Pomóż Stasiowi uciec przed padaczką!

diagnostyka przedoperacyjna padaczki w Schon Klinik w Niemczech
Zakończenie: 1 Kwietnia 2020
Opis zbiórki
Czasami przychodzi nagle po wielu miesiącach i niszczy wszystko, co udało się wcześniej zbudować. Nie zna litości i nie chce się zatrzymać, przynosząc ze sobą nawet 30 ataków dziennie. Padaczka - okrutna choroba, która zaatakowała Stasia już w pierwszych dniach życia i z którą lekarze w Polsce nie potrafią sobie poradzić. Jedyną szansą dla syna jest bardzo kosztowna diagnostyka w Niemczech.
Życie z padaczką to koszmar nie do opisania. Chory, szczególnie kiedy jest dzieckiem, musi być pod 24-godzinną opieką, bo inaczej każdy napad może skończyć się dla niego tragicznie. Stasiu przeszedł pierwszą operację mając 1,5 roku, dzięki czemu złapaliśmy oddech na 12 miesięcy. Później jednak ataki powróciły. Kilka na miesiąc, kilka razy w tygodniu, kilka dziennie, a właściwie w nocy, bo wtedy choroba najbardziej daje o sobie znać.
Najgorsza jest bezradność. Człowiek widzi, jak jego dziecko cierpi i z całych sił chce mu pomóc, ale ma związane ręce. Pozostaje tylko być obok i starać się zminimalizować strach i obrażenia. Maluch gaśnie, przestaje mówić, leje się przez ręce. Chwila nieuwagi może spowodować ogromnego krwiaka albo głęboką ranę na czole, którą kończy się szyciem i 3 szwami w prezencie.
Jesteśmy pod ciągłą opieką całego zestawu specjalistów, którzy dbają o prawidłowy rozwój Stasia. Przez padaczkę mamy mniej więcej rok opóźnienia, syn bardzo późno zaczął mówić. Musi przyjmować tony leków, żeby w miarę normalnie funkcjonować. Wysokie dawki, które utrzymują go na nogach, powodują uzależnienie i bardzo uszkadzają wątrobę. Tak się nie da żyć, a przecież Stasiu ma raptem 5 lat…
Lekarze w Polsce, mimo że bardzo nam pomagają, nie są w stanie wyleczyć syna, dlatego zdecydowaliśmy się szukać pomocy za granicą. Najbliższy ośrodek Schon Klinik zajmujący się diagnostyką i leczeniem padaczki, znajduje się w Niemczech. Tamtejsi specjaliści dysponują światowej klasy sprzętem, pozwalającym na ciągły monitoring videoEEG, kilkugodzinny rezonans magnetyczny i inne dodatkowe badania, które dadzą odpowiedź, w jaki sposób uratować Stasia. Problemem jednak są pieniądze…
Brakuje nam jeszcze ponad 100 tysięcy złotych. To ogromna kwota, która przy codziennych wydatkach związanych z leczeniem Stasia, jest absolutnie poza naszym zasięgiem. Nie jest łatwo stawać przed obcymi ludźmi, pokazywać trud walki z chorobą, ale nie mamy innego wyjścia. Ataki padaczkowe przychodzą znienacka. Boję się, że któregoś dnia nie zdążę i stanie się tragedia. Nie wolno nam do tego dopuścić, dlatego proszę o pomoc…
Każda złotówka się liczy, każde wsparcie ma znaczenie. Marzę o chwili, kiedy ta choroba będzie już jedynie wstrętnym wspomnieniem. Marzę o chwili, kiedy uda nam się spokojnie przespać chociaż jedną, jedyną noc. Wierzę, że tak się stanie. Wierzę, że dzięki Tobie Stasiu pozna smak zwyczajnego dzieciństwa.
Beata — mama