Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Alanek Marecki
Alanek Marecki , 2 latka

Tak długo czekaliśmy na naszego synka... Dziś każdego dnia walczymy o jego przyszłość! Pomóż!

Alanek pojawił się na świecie, gdy miałam 43 lata. To nasz upragniony, długo wyczekiwany synek. Niestety, już na samym początku pojawiły się pierwsze problemy zdrowotne. Nigdy nie zapomnimy, jak bardzo się baliśmy o nasze maleństwo… Synek urodził się z obniżonym napięciem mięśniowym. Z tego powodu od samego początku uczęszczaliśmy z nim na rehabilitację, która przynosiła zadowalające rezultaty. Jednak pierwsze urodziny Alanka zakończyły pasmo sukcesów… Synek zaczął stopniowo tracić nabyte już umiejętności.  Kilka miesięcy później nasza rzeczywistość diametralnie się zmieniła. Alan przestał mówić. Codzienne czynności, jak wejście po schodach, ubieranie się stały się bardzo trudne do wykonania. Synek na wszystko reagował krzykiem! Nie wiedzieliśmy, co robić… Próbowaliśmy zapisać Alana do żłobka. Myśleliśmy, że może kontakt z rówieśnikami pozwoli mu się dalej rozwijać. Nie udało się…  Udaliśmy się do specjalistów. U Alana stwierdzono autyzm, zaburzenia sensoryczne i zaburzenia mowy. Nie mogliśmy w to uwierzyć! Od tej pory jesteśmy pod stałą opieką terapeutów. Synek wymaga jednak dalszej diagnostyki, w tym kosztownych badań genetycznych. Bardzo ważnym elementem dla jego rozwoju są terapie, spotkania z neurologopedą, czy zajęcia sensoryczne.  To wszystko generuje ogromne koszty. Do tej pory za wszystko płaciliśmy sami, jednak martwimy się, że wkrótce zacznie brakować nam środków. Pracuje jedynie tata Alana, mama musi z nim cały czas być… Nasz synek nie akceptuje nikogo innego, reaguje przerażającym krzykiem nawet na babcię. Ponad wszystko chcemy, żeby Alan mógł w życiu jak najlepiej funkcjonować. Wiemy że podjęta teraz praca ma ogromne znaczenie i to od niej zależy, jak będzie wyglądać przyszłość naszego dziecka. Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie. Tylko z Waszą pomocą, Alan będzie miał równe szanse! Rodzice

20 zł
Victoria Kawa
Victoria Kawa , 10 miesięcy

Nie wiedzieliśmy, że los może być tak okrutny... Pomocy❗️

Nasza córeczka już w pierwszej dobie swojego życia miała atak padaczki oraz ruchy mimowolne, które w późniejszym czasie okazały się bardzo rzadką mutacją genu GNAO1. Mutację tę ma około 300 osób na całym świecie. Diagnoza tej choroby odebrała wszelkie szanse i możliwości rozwoju naszego dziecka.  Choroba wywołuje napady padaczki i ruchy mimowolne, które w dalszym przebiegu mogą przerodzić się w pląsawicę. Victoria jest dzieckiem niepełnosprawnym ruchowo — nigdy nie usiądzie, nie wstanie też na własne nogi. Nie będzie samodzielna. Zawsze będzie potrzebowała stałej opieki i nieustannego wsparcia. Niestety nie istnieje skuteczna metoda leczenia na zaburzenia związane z mutacją GNA01, która mogłaby pomóc naszej córeczce. Jesteśmy zdruzgotani, lecz zrobimy wszystko, aby maksymalnie poprawić jakość i warunki życia córki oraz zredukować powikłania, które mogą wystąpić.  Victoria jest pod stałą opieką neurologa. Potrzebuje systematycznej rehabilitacji i sprzętów, które pomogą jej w codziennym funkcjonowaniu. Przed nami bardzo długa droga. Bardzo prosimy, wesprzyjcie nas w tej trudnej walce o przyszłość naszej córeczki, każda wpłata dla Victorii to nieoceniona pomoc z Waszej strony. Rodzice

220 zł
Alex i Róża Nowaczyk
Alex i Róża Nowaczyk , 11 lat

Choroba dwójki osób w rodzinie to podwójna tragedia❗️Trwa walka mamy z synkiem 🚨

25 lat temu przeżyłam koszmar, którego nie życzę nikomu. Nie wyśniłam sobie tego nawet w najczarniejszych snach… Po latach ten koszmar zbiera swoje żniwo. Parę miesięcy po pierwszym porodzie dostałam ostrych bóli brzucha – całe ciało odmawiało posłuszeństwa. Ból był tak silny, że powodował utraty przytomności. Kilkukrotne hospitalizacje, łącznie z operacją zwiadowczą brzucha nie dały diagnozy. Otarłam się o śmierć i dopiero wtedy jeden z lekarzy rozpoznał chorobę. Niestety było już za późno, by uniknąć skutków, które będą się ciągnęły za mną już do końca życia. Porfiria ostra przerywana zabrała mi najlepsze lata mojego życia i sprawność. W wyniku powikłań, po wielokrotnych atakach porfirycznych, mój układ nerwowy został uszkodzony. Polineuropatia najpierw zaatakowała nogi, teraz ręce. Ból neuropatyczny, niepoddający się żadnym lekom, nie pozwala normalnie funkcjonować. Neurolog nie pozostawił mi żadnych złudzeń. Stan będzie się pogarszał. Duża część nerwów czuciowych została już nieodwracalnie uszkodzona. Walczę o jak najdłuższe zachowanie sprawności fizycznej. Tylko to mi zostało — walka o spowolnienie degeneracji kolejnych nerwów i próby uśmierzenia potwornego bólu. Muszę walczyć dla rodziny, a przede wszystkim dla Alexa. Mój synek połowę swojego życia spędził w gabinetach lekarskich i szpitalach. Do tej pory nikomu nie udało się znaleźć odpowiedzi, skąd wzięły się zmiany w mózgu, tachykardia, przykurcze i wiele innych dolegliwości. Synek ma też płasko-koślawe stopy i miopatię wrodzoną. Wieloletnia rehabilitacja, na którą Alex dzielnie uczęszcza, tylko hamuje rozwój choroby, ale poprawy nie daje. Leczenie farmakologiczne objawowe też nie przynosi pożądanych efektów. Obecnie oczekujemy na wyniki badań WES. Jest to ostatnia szansa na postawienie prawidłowej diagnozy u syna. Dwie osoby chore w rodzinie to dramat dla budżetu domowego. Praktycznie wszystko, co związane z diagnostyką i leczeniem robimy prywatnie. Tylko dzięki Waszemu wsparciu udało nam się dojść do miejsca, w którym jesteśmy. Teraz potrzebujemy Was jeszcze bardziej. Nie mogę usiąść na wózek inwalidzki, a Alex nie może pozostać bez diagnozy. Nie da się całe życie leczyć tylko objawów, a ja nie chcę być uzależniona od innych. Błagamy Was o dalsze wsparcie. Już nie raz mogliśmy liczyć na dobroć Waszych ogromnych serc. Wierzymy, że zostaniecie z nami. Potrzebujemy środków na opłacenie dalszej diagnostyki, leczenia, rehabilitacji i sprzętu medycznego. Trwajcie przy nas! Róża

91 zł
Filip Czubaszewski
Filip Czubaszewski , 2 latka

Synek cierpi na naszych oczach! Pomóż pokonać skutki wcześniactwa!

