Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Blanka Kozłów
6:59:09  do końca
Blanka Kozłów , 8 lat

Walczymy o przyszłość i samodzielność 8-letniej Blanki❗️

Naszą Blankę zdiagnozowano, kiedy miała 7 lat i ta diagnoza od razu zwaliła nas z nóg – autyzm, niepełnosprawność umysłowa i ADHD. Wiedzieliśmy, że będzie jej ciężko, ale to nie wszystko. Badania wykazały też mutację genu HCN1. Mutacja ta powoduje rzadką chorobę genetyczną – encefalopatię padaczkowo-rozwojową DEE24, która odpowiada właśnie za autyzm, niepełnosprawność, padaczkę i zaburzenia zachowania. Objawy się zgadzają, ale czekamy jeszcze na potwierdzenie badań. Blanka wymaga intensywnych rehabilitacji, terapii i innych działań związanych z niepełnosprawnością. Jest pod opieką neurologiczną, psychiatryczną, laryngologiczną, metaboliczną, genetyczną… Wizyty u lekarzy odbywają się prywatnie, ponieważ na NFZ musielibyśmy bardzo długo czekać.  Regularnie przyjmuje leki, by móc funkcjonować w miarę możliwości. Chociaż bywają chwile, kiedy napady, aury padaczkowe i inne dolegliwości skutecznie jej to odbierają. Mimo to córeczka jest bardzo wesołym i pogodnym dzieckiem. Uczęszcza do szkoły, uwielbia plastykę i pluszaki. Jej uśmiech daje nam siły do dalszej walki, ale rosnące koszty skrupulatnie ją odbierają. Dlatego prosimy o choć najmniejszą pomoc, by zapewnić naszej Blance leczenie i rehabilitację, a w przyszłości samodzielność. Martyna, mama

2 678 zł
Maciek Winiarski
6:59:09  do końca
Maciek Winiarski , 31 lat

Tylko dzięki rehabilitacji Maciej ma szansę odzyskać sprawność❗️Pomożesz❓

Kochani Darczyńcy! Serdecznie dziękujemy za wsparcie, które okazaliście Maciejowi w poprzednim etapie! Dzięki Wam miał zapewnioną intensywną rehabilitację, która przyniosła efekty! Zostańcie z nami! To dopiero początek walki! Zapoznaj się z historią Maćka: Zaprosiłem znajomych na grilla z okazji zakończenia lata. Tego dnia mój przyjaciel Maciek świętował również długo wyczekiwaną zmianę pracy. Mówił, że w końcu skończą się jego problemy finansowe i pojedzie na upragnione wakacje. Łamie mi się serce na samą myśl o tym, że los mu to tak brutalnie odebrał. W pewnym momencie pojawił się pomysł, żebyśmy weszli do ogrodowego basenu. Zbiornik wkopany w ziemie jest całkiem spory, co pewnie spowodowało ulotne poczucie bezpieczeństwa przy skakaniu. Pierwszy wskoczył Maciej, po nim kolega i ja. Gdy się wynurzyłem, świat się zatrzymał. Maciej się topił. Wypływał na powierzchnię plecami do góry, jak bojka na wodzie. Bałem się, że nie zdążę…  Gdy podtrzymywałem go na powierzchni wody, powiedział mi, że nie czuje niczego, poniżej klatki piersiowej i ciężko mu się oddycha. Maciej trafił do szpitala w Głogowie ze złamanym kręgiem szyjnym, kręgiem C5, paraliżem kończyn dolnych i objawami wstrząsu rdzeniowego. Jego świat zawalił się w ułamku sekundy, przez jedną, błędną decyzję. Po operacji był w stanie ruszać głową, barkami i ramionami. Niczym innym.  Nieszczęścia spadały na niego kolejno jak lawina. Od tamtej pory Maciej walczy o to wszystko, co utracił… Obecnie przebywa w ośrodku Comfort Life pod Łodzią, gdzie intensywnie się rehabilituje. Jego stan się poprawił na tyle, że może już ruszać rękoma i dłońmi – niestety jeszcze nie palcami. Efekty jednak mówią same za siebie! ⬇️ 10 stycznia ma mieć w końcu wyjętą rurkę tracheotomijną. Niestety, aby utrzymać efekty, które udało mu się osiągnąć i nie doprowadzić do pogorszenia, potrzebna jest dalsza, intensywna rehabilitacja, która miesięcznie generuje koszty rzędu 25 TYSIĘCY MIESIĘCZNIE!  Maciej jest wspaniałym człowiekiem, przyjacielem, synem… Gdy w wieku młodzieńczym stracił mamę, zamiast się załamać, stał się podporą i wsparciem dla swojego taty i bliskich. Nigdy nikomu nie odmówił pomocy.  Błagam, zostańcie przy nas. Tylko dalsza rehabilitacja jest szansą na poprawę i utrzymanie efektów, które udało mu się wypracować. Nie zamykaj swojego serca, Maciej bardzo Cię potrzebuje! Bliscy Macieja

