziękujemy za okazane serce i każdy, nawet najdrobniejszy gest wsparcia.

Emilia

Obserwuj ważne zbiórki