To miała być rutynowa kontrola u ginekologa… Zakończyła się porodem! Filipek urodził się w 24. tygodniu ciąży, jako skrajny wcześniak. Ważył jedynie 755 gramów! Nasz koszmar rozpoczął się podczas standardowej wizyty u lekarza. Był to dopiero 6. miesiąc ciąży, kiedy ginekolog poinformował, że widoczne jest już rozwarcie. Byliśmy przerażeni, wszystko potoczyło się tak szybko! Wcześniactwo naznaczyło życie synka na zawsze. Filipek jest po wylewie IV stopnia, który znacznie zmniejsza szanse na prawidłowy rozwój dziecka. Z powodu wodogłowia synek ma założoną zastawkę komorowo-otrzewnową po prawej stronie. Niestety, lista diagnoz na tym się nie kończy. Rozpoznano także mózgowe porażenie dziecięce oraz padaczkę, której ataki są wyjątkowo wyczerpujące. Synek cierpi na naszych oczach! O tym, jak okrutny to widok, wie każdy rodzic wcześniaka... Filipek jest już starszy, ale niestety nie rozwija się prawidłowo. Każdego dnia zmagamy się ze spastycznym porażeniem czterokończynowym. Nasze dziecko ma problem z utrzymaniem w pionie główki, nie siedzi, nie chodzi, nie mówi. Z powodu zeza i retinopatii wcześniaczej musi nosić okulary. Chcielibyśmy usłyszeć upragnione słowa „mamo”, „tato”, ale Filipek komunikuje się tylko krzykiem.  Tak bardzo cieszyliśmy się, że zostaniemy rodzicami. Planowaliśmy już zakup ubranek, wózka, łóżeczka dla dziecka. Zamiast tego musimy kupić ortezy, pionizator i wózek specjalistyczny oraz zapewnić Filipkowi kosztowną rehabilitację. Każdy nasz dzień wypełniony jest staraniami o poprawę sprawności synka. Jeździmy na liczne wizyty u specjalistów i zajęcia rehabilitacyjne, by zapewnić mu wszystko, co najlepsze! Marzymy, by nasze dziecko mogło kiedyś stanąć na własnych nóżkach. Prosimy, wesprzyjcie naszą walkę! Rodzice Filipka

221 zł
Marcin Bogumił
Pilne!
12 dni do końca
Marcin Bogumił , 41 lat

PILNE❗️Noga po przeszczepie nie chce się goić – Potrzebne kolejne operacje❗️

Po operacji byłam pełna wiary, bo widziałam, że Marcin również wierzy. Niestety, powstały powikłania w nodze, z której został pobrany mięsień, żyły oraz skóra. Potrzebne są kolejne operacje, a data ustalona jest na 9 kwietnia. Kończy nam się czas... Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że będę w takim miejscu. Nigdy nie pomyślałam, że będę prosiła o pomoc w ratowaniu najbliższej osoby. I choć mnie to przeraża, dzisiaj znów zwracamy się do Was. Marcin od urodzenia miał znamię na prawym policzku i skroni. Gdy już był dorosły, okazało się, że znamię to skutek poważnej choroby. Diagnoza: MALFORMACJA TĘTNICZO–ŻYLNA. Z czasem dochodziło do stanów zapalnych. Znamię zaczęło rosnąć, puchnąć, zmieniać kolor na bardziej siny, aż do momentu otwierania się i wycieku krwi. To bardzo utrudniało Marcinowi codzienność...  Cały czas szukał pomocy, odsyłano go od specjalisty do specjalisty. W końcu trafił do szpitala, który zajmuje się takimi schorzeniami. Tam poddano go zabiegom embolizacji stężonym alkoholem etylowym. Po 4. zabiegu, już na stole operacyjnym wystąpiły powikłania w postaci martwicy płata skóry oraz skroni. Cała okolica znamienia zaczęła w szybkim tempie narastać. Rosła jeszcze szybciej niż przed leczeniem! Dzięki Waszej pomocy, dzięki mobilizacji tylu ludzi dobrego serca udało nam się zebrać potrzebną na operację kwotę. Niestety, noga, z której zostały pobrane tkanki, nie goi się. Lekarze podjęli decyzję o jej ponownym otwarciu. Czekają nas dwie operacje w jednej, przy usypianiu. Mój brat nie może być usypiany za często, bo zagraża to jego życiu, dlatego przyspieszono operację korekty płata i w trakcie tej właśnie operacji lekarze otworzą również nogę. Wiem, że jeśli znów „ruszą" twarz Marcina, będzie musiał na jakiś czas zrezygnować z jakiejkolwiek pracy, by nie wdała się infekcja. A było już tak dobrze. Już wracaliśmy do normalności... Nie jest łatwo prosić o pomoc ludzi, których nie znamy. Nie jest łatwo prosić o pieniądze bliskich... Ale zdaję sobie sprawę, że to jedyna w tej chwili szansa. Doświadczyliśmy, jak wielu jest ludzi, którzy nie uznają proszenia o pomoc za wstyd. Nie mamy innego wyjścia z tej sytuacji jak prosić znów o pomoc, by uzbierać potrzebną na operację kwotę. Już dzisiaj wszystkim Wam ponownie dziękuję! Jesteście aniołami! Asia

1 817,00 zł ( 2,84% )
Brakuje: 62 013,00 zł
Michał Brzuszczak
Michał Brzuszczak , 50 lat

Nie pozwól by wylew zniszczył życie Michała na zawsze❗️

Michał ma 50 lat.  Prowadził spokojne, poukładanie życie, jednak wszystko zostało brutalnie zburzone w październiku 2023. roku… Brat był na delegacji w Niemczech, gdzie doszło do tragedii. Michał doznał rozległego krwotoku śródmózgowego! Natychmiast przewieziono go do szpitala, gdzie musiał zawalczyć o swoje życie. Jego stan był bardzo ciężki…  Wylew objął prawą półkulę mózgu, paraliżując całą lewą stronę ciała. Michał przeszedł dwie operacje ratujące życie. Obecnie znajduje się w ośrodku rehabilitacyjnym... Po bardzo intensywnej rehabilitacji odzyskuje pomału sprawność! To napawa nas ogromną nadzieją, że ta tragiczna sytuacja stanie się jedynie przykrym wspomnieniem. Aby to było możliwe, bardzo potrzebujemy Twojego wsparcia! Droga do odzyskania zdrowia będzie bardzo kręta, wymagająca i stroma, ale wierzymy, że Michałowi uda się ją przejść. Niestety wymaga on dalszej, intensywnej rehabilitacji, która generuje wysokie koszty. Nie jesteśmy w stanie pokryć ich samodzielnie. Ze względu na barierę językową i trudności w porozumiewaniu się, niemiecka klinika chce skierować Michała do Polski, na dalszą rehabilitację. Mój brat całe życie pracował za granicą, spełniał się zawodowo, niestety wszystko zniszczył wylew. Pomóż nam zawalczyć o szansę dla Michała na odzyskanie sprawności i dawnego życia! Rodzina

25 zł
Krzyszof Fil
Krzyszof Fil , 47 lat

Wyjechał do pracy, do której nie dotarł – Walka o zdrowie i sprawność Krzyśka❗️

To miał być zwykły poniedziałek… 19 lutego 2024 roku Krzysiek jak zwykle wyjechał z domu do pracy, do której nie dotarł. Zatrzymał go wypadek komunikacyjny. Tego dnia świat się dla nas zatrzymał, ale musimy walczyć. Kilka sekund spowodowało, że z silnego i energicznego mężczyzny zamienił się w walczącego o życie pacjenta. Ogromna walka i determinacja ratowników o stabilizację, transport LPR, blok operacyjny i to, co najgorsze – oczekiwanie. Złamana kość podstawy czaszki, rozległy uraz mózgu, urazowy krwotok podpajęczynówkowy, złamanie kości podstawy czaszki, odma płucna lewostronna, złamanie kości przedramienia lewego oraz lewej kości podudzia… A to i tak nie wszystko. Po przeprowadzonym TK głowy uwidoczniono duży krwiak śródmózgowy. Po zabiegu ewakuacji krwiaka śródmózgowego i implantacji czujnika ICP kolejne TK głowy wykazało duże obrzmienie mózgu. Krzyśka zakwalifikowano do pilnego zabiegu odbarczenia kostno-twardówkowego. To tylko wielki skrót obco brzmiących informacji, które docierają do nas każdego dnia. Krzysiek trafił do szpitala we Wrocławiu. Pierwsza operacja trwała ponad 10 godzin i nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo baliśmy się o jego życie… Mąż, ojciec, PRZYJACIEL. Skromny, skryty człowiek o wielkim sercu. Całe swoje życie ciężko poświęcający się fizycznej pracy od świtu do nocy, dla siebie i dla rodziny. Kochający wędkarstwo, serdeczny i uśmiechnięty. Krzysztof zawsze pomagał innym w potrzebie, nigdy nie przechodził obojętnie obok ludzkiej krzywdy, a teraz sam potrzebuje wsparcia. Krzysiek obecnie nadal przebywa w szpitalu we Wrocławiu na oddziale Intensywnej Terapii. Jesteśmy przy nim codziennie, ale informacja od lekarzy jest jasna – wymagane będzie przewiezienie do specjalistycznego ośrodka, gdzie potrzebna będzie długotrwała nierefundowana rehabilitacja i walka o odzyskanie świadomości. Wiemy, że czas liczony będzie w miesiącach. Boimy się, że bez zebranych środków nie damy mu szansy na powrót do normalnego życia. Dlatego w tej trudnej walce potrzebujemy Waszego wsparcia – wsparcia ludzi o wielkim sercu. Nadzieja nie gaśnie w nas nawet na moment. Każdego dnia zadajemy sobie pytanie: „Czy damy radę? Jak możemy mu pomóc?” Pomóżmy mu kolejny raz zarzucić wędkę – niech złota rybka spełni nasze 3 życzenia: WYBUDZENIE, STABILIZACJĘ I POWRÓT DO DOMU. Żaneta i Roksana, żona i córka ➡️ Poważny wypadek na drodze Piława Górna - Kluczowa. Interweniowało Lotnicze Pogotowie Ratunkowe

20,00 zł ( 0% )
Brakuje: 202 321,00 zł
Igor Elak
Igor Elak , 3 latka

Każdego dnia marzymy, by usłyszeć pierwsze słowa naszego synka...

Początkowo Igorek rozwijał się prawidłowo. Pierwsze 1,5 roku przebiegło bez problemów. Jednak kilka miesięcy później zauważyliśmy, że Igor zachowuje się zupełnie inaczej, niż jego rówieśnicy… Natychmiast rozpoczęliśmy poszukiwać przyczyny. Najbardziej niepokoił nas fakt, że synek w wieku 2 lat nadal nie mówił. Igor nie potrafił też spędzać czasu z innymi dziećmi, najchętniej bawił się sam. Rozpoczęliśmy maraton po specjalistach. Po pół roku obserwacji u psychiatry, psychologa i pedagoga usłyszeliśmy słowa, które całkowicie nas zmroziły – autyzm dziecięcy. Dowiedzieliśmy się, że rozwój naszego synka jest znacznie opóźniony. Nasze życie diametralnie się zmieniło… Igorek w wieku prawie 4 lat nadal nie jest w stanie świadomie wypowiedzieć ani jednego słowa. Mówi tylko pojedyncze litery i kilka sylab. Synek nie reaguje na imię, nie wskazuje palcem, nie utrzymuje kontaktu wzrokowego. Nie potrafi wykonać najprostszych poleceń. Ma również ogromną wybiórczość pokarmową, wymaga naszego wsparcia przy karmieniu, ponieważ nie potrafi utrzymać łyżki. Igorek potrzebuje bardzo częstych, nawet codziennych terapii: integracji sensorycznej, logopedycznej oraz innych zajęć. Tylko one mogą spowodować poprawę jego rozwoju. Zajęcia są też bardzo ważne dla nas, rodziców. Dzięki nim mamy szansę nauczyć się, jak się komunikować z Igorkiem. Regularność terapii jest kluczowa. Aby synek mógł lepiej funkcjonować, konieczny jest również zakup specjalistycznego sprzętu sensoryczno-rehabilitacyjnego do domu. Każdego dnia pokonujemy ponad 100 km, aby zawieźć Igora do specjalistów, czy na badania. Generuje to ogromne koszty. Niestety, nie wszystkie badania są refundowane... O niczym więcej marzymy, jak o tym, aby Igorek zaczął mówić. Oddalibyśmy wszystko, aby usłyszeć: „Mamo, tato, kocham Was”. Każdego dnia walczymy o przyszłość i naszego dziecka i jego jak najlepszy rozwój. Z głębi serca prosimy was o nawet najmniejsze wsparcie, które jest dla nas na wagę złota. Rodzice Igorka

246 zł
Barbara Górska
Barbara Górska , 38 lat

Chcę wychować moją ukochaną córkę. Czy zdążę?! Basia walczy z rakiem❗️

Niedługo minie 12 lat funkcjonowania z niechcianym lokatorem – rakiem jajnika. Funkcjonowania, bo ciężko jest nazwać to życiem. To jak siedzenie na tykającej bombie lub jazda na rollercoasterze tylko w uszkodzonym wagoniku… Błagam o pomoc. Tak bardzo chcę żyć, pomagać innym i dalej wychowywać moją ukochaną córkę! Niestety mój stan się drastycznie pogorszył... Ostatnia zaplanowana operacja nie doszła do skutku ze względu na zmianę przerzutową w śródpiersiu, znajdującą się przy tętnicy podobojczykowej. Istniało zbyt duże ryzyko… Muszę dalej szukać pomocy, bo rak niebezpiecznie panoszy się po moim ciele i daje przerzuty. Organizm nie daje już rady i jest coraz słabszy. Boję się, że to ostatni moment na działanie. Lata przyjmowania chemioterapii, radioterapia oraz niezliczona ilość środków przeciwbólowych mocno wyniszczyły mój organizm. Mimo strasznego bólu, zaawansowanej polineuropatii, częstych wymiotów oraz miliona innych dolegliwości, kocham i doceniam każdy dzień. Jestem potwornie zmęczona, wyniszczona i bezsilna, ale nadal tak bardzo nie chce wywiesić białej flagi. Jeszcze nie teraz… Chcę żyć dla mojej rodziny. Chciałabym móc zobaczyć, jak dorasta moja córka Jagoda, dojrzewa i układa sobie życie. Być obecna w jej przyszłości razem z moim kochanym mężem, który zawsze jest dla mnie nieocenionym wsparciem. Dziś Jagoda to już dzielna nastolatka, która nie pamięta, jak to jest mieć zdrową mamę. Gdy zachorowałam, moja córeczka miała tylko dwa latka.  Diagnoza spadła na mnie jak grom z jasnego nieba w 2012 roku, w najmniej oczekiwanym momencie. Dopiero założyłam rodzinę, urodziłam upragnione dziecko... Przeszłam ciężkie operacje i kilka cykli chemioterapii. Byłam na skraju, już czułam oddech śmierci…  Niedługo po diagnozie postanowiłam założyć stowarzyszenie Niebieski Motyl, które będzie pomagało kobietom takim jak ja – nagle wrzuconym w wir onkologicznego piekła. Robimy mnóstwo fantastycznych rzeczy: organizujemy badania diagnostyczne, kampanie informacyjne, warsztaty i zajęcia dla chorych, wsparcie psychologiczne, prawne, materialne i takie po prostu - ludzkie. Walczymy o lepszą opiekę onkologiczną i dostęp do leków. Dzięki temu, że pomagam innym, o wiele łatwiej mi znosić moją chorobę. Chociaż w domu mówią, że jestem cyborgiem, wcale tak nie jest. Jestem po prostu osobą, która nie poddaje się, choćby nie wiem co… Obecnie konsultuję się, gdzie tylko się da, nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Bierzemy pod uwagę nie tylko operację, ale także naświetlanie protonowe (ośrodki w Monachium i Pradze). Wszystko jednak wiąże się z ogromnymi kosztami, których nie jestem w stanie udźwignąć. Panicznie boję się, że jeśli teraz nie podejmę radykalnej próby zmierzenia się z chorobą, za kilka miesięcy może być już za późno. Wieloletnie, niekończące się leczenie wyniszczyło mój organizm do cna. I choć czasem z niemocy i ograniczeń mam ochotę wyć do księżyca, staram się żyć i cieszyć się każdym danym dniem, bo ponad wszystko kocham życie. Na tę chwilę nie znam konkretnej kwoty, jaka będzie potrzebna, żeby uratować mi życie.  Wiem jednak, że koszty tej walki są poza moimi możliwościami finansowymi, dlatego proszę Was wsparcie! Mam jeszcze tyle marzeń, tyle rzeczy do zrobienia. Wierzę, że przede mną dużo czasu i te marzenia zrealizuje. Tylko dzięki Waszym otwartym sercom będzie to możliwe. Basia ➡️ Facebook - Awantura o Basię

855,00 zł ( 0,09% )
Brakuje: 931 945,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki