Franio uwięziony w SIDŁACH AUTYZMU! Pomożesz?
Niestety ciąża i okres przed narodzinami mojego ukochanego synka nie należały do najprostszych. Miałam w tamtym czasie dużo stresu, cierpiałam na niedokrwistość, potrzebna była transfuzja krwi… Leczyłam też kamienie nerkowe, nie było mi łatwo… Starałam się jednak żyć nadzieją, że mój synek urodzi się zdrowy i nie odczuje problemów, które mi w tamtym momencie towarzyszyły. Gdy Franek przyszedł na świat, byłam najszczęśliwszą kobietą i mamą na świecie. Towarzyszył mi jednak też paraliżujący strach, bo synek był owinięty pępowiną i przez parę sekund nie oddychał. Ale był ze mną, przeżył i mogłam schronić go w swoich ramionach. Wiedziałam, że zadbam, by miał piękne, szczęśliwe dzieciństwo. Niestety cichy towarzysz, nieprzyjaciel, który zaatakował moje dziecko, pokrzyżował mi plany… Do 2 roku życia synek był radosnym, zdrowym dzieckiem. Nasze szczęście nie trwało jednak zbyt długo. Gdy tylko skończył 2 lata, jego zachowanie i rozwój uległy zmianie, niestety na gorsze… Nie nawiązywał kontaktu wzrokowego, bywał agresywny, nie bawił się z innymi dziećmi. Bardzo ciężko było mu się skoncentrować, usiedzieć w ciszy i w jednym miejscu. Od razu rozpoczęliśmy intensywne badania, które niestety nie przyniosły dobrych wieści. Okazało się, że za zachowanie synka odpowiedzialny jest autyzm, który zaatakował moje dziecko i sprawił, że Franio zmienił się nie do poznania… Ta wiadomość mną wstrząsnęła, lecz byłam pewna, ze nie pozostaje nic innego, jak wesprzeć go w tej nierównej walce. Pomimo intensywnej rehabilitacji i leczenia – stan syna trwa do teraz. Do tej pory nie padło z jego ust ani jedno słowo. Marzę, by w końcu usłyszeć upragnione „Mamo”... Franio porozumiewa się wyłącznie poprzez kierowanie mojej dłoni w dane miejsce bądź na dany przedmiot. Niestety cierpi również na cytomegalię – wirusa, przez którego ma bardzo niską odporność, co wiąże się z częstymi infekcjami oraz wielorazowymi pobytami u lekarzy. Obecnie synek uczęszcza do Przedszkola Terapeutycznego, gdzie ma wsparcie psychologów, logopedów, pedagogów i fizjoterapeutów. Jest również pod opieką psychiatry, neurologa, oraz otolaryngologa, z uwagi na stale powiększające się migdałki. Jestem przy nadziei, iż syn zacznie robić postępy, by móc być samodzielnym i radzić sobie w życiu codziennym. Niestety, aby tak się stało, potrzebna jest rehabilitacja, wizyty u lekarzy i sprzęt do rehabilitacji, które są bardzo kosztowne. Nasza trudna walka trwa cały czas. Synek stał się bardzo wrażliwy na hałas, musi nosić słuchawki wyciszające. Zdarzało się też, że był agresywny wobec innych dzieci w przedszkolu, ale również wobec samego siebie… Często uderzał główką w podłogę lub szczypał się po buźce, gdy coś działo się nie po jego myśli. Dlatego musieliśmy wprowadzić leczenie farmakologiczne, które ma go wyciszać. Widzę światełko w tunelu. Każdego wieczora śpiewam Frankowi, licząc, że zacznie mnie naśladować. Moje marzenie pomału się spełnia. Synek, choć nie potrafi mówić, nuci melodie, które mu prezentuję. To dla mnie krok naprzód, nadzieja, że będzie coraz lepiej… Jednak aby tak się stało, potrzebujemy Waszego wsparcia. Wierzę, że otworzycie dla nas swoje wielkie serca i pomożecie pokonać wroga, który sieje spustoszenie w małym organizmie mojego kochanego synka… Mama - Natalia