Zapomnieć o bólu i bez strachu spojrzeć w przyszłość

Rehabilitacja i turnus rehabilitacyjny – by Ola mogła walczyć o sprawność
Zakończenie: 21 Listopada 2018
Opis zbiórki
Ola czuje się czasem jak w pancerzu. Sztywny kombinezon – żeby korygować postawę. Ortezy z butami – żeby nóżki zaczęły być w końcu sprawne. Zaklejone plastrem oczko – żeby to słabsze lepiej widziało. Do tego wózek, bo bez niego ciężko ruszyć gdziekolwiek. To wszystko jest niewygodne. Czasem boli, dlatego Ola płacze. Wtedy wszystkim dookoła chce się płakać razem z nią, bo życie dwulatki nie powinno przecież takie być.
Gdyby Ola tylko mogła, byłaby pewnie tak ruchliwym dzieckiem, że ciężko byłoby ją upilnować. Gdyby nie te wszystkie choroby, które zabierają jej dzieciństwo, żyłaby jak inne dzieci – bez łez, bez ortez, bez wózka i ciasnego kombinezonu.
Pierwsze swoje dni Ola spędziła pod respiratorem – całe jej życie zależało od kilku rurek i jednego wielkiego urządzenia. Urodziła się niedotleniona. Kiedy od lekarza usłyszałam, że stan mojego dziecka jest ciężki, miałam ochotę wyć z rozpaczy. Patrzyłam na Oleńkę przez szybę i błagałam, żeby jej mały organizm znalazł siłę na walkę o życie. Nie mogłam jej dotknąć – każda infekcja mogła oznaczać jej koniec. Nie myślałam o bólu, który czułam po ciężkim, kilkugodzinnym porodzie. Strach o własne dziecko był tak silny, że paraliżował, że nie pozwalał mi myśleć o niczym innym – wspomina mama Oli.
Stan Oleńki poprawił się po sześciu dobach. Niestety niedotlenienie pozostawiło ślad na jej zdrowiu. Ola nie chodzi – cierpi na niedowład i zaburzenia napięcia mięśniowego. Badanie oczu wykazało astygmatyzm, dalekowzroczność, zez rozbieżny i niedowidzenie prawego oka. Od kolejnych lekarzy wychodziłam coraz bardziej przerażona – ze łzami w oczach i diagnozami, które były ciosami skierowanymi we mnie i w moją córeczkę. Nigdy nie pytałam, dlaczego my, dlaczego to na nas padło. Wiedziałam, że tym jej nie uzdrowię, że jeśli ja się załamię, Ola nigdy nie będzie szczęśliwa.
Po roku od narodzin Oli, znów poczułam ten sam strach, co kiedyś. Jej główką i rączkami rzucały drgawki. Przeczuwałam, co to może być, ale do ostatniej chwili odsuwałam od siebie to przeczucie. W szpitalu lekarze potwierdzili padaczkę – chorobę, która skazała mnie na życie w niepewności i strachu o to, kiedy nadejdzie kolejny atak. Leki wyciszyły padaczkę na rok. Zapalenie płuc, które Ola przeszła w grudniu ubiegłego roku wywołało kolejny atak. Ola straciła świadomość, całe jej ciało zrobiło się sztywne, a usta sine. To cud, że zdarzyło się to akurat w czasie, kiedy jechaliśmy z nią do szpitala na badania. W odpowiednim czasie znalazła się pod opieką lekarzy. Od tamtej pory nie było kolejnych ataków, ale to wcale nie znaczy, że mój strach minął. Wciąż każdy podejrzany ruch Oli sprawia, że się o nią boję.
Ola od trzeciego tygodnia życia jest intensywnie rehabilitowana. Systematyczne ćwiczenia dają jej szansę na normalne życie. Jej dzieciństwo to czas spędzony na terapiach, w szpitalach i gabinetach specjalistów. To czas, w którym wspólnie z mamą walczy o swoją przyszłość. Mama Oli wierzy, że kiedyś jej córeczka podbiegnie do niej o własnych siłach i powie, jak bardzo ją kocha. Będzie się wtedy cieszyła jeszcze bardziej niż wtedy, kiedy Oleńka po raz pierwszy powiedziała "mama", czy kiedy po raz pierwszy stanęła na własnych nóżkach, opierając się o ławę. Będzie szczęśliwa tylko wtedy, kiedy będzie miała pewność, że szczęśliwe jest jej dziecko.
Dla mnie, jako matki, najważniejsze jest to, by Ola w przyszłości mogła cieszyć się swoim życiem. Kiedy widzę, jak bardzo się stara i ile wysiłku poświęca na ćwiczenia, wiem, że pod żadnym pozorem nie mogę tego zmarnowować. Wiem, że potrzeby wzrastają wraz z jej wiekiem. Każdy moment, który może poświęcić na ćwiczenia i rehabilitację, daje jej szansę na dalszy rozwój. Dlatego tak ważna jest Wasza pomoc. Proszę, pomóżcie mi zapewnić mojemu dziecku szczęśliwą przyszłość...