Pojawiłeś się na świecie, by żyć!

Zakończenie: 31 Marca 2015
Rezultat zbiórki
Obecnie 4-5 razy w tygodniu Kacper ma rehabilitacje, ćwiczy dzielnie każdego dnia. Robi coraz większe postępy. Od jakiegoś czasu podczas rehabilitacji oddycha bez respiratora. Maszyna jest obok, aby w razie potrzeby szybko ją podłączyć jednak stara się głęboko oddychać i jak na razie całkiem nieźle mu to wychodzi. Jego rekord w samodzielnym oddychaniu to 7 godzin. Wierzymy, że przy częstych ćwiczeniach samodzielnego oddychania kiedyś mu się to uda…. może kiedyś w przyszłości całkowicie będzie mógł się pożegnać z respiratorem.
Mamy głęboką nadzieję, że kiedyś w końcu wyzdrowieje i będzie biegał tak jak jego rówieśnicy, ale do tego potrzebne jest leczenie i rehabilitacja, która jest bardzo droga. Jednak to jego jedyna i wielka szansa na bycie zdrowym chłopcem. W tym właśnie potrzebowaliśmy Państwa pomocy. Intensywne rehabilitacje, które są finansowane dzięki zbiórce Siepomaga pomagają Kacperkowi w dążeniu do spełnienia jego największego marzenia jakim jest chodzenie. Kacper obiecuje, że będzie ćwiczył i ćwiczył z całych sił i próbował żyć jak najbardziej samodzielnie.
Dziękujemy wszystkim, którzy nam pomogli!
Opis zbiórki
Tylko w oczach dziecka potrafimy odnaleźć uczucia, których nie sposób doszukać się u dorosłego. Bezgraniczna miłość, bezinteresowny znienacka pocałunek czy objęcia. Brak w nich wątpliwości, złych intencji i nieszczerych uczuć. Troską i wsparciem staramy się zadbać, by te uczucia zachować w nich jak najdłużej... Nie zawieść – obietnica, którą każdy rodzic pragnie spełnić.
6 tygodni – tyle czasu było dane rodzicom chłopca na beztroską radość z narodzin młodszego synka. Tuż po szczepieniu pojawiły się pierwsze niepokojące objawy. Jakby ktoś nagle wyłączył przycisk „power” i odłączył zasilanie 6-tygodniowemu Kacperkowi. Przestał się ruszać – dosłownie. Jedyne oznaki ruchu wykazywały jego malutkie dłonie na wysokości nadgarstka. Przyczyna nie została rozpoznana. Wątpliwości i nadzieja, że to stan przejściowy, że ten zły koszmar minie... Niestety, tygodnie mijały, a ciało Kacperka niczym lalka – nie dawało znaku życia. Zanim zdążył skończyć roczek, dwukrotnie lekarze przywracali mu życie. Wirusowe infekcje, przed którymi organizm Kacperka stawał się bezbronny. Pierwsze święta spędził w szpitalu, podłączony do respiratora, który za niego oddychał. Obrazy jak stopklatki powracają i doprowadzają do bezradnej rozpaczy.
„Pojawiłeś się na świecie, by żyć! I o to życie walczyć będziemy do końca – choć końcem wydawał nam się początek tej drogi” – wspomina mama. Aby wrócić do domu, potrzebna była nam pomoc hospicjum. Miejsce, którego nazwa przyśpiesza bicie serca, a na skórze pojawiają się dreszcze, stało się oazą, która w tych najtrudniejszych dla nas chwilach zapewniła nam spokój i dodała wiary… Wiary w cuda….
Rozpoczęliśmy ćwiczenia. Rehabilitacja, jak to banalnie brzmi. Intensywne wielogodzinne ćwiczenia pod okiem wykwalifikowanej rehabilitantki. Dziecko, które w oczach lekarzy zostało skazane na wieczne milczenie i brak jakichkolwiek odruchów. Wbijając ostrze w nasze serca, mówiąc bezużyteczne… Efekty żmudnej pracy były niemal natychmiast. Kacperek najpierw zaczął poruszać rączką. Radość ze łzami. Nadzieja, to ona dodawała otuchy. By nie ustawać w walce. Staraliśmy się nie myśleć o tym, co będzie. Róbmy swoje, a czas pokaże. I pokazał. Głęboko w głowie schowaliśmy złe prognozy lekarzy i staraliśmy się żyć normalnie – jedynie więcej czasu i uwagi musieliśmy poświęcić na ćwiczenia. Rozmawialiśmy z nim, opowiadaliśmy, śpiewaliśmy. Rzeczy niemożliwe istnieją tylko w naszych głowach – wierzyliśmy.
Kacperek zaczął wypowiadać pierwsze słowa, które w sprawny sposób nauczył się układać w pełne zdania, a w końcu zaczął śpiewać. Choroba do dzisiaj nie została zdiagnozowana. Dla lekarzy jest przypadkiem wyjątkowym. Liczne badania genetyczne nie wskazały przyczyny, która stoi za jego niepełnosprawnością. Rodzice jednak nie ustają… Każdego dnia wkładają całe swoje serce w usprawnianie Kacperka. Starają się zapewnić mu normalne życie. Dlatego od września Kacperek stał się uczniem pierwszej klasy. I chociaż na przerwach nie może jak oni ganiać za piłką, jest uczniem, który uczy się pisać i liczyć. Świadomy niepełnosprawności nie czuje się inny. Z każdym rokiem ilość ćwiczeń przybywa, ale on nie traci nadziei. Z uśmiechem na ustach, bez najmaniejszych wątpliwości wierzy, że kiedyś będzie mógł stanąć na nogi...
Wiotkie ciało nabiera siły. We wrześniu nastąpił kolejny mały wielki sukces. Kacperek samodzielnie, chwytając się poręczy wózka, oderwał głowę ,a zaraz potem plecy od oparcia wózka. To nie magia. Tylko sukces, który udało się osiągnąć dzięki wytrwałości oraz intesywnej pracy podczas rehabilitacji.
Zespół Dziecka Wiotkiego, bo tak nazwali przypadłość Kacperka lekarze, to choroba, która za wszelką cenę pragnęła odebrać szczęście. Kacperek obalił teorię swojego schorzenia. Porusza rączkami, trzyma główkę i mówi, a każdego dnia pragnie wpłynąć na swoją przyszłość. Bez wątpliwości wierzy, że przyjdzie taki dzień, w którym tak po prostu stanie na nogi.
Z każdym rokiem ilość rehabilitacji Kacperka musi wzrastać, tak aby nie zatracić tego, co ciężką pracą udało się już wypracować. By dalej iść na przód, nie zważając na nic, dążyć do celu jakim jest samodzielność. Pragniemy zebrać środki na kolejny rok intensywnej rehabilitacji. Bo cuda się same nie zdarzają. Te cuda tworzymy my.