Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Martynka Stasiak
Pilne!
Martynka Stasiak , 3 latka

Dramat Martynki❗️Straszna choroba zabiera ją na naszych oczach!

Martynka cierpi na ciężki zespół genetyczny – Zespół Retta. Ta straszna choroba powoli kradnie nam nasze dziecko. Odbiera jej władzę nad własnym ciałem, bo choć bardzo chce, nie może mówić, wyrażać swoich uczuć, nie może przytulić swojego ulubionego misia, czy przełożyć stron w książeczkach, które tak bardzo lubi oglądać, a jeszcze niedawno było to dla niej możliwe. Choroba z biegiem czasu postępuje, dlatego czas jest dla nas bardzo ważny!   Wraz z diagnozą pojawiło się dla nas światełko w tunelu, w USA został zatwierdzony pierwszy lek dedykowany zespołowi Retta, który daje nadzieję na lepsze jutro. Leczenie jest bardzo kosztowne, ale wierzymy, że wspólnie damy radę i uratujemy naszą córeczkę, naszego Aniołka, bo tak właśnie nazywane są dziewczynki cierpiące na zespół Retta  - Milczące Anioły.   Martynka urodziła się 18.10.2020 r. Był to najpiękniejszy dzień w naszym życiu, oboje bardzo przygotowywaliśmy się na przyjście naszego pierwszego dziecka. Na początku wszystko było idealnie, nic nie wskazywało na to, że Martynka jest ciężko chora. Pierwsze 8 miesięcy naszego rodzicielstwa było dla nas wspaniałym okresem, bo nasza córeczka prawidłowo się rozwijała.   Z dnia na dzień obserwowaliśmy, jak rośnie i nabiera nowych umiejętności, usłyszeliśmy pierwsze słowa: mama, tata i były to dla nas najpiękniejsze chwile w życiu. Nie mogliśmy się doczekać pierwszych zabaw w chowanego, nauki jazdy na rowerze, a dzisiaj już wiemy, że nasze marzenia stają się nieosiągalne. Po 8 miesiącu rozpoczęliśmy rehabilitację, Martynka nie osiągała wyższych pozycji, wszyscy specjaliści zapewniali nas, że to tylko obniżone napięcie mięśniowe, ma czas i nadrobi. Jednak kiedy zbliżały się jej pierwsze urodziny, a ona mimo intensywnej rehabilitacji, wciąż nie była w stanie samodzielnie usiąść, zaczęliśmy pogłębiać diagnostykę. Zostaliśmy skierowani na różne badania m.in. pod kątem SMA, czy badania metaboliczne. Jednak wszystkie wyniki wychodziły prawidłowo, Martynka w niedługim czasie zaczęła samodzielnie siadać i wstawać przy meblach, więc znowu usłyszeliśmy, że mamy zdrowe dziecko. Po takich wizytach zawsze kamień spadał nam z serca, ale w głębi duszy czuliśmy, że coś jest nie tak i szukaliśmy dalej. Sierpień 2022 był dla nas najgorszym okresem w naszym życiu, Martynka weszła w regres, zaczęła tracić władzę w rączkach, pojawiły się stereotypie ruchowe, padaczka i zaburzenia snu. Nasza córeczka była nerwowa, czasami płakała tak, że nie byliśmy w stanie jej uspokoić. Przestała mówić: mama, tata, baba… byliśmy tym przerażeni i nie wiedzieliśmy, co dzieje się z naszym dzieckiem. Po przeprowadzeniu badań i wprowadzeniu odpowiedniego leczenia było troszkę lepiej, jednak na jesieni objawy padaczkowe znowu się nasiliły i trafiliśmy do szpitala. Kiedy w szpitalu usłyszeliśmy o podejrzeniu Zespołu Retta, świat się dla nas zawalił, niestety badania genetyczne potwierdziły tę straszną diagnozę. Zespół Retta jest to zaburzenie neurorozwojowe, które wynika z uszkodzenia funkcji genu MECP2 położonego na chromosomie żeńskim X. Do typowych objawów zalicza się: utratę sprawności manualnej i zdolności mówienia, zaburzenia koordynacji ruchowej ciała, stereotypowe ruchy rąk, zgrzytanie zębami, problemy z kontaktami społecznymi, napady padaczkowe, problemy żołądkowe jelitowe i oddechowe, w późniejszym okresie skoliozy i przykurcze mięśniowe, mogą także wystąpić problemy kardiologiczne. Postanowiliśmy działać, zrobimy wszystko, aby Martynka była szczęśliwa, mogła samodzielnie funkcjonować i czerpać radość z życia. W USA dostępny jest lek, który poprawia funkcjonowanie dziewczynek z Zespołem Retta. Jednak jego cena jest dla nas nieosiągalna, dlatego bez waszego wsparcia nie jesteśmy w stanie pomóc naszemu dziecku. Mamy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości zostanie zatwierdzona terapia genowa, która pozwoli dziewczynkom chorym na Zespół Retta wrócić do pełni zdrowia. Jednak na dzień dzisiejszy musimy walczyć o to, aby utrzymać Martynkę w jak najlepszej sprawności. Leczenie poprawia komunikację, koordynację ruchową, ogólny nastrój, zmniejsza stereotypie ruchowe rąk i problemy z oddychaniem. Dzięki leczeniu będziemy mogli na nowo usłyszeć tak wyczekiwane przez nas słowa – mama i tata. Martynka będzie mogła komunikować swoje potrzeby, powiedzieć, że chce jej się pić, jeść i jak się czuje. Będzie mogła na nowo pobawić się zabawkami i manipulować nimi w rączkach. Wierzymy, że z Waszą pomocą jesteśmy w stanie uzbierać tak dużą kwotę i pomóc naszemu dziecku, a tym samym dać jej szansę na lepsze życie. Dziękujemy za każdą okazaną nam pomoc i wsparcie. –––––––––– GRUPA LICYTACYJNA – KLIKFANPAGE Martynki – KLIK TVP ŁÓDŹ – > KLIK

3 470 821,00 zł ( 98,86% )
Brakuje: 39 725,00 zł
Paulina Zaborowska
Pilne!
Paulina Zaborowska , 28 lat

KRYTYCZNIE PILNE❗️Krzyk o pomoc pełen cierpienia - Paulina potrzebuje operacji! Ratunku!

BARDZO PILNE❗️Historia Pauliny brzmi jak film - to jednak nie kino, ale brutalna rzeczywistość... Ciężka,  nieuleczalna choroba nie powstrzymała jej w zostaniu prawnikiem - miała szansę być jednym z najlepszych w kraju... Niestety, gwałtowne zaostrzenie choroby wyłączyło ją z życia zawodowego. Paulinie grozi wózek inwalidzki, zmaga się z potwornym bólem... Potrzebna jest operacja, to naprawdę jedyna szansa! Prosimy - usłysz ten krzyk o pomoc i uratuj Paulinę! "Nazywam się Paulina Zaborowska i od urodzenia cierpię na nieuleczalną chorobę, jaką jest dysplazja diastroficzna. To bardzo rzadka choroba genetyczna, która objawia się m.in. niskim wzrostem, skróceniem kończyn, specyficznym ustawieniem oraz kształtem stóp i dłoni, poważnymi deformacjami stawów i ich przedwczesnymi zwyrodnieniami, a także pogłębiającymi się z wiekiem poważnymi wadami kręgosłupa. Co istotne, choroba z wiekiem postępuje i prowadzi do dalszego ograniczenia ruchu chorych... Jest to jedna z najcięższych i najtrudniejszych w leczeniu odmian karłowatości. Choć choroba stanowi nieodłączną część mojego życia, zawsze dążyłam do tego, by nie definiowała mnie jako osobę. Walczyłam o to, by postrzegano mnie przede wszystkim jako młodego człowieka z dużym potencjałem intelektualnym, a nie osobę niepełnosprawną. Niewiele osób wierzyło w to, że będę w stanie zrealizować marzenia o studiach prawniczych. Dziś wiadomo, że nie mieli racji... Nie tylko uzyskałam magisterium na kierunku prawo, ale osiągnęłam więcej. Jestem doktorantką nauk prawnych w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, a także w miarę możliwości prowadzę na Uniwersytecie Warszawskim zajęcia z postępowania cywilnego. Droga do realizacji marzeń o karierze prawniczej była jednak w moim przypadku długa i kręta. Niewiele zabrakło, a w ogóle nie miałabym szansy na naukę w publicznej szkole... Przychylność lokalnych władz umożliwiła mi jednak planowe rozpoczęcie edukacji. Dzięki temu ukończyłam z najlepszymi wynikami najpierw szkołę podstawową, następnie gimnazjum, a wreszcie liceum. 1 października 2014 r. rozpoczęłam studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i z dala od rodzinnego domu osiągnęłam niezależność, której od zawsze pragnęłam. 11 czerwca 2019 r. ziściły się natomiast moje dziecięce marzenia i zostałam pierwszym w rodzinie prawnikiem. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale niepełnosprawna dziewczyna ze wsi, zmagająca się nie tylko z niskim wzrostem, ale z wieloma innymi ograniczeniami, spowodowanymi bardzo rzadką chorobą genetyczną, ukończyła studia prawnicze na najlepszej uczelni w Polsce z najwyższą średnią ocen spośród ponad 600 absolwentów! Choć wydaje się to mało realne, nie jest to fabuła filmu ani książki, a rzeczywiste osiągnięcie, będące efektem wieloletniej pracy. Dzięki wytrwałości zdobyłam to, o czym marzyłam i tym, którzy we mnie wątpili, udowodniłam, jak bardzo się mylili... Choć doświadczyłam wielu trudnych chwil, nigdy nie zabrakło mi motywacji. Kierowało mną przeświadczenie, że moja historia może stać się inspiracją dla innych. Po ukończeniu studiów postanowiłam kontynuować karierę prawniczą. Z pomyślnym skutkiem wzięłam udział w rekrutacji do Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych UW i przystąpiłam do egzaminu wstępnego na aplikację radcowską, który zdałam z najlepszym wynikiem w Warszawie spośród ponad 1000 osób do niego przystępujących. W międzyczasie podjęłam też pracę na stanowisku asystenta sędziego w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Gdy wydawało się, że jestem na najlepszej drodze do imponującej kariery prawniczej, to, na co tak ciężko pracowałam, zaczęła rujnować choroba. W 2021 roku czas się dla mnie zatrzymał, a wrodzony optymizm przerodził się w bezsilność. Z dnia na dzień musiałam porzucić dotychczasowe plany, marzenia i ambicje. Gwałtowne i nagłe zaostrzenie choroby zmusiło mnie do podjęcia bardzo trudnej decyzji o rezygnacji z aplikacji radcowskiej i pracy w sądzie... Postęp choroby pozbawił mnie także niezależności i uczynił mnie ponownie osobą zależną od innych... Przez wiele lat akceptowałam niepełnosprawność, nie miałam żalu, że nie jestem w stanie chodzić po górach, jeździć rowerem, nie założę szpilek. Pogodziłam się nawet z tym, że do końca życia będę musiała mierzyć się z nieprzyjemnymi komentarzami i złośliwymi uwagami dotyczącymi mojego wyglądu. Miałam swój życiowy cel, jakim była przydatna dla społeczeństwa praca naukowa i zawodowa. Gdy jednak choroba odebrała mi i to, stała się dla mnie cierpieniem nie do zniesienia. Obecnie moja codzienność to walka z postępującą chorobą. Jest to nierówne starcie niosące ogrom cierpienia fizycznego i psychicznego. Stan mojego zdrowia stale się pogarsza. Przemieszczam się o kulach, grozi mi wózek inwalidzki... Coraz silniejsze dolegliwości bólowe uniemożliwiają mi podjęcie pracy zawodowej. Znacząco utrudniają też przygotowywanie rozprawy doktorskiej oraz prowadzenie zajęć na uczelni. Niestety krajowi specjaliści, mimo dużej otwartości, nie widzą szans na powodzenie mojego leczenia. Wszelkie interwencje ortopedyczne wykluczają do czasu zagrożenia życia. To oznacza dla mnie konieczność zmagania się z coraz silniejszym bólem i wieloletniego wykluczenia zawodowego i społecznego. To niewyobrażalny cios... Istnieje jednak szansa na powrót do mojego życia i codzienność bez bólu. Jest nią wdrożenie kompleksowego, ale niestety bardzo kosztownego leczenia w Paley Orthopedic and Spine Institute w USA. Koszty leczenia są bardzo wysokie, ale uzasadnione koniecznością przeprowadzenia bardzo skomplikowanych operacji. Doktor Paley i doktor T. Minas są światowej klasy specjalistami w zakresie ortopedii. Podejmą się operacji z wykorzystaniem indywidualnie zaprojektowanych endoprotez, leczenie będzie też wspomagane nieodzowną rehabilitacją. To dla mnie szansa, aby pozbyć się bólu, aby chodzić, aby pracować, aby uczyć - aby żyć. Niestety ze środków finansowych, którymi dysponuję, nie jestem w stanie pokryć nawet ich części. Sytuacja życiowa mojej rodziny jest wyjątkowo trudna i uniemożliwia uzyskanie wsparcia także od najbliższych. Wszyscy wymagają stałej opieki lekarskiej; moja starsza siostra także cierpi na dysplazję diastroficzną. Niestety także u niej w każdej chwili może dojść do nagłego zaostrzenia choroby... Aby moja historia miała szansę na szczęśliwe zakończenie, potrzebne jest wsparcie finansowe ludzi dobrej woli. Choć nigdy nie prosiłam o pomoc, teraz o nią błagam! Ja niestety już nie mam wpływu na własne życie, ale Państwo możecie je odmienić... Dziękuję za każde wsparcie. Paulina ➡️ W drodze po marzenia i życie bez bólu - pomóż Paulinie odmienić jej los ➡️ Paulinie możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik! ➡️ Mimo ciężkiej choroby sięgnęła zawodowych szczytów. 27-letnia Paulina potrzebuje pomocy / Polsat News ➡️ O Paulinie w programie "Twoje Sprawy" w TVP3 Warszawa

1 292 943,00 zł ( 98,8% )
Brakuje: 15 642,00 zł
Oliwia Jędrysiak
Oliwia Jędrysiak , 6 lat

Lekarze byli w szoku... Operacja naszego dziecka musi odbyć się w lipcu❗️

Nasza Oliwia jest uroczą i pełną charakteru 5-latką. Od urodzenia zmaga się jednak z wadami genetycznymi. Wielu lekarzy dziwi się ile w niej siły i pogody ducha. Jeszcze szerzej otwierają oczy, gdy uświadamiają sobie, z czym musi się mierzyć... Córeczka ma ogromną skoliozę! Skrzywienie ciągnie się od łopatek aż po szyję! Przez lata szukaliśmy sposobów jak jej pomóc. Lekarze rozkładali ręce, twierdząc, że nikt na świecie nie podjął się jeszcze leczenia tak skomplikowanego przypadku! Wielu twierdziło, że „już bardziej nie da się skrzywić jej kręgosłupa!”. Lata mijały, a my nadal szukaliśmy. Nie mogliśmy przecież dać za wygraną. Tutaj chodziło o zdrowie naszego dziecka, a to dodawało nam jeszcze więcej determinacji.  W końcu pojawiła się nadzieja. Lekarze z Niemiec postanowili podjąć się naprawy kręgosłupa Oliwii. Planują przeprowadzić dwie operacje. Nie ukrywamy, że się boimy. To poważny, inwazyjny zabieg. Nie mamy jednak innego wyjścia. Jeżeli operacja nie zostanie przeprowadzona odpowiednio szybko, może być tylko gorzej! Specjaliści już mówią, że jeżeli teraz nie zadziałamy, skrzywienie może wystąpić w innym odcinku kręgosłupa! Już teraz dochodzi do dużego ucisku na klatkę piersiową, zwłaszcza na serce. Oliwka rośnie, skolioza może sprawić, że w jej ciele nie będzie wystarczająco miejsca na płuca! Jesteśmy przerażeni, gdy myślimy, że w przyszłości mogą wystąpić problemy z oddychaniem! Termin operacji został zaplanowany na lipiec. To już niedługo. Obawiamy się, że sami możemy nie uzbierać potrzebnej kwoty na leczenie własnego dziecka. Dlatego postanowiliśmy zwrócić się z prośbą o Waszą pomoc.  Wiele lat żyliśmy w niepewności i ciągłym strachu. W końcu znalazł się lekarz, który może uratować kręgosłup naszego dziecka! Z Waszą pomocą możemy wspólnie zawalczyć o lepszą przyszłość Oliwii! Rodzice ➡️ FB Oliwia-wyjątkowa dziewczynka ➡️ Licytacje Oliwia-wyjątkowa dziewczynka

386 405,00 zł ( 98,26% )
Brakuje: 6 837,00 zł
Natalia Wólczyńska
Natalia Wólczyńska , 21 lat

Stan Natalki pogarsza się... Proszę, daj jej szansę na lepszą przyszłość!

Choroba Natalki nigdy nie odebrała mi nadziei, że jeszcze będzie dobrze. Pamiętam bardzo ciężki poród, który na długo pozostawił swój ślad, pamiętam słowa lekarza o niedotlenieniu, a także diagnozę, która pozostanie z nami już na zawsze – dziecięce porażenie mózgowe.  Początkowo Natalka była dzieckiem leżącym, jednak systematyczna i intensywna rehabilitacja pod okiem specjalistów lekarzy i rehabilitantów przyczyniła się do tego, że obecnie Natalka porusza się przy balkoniku, a nawet mówi, choć niewyraźnie. Niestety stan psychiczny Natalki bardzo się pogarsza. Spowodowane jest to bardzo częstym przebywaniem w szpitalach. Kilka operacji na wyrostek z ropniem otrzewnej, usunięcie PEGA, usunięcie zrostów po wyrostku. Następnie zagrożenie zamartwicy jelit i ból nie do wytrzymania oraz powikłania po szczepienne z bardzo silnymi bólami i zwrotami głowy! Stan był tak poważny, że Natalkę trzeba było wprowadzić w śpiączkę, by nie cierpiała! Wszystko to doprowadziło u niej do strasznych lęków, stresu i braku bezpieczeństwa. Nie może zostać w domu sama nawet na chwilę. Dodatkowo w nocy nie śpi, jest w stanie czuwania. Muszę opiekować się nią jak malutkim dzieckiem. Leki pomagają tylko w małym zakresie. Na ostatniej wizycie doktor zaleciła nam terapię behawioralną. Udało mi się znaleźć turnus dla dzieci z depresją. Bardzo bym chciała, żeby córka mogła w nim uczestniczyć. To szansa na odzyskanie radości z życia!  To dlatego po raz kolejny proszę Was o pomoc. Od lat z całych sił walczę o to, żeby była bardziej samodzielna, żeby mogła sobie poradzić, gdy mnie zabraknie. Bądźcie z nami!  Dorota, mama

15 000,00 zł ( 96,9% )
Brakuje: 479,00 zł
Wojciech Klaba
Wojciech Klaba , 5 lat

Wojtuś pilnie potrzebuje nowych ortez❗️Prosimy, pomóż❗️

8 miesięcy temu z sukcesem zakończyliśmy zbiórkę na usunięcie bolesnych przykurczy nóżek! Niestety, dziś kolejny raz musimy dźwignąć chorobę naszego Wojtusia. Pilnie potrzebne są nowe ortezy, ponieważ te, które ma aktualnie, są zwyczajnie ciasne.  Nasza historia:  Jeszcze zanim synek przyszedł na świat, wymarzyliśmy sobie dla niego cudowne i piękne dzieciństwo. Niestety, wszystkie plany i wyobrażenia zostały boleśnie przekreślone przez rzeczywistość, która napisała zupełnie odmienny scenariusz… Wojtek przyszedł na świat 26 kwietnia 2019 roku i już od samego początku pojawiło się u niego wiele komplikacji zdrowotnych. Nasz malutki synek urodził z rozszczepem kręgosłupa, wodogłowiem, zespół Arnolda Chiarego stopnia II, pęcherzem neurogennym, porażeniem i niedowładem kończyn dolnych.  W swoim życiu Wojtuś przeszedł już cztery operacje ratujące życie, mnóstwo zabiegów i niezliczoną ilość wyczerpujących badań. Często odwiedzaliśmy szpitale i różnych specjalistów. I kiedy w końcu, po wiele miesiącach stan naszego dziecka zaczął się stabilizować, a my zaczęliśmy odzyskiwać nadzieję na lepsze jutro – los postanowił wymierzyć nam kolejny brutalny cios.  U naszego małego wojownika pojawił się problem z biodrami. Niestety, dopiero kiedy trafiliśmy do niemieckiego ortopedy, usłyszeliśmy, że prawe biodro Wojtka było zwichnięte, a w lewym był duży przykurcz. Dzięki Waszemu dotychczasowemu wsparciu i ogromnemu zaangażowaniu udało się zebrać kwotę potrzebną na operację!  Teraz po konsultacjach z ortotykiem usłyszeliśmy, że mamy 4 MIESIĄCE na zebranie funduszy na zakup nowych ortez! Jeśli nie zdążymy, koszmar Wojtusia zacznie się na nowo i cały wysiłek pójdzie na marne. Dlatego znów zwracamy się z prośbą o wsparcie. Nie samy rady sprostać tej sytuacji bez pomocy ludzi o wielkich sercach. Choroba naszego synka to studnia bez dna, kumulująca coraz więcej kosztów i strachu, że dzieciństwo Wojtusia pogrąży się w bólu i strachu. Proszę, spraw, aby tak się nie stało... Rodzice Wojtka ➡️ Licytuj i pomóż Wojtusiowi!

72 210,00 zł ( 96,8% )
Brakuje: 2 380,00 zł
Paulina Dudek
Paulina Dudek , 26 lat

Życie naszej córki może być łatwiejsze. Wesprzyjcie nas w codziennych zmaganiach!