11 649,00 zł ( 43,79% )
Brakuje: 14 947,00 zł
Bruno Grześkowiak
6:59:09  do końca
Bruno Grześkowiak , 6 lat

Walka o przyszłość wciąż trwa❗️Bruno potrzebuje pomocy❗️

Otrzymane wsparcie było nieocenione w walce o zdrowie Bruna. Ale dzisiaj sytuacja nie pozwala nam zwolnić. Synek wciąż nie mówi i wciąż potrzebujemy pomocy. Nasza historia: Nie tak wyobrażałam sobie życie mojego synka. Gdy dowidziałam się o ciąży, byłam pewna, że urodzę zdrowe i silne dziecko. Wyobrażałam sobie naszą wspólną przyszłość, pierwszy krok, pierwsze słowo „mama”. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że los napisał dla Bruna inny scenariusz. Teraz gdy każdego dnia mierzę się z niepełnosprawnością synka, nie mam wyboru – muszę prosić o wsparcie! Życie przygotowało dla mnie niespodziankę, na którą nie byłam gotowa. Bruno urodził się z przepukliną oponowo-rdzeniową, wodogłowiem, a także brakiem czucia w niektórych częściach ciała. Nie do końca wiedziałam, co to może oznaczać i z czym przyjdzie mi walczyć. Wiedziałam jednak, że bezgraniczna miłość pozwoli mi pokonać każdą przeszkodę. W tym momencie Bruno ma już sześć lat i oprócz ogromnej miłości do synka, czuję bezsilność…  Mój synek do tej pory nie mówi, a żaden specjalista nie umie poprawnie go zdiagnozować. Ciężko patrzy się na cierpienie własnego dziecka, na jego niemoc i trudności w codziennym funkcjonowaniu. Czekamy na wyniki badania genetycznego, które może w końcu dadzą nam odpowiedź jak leczyć Bruna.  Jako mama wciąż czuję się już bezradna. Boję się, że przyjdzie taki moment, w którym będę musiała wybierać, za które zajęcia dla Brunia zapłacić, a które odwołać. A wtedy moje serce rozpadnie się na milion kawałków. Ale Bruno jest bardzo pogodnym i uśmiechniętym dzieckiem. W najbliższym czasie czeka go też poważna operacja kolan i stóp, a później rehabilitacja i walka o nowe kroki i cały czas walka o jego mowę. Dlatego też zdecydowałam się prosić o pomoc, o wsparcie, które pomoże mojemu dziecku zawalczyć o lepsze jutro! Wiem, że muszę być silna. Wiem, że muszę dać radę. Jestem dla Bruna całym światem tak jak on dla mnie. Jednak bez Was nie dam sobie rady…  Marzena, mama

2 005,00 zł ( 9,42% )
Brakuje: 19 272,00 zł
Anna Sosnowska
6:59:09  do końca
Anna Sosnowska , 64 lata

Jej mąż przegrał walkę z NOWOTWOREM, Ania nadal ma szansę wygrać❗️

Od trzech lat toczę trudną i bardzo wymagającą walkę o swoje zdrowie i życie. To właśnie wtedy zdiagnozowano u mnie straszną chorobę, która brutalnie postępuje. Zrobię wszystko, by ją pokonać. Potrzebuję tylko Twojej pomocy. Prowadziłam spokojne i poukładane życie, które całkowicie zburzyła diagnoza – NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY PIERSI. Dowiedziałam się o chorobie przez przypadek, kiedy badanie rezonansem wykryło nacieki nowotworowe na kręgosłupie. W głowie kłębiło się mnóstwo pytań, brak zrozumienia, nie mogłam pogodzić się z tą informacją, ale musiałam natychmiast rozpocząć leczenie. Początkowo leczyłam się w Olsztynie, ale po dwóch latach przeniosłam się do szpitala klinicznego w Poznaniu. Niestety okazało się, że choroba drastycznie postępuje – pojawiły się przerzuty do kości i zajęcie szpiku kostnego. Byłam załamana… Przeszłam kilka etapów chemioterapii i radioterapię, jednak niestety nie ma oczekiwanych efektów. Chemioterapia bardzo mnie wyniszczyła i doprowadziła do skutków ubocznych, takich jak zatorowość płucna, kłopoty z wątrobą i cukrzyca typu 3.  W związku z przerzutami do kości mam poważne problemy z poruszaniem się i z wykonywaniem codziennych czynności. Do szpitala jestem zmuszona dojeżdżać taksówką.  Wzrosły też koszty leczenia – głównie leków. Po przeniesieniu do Poznania musiałam też wynająć mieszkanie. Na szczęście mogę liczyć na pomoc ze strony kochanych dzieci, ale problemy finansowe i tak są bardzo mocno odczuwalne. Jestem wdową, sama prowadzę gospodarstwo domowe. Niedawno pochowałam męża, który przegrał walkę z nowotworem. Teraz ten potwór obrał sobie za cel mnie. Ta informacja złamała moje dzieci... Leczenie, rehabilitacja i ceny leków, które stale rosną – bardzo mocno obciążają mój budżet. Jestem zmuszona poprosić o pomoc… Wcześniej prowadziłam bardzo aktywny tryb życia. Dużo pracowałam z dziećmi i osobami starszymi. Marzę, by to wszystko odzyskać. Samej jest mi niezwykle trudno. Walka z chorobą jest bardzo wyczerpująca, tym bardziej że ten bezlitosny przeciwnik stale się rozwija i postępuje. Bardzo proszę o wsparcie. Jeśli jest choćby cień nadziei, że uda mi się wygrać – muszę walczyć. Twoje wsparcie może okazać się moim ratunkiem! Ania

6 482 zł
Alan Jarosz
6:59:08  do końca
Alan Jarosz , 5 lat

Aby skrajne wcześniactwo nie determinowało przyszłości... Prosimy o pomoc❗️

Dzięki wsparciu poprzedniej zbiórki udało nam się zebrać środki na dwa turnusy rehabilitacyjne! Ale to wciąż za mało. To początek naszej walki, dlatego znów prosimy o pomoc. Nasza historia: Informacja o ciąży zazwyczaj kojarzy się z 9-miesięcznym radosnym czasem przygotowań. Kupowanie wyprawki, piękna ciążowa sesja,  „baby shower"... Niestety w naszym przypadku wszystko potoczyło się w zupełnie innym kierunku. Okrutny los zdecydował, że będzie inaczej… Mój syn Alan urodził się jako skrajny wcześniak, bo zaledwie w 25 tygodniu ciąży. II trymestr to zdecydowanie zbyt szybko, by pojawić się na świecie! Nasza radość przeplatała się ze łzami rozpaczy. Wiedzieliśmy, że przed nami długa i wyboista droga. Ale nie sądziliśmy, że będzie aż tak trudno... Szpital stał się dla nas drugim domem. Alan spędził trzy miesiące na intensywnej terapii, z czego dwa pod respiratorem. Do tego co chwila diagnozowano u niego nowe nieprawidłowości: wylewy dokomorowe 3 i 4 stopnia, wylew krwi do móżdżku, ciężkie zapalenie płuc, tamponada serduszka, niewydolność krążenia. W tym okresie ośmiokrotnie przetaczano mu krew, wykonano laseroterapię w związku z retinopatią. Patrzenie na jego nieme cierpienie było nie do zniesienia… Od tego czasu minęło już 5 lat. Czy jest lepiej? I tak i nie. Dzięki codziennym i intensywnym ćwiczeniom oraz turnusom rehabilitacyjnym Alanek zaczął samodzielnie chodzić. To sukces. Niemniej nadal zmaga się z szeregiem chorób i nieprawidłowości rozwojowych: dysplazją oskrzelowo-płucną, nadciśnieniem tętniczym, obniżonym i wzmożonym napięciem mięśniowym, asymetrią ciała, a co za tym idzie skoliozą, która wymaga leczenia gorsetowego. Zdiagnozowano u niego również mózgowe porażenie dziecięce i autyzm atypowy. Alanek cały czas jest pod wielospecjalistyczną opieką: nefrologa, kardiologa, neurologa, neurologopedy, okulisty, rehabilitantów, pedagoga, psychologa oraz uczęszcza na zajęcia terapii integracji sensorycznej, oraz hipoterapię.  Na ten moment jednak największe sukcesy odnosi dzięki rehabilitacji. Pozwala mu ona robić postępy i jest dla niego szansą na dogonienie rówieśników. Intensywne ćwiczenia to jedyna nadzieja na lepsze życie dla naszego synka!  Przed nami jednak wiele związanych z nią kosztów. Dlatego z całego serca dziękujemy za dotychczasowe wsparcie i prosimy o dalsze wsparcie... Dzięki Waszej pomocy będziemy mogli pojechać z Alankiem na kolejne turnusy rehabilitacyjne, ratujące jego zdrowie. Wdzięczni Rodzice

921,00 zł ( 5,77% )
Brakuje: 15 037,00 zł
Bartłomiej Dobiecki
6:59:08  do końca
Bartłomiej Dobiecki , 32 lata

Choroba zmieniła wszystko! Pomóż Bartkowi!

Dzięki Waszej pomocy Bartek skorzystał i nadal korzysta z rehabilitacji, która przynosi efekty, ale sporo kosztuje. Został zakwalifikowany do operacji prawej dłoni. Po takim zabiegu będzie potrzebował jeszcze więcej ćwiczeń niż obecnie. Rehabilitacja jest dla niego nie tylko ważnym elementem leczenia, ale także nadzieją na poprawę jakości życia oraz siłą do dalszego funkcjonowania. Niestety nie jesteśmy w stanie sami pokryć kosztów takich zabiegów, dlatego liczymy na Waszą pomoc. Poznaj naszą historię: Patrzę na Bartłomieja i widzę kogoś obcego. Twarz wygląda podobnie, ale brakuje na niej uśmiechu. Pusty wzrok, w którym brakuje przekory i iskierek radości. Czasem, gdy przyjrzeć się dokładniej, można dostrzec niewypowiedziane wołanie o pomoc.  Pierwsze problemy zdrowotne pojawiły się około 2019 roku. Objawy bardzo dawały się we znaki, ale wierzyłam, że to chwilowe. Mojego brata próbowano leczyć psychiatrycznie, ale terapia okazała się nieskuteczna i, jak się później okazało, zupełnie zbędna, bo nie pomagała nam leczyć tego, co stanowiło największe zagrożenie. Niestety, to co miało być tylko przejściowym kryzysem, okazało się dla nas początkiem dramatu. Nikt z nas w najgorszych przypuszczeniach nie spodziewał się, że wydarzy się coś takiego…  Stan wciąż się pogarszał, a lekarze bezradnie rozkładali ręce. Problemy z przełykaniem, trudności z mówieniem, niemożliwość skupienia uwagi na dłuższą chwilę – to wszystko zdawało się postępować zbyt szybko. Dodatkowo, w momencie odstawienia leków pojawiły się kolejne objawy, które naprowadziły specjalistów na kolejny trop.  Przeniesienie na oddział neurologiczny pozwoliły nam poznać przeciwnika, a to okazało przełomem w naszych poszukiwaniach. U Bartka stwierdzono rzadkie schorzenie genetyczne – chorobę Wilsona, która polega na zaburzeniu metabolizmu miedzi w organizmie. Gdy komórki wątroby tracą zdolność gromadzenia miedzi, ta uwalniana jest do układu krążenia, co skutkuje uszkodzeniem układu nerwowego i nerek.  Przez dolegliwości Bartek całkowicie stracił możliwość samodzielnego funkcjonowania! To porażające, że sprawny, młody człowiek nagle nie jest w stanie wykonać podstawowych czynności. Znaleźliśmy się w bardzo trudnym momencie, bo Bartek wymaga nieustannego wsparcia oraz regularnej i intensywnej rehabilitacji, która wymaga ogromnych nakładów finansowych. Miesiąc pobytu w specjalistycznym ośrodku, gdzie Bartek będzie mógł skorzystać z opieki to koszt w granicach kilkunastu bądź nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Kwota, której nie jesteśmy w stanie zdobyć tak szybko…  Potrzebujemy wsparcia i pomocy! Potrzebujemy dobrych ludzi, którzy pomogą nam odnaleźć przyjazne środowisko, w którym Bartek będzie mógł wracać do zdrowia.  Kiedy przypominam sobie nasze niedawne, rozmowy w oczach pojawiają się łzy. Choroba zabiera Bartka bezwzględnie i bezlitośnie, kawałek po kawałku. A ja wiem, że on bardzo chce żyć! Nigdy się nie poddawał, a teraz kiedy zabrakło mu sił, potrzebna jest pomocna dłoń! Mnóstwo rąk, które wyrwą Bartka z pułapki potwornej choroby. Proszę, nie zostawiaj nas teraz! Martyna, siostra Bartka

4 170 zł
Marcin Bolek
Pilne!
6:59:08  do końca
Marcin Bolek , 48 lat

NOWOTWÓR posadził go na wózek – Prosimy o pomoc dla taty❗️

Wszystko zaczęło się pod koniec 2021 roku. Powracające i uciążliwe bóle w klatce piersiowej zaczęły utrudniać tacie codzienne funkcjonowanie i skłoniły do szukania przyczyny oraz dalszej diagnostyki. Myśleliśmy, że może są one spowodowane jakimś urazem ortopedycznym i w tę stronę poszliśmy. Okazał się to jednak ślepy zaułek. Diagnoza powaliła nas na kolana. Skonsultowaliśmy się z pulmonologiem, który na podstawie tomografu klatki piersiowej stwierdził obecność niepokojących zmian w płucach i skierował tatę do szpitala na szczegółową diagnostykę. Od tamtego momentu stres i obawy o zdrowie taty towarzyszą nam do dzisiaj. Badania ziściły nasze najgorsze sny – nowotwór złośliwy oskrzela i płuca z przerzutami do węzłów chłonnych i kości. Tata jednak nie załamywał się, a z zapałem chciał jak najszybciej rozpocząć leczenie. Tylko że to nie był koniec złych wiadomości… 28 lutego 2022 roku rodzice udali się na umówioną wizytę do Radomskiego Centrum Onkologii. Tata wszedł do budynku o własnych siłach, nieświadomy tego, co go jeszcze tamtego dnia spotka. Niestety wyjść już się nie udało – stracił władzę w nogach przez ucisk guza przerzutowego na worek oponowy rdzenia kręgowego. Czas był kluczowy, więc jak najszybciej się dało, dostaliśmy się na oddział neurochirurgiczny w Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu. 2 marca lekarze usunęli guza. Od tamtej pory jednak tata ma niewładne nogi. Dla człowieka, który większość czasu każdego dnia spędzał w ruchu, uwielbiał pracować na świeżym powietrzu, wszystko robił sam, bo umiejętności mu na to pozwalały i wykorzystywał to, pomagając innym w każdej swojej wolnej chwili, jest to kara nie do zniesienia. Taki nadal jest nasz tata – pracowity, pomocny i uczynny, zawsze potrafiący znaleźć sobie ciekawe zajęcie. Jego cały zapał musiał wtedy zostać skierowany w stronę jednej rzeczy – rehabilitacji i leczenia. Został poddany radioterapii, a następnie chemioterapii, której przyjął 2 cykle z dobrą tolerancją. 18 maja tata został przyjęty na oddział z powodu gorączki neutropenicznej. Organizm przestał akceptować chemię i nie ma już dalszej możliwości leczenia tą metodą. Została nadzieja i wiara w siłę organizmu w walce z nowotworem. Jesteśmy przekonani jednak, że walka ta byłaby bardziej sprawiedliwa, gdyby tata mógł stanąć na nogi i zrobić to o własnych siłach. Do tego potrzebna jest specjalistyczna rehabilitacja, której koszt wynosi około 25 000 zł na miesiąc i wykracza poza nasze możliwości. Do tej kwoty dochodzą dodatkowe wydatki na wszystkie środki pielęgnujące, higieniczne, które są niezbędne do codziennego funkcjonowania i odpowiedniego komfortu. Nasz tata odbył już 2 turnusy w ośrodku (oba sfinansowane z zarejestrowanej zbiórki pieniężnej) i za każdym razem było widać poprawę – szczególnie w kwestii usamodzielnienia się i radzenia sobie pomimo poruszania się na wózku. Jednak wiele wyzwań, celów do osiągnięcia jeszcze przed nami, dlatego marzymy, aby tata miał możliwość ponownego skorzystania z pomocy specjalistów. Zuzanna, córka Marcina

3 240 zł
Ula Strembowska
6:59:08  do końca
Ula Strembowska , 3 latka

Gdy rodziłam jej siostrę, ona w szpitalu oddalonym o 300 kilometrów walczyła o życie ❗️

Byłam w ciąży z młodszą córeczką, która w lutym miała przyjść na świat. Prowadziliśmy spokojne życie, nic nie wskazywało na tragedię, która niebawem miała nadejść. Wszystko zawaliło się, gdy byłam w 6/7 miesiącu ciąży. Właśnie wtedy dowiedzieliśmy się, że nasza starsza córeczka jest śmiertelnie chora.  22 lutego Uleńka razem ze swoją babcią przebywały w Kijowie w jednym z najlepszych szpitali w kraju. Ja, w oddalonym o prawie 300 kilometrów, rodziłam jej młodszą siostrzyczkę – Sofię. Moja Ula walczyła z białaczką, a ja nie mogłam być przy niej. Czy mogło być gorzej? Jak się okazało dwa dni później – mogło. 24 lutego dostałam telefon od spanikowanej mamy, która roztrzęsiona informowała mnie o wojnie. Nigdy nie zapomnę jej słów, że nad szpitalem, w którym moja starsza córka walczyła o życie, została zniszczona rakieta. Dwudniowy niemowlak, chora na białaczkę starsza córka i wojna. Rozpoczęła się ewakuacja onkologicznie chorych dzieci do Włoch. Wyjechaliśmy całą rodziną. Uleczka rozpoczęła tam leczenie. Wprowadzono chemioterapię, którą córeczka bardzo ciężko znosiła – przestała chodzić. Wszyscy byliśmy przekonani, że to tylko skutki uboczne chemioterapii. Byliśmy dobrej myśli, wierzyliśmy, że wystarczy zacisnąć zęby i wytrzymać – a po czasie Ula na pewno dojdzie do siebie. Najważniejsze, że podstępna choroba ustąpiła, udało się osiągnąć stan remisji.  Jednak czas mijał, a Ula nadal nie chodziła i robiła się coraz słabsza. Doszło do tego, że już nie potrafiła usiąść bez pomocy, a jak ktoś ją posadził, to prawie od razu traciła równowagę. Nie mogła samodzielnie podnieść ręki do góry.  Długo szukaliśmy przyczyny, aż wiosną 2023 roku spadła na nas kolejna diagnoza — SMA typu 2. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Jak to możliwe, że spadło na nas tyle nieszczęścia? Uli nie można podać terapii genowej – organizm jest zbyt osłabiony po poprzedniej chorobie. Jeśli będzie w remisji przez 5 lat, dopiero wtedy będzie można wprowadzić leczenie. Na razie możemy tylko intensywnie rehabilitować córeczkę i czekać, aż nadejdzie czas terapię genową. Od tego, czy i w jakim stopniu uda nam się zatrzymać degradację mięśni zależy całe przyszłe życie Uli.  Błagamy Was o pomoc. Na nas i na nasze dziecko spadło niewyobrażalne cierpienie. Pomóżcie nam uratować córeczkę… Rodzice

9 250,00 zł ( 60,5% )
Brakuje: 6 039,00 zł
Joanna Białas
6:59:08  do końca
Joanna Białas , 60 lat

Joanna całe życie niosła pomoc chorym. Teraz sama jej potrzebuje!

Jako pielęgniarka Joanna przez całe życie niosła wsparcie tym, którzy najbardziej tego potrzebowali – chorym. Każdego dnia była dla swoich pacjentów oddaną, uśmiechniętą osobą. Niestety, teraz to ona potrzebuje naszej pomocy. Jadąc do jednego ze swoich pacjentów, Joanna uległa wypadkowi drogowemu, co doprowadziło do poważnego uszkodzenia kręgosłupa. W jednej chwili straciła sprawność i stała się zależna od pomocy innych.  Dzięki specjalistom z Lublina Joanna otrzymała fachową pomoc. Stara się być dzielnia i nie poddaje się, tylko z całych sił walczy o powrót do zdrowia. Aktualnie czeka na konsultację kwalifikacyjną do operacji.  Niestety, jednocześnie Joanna zmaga się z zaawansowaną osteoporozą, która do tej pory uniemożliwiała odbycie zabiegu. By móc dalej walczyć o sprawność potrzebuje regularnej i nieprzerwanej rehabilitacji, licznych konsultacji oraz suplementacji na odbudowę struktury kości. Wiąże się to z bardzo dużymi kosztami, których nie jest w stanie unieść samodzielnie. Prosimy o Waszą pomoc, tylko dzięki niej Joanna będzie mogła wrócić do normalnego funkcjonowania. Zawsze była oddana swoim pacjentom – teraz my okażmy jej dobro i wsparcie.  Karolina

3 784,00 zł ( 9,12% )
Brakuje: 37 706,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki