Wiem, co powiedziałaby mi Ola, gdyby tylko mogła mówić. Usłyszałabym, że chce być zdrowa, powiedziałaby mi, jak bardzo jest jej przykro, kiedy widzi, że inne dzieci mogą być zdrowe, a ona musi siedzieć na wózku. Jestem jej mamą – czuję, że cierpi. Muszę zrobć wszystko, by uratować jej przyszłość. Proszę, przyłącz się do mojej walki.
Ciąża i zdrowe dziecko pod sercem – ta historia zaczyna się tak, jak wiele innych. Badania pokazują, że wszystko przebiega prawidłowo. W domu na Olę czeka już wszystko – łóżeczko, małe ubranka, zabawki i to najważniejsze – mnóstwo miłości. Któregoś dnia u mamy Oli pojawiają się bóle. Wtedy kończy się bajka. Zaczyna się najgorsze, co może spotkać matkę – walka o dziecko, które w każdej może umrzeć.

Była malutka i bardzo słaba, ważyła dużo mniej, niż przeciętny noworodek. Urodziła się w ciężkiej zamartwicy. Od samego początku walczyła, by zostać na świecie. Przez pierwsze tygodnie jej kruche życie zależało od kilku ogromnych maszyn i kilkunastu kabelków. Pamiętam, że przez pierwsze noce właściwie nie spałam. Bałam się, że któregoś razu obudzę się, a Oli już nie będzie. Cały czas czuwałam przy inkubatorze, obserwowałam Olunię przez jego szybę.
Kiedy choruje dziecko, nagle uświadamiasz sobie, że te problemy, które kiedyś wydawały się ważne, nagle przestają istnieć. Wszystko zaczyna kręcić się wokół jednego – wokół ratowania życie tej małej, najkochańszej istotki. Kiedy lekarz powiedział mi, że stan Oleńki wreszcie jest stabilny, poczułam się tak, jakby wróciło do mnie szczęście. Wreszcie mogłam zabrać ją do domu – zostawić w szpitalu strach o jej życie. Niby wszystko było dobrze, ale nie do końca. Ola nie rozwijała się tak, jak inne dzieci. Nie było pierwszych słów, pierwszych kroków. Znów wróciłyśmy do szpitala, do strachu, który miał już przecież zniknąć z naszego życia. Zapadła diagnoza: Mózgowe Porażenie Dziecięce Czterokończyniowe.
Ola dzisiaj ma 6 lat. Do dziś nie stanęła na nogach, a ja do dziś nie usłyszałam pierwszego “mamo”. Nauczyłyśmy się już żyć z "naszą" chorobą, ale przecież to życie nie może tak wyglądać zawsze. Nie poddajemy się, chcemy wygrać z MPD. Jako mama chcę, aby Ola w przyszłości była samodzielna, by chodziła i normalnie funkcjonowała. Szukam pomocy wszędzie i, żeby ratować przyszłość Oli, pojadę wszędzie. Trafiłyśmy do Szpitala Dziecięcego w Lublinie. Po pobycie w szpitalu i skonsultowaniu choroby z lekarzem Ola została zakwalifikowana do terapii mezenchymalnymi komórkami macierzystymi.

Koszty leczenia są bardzo duże, ale przecież nie powiem swojemu dziecku, że nie stać mnie na to, by było zdrowe. U Oli planowane jest 5 iniekcji, jedno dożylnie, a 4 do rdzenia kręgowego. Niestety to wszystko kosztuje, a. NFZ nie refunduje tego rodzaju leczenia. Razem z Olą wierzę, że się uda. Jestem jej mamą – muszę podstawić ją na nóżki. Cały proces leczenia Oleńki wymaga siły, czasu i bardzo dużo pieniędzy. Siłę i czas dla naszej córeczki znajdę zawsze, ale powoli zaczyna mi brakować pieniędzy. Z całego serca proszę Cię o pomoc, stań ze mną do walki o zdrowie mojej córeczki...