Nasza córka Paulina jest już dorosła, jednak każdego dnia potrzebuje wsparcia w funkcjonowaniu. Robimy co w naszej mocy, żeby zapewnić jej niezbędną pomoc. Jednak z roku na rok jest nam coraz trudniej. Fizycznie jest to dla nas duże wyzwanie. Córka urodziła się w 31 tygodniu ciąży, jako wcześniak. Ważyła zaledwie 1470 gramów. Mimo że minęło już wiele lat, nigdy nie zapomnimy, jak bardzo się o nią baliśmy. Na szczęście po wielu trudnościach mogliśmy zabrać nasze dziecko do domu.  Paulina cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Porusza się na wózku inwalidzkim. Każdego dnia wymaga pomocy osób trzecich w nawet najprostszych czynnościach. Nieustannie wozimy ją na rehabilitację oraz wizyty do wielu specjalistów: neurologa, okulisty, psychologa, neurologopedy i terapeutów. Za każdym razem, gdy musimy zawieźć Paulinę na ćwiczenia lub do lekarzy, musimy sami brać ją na ręce i wsadzać do samochodu, a później na miejscu wyjąć z auta i posadzić na wózku. Nasze kręgosłupy ledwo dają już radę. Rozwiązaniem, które odmieniłoby nasze życie, byłby samochód przystosowany do przewozu osób poruszających się na wózku. Dzięki niemu Paulina mogłaby za pomocą rampy wjeżdżać na wózku do auta. Otrzymaliśmy dofinansowania, ale nie jesteśmy w stanie sami uzbierać brakującej kwoty.  Pomimo cierpienia Paulina jest bardzo pogodna, dzielna i wytrwała. Z całego serca prosimy o wsparcie. Wasza pomoc może bardzo ułatwić naszą codzienność. Razem z córką dziękujemy za każdą wpłatę. Rodzice 

87 349,00 zł ( 96,59% )
Brakuje: 3 077,00 zł
Dorian Dzieża
Pilne!
Dorian Dzieża , 14 lat

❗️DRAMATYCZNIE PILNA ZBIÓRKA❗️Doriana zabija jego własne ciało - uratuj życie!

DRAMATYCZNIE PILNE❗️W tej zbiórce czas jest nie na wagę złota, lecz życia! Kręgosłup Doriana jest wygięty w literę S - skrzywiony w 150% uciska narządy wewnętrzne, w tym serce i płuca. Dorian oddycha już z ogromnym trudem... Potrzebna jest natychmiastowa pomoc, by ratować życie! Dorian ma dopiero 14 lat, przed nim powinno być wiele szczęśliwych lat... Prosimy o pomoc, nie ma czasu do stracenia - liczy się każda minuta, RATUNKU! Judyta, mama Doriana: Moje serce każdego dnia przeszywa ból. Bardzo boję się o życie mojego syna. Ma 14 lat, chciałby być tacy jak jego koledzy. Biegać za piłką, chodzić po mieście, skakać po schodach, żyć bez bólu, normalnie. Tak nie jest, a może być jeszcze gorzej. Lekarze powiedzieli, że bez operacji kręgosłupa jego serce i płuca ulegną zniszczeniu, że grozi mu najgorsze. Powiedzieli też, że w Polsce go nie uratują… Dorian był bardzo wyczekiwanym dzieckiem. W ciąży jeździłam do najlepszego lekarza, robiłam wszystkie możliwe badania. Ich wyniki do 7. miesiąca wskazywały, że mój synek jest zdrowy. Nic nie zapowiadało tragedii... Pierwszy szok przeżyłam, gdy dowiedziałam się, że moje dziecko ma wodogłowie, a potem było tylko gorzej... Na początku 9. miesiąca ciąży, po badaniu u ginekologa, zostałam w trybie pilnym wysłana do szpitala. Po wielu badaniach i konsultacjach lekarze oznajmili mi, że Dorian cierpi na przepuklinę oponowo-rdzeniową. Mój dotychczasowy świat się zawalił, legł w gruzach... Cały czas płakałam. Choć nie wiedziałam jeszcze, co oznacza ta diagnoza i z czym się wiąże, po twarzach lekarzy wyczytałam, że musi być bardzo źle. Po przyjściu na świat widziałam mojego synka tylko przez moment. Zdążyłam ucałować moją kruszynkę i powiedziałam, że go kocham. Potem Dorianek został przewieziony do innego szpitala na intensywną terapię. Już w pierwszej dobie swojego życia przeszedł operacje zamknięcia przepukliny oponowo – rdzeniowej. Ja zostałam w innym szpitalu. Strach i tęsknota za maleństwem rozdzierały mi serce. Potem była potrzebna kolejna operacja wstawienia zastawki... Do dnia dzisiejszego mój syn przeszedł w sumie 9 operacji. Po wielu badaniach okazało się, że Dorian choruje na zespół Arnolda – Chiariego typu II. Jest to wada genetyczna, w której dochodzi do przemieszczenia struktury tyłomózgowia poniżej otworu potylicznego, w głąb kanału kręgowego. Wynikiem tej wady jest wodogłowie, niedowład nóg, przepuklina oponowo – rdzeniowa oraz pęcherz neurogenny. Życie Doriana jest znowu w śmiertelnym niebezpieczeństwie! Mimo wszelkich naszych starań, stałych rehabilitacji, wielu wizyt u specjalistów, przebytych operacji, skolioza nadal się pogłębia i to w zastraszającym tempie. Dzisiaj skrzywienie wynosi już 150%. Kręgosłup uciska na narządy wewnętrzne, w szczególności serce i płuca. Dorian oddycha z trudem, bardzo szybko się męczy... Porusza się na wózku, ale kiedy przychodzi ze szkoły, nie jest w stanie nawet na nim siedzieć... Kładzie się do łóżka, boli go całe ciało. W nocy często nie może zasnąć z bólu, jest mocno wykrzywiony i stale pochylony. W Polsce nikt nie chce podjąć się tak skomplikowanej operacji, mimo że sami lekarze mówią, że bez niej mój syn nie będzie żył! Ryzyko operacji jest ogromne ze względu na chorobę Arnolda–Chiariego. Ratunek dla Doriana znalazł się dopiero za oceanem, gdzie operuje się tak chore dzieci jak mój synek... Wieloetapowa i bardzo trudna interwencja chirurgiczna w asyście neurochirurga uratuje życie Doriana. Przeprowadzi ją doktor Feldman, światowej sławy chirurg ortopeda z USA. To nasza szansa, jedyna, jaką mamy. Niestety jej koszt jest ogromny... Życie mojego dziecka wyceniono na kilka milionów złotych! Dorian: Wiem, że to nie tylko operacja kręgosłupa, to operacja ratująca moje życie. Staram się nie skarżyć, uśmiechać się mimo trudów, ale czasami ból jest nie do wytrzymania.  Koszt operacji przeraża, ale jeszcze bardziej przeraża mnie to, co się stanie ze mną, jeśli nie uzbieramy tych pieniędzy… Proszę Cię, pomóż mi. Jak każdy mam wiele marzeń... Kocham piłkę nożną i samochody. W odróżnieniu od zdrowych dzieci moim największym marzeniem jest po prostu ZDROWIE I ŻYCIE. Jestem wzruszony tym, ile osób otwiera swoje serce i chce mi pomóc, to dodaje mi otuchy i siły do walki. Mama: Dorian jest pogodnym, wyjątkowym chłopcem, zasługuje na to, by dostać szansę... Błagam, pomóżcie mi ocalić moje dziecko!  

3 042 726,00 zł ( 96,54% )
Brakuje: 108 874,00 zł
Ksawery Szymczak
Ksawery Szymczak , 21 lat

19-letni bramkarz potrzebuje pomocy po wypadku!

Ksawery ma 19 lat i od najmłodszych lat wiedział, że co jest dla niego najważniejsze. Piłka nożna! To sport, który on jak i jego brat bliźniak Maksymilian pokochali oboje. Ksawery wiązał z tym sportem poważne plany, które zostały brutalnie przerwane... Gdy Ksawery dziś wspomina wypadek, pamięta tylko tyle, że zauważył coś na jezdni autostrady i gwałtownie odbił kierownica w drugą stronę. Stracił wtedy panowanie nad samochodem i kilkukrotnie dachował. Został zabrany helikopterem do szpitala w Łodzi w bardzo ciężkim stanie. Na miejscu przeszedł kilka skomplikowanych operacji ratujących życie. Ksawery doznał m.in. bardzo poważnego urazu kręgosłupa, który spowodował niedowład czterokończynowy. Dla młodego chłopaka, który jeszcze przed momentem każdą wolną chwilę spędzał na boisku, był to najgorszy z możliwych scenariuszy. Czas oczekiwania, a potem słowa lekarzy, to było najgorsze doświadczenie w naszym życiu. Szczęściem w tym wszystkim jest to, że Ksawery jest wybudzony, jest z nim kontakt, mówi… Okazało się również, że w jego rękach jest na tyle silne czucie, że potrafi nimi poruszać, umie sam podrapać się po twarzy. Dla nas to światełko w tym długim i ciemnym tunelu znak, że może być dobrze. Ksawery ma brata bliźniaka. Między nim a Maksymilianem jest ogromna więź, dzielą razem pasję piłkarską, rozumieją się bez słów. Wiadomo już, że aby było to możliwe, będzie potrzebował bardzo długiej i intensywnej rehabilitacji. Zapoznaliśmy się już z jej kosztami i mimo że byliśmy świadomi, że są to drogie zabiegi, jednak suma powaliła nas na kolana. Zwracamy się zatem z ogromną prośbą o pomoc dla naszego syna. Rodzina Ksawerego ––––––––––––– Napisali o Ksawerym -> KLIK

101 780,00 zł ( 96,25% )
Brakuje: 3 965,00 zł
Aneta Knop
Aneta Knop , 36 lat

Dla moich dzieci musze pokonać ból! Proszę, pomóż mi...

Mam na imię Aneta, mam 35 lat. Jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci, które są dla mnie wszystkim. Od ok. 8 lat choruję na nieuleczalną chorobę, jaką jest endometrioza. Choroba ta zadaje mi ogromny ból i cierpienie, zabierając radość z życia mnie oraz moim najbliższym. 6 lutego 2023 roku czeka mnie pierwsza z dwóch trudnych operacji, polegająca na usunięciu guza platformy brzucha (wymiary guza 6,7 x 2 cm), który zajmuje 90 % grubości mięśni prostych brzucha i mięśni piramidalnych, naciekając na okostną spojenia łonowego. Niestety guz może naciekać także na pęcherz moczowy, co okaże się dopiero w trakcie operacji. Ze względu na wycięcie części mięśni brzucha oraz powięzi podczas operacji będzie wszczepiona w miejsce ubytku siatka implantowa. Po operacji czeka mnie długa rehabilitacja. Pragnę zawalczyć o tę operację, która jest jedynym rozwiązaniem, abym mogła żyć dalej i da mi nadzieję na pokonanie bólu. Z całego serca proszę Was o wsparcie. Zostało mi bardzo mało czasu! OPERACJE Czekają mnie dwie trudne operacje. Każda ma trwać po około 4-5 godzin. Zakresy operacji są tak duże, że nie można ich wykonać równocześnie. Pierwszy etap leczenia polega na operacji usunięcia guza endometrialnego platformy brzucha z jednoczesnym wszczepieniem siatki implantowej. Drugi etap leczenia ma nastąpić po roku od pierwszej operacji i będzie polegał na laparoskopowym usunięciu macicy oraz usunięciu ognisk endometriozy zaszyjkowej. Jedynie skomplikowane operacje przeprowadzone przez specjalistów w zakresie endometriozy mogą zahamować dalszy rozwój mojej choroby. Niestety, nie jest ona refundowana, dlatego za lepsze życie muszę zapłacić sama. Zostałam już zakwalifikowana do pierwszego etapu leczenia operacyjnego w pełnym znieczuleniu w Medicus Clinic we Wrocławiu, polegającej na usunięciu guza platformy brzucha. Termin tej operacji to 6 lutego 2023 r. Koszt operacji to 50 000 zł, przy czym zaliczkę na operację w kwocie 5 000 zł muszę zapłacić do 15 grudnia 2022 r. HISTORIA CHOROBY Od kilku lat zgłaszałam lekarzom dolegliwości bólowe w obrębie blizny po cesarskim cięciu, które szczególnie występowały w trakcie miesiączki. Niestety ginekolodzy, do których przychodziłam z problemem, nie zdiagnozowali mojej choroby odpowiednio wcześnie. Twierdzili, że wszystko jest w porządku - byli w błędzie! Od kilku miesięcy ból podczas miesiączki stał się tak silny, że nie jestem w stanie normalnie żyć. Ponadto dolegliwości bólowe zaczęły mi doskwierać bez przerwy, a leki przeciwbólowe nie pomagają. Zdesperowana zaczęłam sama szukać przyczyny moich dolegliwości. Trafiłam do ginekologów specjalizujących się w leczeniu endometriozy. Diagnoza była szokująca. Okazało się, że w mięśniach piramidalnych i mięśniach prostych brzucha zlokalizowany jest duży guz endometrialny  o wymiarach 6,7 x 2 cm. Guz nacieka na 90% grubości mięśni brzucha, aż do okostnej spojenia łonowego. Oba mięśnie są zniszczone, a choroba postępuje i powoduje ciągły, ogromny ból. Guz ednometrialny jest powikłaniem po cesarskich cięciach, które miałam w 2014 i 2016 roku. Urodziłam wtedy dwójkę moich kochanych dzieci. Od tego czasu guz w powłokach brzusznych rósł i nie został zauważony przez ginekologów, którym sygnalizowałam ból. Wiadomość o guzie była dla mnie szokująca. Jak to możliwe? Przecież badałam się regularnie! Nawet ginekolog specjalizujący się w endometriozie był zdziwiony, że tak duży guz nie został do tej pory zauważony. Wystarczyło jedynie badanie palpacyjne, aby go wyczuć. Badanie USG potwierdziło diagnozę. Po wykonanym badaniu USG dowiedziałam się, że choruję także na adenomiozę, która rozproszona jest na tylnej ścianie macicy oraz mam endometriozę głęboko naciekającą umiejscowioną w przymaciczu lewym na więzadle krzyżowym. Proszę Cię, wspomóż mnie w walce z chorobą. Aneta

51 162,00 zł ( 96,18% )
Brakuje: 2 030,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki