Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wojciech Dowgalski
Wojciech Dowgalski , 7 lat

Potrzebna POMOC! By Wojtek mógł pewniej kroczyć ku lepszemu rozwojowi!

Nasz syn Wojtek urodził się jako skrajny wcześniak w 28. tygodniu ciąży. Od pierwszych chwil jego życie nie było łatwe. Otrzymał od okrutnego losu wiele utrudnień. A ze skutkami skrajnego wcześniactwa, niestety będzie musiał się mierzyć już zawsze… Synek cierpi na padaczkę objawową, wielkogłowie oraz kurczowe porażenie mózgowe. Mimo swojego wieku nie mówi, a także ma problemy z chodzeniem, słuchem oraz wzrokiem. Rozwój Wojtusia jest znacznie opóźniony w stosunku do jego rówieśników. Mimo wszystko nie tracimy nadziei, że czeka go piękne życie.  Walczymy o lepsze jutro naszego dziecka z wszystkich sił. Często jeździmy z nim do ośrodków rehabilitacyjnych, szpitali, odwiedzamy coraz to nowych lekarzy i terapeutów. Wszystko po to, by miał jak szansę na jak najlepszy rozwój.  Niestety nasz zapał i serce oddane dla syna nie wystarczają. Koszty leczenia wciąż rosną, a nam zaczyna brakować środków. Synek każdego dnia osiąga kolejne, małe sukcesy, które niesamowicie nas radują. Coraz lepiej komunikuje się z nami za pomocą komunikatora, stawia też swoje pierwsze kroki w ortezach.  Jednak aby efekty były trwałe, a chodzenie Wojtusia jak najbardziej samodzielne – potrzeba wielu godzin rehabilitacji i turnusów, podczas których Wojtuś będzie pod stałym nadzorem wykwalifikowanych specjalistów. To wszystko pochłania niestety ogromne sumy pieniędzy. Dlatego potrzebujemy Twojej dalszej pomocy. Leczenie i rehabilitacja działają, z miesiąca na miesiąc widoczne są spore postępy. Nie możemy się zatrzymać, od tego zależy przyszłość naszego dziecka! Za każdą złotówkę serdecznie dziękujemy. Rodzice Wojtka

0,00 zł ( 0% )
Brakuje: 31 915,00 zł
Witold Inglot
Witold Inglot , 61 lat

W głowie naszego taty pękł tętniak, o którym nie mieliśmy pojęcia... POMOCY❗️

4. grudnia 2023 roku... Ten dzień odmienił życie naszej rodziny na zawsze. Nic nie zapowiadało, że właśnie wtedy rozpocznie się nasza walka o życie ukochanego taty… Przed tym tragiczny wydarzeniem tata był bardzo aktywnym zawodowo mężczyzną, kochającym mężem, tatą, wspaniałym dziadkiem. To człowiek o ogromnym sercu, skromny i empatyczny, który nigdy nie odmówił pomocy. Nie spodziewaliśmy się, że w jego głowie znajdowała się tykająca bomba. Nie mieliśmy pojęcia o tętniaku, który pękł zupełnie niespodziewanie, rozpoczynając tym samym walkę o życie… Następstwem był bardzo rozległy wylew podpajęczynówkowy. Rokowania nie były dobre, jednak my, pomimo bardzo ciężkiego stanu, ani przez chwilę nie traciliśmy nadziei i nie wątpiliśmy w tatę…  Przez ponad 4 miesiące pobytu w szpitalu wiele razy udowadniał nam, że ma ogromną siłę i wolę walki. Było już bardzo źle, walka była nierówna, ale nie poddał się!  WYGRAŁ! Po przybyciu do szpitala tata był przytomny. Rozmawiał, samodzielnie jadł, był świadomy. Niestety teraz, po przebytych infekcjach, nie ma z nim kontaktu. Wiem, że nas słyszy, rozumie i bardzo się stara. Niestety nie może nam odpowiedzieć… Jest karmiony przed PEG’a i musi mierzyć się z niedowładem czterokończynowym… Musimy zrobić wszystko, by pomóc mu odzyskać zdrowie. Tata wymaga całodobowej opieki, wsparcia, intensywnej rehabilitacji. Robimy to, co w naszej mocy, by dać mu szansę… Tylko intensywna terapia pod okiem wykwalifikowanej kadry pozwoli tacie wrócić do sprawności. Wierzymy, że to tragiczne wydarzenie niebawem stanie się tylko przykrym wspomnieniem. Że niedługo znów usłyszymy jego głos i wyjdziemy razem na spacer… Niestety koszty pobytu w ośrodku rehabilitacyjnym są ogromne. Ciężko przewidzieć, ile czasu tata będzie musiał w nim spędzić. Jesteśmy jednak przekonani, że da z siebie wszystko… Bardzo prosimy o wsparcie… Tylko z Waszą pomocą uda nam się zapewnić tacie pobyt w ośrodku. Dzięki intensywnej rehabilitacji jest szansa, że do nas wróci. O niczym innym nie marzymy bardziej…   Dzieci, żona, wnuki 

5,00 zł ( 0% )
Brakuje: 159 570,00 zł
Jakub i Sebastian Firlit
Jakub i Sebastian Firlit , 11 lat

Tata i syn walczą o zdrowie! Pomóż!

Całe życie synka i tym samym nasze, opiera się na prawidłowo dobranych lekach i terapiach oraz rehabilitacji. Kiedy już się wydaje, że stan się stabilizuje, przychodzi kolejne uderzenie i wszystko wraca do punktu wyjścia. Jako tata każdego dnia staram się być oparciem dla Kuby.  Niestety, zdrowie zaczyna mocno ograniczać moje możliwości wsparcia. Dziś sam potrzebuję pomocy… W dniu narodzin synka towarzyszył nam ogromny strach! U Kuby doszło do niedotlenienia oraz krwawienia dokomorowego III stopnia, co doprowadziło do wystąpienia wodogłowia pokrwotocznego. Pierwsze miesiące były nieustanną walką o życie maleństwa, która później przemieniła się w zmagania o zdrowie, trwające do dziś. Lista diagnoz synka wciąż się powiększała: padaczka, problemy ze wzrokiem… W wieku szkolnym otrzymaliśmy orzeczenie o niepełnosprawności intelektualnej oraz diagnozę autyzmu. Jednak nie jest to jedyny problem naszej rodziny… Od wielu lat mam zdiagnozowaną dyskopatię wielopoziomową kręgosłupa lędźwiowego. Ponad wszystko starałem się, aby moje ograniczenia nie wpływały na nasze życie – pracowałem, zabierałem synka na wycieczki. Jednak moje problemy z kręgosłupem zaczęły się nasilać. W końcu w 2022 roku wylądowałem po raz pierwszy na stole operacyjnym. Do tej pory przeszedłem 6 operacji kręgosłupa, ale stan mojego zdrowia stale się pogarsza.  Dodatkowo od kilku lat borykam się z cukrzycą typu 2. Moja aktywność w tym momencie ogranicza się jedynie do krótkich spacerów i niedługich wyjazdów samochodem. Na więcej nie pozwala mi ból i ograniczenia ruchowe. Na co dzień, kiedy żona jest w pracy, zajmuję się Kubą. Jeździmy do lekarzy, na zajęcia, terapie. Jest mi ciężko wsiąść do samochodu, jednak nie mam wyjścia i muszę znosić towarzyszący mi ból. Obecnie nie jestem zdolny do podjęcia pracy. Całe życie uczciwie zarabiałem. Dziś nie jestem już w stanie zapewnić nam środków, które są konieczne, aby pokryć wydatki generowane licznymi diagnozami naszej rodziny. Ponad wszystko nie chcę zaprzepaścić tego co udało się wypracować przez lata... Proszę o pomoc, która pozwoli nam na kontynuację leczenia i rehabilitacji. Serdecznie dziękuję za wszelkie wsparcie, znaczy ono dla nas naprawdę wiele! Sebastian

52 zł
Marysia Itrich
Marysia Itrich , 2 latka

Pomóż nam zbudować lepsze jutro dla Marysi!

Nasza córka przyszła na świat z głębokim obustronnym niedosłuchem, który generuje w jej codzienności wiele problemów. Maria żyje w świecie ogłuszającej ciszy. Naszym największym marzeniem jest, aby miała taką samą szansę na rozwój, jak jej rówieśnicy. Niestety, bez wsparcia ludzi dobrych serc, to będzie niemożliwe…  Tuż po narodzinach, naszej córeczce zostało wykonane badanie przesiewowe słuchu. Niestety wynik był negatywny. Po dwóch dniach lekarze ponowili próbę, jednak nie było zmiany... Skierowano nas do poradni audiologicznej. W czasie wizyty lekarz uspokajał nas, że przyczyną może być zalegający w uszkach płyn poporodowy. Zlecił kolejną wizytę, na której okazało się, że nie ma poprawy! Doktor zalecił wykonanie dodatkowego badania (ABR). Czas oczekiwania na NFZ był za długi, dlatego postanowiliśmy wykonać badanie prywatnie. Pierwsza analiza słuchu wykryła u Marysi obustronny niedosłuch na poziomie 55 dB! Córeczka miała problemy z lokalizacją dźwięku, nie reagowała na wołanie, bardzo długo nie gaworzyła. Miesiąc później wada pogłębiła się na 70 dB! Byliśmy przerażeni! Od szóstego miesiąca życia, Marysia ma założone obustronnie aparaty słuchowe. Córeczka wymaga naszej stałej opieki i wsparcia. Nie potrafi mówić, ani komunikować nam swoich potrzeb. Jedyną szansą, aby Marysia zaczęła prawidłowo się rozwijać, jest stała opieka wielu specjalistów oraz intensywna rehabilitacja.  Niestety to wszystko wymaga od nas ogromnych nakładów finansowych – nie dajemy już rady! Dlatego z całego serca prosimy o pomoc. Wszystkie środki ze zbiórki zostaną przeznaczone na dalszą rehabilitację i zajęcia specjalistyczne, które dadzą szansę naszej córeczce na lepszą przyszłość. Za każdą formę wsparcia bardzo DZIĘKUJEMY! Rodzice Marysi

40,00 zł ( 0,12% )
Brakuje: 31 875,00 zł
Gabriel Bieliński
Gabriel Bieliński , 3 miesiące

Wada serduszka i odwrócenie trzewi❗️Potrzebne wsparcie dla Gabrysia❗️

Los nas nie oszczędzał. Zdawało się, że tragedia goni tragedię – od tych małych do najgorszej, jaką może przeżyć rodzic. Ale kiedy na świecie pojawił się Gabryś, w naszym życiu pojawiło się światełko. My – rodzice, jego rodzeństwo… wszyscy od razu go pokochaliśmy. Ale boimy się, że to nasze światełko zaczyna gasnąć… Cała ciąża przebiegała prawidłowo. Dopiero po porodzie okazało się, że Gabryś zmaga się z kilkoma wadami wrodzonymi serduszka oraz odwróconymi trzewiami. Od tamtej pory jesteśmy pod kontrolą kliniki. Lekarze obawiają się zabiegu, więc na razie operacje są tylko planowane. I tutaj zaczynają się schody. Każdy wyjazd do kliniki to ogromne koszty, z którymi już sobie nie radzimy i nie mamy nawet jak cokolwiek odłożyć. Nigdy nie prosiłam o pomoc a tym bardziej osób obcych. Ale znalazłam się w sytuacji, gdzie sama już nie podołam dalej. Przez stan Gabrysia musimy bardzo uważać. Synek nie może się męczyć, a nawet płakać przez przesunięte serduszko i aortę. A przecież to małe dziecko. Płaczem sygnalizuje, kiedy coś się dzieje. Dlatego każda chwila to strach i stres, by go uspokoić. Gabryś musi być noszony na rękach, ciągle pod kontrolą, opieką i rehabilitacją, ponieważ wciąż nie podnosi główki. Codziennie towarzyszy nam strach o Gabrysia. Operacje to jego szanse, ale jeśli lekarze tutaj się ich nie podejmą, będziemy szukać za granicą. Dlatego proszę Was o pomoc. Obecnie synek jest wydolny krążeniowo i oddechowo, ale i tak w każdej minucie boimy się o jego serduszko. Tak bardzo kocham mojego synka. Jego rodzeństwo również chciałoby kiedyś zagrać z nim w piłkę, nauczyć jeździć na rowerze… Codziennie modlimy się o jego zdrowie, ale czy to wystarczy w sytuacji, kiedy brakuje pieniędzy na leczenie? Aneta, mama Gabrysia

12 zł
Piotr Kilian
Piotr Kilian , 54 lata

Udar prawie zabił mojego męża! Pomóż Piotrowi odzyskać zdrowie!

Przebycie udaru może być jednym z najtrudniejszych wyzwań w życiu. Ukochany mąż i tatuś, Piotr do niedawna prowadził aktywne życie zawodowe i rodzinne, z pasją uprawiał sport. Niestety, 19 stycznia 2024 roku nasz świat w jednej krótkiej chwili runął... Pomimo szybkiej akcji ratunkowej i transportowania go do szpitala  śmigłowcem, nastąpiły nieodwracalne zmiany w mózgu, utrata zdrowia i zdolności motorycznych. Przez pierwsze 6 tygodni mąż był w stanie krytycznym i walczył o życie. Kilka tygodni przebywał w śpiączce, oddychał za niego respirator, przeszedł ciężkie zapalenie płuc i zespół metaboliczny. Lekarzom udało się uratować życie Piotra, aktualnie trwa walka o przywrócenie go do sprawności psychofizycznej. Ze względu na porażenie narządu ruchu, mąż jest w pełni zależny od pomocy osób trzecich, w tym rodziny i opiekunów medycznych. Powrót do normalności oznacza stabilizację oddechu oraz aktywizację kończyn i aparatu mowy. W kolejnych miesiącach będziemy prowadzić intensywną rehabilitację Piotra polegającą głównie na terapii neurologopedycznej, fizjoterapii i neurofizjoterapii, w tym nawiązywanie kontaktu z otoczeniem poprzez system C-Eye. Dalsze leczenie wraz ze zintensyfikowaną rehabilitacją wymaga znacznych nakładów finansowych, rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie m.in. koszt turnusu w ośrodku leczniczo-rehabilitacyjnym oraz opieka przez 24 godziny na dobę. Proszę, wyciągnijcie do nas pomocną dłoń. Każda wpłata to krok w stronę zdrowia Piotra i ogromna nadzieja na lepszą przyszłość. Wierzymy, że dobro wysłane w świat – wróci do Was z podwójną mocą.  Żona Piotra

0,00 zł ( 0% )
Brakuje: 106 357,00 zł
Klara Sawicka
Klara Sawicka , 5 lat

Wesprzyj Klarcię w walce z przeciwnościami losu!

Nasza córeczka nigdy nie przyniesie medalu za wygrane zawody sportowe. Świadectwa z paskiem za wybitne wyniki w nauce i nie przyjdzie z informacją, że dostała się na wymarzone studia. Ale to nic, dla nas jest idealna. Chcielibyśmy jednak dać Klarze więcej, niż zaoferował jej okrutny los… Córeczka zmaga się z niedowładem czterokończynowym, padaczką i opóźnieniem psychoruchowym. Cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Nie może się samodzielnie poruszać, siedzieć, mówić. Potrzebuje wsparcia w każdej, nawet najprostszej czynności. A z racji swoich ciągłych problemów zdrowotnych, jesteśmy częstymi bywalcami szpitala. Rozrywa to nasze serca, nie tak powinno wyglądać dzieciństwo Klary! Na naszej drodze pojawia się wiele trudności i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Musimy być zawsze gotowi na wszystko! Córeczka jest pod stałą opieką wielu specjalistów, a także poddawana jest systematycznej i intensywnej rehabilitacji. Z wszystkich sił walczymy o jej lepsze jutro, niestety zaczyna nam brakować nie tylko sił, ale również pieniędzy.  Klara potrzebuje nowego wózka, który ułatwi codzienne funkcjonowanie oraz podróżowanie, a także wychodzenie na spacery. Córka jest coraz starsza i ciągłe przenoszenie jej, staje się coraz bardziej kłopotliwe. Musimy również zakupić naszemu dziecku specjalistyczny sprzęt, a do tego dochodzą koszty związane z leczeniem i rehabilitacją… Nie dajemy już rady! Dlatego z całego serca prosimy o pomoc! Życie naszej córeczki od początku nie było usłane różami, ale pragniemy, aby przysłowiowe kolce, sprawiały jej jak najmniej bólu. Jeśli jesteś w stanie – prosimy, wesprzyj nas w walce! Klara bardzo na Ciebie liczy! Rodzice 

20,00 zł ( 0,08% )
Brakuje: 22 321,00 zł
Natalia Struzik
Pilne!
Natalia Struzik , 28 lat

NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY zaatakował wątrobę❗️Natalia chce ŻYĆ - POMOCY❗️

Mam na imię Natalia. Mam 28 lat. Do tej pory w życiu wyznaczałam sobie przeróżne cele, jednak dziś najważniejszy jest tylko jeden – pokonać raka, wyzdrowieć i przeżyć… Dla mojej rodziny, dla moich bliskich, dla siebie. Walczę z ciężkim przeciwnikiem, jakim jest nowotwór złośliwy wątroby. Nie mam wątpliwości, że moja walka to walka na śmierć i życie. Robię co mogę, ale dziś znalazłam się w momencie, w którym bez Waszej pomocy przegram. Dlatego jestem tu, piszę ten apel i proszę o pomoc. Pomoc w ratowaniu mojego życia…  Tak naprawdę szpital stał się moim drugim domem już od pierwszych lat życia. Jako mała dziewczynka często łapałam infekcje, miałam bardzo słabą odporność, walczyłam z różnymi dolegliwościami. Mój organizm był tak słaby, że często wymagałam hospitalizacji i wielu antybiotyków pod kroplówką. Zamiast spędzać czas z koleżankami na zabawie, wiele tygodni spędzałam otoczona murami szpitalnych sal.  Niestety, do 12 roku życia lekarze stawiali mi wiele nietrafnych diagnoz. Moi rodzice jeździli ze mną po wielu szpitalach, by w końcu usłyszeć prawdziwy powód – okazało się, że choruję na autoimmunologiczne zapalenie wątroby. Od tego dnia minęło już wiele lat, lecz moje leczenie wciąż wyglądało tak samo – polegało na złagodzeniu objawów. Całe moje życie kręciło się wokół częstych pobytów w szpitalu i braku nadziei na całkowite wyleczenie.  Niestety, dwa lata temu spadł na mnie wyrok, o którym nie śniłam w najgorszych snach. Z powodu przewlekłych, a czasami ostrych stanów zapalnych wątroby i całego uszkodzenia tego organu zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy wątroby. To był dla mnie ogromny cios… Usłyszałam, że muszę rozpocząć leczenie, by rak nie rozsiał się po organizmie. Lekarze zdecydowali się o wdrożeniu chemii poprzez tętnicę udową docierając tym samym do naczyń każdego stanu zapalnego wątroby. W ten sposób mieliśmy nie dopuścić do namnażania się komórek nowotworowych i dotrwać do momentu przeszczepu wątroby.  Nie potrafię opisać słowami jak ogromny ból towarzyszył mi podczas leczenia. Nie potrafię przyrównać tego uczucia do czegokolwiek… To były dni pełne cierpienia, wylanych łez i strachu. To były dni, w których palący ból nie ustępował nawet pod wpływem silnej morfiny.  Chemia pomogła, ale tylko na kilka miesięcy. Dziś wiem już, że nowotwór nie zareagował na leczenie, tak jak zakładali lekarze. Wciąż nie wiem jednak nic więcej na temat przeszczepu. Czekam w kolejce, ale kiedy otrzymam szansę, nikt nie jest w stanie mi powiedzieć. Dlatego po raz kolejny muszę przejść przez to piekło. Po raz kolejny do mojej tętnicy wpłynie chemia, która wyrządziła już tak wiele krzywd. Tak bardzo się boję. Boję się o to, czy w końcu się uda… Czy tym razem choroba brutalnie nie odbierze mi życia... Niestety, nie mam już wystarczających środków na dalsze leczenie. Szpital oddalony jest ode mnie 400 km, co wiąże się z dużymi wydatkami na paliwo. Chemia podawana jest w cyklach, dlatego przyjeżdżam do Warszawy na tydzień lub dwa wraz z mamą, która jest dla mnie ogromnym wsparciem. Po prostu nie mam już więcej pieniędzy… Bez nich nie będę mogła kontynuować leczenia, a bez leczenia… Nie potrafię nawet dokończyć zdania.  Wspiera mnie rodzina i moi bliscy. Chcę walczyć, bo kocham życie. Jestem szczególnie wdzięczna, za to jak wspaniałe osoby spotykam na mojej drodze. Mój przyjaciel Damian wkrótce wyrusza w podróż rowerem do Afryki. Za każdy pokonany kilometr (a jest ich około 8 tys.,) chce zachęcić wspierających do przekazania złotówki na zbiórkę.  Chcę prosić i Was o wsparcie. Obiecuję, że zrobię wszystko, by pokonać raka. Jednak bez Waszej pomocy, to się nie uda. Proszę, chcę tylko dalej ŻYĆ. Proszę o każdą pomoc! Natalia

162,00 zł ( 0,07% )
Brakuje: 223 881,00 zł
Basia Stojko
Basia Stojko , 3 latka

Ciche miauczenie zamiast płaczu… Daj Basi szansę na lepsze jutro❗️

Pamiętamy jakby to było wczoraj, kiedy Basia po raz pierwszy zrobiła się sina, straciła oddech, a całe jej maleńkie ciało zwiotczało. Ten mrożący krew w żyłach widok towarzyszy nam niemal codziennie. Nigdy nie mamy pewności, kiedy to nastąpi. Za to wiemy, że musimy kontrolować jej stan cały czas, bo kiedyś możemy nie zdążyć… Długo czekaliśmy na nasze maleństwo. Basia urodziła się w czasie pandemii COVID-19, więc ten czas jeszcze bardziej się wydłużył. Podczas badań prenatalnych lekarze poinformowali nas o wysokiej przezierności karkowej, która może wskazywać na chorobę genetyczną, a także o torbielach na nerce naszej córeczki. Tak bardzo się o nią wtedy martwiliśmy!  Basia urodziła się z szeroko rozstawionymi oczkami, nisko osadzonymi uszkami i charakterystycznymi rysami twarzy. Niedługo później usłyszeliśmy diagnozę – zespół kociego krzyku! Nazwa choroby wynika ze specyficznego płaczu dziecka, który przypomina właśnie miauczenie. Ale to nie jedyne następstwo tej wady genetycznej… Nie sposób opisać stres, który towarzyszy nam na co dzień. Do bezdechów Basi zdążyliśmy się już przyzwyczaić, jednak nigdy do końca nie wiemy, kiedy mają nastąpić. Zwykle dzieje się to, kiedy coś idzie nie po jej myśli, zdenerwuje się, lub gdy tata znika z pola widzenia. Basia jest do niego bardzo przywiązana, więc nawet kiedy tylko na chwilę wychodzi za drzwi pokoju, wzrasta ryzyko utraty oddechu. Zdarza się to z różną częstotliwością, więc cały czas musimy mieć córeczkę na oku. Jak powiedział lekarz, do tej pory za każdym razem udało nam się ją ocucić, ale kiedyś możemy nie zdążyć. Sama myśl o tym wywołuje u nas dreszcze. Nasza córeczka nie mówi, nie komunikuje swoich potrzeb, nie jest też w stanie przyjmować stałych pokarmów – wszystkie posiłki jej blendujemy. Ciężko znosi choroby i ma mocno obniżoną odporność. Jest drobniutka i taka krucha… Cały czas walczymy o jej sprawność. Basia ma przywiedzione stopy, przez co trudniej jest jej się poruszać, jednak coraz śmielej zaczyna stawiać kroki, wspomagając się meblami. To daje nam ogromną nadzieję na jej rozwój.  Córeczka mimo choroby jest bardzo pogodną, kochaną dziewczynką. Lubi bawić się ze swoim bratem, stara się też poznawać świat na tyle, na ile może – chwyta różne rzeczy i zwykle bada je ząbkami.  Ze względu na chorobę, Basia dożywotnio musi być rehabilitowana. Wymaga także przeróżnych terapii – logopedycznej, integracji sensorycznej, hipoterapii oraz fizjoterapii. Dzięki stałej pracy ze specjalistami widzimy ogromne postępy w stanie zdrowia naszej córeczki, dlatego nie możemy dopuścić do regresu. Niestety, wszystkie te zajęcia czy wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne są bardzo kosztowne. Wiemy, że sami nie damy sobie rady, dlatego będziemy wdzięczni za każdą okazaną Basi pomoc. Wierzymy, że dobro wraca! Rodzice Basi

25 zł

Obserwuj ważne zbiórki