Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Amelia Petryszyn
Pilne!
Amelia Petryszyn , 2 latka

Nie stać mnie na lek, który uratuje moją córeczkę❗️Amelka gaśnie na moich oczach❗️

Pierwszy niepokój poczuliśmy, gdy nasza córeczka miała  8 miesięcy. Nie siadała ani nie raczkowała. Konsultowaliśmy się z wieloma neurologami, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, gdzie leży źródło jej problemów. Do końca mieliśmy nadzieję, że jej życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo... Na początku wielu lekarzy, z którymi rozmawialiśmy, stwierdziło, że to zwykłe obniżone napięcie mięśniowe. My jednak nadal czuliśmy, że coś jest nie tak… Instynkt rodziców kazał nam szukać dalej. Pogłębione badania wykonano, gdy nastąpił ogromny REGRES! Amelka miała wtedy około roku. Przestała mówić, a jej rączki nie mogły już utrzymać zabawki czy nawet jedzenia. Już tak pięknie mówiła „mama” i „tata”, tak bardzo się cieszyliśmy z jej rozwoju.  Teraz funkcjonuje, jakby zapomniała jak to jest mówić! Wykonaliśmy niemal cały dostępny katalog badań – EEG, rezonans magnetyczny głowy, badanie genetyczne WES. Otrzymana diagnoza wydawała się być bezlitosna – Zespół Retta.  To genetyczna, rzadka i niestety nieuleczalna choroba. W większości przypadków choroba ta dotyka dziewczynki. Gdy zaczęliśmy czytać informacje o schorzeniu, jakie komplikacje rozwojowe i niebezpieczeństwa mogą czyhać na naszą córeczkę – załamaliśmy się... W tym momencie nasz grafik po brzegi wypełniony jest rehabilitacjami, wizytami u pedagoga, psychologa i logopedy... Istnieje jednak lek, który może zatrzymać jej postęp i zatrzymać dalszy regres w rozwoju naszego dziecka! Niestety, jest bardzo drogi… Mamy OSTATNI DZWONEK na podanie naszej córeczce leku ze Stanów. Liczy się każdy dzień. Zespół Retta może się pogłębiać, a my nie możemy do tego dopuścić! Dlatego jesteśmy tu i zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Wasze dobre serca działają cuda. Nasza maleńka Amelka takiego cudu właśnie potrzebuje! Już teraz jesteśmy wdzięczni za każdą wpłatę i udostępnienie naszej zbiórki!  Córeczko - dla Ciebie zrobimy wszystko i zbierzemy tak ogromną kwotę... Rodzice Amelki ➡️ Amelka Petryszyn kontra zespół Retta ➡️  Licytacje na Facebooku ➡️ Kurier Opolski ➡️ Radio Doxa ➡️ Radio Park

4 094 199,00 zł ( 99,05% )
Brakuje: 38 959,00 zł
Antoś Kołodziejski
Pilne!
4 dni do końca
Antoś Kołodziejski , 10 miesięcy

Ciemność to koszmar, którego boją się dzieci❗️Antoś może WIDZIEĆ! Pomożesz❓

Ze szpitala z Bytomia wracaliśmy z płaczem – Państwa synek nie widzi, nie wykryliśmy przewodzenia między oczami a mózgiem. Do tamtego dnia łudziliśmy się, ze mimo wszystko nasz synek nie jest dzieckiem zamkniętym w otchłani ciemności, że jego oczka trzeba po prostu leczyć. Teraz wiemy, że Antosiowi trzeba przywrócić wzrok! Dzieci boją się ciemności, a dla naszego synka to jedyna rzeczywistość jaką zna. Sama myśl, że nigdy nas nie zobaczy, że nie pozna świata, który go otacza, nie zobaczy słońca, drzew, nieba… Antoś urodził się 29 kwietnia tego roku w tomaszowskim szpitalu. Przez dwa tygodnie nie mógł otworzyć oczu, zobaczyć twarzy swoich rodziców i naszych uśmiechów radości, że w końcu jest z nami. Wierzyliśmy, że w końcu się to zmieni, że nasz maleńki synuś w końcu na nas popatrzy, że będzie widział to, jak bardzo go kochamy. Kiedy w końcu je otworzył, u synka wystąpiły nieregularne ruchy gałek ocznych. Pediatra stwierdziła oczopląs, który powinien minąć w 6. miesiącu życia. Ale tak się nie stało. Konsultacje okulistyczne wykazały, że Antoś nie widzi. Diagnoza – hiperplastyczne ciało szkliste obu oczu, podejrzenie dystrofii siatkówki, oczopląs, tłuszczak wewnątrzczaszkowy… W tej chwili jedyną szansą na to, że nasz synek zobaczy jeszcze świat, jest dwuetapowa operacja w Stanach Zjednoczonych.   Czy ślepota to już wyrok, z którym nie możemy nic już zrobić? Czy całe dorosłe życie naszego synka musi przebiegać w całkowitej ciemności? Okazuje się, że nie! Jest na świecie klinika, która z sukcesami leczy te choroby, które zniszczyły oczka naszego dziecka.  Teraz nasz synek staje przed być może jedyną szansą na to, że uda się go wyrwać z ciemności! Operacja oczu w Wills Eye Hospital w USA musi się odbyć jak najszybciej! Jeśli tylko będziemy mieli pieniądze na opłacenie kosztorysu – możemy lecieć na operację! Czas jest bardzo istotny! Dr. Yonekawa światowej sławy specjalista przewiduje dwie operacje na oczkach Antosia, ale nie możemy zwlekać! To ogromna szansa dla naszego synka.  Z całego serca prosimy Was o pomoc w ratowaniu naszego synka. Nie możemy pogodzić się z tym, że jego całe życie, które dopiero się zaczęło, upłynie w całkowitej ciemności. Lekarze zgodzili się przeprowadzić operację, ale potrzebne sa ogromne pieniądze, których nie mamy. Z całego serca prosimy Was dobrzy ludzie – rozpalcie słońce przed naszym synkiem, sprawcie, by Antoś mógł zobaczyć nasze twarze, by mógł zobaczyć kiedyś w przyszłości świat, który przecież jest taki piękny! Pomóżcie wykorzystać nam tę jedyną szansę! Rodzice Licytacje dla Antosia 💚

262 082,00 zł ( 98,54% )
Brakuje: 3 875,00 zł
Paulina Zaborowska
Pilne!
Paulina Zaborowska , 28 lat

KRYTYCZNIE PILNE❗️Krzyk o pomoc pełen cierpienia - Paulina potrzebuje operacji! Ratunku!

BARDZO PILNE❗️Historia Pauliny brzmi jak film - to jednak nie kino, ale brutalna rzeczywistość... Ciężka,  nieuleczalna choroba nie powstrzymała jej w zostaniu prawnikiem - miała szansę być jednym z najlepszych w kraju... Niestety, gwałtowne zaostrzenie choroby wyłączyło ją z życia zawodowego. Paulinie grozi wózek inwalidzki, zmaga się z potwornym bólem... Potrzebna jest operacja, to naprawdę jedyna szansa! Prosimy - usłysz ten krzyk o pomoc i uratuj Paulinę! "Nazywam się Paulina Zaborowska i od urodzenia cierpię na nieuleczalną chorobę, jaką jest dysplazja diastroficzna. To bardzo rzadka choroba genetyczna, która objawia się m.in. niskim wzrostem, skróceniem kończyn, specyficznym ustawieniem oraz kształtem stóp i dłoni, poważnymi deformacjami stawów i ich przedwczesnymi zwyrodnieniami, a także pogłębiającymi się z wiekiem poważnymi wadami kręgosłupa. Co istotne, choroba z wiekiem postępuje i prowadzi do dalszego ograniczenia ruchu chorych... Jest to jedna z najcięższych i najtrudniejszych w leczeniu odmian karłowatości. Choć choroba stanowi nieodłączną część mojego życia, zawsze dążyłam do tego, by nie definiowała mnie jako osobę. Walczyłam o to, by postrzegano mnie przede wszystkim jako młodego człowieka z dużym potencjałem intelektualnym, a nie osobę niepełnosprawną. Niewiele osób wierzyło w to, że będę w stanie zrealizować marzenia o studiach prawniczych. Dziś wiadomo, że nie mieli racji... Nie tylko uzyskałam magisterium na kierunku prawo, ale osiągnęłam więcej. Jestem doktorantką nauk prawnych w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, a także w miarę możliwości prowadzę na Uniwersytecie Warszawskim zajęcia z postępowania cywilnego. Droga do realizacji marzeń o karierze prawniczej była jednak w moim przypadku długa i kręta. Niewiele zabrakło, a w ogóle nie miałabym szansy na naukę w publicznej szkole... Przychylność lokalnych władz umożliwiła mi jednak planowe rozpoczęcie edukacji. Dzięki temu ukończyłam z najlepszymi wynikami najpierw szkołę podstawową, następnie gimnazjum, a wreszcie liceum. 1 października 2014 r. rozpoczęłam studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i z dala od rodzinnego domu osiągnęłam niezależność, której od zawsze pragnęłam. 11 czerwca 2019 r. ziściły się natomiast moje dziecięce marzenia i zostałam pierwszym w rodzinie prawnikiem. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale niepełnosprawna dziewczyna ze wsi, zmagająca się nie tylko z niskim wzrostem, ale z wieloma innymi ograniczeniami, spowodowanymi bardzo rzadką chorobą genetyczną, ukończyła studia prawnicze na najlepszej uczelni w Polsce z najwyższą średnią ocen spośród ponad 600 absolwentów! Choć wydaje się to mało realne, nie jest to fabuła filmu ani książki, a rzeczywiste osiągnięcie, będące efektem wieloletniej pracy. Dzięki wytrwałości zdobyłam to, o czym marzyłam i tym, którzy we mnie wątpili, udowodniłam, jak bardzo się mylili... Choć doświadczyłam wielu trudnych chwil, nigdy nie zabrakło mi motywacji. Kierowało mną przeświadczenie, że moja historia może stać się inspiracją dla innych. Po ukończeniu studiów postanowiłam kontynuować karierę prawniczą. Z pomyślnym skutkiem wzięłam udział w rekrutacji do Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych UW i przystąpiłam do egzaminu wstępnego na aplikację radcowską, który zdałam z najlepszym wynikiem w Warszawie spośród ponad 1000 osób do niego przystępujących. W międzyczasie podjęłam też pracę na stanowisku asystenta sędziego w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Gdy wydawało się, że jestem na najlepszej drodze do imponującej kariery prawniczej, to, na co tak ciężko pracowałam, zaczęła rujnować choroba. W 2021 roku czas się dla mnie zatrzymał, a wrodzony optymizm przerodził się w bezsilność. Z dnia na dzień musiałam porzucić dotychczasowe plany, marzenia i ambicje. Gwałtowne i nagłe zaostrzenie choroby zmusiło mnie do podjęcia bardzo trudnej decyzji o rezygnacji z aplikacji radcowskiej i pracy w sądzie... Postęp choroby pozbawił mnie także niezależności i uczynił mnie ponownie osobą zależną od innych... Przez wiele lat akceptowałam niepełnosprawność, nie miałam żalu, że nie jestem w stanie chodzić po górach, jeździć rowerem, nie założę szpilek. Pogodziłam się nawet z tym, że do końca życia będę musiała mierzyć się z nieprzyjemnymi komentarzami i złośliwymi uwagami dotyczącymi mojego wyglądu. Miałam swój życiowy cel, jakim była przydatna dla społeczeństwa praca naukowa i zawodowa. Gdy jednak choroba odebrała mi i to, stała się dla mnie cierpieniem nie do zniesienia. Obecnie moja codzienność to walka z postępującą chorobą. Jest to nierówne starcie niosące ogrom cierpienia fizycznego i psychicznego. Stan mojego zdrowia stale się pogarsza. Przemieszczam się o kulach, grozi mi wózek inwalidzki... Coraz silniejsze dolegliwości bólowe uniemożliwiają mi podjęcie pracy zawodowej. Znacząco utrudniają też przygotowywanie rozprawy doktorskiej oraz prowadzenie zajęć na uczelni. Niestety krajowi specjaliści, mimo dużej otwartości, nie widzą szans na powodzenie mojego leczenia. Wszelkie interwencje ortopedyczne wykluczają do czasu zagrożenia życia. To oznacza dla mnie konieczność zmagania się z coraz silniejszym bólem i wieloletniego wykluczenia zawodowego i społecznego. To niewyobrażalny cios... Istnieje jednak szansa na powrót do mojego życia i codzienność bez bólu. Jest nią wdrożenie kompleksowego, ale niestety bardzo kosztownego leczenia w Paley Orthopedic and Spine Institute w USA. Koszty leczenia są bardzo wysokie, ale uzasadnione koniecznością przeprowadzenia bardzo skomplikowanych operacji. Doktor Paley i doktor T. Minas są światowej klasy specjalistami w zakresie ortopedii. Podejmą się operacji z wykorzystaniem indywidualnie zaprojektowanych endoprotez, leczenie będzie też wspomagane nieodzowną rehabilitacją. To dla mnie szansa, aby pozbyć się bólu, aby chodzić, aby pracować, aby uczyć - aby żyć. Niestety ze środków finansowych, którymi dysponuję, nie jestem w stanie pokryć nawet ich części. Sytuacja życiowa mojej rodziny jest wyjątkowo trudna i uniemożliwia uzyskanie wsparcia także od najbliższych. Wszyscy wymagają stałej opieki lekarskiej; moja starsza siostra także cierpi na dysplazję diastroficzną. Niestety także u niej w każdej chwili może dojść do nagłego zaostrzenia choroby... Aby moja historia miała szansę na szczęśliwe zakończenie, potrzebne jest wsparcie finansowe ludzi dobrej woli. Choć nigdy nie prosiłam o pomoc, teraz o nią błagam! Ja niestety już nie mam wpływu na własne życie, ale Państwo możecie je odmienić... Dziękuję za każde wsparcie. Paulina ➡️ W drodze po marzenia i życie bez bólu - pomóż Paulinie odmienić jej los ➡️ Paulinie możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik! ➡️ Mimo ciężkiej choroby sięgnęła zawodowych szczytów. 27-letnia Paulina potrzebuje pomocy / Polsat News ➡️ O Paulinie w programie "Twoje Sprawy" w TVP3 Warszawa

1 286 016,00 zł ( 98,27% )
Brakuje: 22 569,00 zł
Emilka Kaczmarowicz
Emilka Kaczmarowicz , 5 lat

Mama ma nowotwór, tata chore serce – Pomóż Emilce!

Patrząc w przeszłość, to już nie pierwszy raz kiedy prosimy o pomoc. Kiedyś powiedziałam, że to wstyd – teraz wiem, że wstyd to kraść, a nie prosić. Więc dziś proszę Cię ponownie o wsparcie dla naszej Emilki. Emilka jest dzieckiem, które urodziło się z Zespołem Downa i wieloma dodatkowymi chorobami. Jak się domyślasz, takiemu dziecku potrzebna jest rehabilitacja, terapia, wiele godzin samodzielnej pracy i niemalże codzienne wizyty u lekarzy specjalistów. Choruje nie tylko nasza córeczka. Również my mamy problemy ze zdrowiem. Mój mąż jest po operacji rozwarstwionej aorty, a ja choruję na miastenię, grasiczaka śródpiersia (nowotwór grasicy), jestem po udarze i teraz czeka mnie kolejna poważna operacja wymiany zastawki aortalnej. Chciałabym być spokojna i jechać na salę operacyjną, wiedząc, że moja córka będzie miała zapewnione potrzebne terapie, które znacznie wpływają na jej rozwój, pozwalają iść do przodu i nie odstawać od swoich rówieśników. Koszty rehabilitacji, leków, środków higienicznych są ogromne. Dotychczasowo jakoś dawaliśmy radę, raz było lepiej, raz gorzej, ale odkąd mąż jest po operacji i dostał zakaz pracy, jest nam jeszcze ciężej. Dlatego ponownie zwracamy się z ogromną prośbą – do Was kochani! Jesteście jedyną naszą rodziną… Za okazane serce będziemy wdzięczni do końca naszych dni. Emilka urodziła się z wieloma wadami wrodzonymi m.in. zamartwicą, zrośniętym żołądkiem z dwunastnicą, wadą serca, zespołem Downa, napięciem mięśniowym, niedoczynnością tarczycy, oczopląsem, astygmatyzmem.  Wiem, że jest o wiele dzieci pilnie potrzebujących pomocy, ale moja córka również zasługuje na wsparcie. Dlatego proszę, nie bądźcie obojętni na jej los, ponieważ przeszła już bardzo dużo od urodzenia. Monika, mama Emilki Kwota zbiórki jest szacunkowa.

37 757,00 zł ( 97,5% )
Brakuje: 967,00 zł
Zofia Czerniecka
Zofia Czerniecka , 7 lat

Zosia i jej walka o zdrowe nóżki. Pilnie potrzebne pieniądze na operację!

-Mamo? A założę kiedyś sandałki? -Córeczko... Tak! -Wierzę w to! Zosieńka to wyjątkowo wesoła i waleczna dziewczynka. Dzielnie znosi wszystkie operacje i zabiegi, by przywrócić sprawność nóżki. Ma marzenia, które powinny być czymś naturalnym – chce założyć pierwszy raz w życiu sandałki i iść do szkoły. Wycierpiała w życiu już tak wiele, by móc normalnie chodzić.  Łamiące się, powyginane w dwie przeciwne strony – aż trudno uwierzyć, że jeszcze do niedawna tak wyglądały nóżki Zosi. Choroba sprawiała, że potrafiły łamać się jak zapałki – bez żadnej przyczyny.  Zosia nie chodziła… I nie chodziłaby do tej pory, gdyby nie skomplikowana operacja! Zosia taka się urodziła, choć co ciekawe, nikt na początku tego nie zauważył. Badania w czasie ciąży? Lekarz za każdym razem powtarzał, że wszystko jest w porządku. Badania zaraz po urodzeniu? “Mają Państwo zdrowe dziecko” – tyle po nich usłyszeliśmy. Byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie aż do momentu, w którym sami zobaczyliśmy, że coś jest nie tak. Trafiliśmy na rehabilitację i dopiero rehabilitantka potwierdziła nasze obawy. Po nitce do kłębka odnaleźliśmy diagnozę – przodowygięcie piszczeli w obydwu nóżkach. Dzięki pomocy cudownych ludzi w ubiegłym roku wyjechaliśmy do doktora Paley’a – specjalisty od tak skomplikowanych wad. W kwietniu – dwa miesiące po operacji – Zosia zaczęła chodzić, a my płakaliśmy ze szczęścia. Niestety, by nie stracić tego, co udało się osiągnąć, konieczna jest jeszcze jedna operacja. Prosimy, pomóż nam, by Zosia dalej mogła chodzić! Zosia w 2019 roku w Stanach Zjednoczonych przeszła długą i skomplikowaną operację ortopedyczną stawiającą ją na nogi. Obecnie córeczka ciężko pracuje na to, aby móc chodzić, jak każde zdrowe dziecko. Mimo ciężkiej rehabilitacji pięć razy w tygodniu nie poddaje się, ponieważ wie, że na końcu tej trudnej drogi jest upragniony cel.  W 2021 roku Zosia przeszła zabieg wymiany gwoździ  chirurgicznych, które umożliwiają prawidłowy wzrost kości. Obecnie środki są zbierane na wydłużenie prawej nóżki Zosi i  ustawienie prawej stopy (czyli stabilizację) tak, aby nie uciekała  w prawą  stronę.  Zosia jest świadoma  tego, że będzie  miała  kolejną  operację i już się dopytuje, czy jak wydłużą jej prawą nogę to, czy  będzie  mogła założyć sandałki  lub inne buty bez podbicia. Marzymy o tym, by właśnie tak się stało… Nasza córeczka wie, ile bólu kosztuje ją każdy zabieg, ale wciąż marzenie o normalności jest silniejsze niż ból. Zosia  tak jak każda dziewczynka chciałaby chodzić. Córeczka  obecnie chodzi  do zerówki, od września 2023 idzie do pierwszej kasy. Jest bardzo energicznym, wesołym  dzieckiem. Mamy ogromną nadzieję, że dzięki Wam stanie się również naprawdę sprawna! Rodzice Historię Zosi możesz śledzić na bieżąco na FB: Zosia Czerniecka Możesz też pomóc, biorąc udział w licytacjach na FB

466 614,00 zł ( 97,47% )
Brakuje: 12 110,00 zł
Adrian Sołtysiak
Pilne!
Adrian Sołtysiak , 16 lat

Skazany na nowotwór... Ratuj Adriana❗️

Jestem Adrian, mam 16 lat. Dziś pierwszy raz w życiu proszę o pomoc. Walczę już z 4. nowotworem, ale sam go nie pokonam. Za mną wiele lat ciężkich zmagań w różnych szpitalach onkologicznych. Z powodu bardzo rzadkiego zespołu CMMRD mam genetyczne predyspozycje do nowotworów. Obecnie od wakacji mierzę się ze złośliwym guzem mózgu – nieoperacyjnym glejakiem. Przeszedłem ciężką radioterapię i chemioterapię. Niestety ostatni rezonans pokazał wyraźnie, że dotychczasowe, standardowe leczenie przestało działać…   Aby zatrzymać chorobę, potrzebne jest leczenie specjalnym inhibitorem. Jest ono jednak bardzo kosztowne – miesięcznie to ponad 70 tysięcy złotych… Nie wiadomo, jak długo będę musiał przyjmować ten lek. Celem tej zbiórki jest zabezpieczenie mojego leczenia na najbliższe miesiące. Co będzie dalej – trudno jeszcze powiedzieć.  Lek, który jest szansą na zatrzymanie glejaka, muszę przyjąć jak najszybciej! Nic innego nie zostało. To moja jedyna szansa i nadzieja. Dlatego bardzo proszę o wsparcie każdego, kto czyta ten apel. Mam jeszcze tyle marzeń i planów. Nowotwory zabrały mi już tak wiele lat… Wierzę, że to leczenie da mi zdrowie i z Waszą pomocą uda mi się to osiągnąć! Dziękuję za wszystko! Rodzice Adriana: Nasz syn swoją trudną historią mógłby obdzielić kilka innych osób. Jego dokumentacja medyczna to dziesiątki segregatorów. To 1 młody człowiek i aż 4 nowotwory... Pomimo takiego bagażu doświadczeń Adrian nigdy nie chciał, by definiowała go choroba, nie oczekiwał taryfy ulgowej i nie epatował sobą. Wiele osób z jego otoczenia dopiero niedawno dowiedziało się o wszystkim, co przeszedł. Adi wkłada wiele wysiłku, by każdy dzień przeżyć najlepiej, jak umie. Kocha bilard i swoje dwa psy, które jak mówi, są najlepszym, co go w życiu spotkało. Uwielbia układać klocki Lego i grać z bliskimi w Uno. Jesteśmy z niego bardzo dumni, bo pomimo zmęczenia i fizycznego bólu mobilizuje się ze wszystkich sił do nauki (w ramach edukacji domowej), nigdy nie narzeka, ma duże poczucie humoru i jest empatyczny. Historii Adriana nie da się opisać w skrócie. Bo jak zmieścić w krótkim tekście dni, tygodnie, miesiące i lata cierpienia jednego człowieka - najpierw dziecka, potem nastolatka? Szpitale, strach, ból, litry chemii, operacje, chwila nadziei i znów kolejna dramatyczna diagnoza. Sinusoida emocji… Na osi czasu choroby wygląda to tak: 2010 - 2012:  W wieku zaledwie 3 lat Aduś zachorował na ostrą białaczkę limfoblastyczną B. Po 2 latach ciężkiego leczenia wystąpiły powikłania.  2014 - 2016:  Kolejne starcie ze złośliwym nowotworem - chłoniakiem limfoblastycznym T-komórkowym. Był to ogromny guz w śródpiersiu. Adi miał wtedy 7 lat… Nikt jeszcze nie podejrzewał choroby genetycznej. Synek był na granicy życia i śmierci… Niewydolny oddechowo, kilkanaście dni w śpiączce. Prognozy były złe, ale leczenie przyniosło pozytywne efekty. Guz się zmniejszył, a jego resztki udało się usunąć podczas trudnej operacji. Doszło jednak do wielu powikłań – kompresyjnego złamania kręgosłupa, problemów z sercem, osteoporozy, zakrzepicy.  Jednak szokiem dla rodziny były wyniki przeprowadzonych za granicą badań genetycznych. W 2015 r. u Adriana zdiagnozowano niezwykle rzadki, występujący tylko u 1 osoby na 1 000 000, zespół CMMRD (Constitutional Mismatch Repair Deficency). Życie z CMMRD to takie życie na bombie. Trzeba stale trzymać rękę na pulsie i wykonywać badania, by jak najwcześniej wykryć ogniska nowotworowe i jak najszybciej zareagować. 2017 – 2020: Uzyskaliśmy pozorny spokój. Adrian wrócił do szkoły i starał się żyć, jak każdy chłopiec w jego wieku… Pomimo wielu pobytów w szpitalu, ciągłych kontroli, badań, zabiegów i całego stresu, który temu towarzyszy…  Syn znalazł pasję – pokochał bilard, spędzał na treningach wiele godzin, brał udział w zawodach.  Do czasu, gdy znów przyszedł nowotwór… 2021:  Wznowa ostrej białaczki limfoblastycznej B 5 lat po zakończeniu leczenia chłoniaka… Trzeci raz zawalił nam się świat. Adi musiał wrócić na onkologię dziecięcą. Tym razem oprócz chemioterapii konieczny był przeszczep szpiku. Na szczęście udało się znaleźć niespokrewnionego dawcę! Syn dostał kolejną szansę na życie. Niestety 3 miesiące po transplantacji szpiku Adrian trafił znowu na kilka miesięcy do szpitala z bardzo poważnymi powikłaniami – GVHD jelit i skóry, czyli chorobą przeszczep przeciw gospodarzowi…  Przez 2 miesiące miał podłączone żywienie dożylne. Nie reagował na sterydy i immunosupresję, konieczne było niestandardowe leczenie biologiczne.  Niespodziewanie nastąpił potężny krwotok, który cudem udało się opanować. Lekarz i pielęgniarka czuwali całą noc przy Adim, a karetka przywoziła dla niego kolejne worki krwi. Było bardzo źle, ale nasz syn kolejny raz wytrwał, przeżył! Wrócił do domu i powoli dochodził do siebie.  2023-2024: Wskutek wieloletniego leczenia u Adriana wystąpiła martwica kości udowych. Syn miał poważne problemy z chodzeniem. Aby odzyskać sprawność, intensywnie ćwiczył.  Rehabilitacja przynosiła efekty. W tym czasie Adi miał liczne badania, m.in. rezonans głowy. Jego wynik był dla nas kolejnym ciosem... Rozpoznano guza mózgu – nieoperacyjnego glejaka. Biopsja potwierdziła wysoki stopień złośliwości. We wrześniu 2023 Adrian przeszedł radioterapię połączoną z chemioterapią, które na chwilę zatrzymały chorobę. Niestety okazały się niewystarczające, by skutecznie zatrzymać rozwój glejaka…  Po licznych konsultacjach oraz wskazaniach zagranicznych specjalistów zajmujących się pacjentami z CMMRD i za zgodą neuroonkolożki prowadzącej Adriana zapadła decyzja o włączeniu innowacyjnego leczenia nierefundowanym inhibitorem. Jest to jedyna szansa na zatrzymanie choroby. Niestety miesięczny koszt takiego leczenia to  ponad 70 tysięcy złotych! Wierzymy, że z Waszą pomocą Adrianowi uda się zatrzymać glejaka! Po tym wszystkim, co przeszedł, zasłużył na możliwość leczenia, dzięki któremu będzie mógł spełniać marzenia jak każdy nastolatek. Bardzo prosimy – pomóżcie naszemu synowi.  W Was nasza nadzieja…

248 326,00 zł ( 97,26% )
Brakuje: 6 994,00 zł
Oliwia Jędrysiak
10 dni do końca
Oliwia Jędrysiak , 6 lat

Lekarze byli w szoku... Operacja naszego dziecka musi odbyć się w lipcu❗️

Nasza Oliwia jest uroczą i pełną charakteru 5-latką. Od urodzenia zmaga się jednak z wadami genetycznymi. Wielu lekarzy dziwi się ile w niej siły i pogody ducha. Jeszcze szerzej otwierają oczy, gdy uświadamiają sobie, z czym musi się mierzyć... Córeczka ma ogromną skoliozę! Skrzywienie ciągnie się od łopatek aż po szyję! Przez lata szukaliśmy sposobów jak jej pomóc. Lekarze rozkładali ręce, twierdząc, że nikt na świecie nie podjął się jeszcze leczenia tak skomplikowanego przypadku! Wielu twierdziło, że „już bardziej nie da się skrzywić jej kręgosłupa!”. Lata mijały, a my nadal szukaliśmy. Nie mogliśmy przecież dać za wygraną. Tutaj chodziło o zdrowie naszego dziecka, a to dodawało nam jeszcze więcej determinacji.  W końcu pojawiła się nadzieja. Lekarze z Niemiec postanowili podjąć się naprawy kręgosłupa Oliwii. Planują przeprowadzić dwie operacje. Nie ukrywamy, że się boimy. To poważny, inwazyjny zabieg. Nie mamy jednak innego wyjścia. Jeżeli operacja nie zostanie przeprowadzona odpowiednio szybko, może być tylko gorzej! Specjaliści już mówią, że jeżeli teraz nie zadziałamy, skrzywienie może wystąpić w innym odcinku kręgosłupa! Już teraz dochodzi do dużego ucisku na klatkę piersiową, zwłaszcza na serce. Oliwka rośnie, skolioza może sprawić, że w jej ciele nie będzie wystarczająco miejsca na płuca! Jesteśmy przerażeni, gdy myślimy, że w przyszłości mogą wystąpić problemy z oddychaniem! Termin operacji został zaplanowany na lipiec. To już niedługo. Obawiamy się, że sami możemy nie uzbierać potrzebnej kwoty na leczenie własnego dziecka. Dlatego postanowiliśmy zwrócić się z prośbą o Waszą pomoc.  Wiele lat żyliśmy w niepewności i ciągłym strachu. W końcu znalazł się lekarz, który może uratować kręgosłup naszego dziecka! Z Waszą pomocą możemy wspólnie zawalczyć o lepszą przyszłość Oliwii! Rodzice ➡️ FB Oliwia-wyjątkowa dziewczynka ➡️ Licytacje Oliwia-wyjątkowa dziewczynka

380 149,00 zł ( 96,67% )
Brakuje: 13 093,00 zł
Edyta Tomczyk
Pilne!
Edyta Tomczyk , 26 lat

Pewnego dnia obudziłam się, a moje życie było skończone... Proszę o pomoc!

Potrzebna pilna operacja, by Edyta mogła odzyskać utraconą nagle sprawność!Mam na imię Edyta, mam 25 lat. Moje życie zawaliło się w kwietniu 2021 roku. Pewnego ranka obudziłam się z bólem oka, niedowidzeniem i podwójnym widzeniem. Byłam przerażona, choć jeszcze nie wiedziałam, co mnie czeka. Na pewno nie spodziewałam się tak strasznej diagnozy... Umówiłam wizytę u okulisty w trybie pilnym, lecz okulista nic nie stwierdził (pacjent nie widzi, okulista też nie widzi, co jest nie tak). Dowiedziałam się, że to pozagałkowe zapalenie nerwu. Dostałam skierowanie do szpitala, tam podali mi sterydy, ale słabo pomogły. W okresie od czerwca do lipca 2021 roku byłam w szpitalu przez 4 tygodnie. Tam byłam leczona pod kątem boreliozy – niestety diagnoza była nietrafna. W tym okresie jeszcze miałam zwiększone problemy z niedowidzeniem, ponownie przyjmowałam sterydy. Efekt był chwilowy. W lutym 2022 stwierdzono u mnie kolejne zapalenie nerwu wzrokowego, ponownie dostałam sterydy i ponownie to nie pomogło (nie mogli wygasić rzutu, ponieważ miałam osłabiony żołądek przez sterydy). Przestałam chodzić, wróciłam do domu na 4 tygodnie. Lekarze zapewnili mnie, że nastąpi poprawa, lecz z dnia na dzień było coraz gorzej! Miałam czekać – tak mi kazali. Ale na co? Przecież, zamiast mi się poprawiać, mój stan tylko się pogarszał! Znów wróciłam do szpitala. Został wykonany rezonans i lekarze zauważyli nowe zmiany w móżdżku. Ich konsekwencje: brak równowagi i porażenie czterokończynowe, ataksja, oczopląs, słaby wzrok. Przeszłam 6-tygodniową rehabilitację. Niestety bez zmian. Obecnie nie chodzę ponad rok przez ataksję. Ciężki okres w życiu, strach, jakiego nigdy nie doświadczyłam... Depresja, płacz, załamanie, bezradność...  Razem z rodzicami szukaliśmy pomocy wszędzie, gdzie się dało, bez skutku. Wreszcie trafiliśmy na wspaniałego doktora Witolda Libionke z kliniki VITAL MEDIC w Kluczborku. Pan Doktor jako jedyny dał nadzieję, zaproponował operację, która polega na stymulacji głębokich struktur mózgu. Operacja w jakimś stopniu pozwala wyciszyć drżenia, które spowodowane są ataksją oraz stwardnieniem rozsianym, jednak koszt tej operacji przekracza nasze możliwości finansowe. Moje marzenie to zjedzenie samodzielnie obiadu, wyjście na spacer, przejażdżka samochodem, powrót do życia, które miałam przed chorobą... Na pozór proste, a tak nieosiągalne...Nagła choroba zabrała mi wszystko, przede wszystkim radość z życia. Mam dopiero 25 lat, to życie powinno być przede mną, a ja czuję, że wszystko, co dobre, już minęło, że nic mnie już nie czeka... Ta operacja to moje ostatnie światełko w tunelu. Proszę, nie pozwól, by zgasło...Bardzo dziękuję za pomoc i wsparcie.

204 944,00 zł ( 96,32% )
Brakuje: 7 822,00 zł
Marta Fiołek
Pilne!
Marta Fiołek , 43 lata

PILNE❗️Mam tylko kilka tygodni, aby uzbierać na nierefundowany lek dla mojej żony❗️

Gdybym mógł, sięgnąłbym po gwiazdkę z nieba dla mojej ukochanej żony. Jednak dziś nie ucieszyłaby ona jej tak bardzo, jak gwarancja, że pokona okrutną chorobę. Nigdy w życiu się tak nie bałem. NOWOTWÓR stał się nieodłączną częścią naszej rzeczywistości i nic nie wskazuje na to, że szybko nas opuści… W styczniu 2024 roku Marta wyczuła niewielkiego guzka w swojej piersi. Żona niezwłocznie udała się na konsultację do ginekologa. Ten podczas badania USG potwierdził, że coś niedobrego dzieje się w jej organizmie i skierował na biopsję.  Byliśmy przerażeni i nie mogliśmy dłużej czekać, dlatego kolejne badania wykonywaliśmy już prywatnie. Kiedy przyszły wyniki, nasz świat rozpadł się na miliony kawałeczków… To był szok! U Marty wykryto złośliwy nowotwór piersi! Marzyłem, aby ktoś mnie uszczypnął i powiedział, że to wyłącznie zły sen. Niestety tak się nie stało… Początkowo nawet nie byliśmy w stanie powiedzieć o diagnozie naszym synom. Wiem jednak, że nasze grobowe nastroje zdradzały powagę sytuacji. Dziś oni też bardzo cierpią i boją się o swoją ukochaną mamę.  Marta przeszła pierwszą chemioterapię w połowie marca 2024 roku. To dopiero początek leczenia, a już jej organizm odmawia posłuszeństwa. Żona podnosi się na chwilę z łóżka, ale nawet po przejściu kilku kroków zaczyna łapać zadyszkę. Aż nie chce się wierzyć, że jeszcze niedawno nic jej nie było! Kilka dni temu zauważyliśmy jak garściami wypadają jej włosy. W moich oczach jest nadal tak samo piękna, ale rozumiem, że pęka jej serce… Nowotwór, z którym walczy Marta jest bardzo groźny. Przed nią kolejne podania chemii czerwonej, a następnie dalsza terapia chemią białą i operacja usunięcia guza. Lekarze zalecają nam jednak wprowadzenie leku, który mógłby zatrzymać namnażanie się komórek rakowych i rozsiewanie na pozostałe organy. Niestety terapia podania specjalistycznego leku jest niesamowicie droga, a w naszym przypadku dodatkowo nie jest refundowana… Rozrywa mi to serce, bo nie dam rady sam uratować mojej żony! Zamierzam zawsze jej strzec, walczyć o jej życie i zdrowie, dopełniać złożonych obietnic na ślubnym kobiercu, ale niestety nie jestem w stanie w tak krótkim czasie pozyskać tak ogromnych środków! W przypadku zastosowania tego leku konieczne jest przyjęcie (na chwilę obecną) pięciu dawek specyfiku, których łączna wartość została oszacowana na kwotę około 45 000 złotych! A na zgromadzenie środków mam zaledwie kilka tygodni... Kosztów z każdym dniem przybywa, a to przecież dopiero początek. Wszyscy wiemy, z czym wiąże się nowotwór, jest to choroba, której praktycznie każdy się obawia. Nie mogę dopuścić, aby moja żona przegrała tę nierówną walkę, a chłopcy stracili swoją mamę… Dlatego błagam, wesprzyj nas, chociaż najmniejszą kwotą! Nie mogę zagwarantować Ci niczego w zamian, ale wierzę, że dobro do Ciebie wróci!  Michał, mąż Marty

45 940,00 zł ( 95,96% )
Brakuje: 1 933,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki