Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Patryk Tomaszewski
Patryk Tomaszewski , 8 lat

Tykająca bomba w mózgu mogła odebrać nam syna❗️Pomóż❗️

Od urodzenia drżeliśmy o zdrowie Patryka. Ciągłe operacje i kontrole... Dni w szpitalach zamieniały się w tygodnie, a potem miesiące. Nic jednak nie przygotowało nas na ostatnią diagnozę! W najgorszych koszmarach nie podejrzewaliśmy, że usłyszymy te dwa przerażające słowa: GUZ MÓZGU!  Tak bardzo cieszyliśmy się na narodziny synka! Niestety, już po kilku dniach od porodu okazało się, że przed nami walka o zdrowie dziecka. Dowiedzieliśmy się, że Patryk ma wodonercze nerki lewej i cytomegalią wrodzoną, która dała szereg powikłań, między innymi niedosłuch, wylew dokomorowy II stopnia i liczne zwapnienia w mózgu.  Gdy Patryk miał 8 miesięcy przeszedł operację słuchu, a jakiś czas później konieczna była jeszcze operacja nerki, która przestała prawidłowo funkcjonować. Myśleliśmy, że w końcu odetchniemy z ulgą i będziemy mogli cieszyć się obserwowaniem rozwoju naszego synka. Tak było przez kilka kolejnych lat – musieliśmy stawiać się tylko na rutynowe kontrole. Niestety, to już przeszłość! W listopadzie 2023 roku słuch i wzrok synka nagle się pogorszyły. Natychmiast zaczęliśmy szukać pomocy u audiologów, a w końcu trafiliśmy do szpitala w Warszawie. Lekarze potwierdzili, że Patryk wyłącza się w trakcie rozmowy i codziennych zajęć, ale wiązali to z zaburzeniami integracji sensorycznej. Wdrożyliśmy terapię zajęciową, jednak Patryk z tygodnia na tydzień czuł się coraz gorzej, pojawiły się częste wymioty i bóle głowy. Zmieniło się też jego zachowanie, czasem nie poznawaliśmy własnego dziecka! Patryk zaczął mieć niekontrolowane wybuchy agresji, złości i płaczu. W jednej chwili tańczył ze szczęścia, by zaraz zalać się łzami. Nie rozumieliśmy, co się dzieje!  Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i zabrać syna na diagnostykę. Po uzgodnieniu z ordynatorem oddziału dziecięcego skierowano Patryka na rezonans. Wtedy zawalił nam się cały świat. Tomograf pokazał zmianę w główce synka. Na drugi dzień znowu byliśmy w Warszawie, gdzie padła diagnoza: GUZ MÓZGU. Nie mogliśmy w to uwierzyć! Gdyby nie matczyna intuicja, która kazała mi szukać rozwiązania problemów Patryka, w jego głowie nadal znajdowałaby się tykająca bomba! Pilnie skierowano Patryka na operację wycięcia guza. To był najtrudniejszy czas dla nas, rodziców i dla naszego dziecka. W szpitalu spędziliśmy początkowo 2 tygodnie… Jednak dzień po wypisie z oddziału, Patryk nagle zasłabł w domu! Karetka zabrała go z powrotem do szpitala. Mimo że operacja się udała, pojawiły się nieprawidłowości: jesteśmy w trakcie diagnozowania padaczki, a wzrok synka znacznie się pogorszył i ma kłopoty z pamięcią krótkotrwałą. Chcielibyśmy skonsultować wyniki z wycinków guza w klinice w Niemczech, jednak wiąże się to z dużymi kosztami. Na tę chwilę nie jesteśmy w stanie pokryć wszystkich wydatków związanych z leczeniem, rehabilitacją i dalszą diagnostyką synka, a to kluczowe dla jego przyszłości. Patryk cały czas pyta ze strachem, kiedy znowu jedziemy do szpitala. Chcielibyśmy wziąć na siebie jego ból i strach, ale to niemożliwe. Błagamy o pomoc dla naszego synka. Wasze wsparcie jest naszą nadzieją! Rodzice Patryka

6 745,00 zł ( 79,25% )
Brakuje: 1 766,00 zł
Lilka Kubiak
Pilne!
Lilka Kubiak , 2 latka

Guz mógł pęknąć, a Lilka umrzeć❗️Potrzebna pomoc w walce ze złośliwym nowotworem❗️

7 kwietnia 2024 roku nasz świat zawalił się już całkowicie, a zaczęło się 31 marca. Lilka przewróciła się na beton i nabiła sobie guza na czole. Pojechaliśmy na SOR, skąd odesłano nas do domu. Od tej pory Lilka zaczęła się „dziwnie" zachowywać...  Dotąd pogodna i uśmiechnięta dziewczynka nagle zaczynała bez powodu popłakiwać w zabawie, dużo leżała, chciała tylko pić mleko. Pediatra dała nam skierowanie na przyjęcie na oddział chirurgii, żeby sprawdzić główkę Lilki. Ale znów nas odesłano. Przez dwa dni Lilka miała 38 stopni gorączki. Potem wydawało się, że jest wszystko dobrze i wybraliśmy się do dziadków. Była piękna pogoda, słońce świeciło… Na spacerze wzięłam dziecko na ręce i poczułam guza. Pojechaliśmy znów do szpitala, gdzie tym razem zrobiono Lilce USG.  Byłam pewna, że to przepuklina, nic groźnego, ponieważ 2 tygodnie wcześniej Lilka miała robioną morfologię z krwi i wyniki były prawidłowe. Pamiętam lekarza słowa: "Dziękujemy za czujność.", na co ja odpowiedziałam: "Ale nic jej nie jest, możemy jechać do domu, tak?". Odpowiedź lekarza brzmiała:  „Niestety jest to nowotwór złośliwy prawdopodobnie od nerki…”. W nocy dotarliśmy na oddział onkologi. Świat runął…  Słońce świeciło za oknem, ale do nas zdawało się nie docierać. Dowiedzieliśmy się, że Lilka miała wielkie szczęście. Gdy się przewróciła, guz mógł pęknąć i mogła umrzeć! Na jakieś krzywe szczęście guz nie pęknął, lecz zaczął się powiększać i uwidaczniać... W jej malutkim ciałku ma aż 14 cm! Zaczęliśmy cykl 6 tygodniowej chemioterapii. Lilcia jest już po drugiej chemii, a czeka nas usunięcie guza z prawą nerką i potem znów chemioterapia... Lilka mimo wszystko wykazuje ogromną wolę walki. Jest uśmiechnięta, chociaż kiedy przychodzą do niej lekarze, boi się badań, przeżywa każdy dzień na oddziale i na pewno chciałaby wrócić już do domu… Wierzymy mocno, że wygramy tę bitwę. Dlatego bardzo prosimy o pomoc dla naszej córeczki. Za każdy gest wsparcia serdecznie dziękujemy! Rodzice Lilki

9 374,00 zł ( 11,01% )
Brakuje: 75 733,00 zł
Grzegorz Sieczko
Grzegorz Sieczko , 41 lat

Nowy wózek to szansa na aktywne życie - pomóż!

Kiedy byłem dzieckiem, przeżyłem ciężki wypadek samochodowy. Razem z rodzicami długo walczyłem o poprawę sprawności, spędziłem godziny na rehabilitacji, ale w końcu musiałem pogodzić się z losem. Skoro mam spędzić resztę życia na wózku, chcę korzystać z możliwości, jakie daje świat! Jeszcze kilka lat temu mogłem zawsze liczyć na pomoc rodziców. Niestety, nasze szczęście nie trwało wiecznie. Rodzice zmarli na nowotwór – w 2019 roku tata, a rok później mama, którą zaatakował rak płuc i odeszła na moich oczach. Zanim podniosłem się po śmierci rodziców minęło trochę czasu, a los już szykował dla mnie kolejne wyzwanie: musiałem opuścić rodzinny dom i przenieść się do wynajmowanego mieszkania. Na przekór swoim ograniczeniom chcę być stale aktywny – zatrudniłem się w gastronomii, ale większość moich zarobków pochłania czynsz. Mimo renty nie jestem w stanie sobie pozwolić na większy wydatek, jakim jest wózek. Wynajmowane mieszkanie nie jest niestety dostosowane do moich potrzeb – przy każdym wyjściu z domu muszę pokonywać schody. Dla zdrowego człowieka to tylko kilka kroków, żaden problem. Dla mnie to ogromna przeszkoda – codzienne zjeżdżanie niszczy mój wózek. Już wiele razy musiałem go naprawiać, ale nie mogę się dalej oszukiwać – potrzebuję nowego! Udało mi się uzyskać dofinansowanie na wózek inwalidzki aktywny z NFZ i Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie na część kwoty, ale nadal brakuje mi kilkunastu tysięcy.  Proszę, pomóżcie mi uzbierać na nowy wózek. Świat stoi przede mną otworem – z Waszym wsparciem będę mógł wyjść mu naprzeciw!  Grzegorz

740,00 zł ( 4,56% )
Brakuje: 15 484,00 zł
Darek Zachacz
Darek Zachacz , 49 lat

Tato! Robimy wszystko, żebyś wrócił do domu...

Jeden dzień zamienił życie naszej rodziny w koszmar… Codziennie mamy nadzieję, że wkrótce się on skończy. Darek – mój ukochany tata, wskutek wypadku stracił sprawność. Musimy zrobić wszystko, żeby do nas jak najszybciej wrócił… W listopadzie 2023 roku tata uległ wypadkowi – spadł ze schodów. Upadek był na tyle poważny, że konieczna była ratująca życie operacja! Lekarze przeprowadzili zabieg odbarczenia krwiaka nadtwardówkowego prawej strony mózgu. Tata zapadł w śpiączkę, a my każdego dnia błagaliśmy, aby jego stan się polepszył. Lekarze jednak nie dawali nam na to zbyt dużych nadziei. 8 grudnia to data, która na zawsze zostanie w naszej pamięci, bo to wtedy zdarzy się cud – tata się wybudził. Szczęście, jakie wówczas czuliśmy, trudno opisać słowami. Tata zaczął reagować na polecenia lekarzy. Wierzyliśmy, że wszystko będzie dobrze i zaplanowaliśmy dla taty pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym. Nie spodziewaliśmy się jednak kolejnej tragedii… Niedługo po przyjeździe do ośrodka, serce taty się zatrzymało! Akcja ratunkowa trwała 20 minut, na szczęście tatę udało się uratować. I tak zdarzył się kolejny cud – tata znów oszukał śmierć. Wie, że jego dzieci i partnerka czekają, aż wróci do domu… Niestety, wskutek niedotlenienia stan taty znów się pogorszył. Obecnie tata znów jest w śpiączce, nie ma żadnych przejawów świadomości… Lekarze nie potrafią przewidzieć, co będzie dalej. Jednak aby zapewnić tacie najlepsze możliwe szanse na wyzdrowienie, konieczny jest pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym. Jest to bardzo duży wydatek, ale musimy chwytać się wszelkich dostępnych metod, by znów wydarzył się cud. Tata zawsze taki był – udowadniał wszystkim, że niemożliwe jest możliwe. Niejednokrotnie zaskakiwał swoimi działaniami. Z całego serca wierzymy, że i tym razem nas zaskoczy. Czekamy z niecierpliwością na dzień, gdy znów będziemy mogli z nim porozmawiać… Pomóżcie nam zawalczyć o jego jak najszybszy powrót do domu! Martyna, córka

11 418 zł
Stefan Borzymowski
Stefan Borzymowski , 9 lat

Nie możemy przerwać rehabilitacji – Sytuacja jest DRAMATYCZNA❗️

Moje zdrowie jest zrujnowane. Wciąż walczę o synka, o każdy jego krok naprzód. Potrzebna jest stała, intensywna specjalistyczna rehabilitacja, która jest w stanie mu pomóc, ale są to ogromne koszty, a my nie mamy już pieniędzy. Boję się, co będzie dalej…  Zamiast wycieczek są wyjazdy na rehabilitacje, zamiast beztroskiego oglądania bajek – kolejne godziny ćwiczeń. Jest dużo łez i wyrzeczeń, chociaż wiem, że to jedyny sposób, aby dać Stefciowi szansę na samodzielne życie w przyszłości. Bo wierzę, że tak się kiedyś stanie. Stefan urodził się z lewostronną przepukliną przeponową. Żeby żyć, musiał w pierwszej dobie życia przejść operację. Przyniosła za sobą straszne konsekwencje. Lewa strona ciała Stefanka jest mniej sprawna i słabsza. Ponadto synek ma szereg innych chorób, które pozbawiły go beztroskiego dzieciństwa. To padaczka, mózgowe porażenie dziecięce, wada wzroku, astma, alergia, małogłowie. Jest opóźniony w rozwoju – zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Synek jest bardzo intensywnie rehabilitowany od 3. miesiąca życia. Wszystko, co innym dzieciom przychodzi łatwo, czyli chodzenie, mówienie, siedzenie, u nas jest efektem wielu dni bardzo ciężkiej pracy. Obecnie rozwój synka jest na etapie około dwuletniego dziecka.  Bóg jeden wie, ile nas to kosztowało czasu, bólu, pieniędzy, cierpliwości i wyrzeczeń, by syn mógł mieć zapewnioną stałą i intensywną rehabilitację. Niestety i nasze możliwości się wyczerpały. Z każdym rokiem, z każdym dniem koszty stają się kolosalne. Rehabilitacja, turnusy, niezbędne wizyty u neurologa, psychiatry i ortopedy... Wypłata i świadczenia już nie wystarczą. Ponadto z mężem podupadamy na zdrowiu i czasem musimy zrezygnować z własnego leczenia, by opłacić je dla Stefanka. Domowy budżet nie wytrzymuje. Mój chory synek potrzebuje pomocy, a ja nie jestem w stanie mu jej zapewnić. Z całego serca proszę Cię o wsparcie dla Stefanka. To dla niego jedyna szansa! Bez niej nie ma żadnej nadziei... Marta, mama Stefana

350 zł
Tomasz Kasprzak
Pilne!
Tomasz Kasprzak , 11 lat

Przez białaczkę stracił oko❗️Potrzebna PILNA pomoc dla 11-letniego Tomka❗️

Tomek dzielnie walczy z białaczką, ale droga do zdrowia jest niewyobrażalnie trudna. Trzy tygodnie temu konieczne było usunięcie lewego oka! Wszystko przez grzybicę, która pojawiła się zaraz po rozpoczęciu leczenia. Teraz potrzebujemy drogiego, nierefundowanego leku, który pokona infekcję. Jego koszt to 300 tysięcy złotych. Błagamy o pomoc dla naszego dzielnego syna! Okrutną diagnozę poznaliśmy pod koniec października 2023. OSTRA BIAŁACZKA SZPIKOWA. To był prawdziwy szok… Grzybica pojawiła się już po pierwszym podaniu chemii. W grudniu Tomek zaczął mieć problemy z widzeniem, jego oko zaszło mgłą, siatkówka zaczęła się odklejać. W styczniu przestał już w ogóle widzieć! Sytuacja zaczęła się pogarszać. Istniało poważne niebezpieczeństwo, że grzybica przeniesie się do mózgu! Dlatego lekarze podjęli decyzję o usunięciu całego oka… Nie było innego wyjścia... Tomek jest taki dzielny. Mówi, że nie było innego wyjścia, że bez jednego oka można żyć… Jesteśmy z niego niesamowicie dumni, ale tak strasznie boimy się, co będzie dalej. Bez potrzebnego leczenia, grzybica z pewnością dalej będzie siała spustoszenie w jego organizmie… Strach pomyśleć, co jeszcze może odebrać naszego synowi... Nasz syn do niedawna był zdrowym, pogodnym chłopcem. Uwielbiał spędzać czas ze znajomymi, interesował się starymi samochodami, uwielbiał jeździć na zloty i obserwować te najstarsze modele. Tomek potrafi też świetnie rysować. Nic nie wskazywało na to, że w jego ciele rozwija się śmiertelna choroba... Synek z dnia na dzień zaczął się robić coraz słabszy, pobladł, miał bardzo mało sił. Wykonaliśmy badania krwi, które od razu doprowadziły nas do tej tragicznej diagnozy – ostra białaczka szpikowa! Tomek jeszcze tego samego dnia trafił do szpitala na oddział onkologii i hematologii. Byliśmy przerażeni, ale jednocześnie pełni determinacji i siły do walki. Nie mogliśmy się poddać, musieliśmy walczyć o życie ukochanego dziecka. Przez silne zapalenia grzybicze, konieczne było przerwanie leczenia. W tym czasie choroba jednak nie odpuszczała, w organizmie Tomka komórki nowotworowe wciąż się mnożyły. W lipcu planowany jest przeszczep szpiku, ale musimy najpierw wyleczyć grzybicę. Inaczej leczenie może go po prostu zabić! Nie wiemy, jak długo potrwa walka Tomka. Widzimy jednak, że pomimo całego trudu, bólu i cierpienia, nasz syn się nie poddaje. Z dnia na dzień jego życie zostało wywrócone do góry nogami. Zamiast bawić się z kolegami, aktywnie spędzać czas i realizować swoje pasje, jest zamknięty w murach szpitala. Jego codzienność to ból, chemia i nieustanne badania i wizyty lekarzy. Żadne dziecko nigdy nie powinno doświadczyć takiego cierpienia.  Tomasz jest bardzo dojrzały jak na swój wiek. Ma w sobie ogromne pokłady wrażliwości i empatii. Głęboko wierzy, że uda mu się pokonać chorobę. Musimy zrobić wszystko, żeby tak się właśnie stało. Niestety potrzebujemy ogromnych środków na nierefundowane leczenie. Choroba zaatakowała znienacka, jest bezlitosna. Pomóżcie nam ją pokonać. Wasze wsparcie sprawi, że ta nadzieja nie zgaśnie… Rodzice Tomka

8 428,00 zł ( 2,66% )
Brakuje: 307 530,00 zł
Konrad Weselak
Konrad Weselak , 33 lata

Wypadek odebrał mi sprawność! Pomocy!

Mam wspaniałą rodzinę – ukochanego synka i narzeczoną. Wiedliśmy szczęśliwe życie, ciężko pracowałem, żeby zapewnić nam jak najlepszy byt. Jeden dzień wywrócił nasze życie do góry nogami… Wypadek odebrał mi sprawność i możliwość utrzymywania rodziny. To był zwykły poranek, nic nie zwiastowało tragedii. Rozpocząłem jak zwykle pracę. Po chwili maszyna wciągnęła moją rękę! Krzyczałem z przerażenia, dzięki pomocy kolegów udało się ją wyciągnąć. Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę – moja dłoń była zmiażdżona! Na miejscu zjawiła się straż pożarna, a zaraz po niej pogotowie, które natychmiast zabrało mnie do szpitala. Na miejscu okazało się, że doszło do bardzo poważnych uszkodzeń. 3 palce i kości śródręcza były połamane, a cała dłoń zmiażdżona. Konieczna była operacja. Byłem przerażony, bo nie wiedziałem, czy rękę da się uratować! Podczas zabiegu lekarze założyli mi 6 drutów stabilizujących oraz opracowali rany i wykonali plastykę skóry. Z opatrzoną ręką i temblakiem wróciłem do domu, gdzie musiałem skonfrontować się z nową rzeczywistością… Jestem osobą praworęczną, a to właśnie prawa dłoń jest uszkodzona. Nie mogę nią poruszać, a więc mam trudności nawet w najprostszych czynnościach. Nie mogę prowadzić samochodu, pomóc w opiece nad synkiem… Całe życie ciężko pracowałem, a dziś zostałem zmuszony to bezczynności, która mnie wykańcza. Możliwe, że konieczna będzie kolejna operacja – wkrótce lekarze o tym zdecydują. Chciałbym móc skonsultować stan mojej ręki z lekarzem, który specjalizuje się w rekonstrukcji dłoni, jednak koszt wizyty jest w tym momencie poza moim zasięgiem. Mieliśmy oszczędności, jednak od kilku miesięcy nie pracuję i środki się już wyczerpały… Ponad wszystko zależy mi, żeby wrócić do sprawności. Chcę pracować, być wsparciem dla rodziny, dla mojego dziecka. Niestety, aby było to możliwe, konieczna jest rehabilitacja, która również jest bardzo kosztowna.  Zrobię wszystko, aby znów samodzielną osobą. Nie mogę pozwolić, żeby pieniądze stanęły na przeszkodzie w walce o moją sprawność. Przede mną jeszcze wiele lat życia – nie wyobrażam sobie, że spędzę ten czas w domu, pobierając rentę. Pomóżcie mi wrócić do rzeczywistości sprzed tego tragicznego wypadku. Konrad

21,00 zł ( 0,03% )
Brakuje: 53 171,00 zł
Ania Kociemska
Ania Kociemska , 47 lat

Moja przyszłość zależy wyłącznie od ludzi dobrych serc! POMOCY!

Powoli tracę nadzieję, że los w końcu się do mnie uśmiechnie. Na mojej drodze pojawia się tak wiele trudności. Wierzę jednak, że kiedy chorób i powikłań jest za dużo, tylko otwarte serca ludzi mogą pomóc!  Ciężko mi nawet określić, kiedy zaczęły się moje problemy zdrowotne. Pamiętam, że jako mała dziewczynka już miałam pierwsze dolegliwości, a później wszystko posypało się jak domek z kart. Najgorsze jest to, że na nic nie miałam wpływu! Jestem osobą niepełnosprawną z dysfunkcją narządu ruchu, cierpię na choroby układu moczowo-płciowego, schorzenia endokrynologiczne i metaboliczne, zaburzenia enzymatyczne, choroby zakaźne i odzwierzęce, choroby układu krwiotwórczego. A to i tak tylko część utrudnień, z którymi każdego dnia przychodzi mi walczyć. Jestem osobą całkowicie niezdolną do samodzielnej egzystencji i poruszam się na wózku inwalidzkim.  Moje potrzeby nie kończą się niestety wyłącznie na drogich lekach, rehabilitacji czy sprzęcie medycznym. Mam bardzo ciężką sytuację, a koszty każdego dnia rosną. Badania, dojazdy do wielu specjalistów, osoba, która mogłaby mi, chociaż czasem pomóc w codziennych czynnościach… To wszystko przerasta moje możliwości! Nie jest łatwo prosić o pomoc, ale jestem pod ścianą i wiem, że dziś moja przyszłość zależy od ludzi dobrych serc. Jeśli tylko możesz – proszę, wesprzyj mnie! Każda wpłata jest dla mnie niezmiernie cenna! Anna

115 zł
Ksawery Osewski
Ksawery Osewski , 6 lat

Dzięki Tobie jest szansa na sprawność i lepszą przyszłość Ksawerego❗️

Ciąża przebiegała poprawnie. Nie zauważałam żadnych niepokojących symptomów, które mogłyby wskazywać na nieprawidłowy rozwój Ksawerego. Gdy synek przyszedł na świat, otrzymał 9 punktów w skali Apgar. Niestety niedługo później rozpoczęła się nasza walka o zdrowie, sprawność i samodzielność Ksawerego.  Gdy synek skończył 2,5 roku, zaczął tracić wszystkie umiejętności, które wcześniej nabył. Przestał mówić, zrobił się agresywny, zdarzało się, że uderzał w głową w ścianę. Bardzo się o niego martwiliśmy, dlatego niezwłocznie przeprowadziliśmy specjalistyczne badania. Niedługo później poznaliśmy diagnozę – u Ksawerego stwierdzono autyzm dziecięcy. Byliśmy przerażeni, ale natychmiast musieliśmy rozpocząć walkę, by jego funkcjonowanie było jak najlepsze.  Synek niestety nie mówi, nie zgłasza potrzeb fizjologicznych, wymaga stałego wsparcia, opieki, ciągłego kształcenia specjalnego. 4 razy w tygodniu uczęszcza na terapię mowy, zajęcia z pedagogiem i neurologopedą.  Ksawery ma możliwość pracować na zajęciach na specjalnym mówiku. Efekty są zniewalające, synek bardzo dobrze sobie radzi, dlatego chciałabym zakupić mu taki sprzęt również do domu. Niestety mówik generuje dodatkowe wysokie koszty. Nie będę w stanie pokryć ich samodzielnie… Synek pasjonuje się światem, uwielbia obcować z naturą, obserwować chmury, gwiazdy. Jestem z niego bardzo dumna, bo widzę, że się stara i pomimo swoich trudności – nie poddaje się! Niestety jestem zmuszona poprosić Państwa o pomoc. Bardzo mi zależy, żeby Ksawery mógł również w domu ćwiczyć na mówiku, jednak jego koszt przekracza nasze możliwości. Bardzo prosimy o wsparcie. Każda złotówka jest niezwykle cenna i przybliży Ksawerego do sprawności! Mama

75,00 zł ( 2,01% )
Brakuje: 3 649,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki