Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Brzuszczak
Michał Brzuszczak , 50 lat

Nie pozwól by wylew zniszczył życie Michała na zawsze❗️

Michał ma 50 lat.  Prowadził spokojne, poukładanie życie, jednak wszystko zostało brutalnie zburzone w październiku 2023. roku… Brat był na delegacji w Niemczech, gdzie doszło do tragedii. Michał doznał rozległego krwotoku śródmózgowego! Natychmiast przewieziono go do szpitala, gdzie musiał zawalczyć o swoje życie. Jego stan był bardzo ciężki…  Wylew objął prawą półkulę mózgu, paraliżując całą lewą stronę ciała. Michał przeszedł dwie operacje ratujące życie. Obecnie znajduje się w ośrodku rehabilitacyjnym... Po bardzo intensywnej rehabilitacji odzyskuje pomału sprawność! To napawa nas ogromną nadzieją, że ta tragiczna sytuacja stanie się jedynie przykrym wspomnieniem. Aby to było możliwe, bardzo potrzebujemy Twojego wsparcia! Droga do odzyskania zdrowia będzie bardzo kręta, wymagająca i stroma, ale wierzymy, że Michałowi uda się ją przejść. Niestety wymaga on dalszej, intensywnej rehabilitacji, która generuje wysokie koszty. Nie jesteśmy w stanie pokryć ich samodzielnie. Ze względu na barierę językową i trudności w porozumiewaniu się, niemiecka klinika chce skierować Michała do Polski, na dalszą rehabilitację. Mój brat całe życie pracował za granicą, spełniał się zawodowo, niestety wszystko zniszczył wylew. Pomóż nam zawalczyć o szansę dla Michała na odzyskanie sprawności i dawnego życia! Rodzina

21 zł
Krzyszof Fil
Krzyszof Fil , 47 lat

Wyjechał do pracy, do której nie dotarł – Walka o zdrowie i sprawność Krzyśka❗️

To miał być zwykły poniedziałek… 19 lutego 2024 roku Krzysiek jak zwykle wyjechał z domu do pracy, do której nie dotarł. Zatrzymał go wypadek komunikacyjny. Tego dnia świat się dla nas zatrzymał, ale musimy walczyć. Kilka sekund spowodowało, że z silnego i energicznego mężczyzny zamienił się w walczącego o życie pacjenta. Ogromna walka i determinacja ratowników o stabilizację, transport LPR, blok operacyjny i to, co najgorsze – oczekiwanie. Złamana kość podstawy czaszki, rozległy uraz mózgu, urazowy krwotok podpajęczynówkowy, złamanie kości podstawy czaszki, odma płucna lewostronna, złamanie kości przedramienia lewego oraz lewej kości podudzia… A to i tak nie wszystko. Po przeprowadzonym TK głowy uwidoczniono duży krwiak śródmózgowy. Po zabiegu ewakuacji krwiaka śródmózgowego i implantacji czujnika ICP kolejne TK głowy wykazało duże obrzmienie mózgu. Krzyśka zakwalifikowano do pilnego zabiegu odbarczenia kostno-twardówkowego. To tylko wielki skrót obco brzmiących informacji, które docierają do nas każdego dnia. Krzysiek trafił do szpitala we Wrocławiu. Pierwsza operacja trwała ponad 10 godzin i nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo baliśmy się o jego życie… Mąż, ojciec, PRZYJACIEL. Skromny, skryty człowiek o wielkim sercu. Całe swoje życie ciężko poświęcający się fizycznej pracy od świtu do nocy, dla siebie i dla rodziny. Kochający wędkarstwo, serdeczny i uśmiechnięty. Krzysztof zawsze pomagał innym w potrzebie, nigdy nie przechodził obojętnie obok ludzkiej krzywdy, a teraz sam potrzebuje wsparcia. Krzysiek obecnie nadal przebywa w szpitalu we Wrocławiu na oddziale Intensywnej Terapii. Jesteśmy przy nim codziennie, ale informacja od lekarzy jest jasna – wymagane będzie przewiezienie do specjalistycznego ośrodka, gdzie potrzebna będzie długotrwała nierefundowana rehabilitacja i walka o odzyskanie świadomości. Wiemy, że czas liczony będzie w miesiącach. Boimy się, że bez zebranych środków nie damy mu szansy na powrót do normalnego życia. Dlatego w tej trudnej walce potrzebujemy Waszego wsparcia – wsparcia ludzi o wielkim sercu. Nadzieja nie gaśnie w nas nawet na moment. Każdego dnia zadajemy sobie pytanie: „Czy damy radę? Jak możemy mu pomóc?” Pomóżmy mu kolejny raz zarzucić wędkę – niech złota rybka spełni nasze 3 życzenia: WYBUDZENIE, STABILIZACJĘ I POWRÓT DO DOMU. Żaneta i Roksana, żona i córka

20,00 zł ( 0% )
Brakuje: 202 321,00 zł
Igor Elak
Igor Elak , 3 latka

Każdego dnia marzymy, by usłyszeć pierwsze słowa naszego synka...

Początkowo Igorek rozwijał się prawidłowo. Pierwsze 1,5 roku przebiegło bez problemów. Jednak kilka miesięcy później zauważyliśmy, że Igor zachowuje się zupełnie inaczej, niż jego rówieśnicy… Natychmiast rozpoczęliśmy poszukiwać przyczyny. Najbardziej niepokoił nas fakt, że synek w wieku 2 lat nadal nie mówił. Igor nie potrafił też spędzać czasu z innymi dziećmi, najchętniej bawił się sam. Rozpoczęliśmy maraton po specjalistach. Po pół roku obserwacji u psychiatry, psychologa i pedagoga usłyszeliśmy słowa, które całkowicie nas zmroziły – autyzm dziecięcy. Dowiedzieliśmy się, że rozwój naszego synka jest znacznie opóźniony. Nasze życie diametralnie się zmieniło… Igorek w wieku prawie 4 lat nadal nie jest w stanie świadomie wypowiedzieć ani jednego słowa. Mówi tylko pojedyncze litery i kilka sylab. Synek nie reaguje na imię, nie wskazuje palcem, nie utrzymuje kontaktu wzrokowego. Nie potrafi wykonać najprostszych poleceń. Ma również ogromną wybiórczość pokarmową, wymaga naszego wsparcia przy karmieniu, ponieważ nie potrafi utrzymać łyżki. Igorek potrzebuje bardzo częstych, nawet codziennych terapii: integracji sensorycznej, logopedycznej oraz innych zajęć. Tylko one mogą spowodować poprawę jego rozwoju. Zajęcia są też bardzo ważne dla nas, rodziców. Dzięki nim mamy szansę nauczyć się, jak się komunikować z Igorkiem. Regularność terapii jest kluczowa. Aby synek mógł lepiej funkcjonować, konieczny jest również zakup specjalistycznego sprzętu sensoryczno-rehabilitacyjnego do domu. Każdego dnia pokonujemy ponad 100 km, aby zawieźć Igora do specjalistów, czy na badania. Generuje to ogromne koszty. Niestety, nie wszystkie badania są refundowane... O niczym więcej marzymy, jak o tym, aby Igorek zaczął mówić. Oddalibyśmy wszystko, aby usłyszeć: „Mamo, tato, kocham Was”. Każdego dnia walczymy o przyszłość i naszego dziecka i jego jak najlepszy rozwój. Z głębi serca prosimy was o nawet najmniejsze wsparcie, które jest dla nas na wagę złota. Rodzice Igorka

46 zł
Barbara Górska
Barbara Górska , 38 lat

Chcę wychować moją ukochaną córkę. Czy zdążę?! Basia walczy z rakiem❗️

Niedługo minie 12 lat funkcjonowania z niechcianym lokatorem – rakiem jajnika. Funkcjonowania, bo ciężko jest nazwać to życiem. To jak siedzenie na tykającej bombie lub jazda na rollercoasterze tylko w uszkodzonym wagoniku… Błagam o pomoc. Tak bardzo chcę żyć, pomagać innym i dalej wychowywać moją ukochaną córkę! Niestety mój stan się drastycznie pogorszył... Ostatnia zaplanowana operacja nie doszła do skutku ze względu na zmianę przerzutową w śródpiersiu, znajdującą się przy tętnicy podobojczykowej. Istniało zbyt duże ryzyko… Muszę dalej szukać pomocy, bo rak niebezpiecznie panoszy się po moim ciele i daje przerzuty. Organizm nie daje już rady i jest coraz słabszy. Boję się, że to ostatni moment na działanie. Lata przyjmowania chemioterapii, radioterapia oraz niezliczona ilość środków przeciwbólowych mocno wyniszczyły mój organizm. Mimo strasznego bólu, zaawansowanej polineuropatii, częstych wymiotów oraz miliona innych dolegliwości, kocham i doceniam każdy dzień. Jestem potwornie zmęczona, wyniszczona i bezsilna, ale nadal tak bardzo nie chce wywiesić białej flagi. Jeszcze nie teraz… Chcę żyć dla mojej rodziny. Chciałabym móc zobaczyć, jak dorasta moja córka Jagoda, dojrzewa i układa sobie życie. Być obecna w jej przyszłości razem z moim kochanym mężem, który zawsze jest dla mnie nieocenionym wsparciem. Dziś Jagoda to już dzielna nastolatka, która nie pamięta, jak to jest mieć zdrową mamę. Gdy zachorowałam, moja córeczka miała tylko dwa latka.  Diagnoza spadła na mnie jak grom z jasnego nieba w 2012 roku, w najmniej oczekiwanym momencie. Dopiero założyłam rodzinę, urodziłam upragnione dziecko... Przeszłam ciężkie operacje i kilka cykli chemioterapii. Byłam na skraju, już czułam oddech śmierci…  Niedługo po diagnozie postanowiłam założyć stowarzyszenie Niebieski Motyl, które będzie pomagało kobietom takim jak ja – nagle wrzuconym w wir onkologicznego piekła. Robimy mnóstwo fantastycznych rzeczy: organizujemy badania diagnostyczne, kampanie informacyjne, warsztaty i zajęcia dla chorych, wsparcie psychologiczne, prawne, materialne i takie po prostu - ludzkie. Walczymy o lepszą opiekę onkologiczną i dostęp do leków. Dzięki temu, że pomagam innym, o wiele łatwiej mi znosić moją chorobę. Chociaż w domu mówią, że jestem cyborgiem, wcale tak nie jest. Jestem po prostu osobą, która nie poddaje się, choćby nie wiem co… Obecnie konsultuję się, gdzie tylko się da, nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Bierzemy pod uwagę nie tylko operację, ale także naświetlanie protonowe (ośrodki w Monachium i Pradze). Wszystko jednak wiąże się z ogromnymi kosztami, których nie jestem w stanie udźwignąć. Panicznie boję się, że jeśli teraz nie podejmę radykalnej próby zmierzenia się z chorobą, za kilka miesięcy może być już za późno. Wieloletnie, niekończące się leczenie wyniszczyło mój organizm do cna. I choć czasem z niemocy i ograniczeń mam ochotę wyć do księżyca, staram się żyć i cieszyć się każdym danym dniem, bo ponad wszystko kocham życie. Na tę chwilę nie znam konkretnej kwoty, jaka będzie potrzebna, żeby uratować mi życie.  Wiem jednak, że koszty tej walki są poza moimi możliwościami finansowymi, dlatego proszę Was wsparcie! Mam jeszcze tyle marzeń, tyle rzeczy do zrobienia. Wierzę, że przede mną dużo czasu i te marzenia zrealizuje. Tylko dzięki Waszym otwartym sercom będzie to możliwe. Basia ➡️ Facebook - Awantura o Basię

360,00 zł ( 0,03% )
Brakuje: 932 440,00 zł
Robert Pflaum
Robert Pflaum , 39 lat

Liczne choroby odebrały mi sprawność. Pomóż!

Moje problemy zdrowotne zaczęły się już w chwili urodzenia. Przyszedłem na świat jako wcześniak, konieczna była implantacji zastawki Pudenza. Dziś zmagam się z wieloma dolegliwościami. Staram się jak najlepiej funkcjonować, jednak moje ograniczenia dają się we znaki… We wczesnym dzieciństwie zdiagnozowano u mnie padaczkę. Rozchorowałem się i podczas wysokiej gorączki wystąpiły drgawki. Jednak szybko okazało się, że są one spowodowane epilepsją, a nie wysoką temperaturą ciała. Dzięki stosowanym lekom po kilku latach udało się ustabilizować sytuację. Gdy miałem 23 lata niespodziewanie doświadczyłem pierwszego napadu lękowego. Zupełnie nie wiedziałem, co się ze mną dzieje! Cały świat zaczął wirować, miałem wrażenie, że nie dam rady złapać kolejnego oddechu. Od tamtego czasu przyjmuje leki. Pomagają mi one w funkcjonowaniu, ale niestety spowodowały też otyłość. W kolejnych latach los szykował dla mnie następne trudności… W wieku 25 lat wylądowałem w szpitalu. Nie pamiętam nawet, jak się tam znalazłem… Na miejscu okazało się, że to bakteryjne zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych jest odpowiedzialne za mój stan. Przeżyłem wówczas ogromny stres, a w konsekwencji padaczka na nowo pojawiła się w moim życiu i do dziś muszę przyjmować leki, aby móc kontrolować występujące napady. Na co dzień jestem pod stałą opieką wielu specjalistów. Uczęszczam do neuropsychologa, neurologa, neurochirurga i psychiatry. Niestety, nie wszystkie wizyty są refundowane. Stawia mnie to w trudnym położeniu. Od końca 2023 roku wciąż szukam zatrudnienia, jednak nie jest to proste wyzwanie. Moje zdrowie stawia mi obecnie wiele ograniczeń. Nie mogę używać sprzętu elektrycznego, czy spalinowego. Mam zakaz dźwigania przedmiotów powyżej 5 kg oraz pracy z chemią.  Nie ma możliwości, abym mógł stawiać się w pracy na nocne zmiany.  Mieszkam z rodzicami. Mój tata również ma problemy zdrowotne i obecnie jesteśmy na utrzymaniu mamy. Do tej pory każdy z nas pracował. Nagle w jednym momencie sytuacja naszej rodziny diametralnie się zmieniła. Zwracam się do Was o wsparcie. Wierzę, że z pomocą ludzi o wielkich sercach uda mi się stanąć na nogi. Robert

0 zł
Julia Kierpiec
Julia Kierpiec , 5 lat

Julka walczy od urodzenia❗️Dziewczynka bardzo potrzebuje Twojej pomocy...

Gdy Julia przyszła na świat byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Wiedzieliśmy, że będziemy robić wszystko, by zapewnić jej odpowiedni rozwój i szczęśliwe dzieciństwo. Córeczka urodziła się jako silna, zdrowa dziewczynka, jednak płaczliwość i bardzo wysoka wrażliwość na dźwięki zmotywowała nas do wykonania dodatkowych badań. Wtedy rozpoczęła się nasza walka o sprawność i lepszą przyszłość córeczki... Nasza Julka cierpi na padaczkę, niepełnosprawność sprzężoną: ruchową i intelektualną. Od 14. tygodnia życia zaczęła intensywną rehabilitację. Z czasem pojawiły się też problemy z ogólnym rozwojem psychomotorycznym, przez co dochodziły kolejne terapie. Poprzez liczne konsultacje staraliśmy się znaleźć przyczynę zaburzeń rozwoju, a przede wszystkim braku mowy, by móc skutecznie leczyć córkę... W międzyczasie przez ataki padaczki musieliśmy wprowadzić dodatkowe leczenie... Dopiero badania genetyczne wykazały przyczynę problemów Julki — zdiagnozowano rzadką chorobę genetyczną Syngap1... Córeczka musi kontynuować rehabilitację, bo ona jako jedyna daje jej szansę na sprawność i lepszą przyszłość. Niestety generuje również bardzo wysokie koszty... To znacząco obciąża nasz domowy budżet, sami nie damy rady... Julka regularnie uczęszcza na terapię SI i zajęcia z fizjoterapeutą. Dodatkowo, z powodu braku mowy, wzięła udział w projekcie wprowadzenia komunikacji AAC. Świetnie odnalazła się w nowej placówce i będzie tam kontynuować terapię, by móc komunikować się z otoczeniem. Wszystko to stanowi wyzwanie nie tylko logistyczne, ale przede wszystkim finansowe, dlatego musimy poprosić o pomoc... Julia pomimo choroby jest bardzo radosnym, kochającym dzieckiem. Uwielbia wodę, kocha muzykę i kolorowe światła. Wyjątkowym uczuciem darzy zwierzęta, a do jej supermocy można zaliczyć ostrość widzenia w nocy, świetny zmysł orientacji, silną wolę oraz wysoką tolerancję na ból. Każda wpłacona złotówka pomaże stawiać kolejne kroki w trudnej walce o zdrowie i sprawność. Julka walczy każdego dnia. Pękają nam serca na samą myśl, że tak bardzo cierpi. Musimy zrobić wszystko, by jej pomóc! Zebrane środki przeznaczymy na rehabilitację, konsultacje u specjalistów, dalsze leczenie i suplementy. Każda złotówka ma znaczenie! Rodzice Julki

7 zł
Martyna Mazurek
Martyna Mazurek , 7 lat

Pomóż Martynce w walce z cukrzycą❗️

Martynka jest wesołą, pogodną i pełną energii, 7-letnią dziewczynką. Uwielbia zabawy, pływanie, taniec, rysowanie i śpiew. Niestety jej codzienność jest bardzo trudna, a funkcjonowanie – ograniczone.Dzień 3. marca 2024 roku zmienił nasze życie o 180 stopni. Postawiona została diagnoza — cukrzyca typu 1, insulinozależna... Wyniki badań nie pozostawiały żadnych złudzeń. Przeżyliśmy dwa ciężkie tygodnie w szpitalu,  gdzie uczono nas obsługi pompy insulinowej, jak prawidłowo równoważyć dietę i przeliczać odpowiednią dawkę insuliny pod każdy posiłek. Uczymy się więc każdego dnia, ale najgorsze są wkłucia, które robimy co trzy dni. Nasze dziecko źle to znosi, bunt i emocje biorą górę. Ponadto refundowana pompa, którą obecnie mamy, wymaga manualnej obsługi, co wiąże się z nieprzespanymi nocami. Poziom cukru wymaga całodobowego monitorowania. Gdyby udało nam się zakupić nowoczesną pompę insulinową, której koszt to około 30 tysięcy złotych, moglibyśmy zaznać, choć w jakimś stopniu, normalnego życia... Pompa automatycznie koryguje poziom cukru, co pozwoliłoby nam przesypiać noce, a sensor, który jest w zestawie, pozwoliłby nam wyeliminować prawie całkowicie nakłuwanie paluszków Martynki. Życie z cukrzycą wymaga naprawdę wysokich kosztów i poświęceń. Staramy się zapewnić Martynce jak najlepszy komfort i opiekę, aby mogła funkcjonować i żyć jak inne dzieci. Będziemy bardzo wdzięczni za każdą wpłaconą złotówkę... Sami nie jesteśmy w stanie pokryć bardzo wysokich kosztów zakupu pompy... Rodzice Martynki – Edyta i Arkadiusz

821,00 zł ( 2,57% )
Brakuje: 31 094,00 zł
Wojtek Królik
Wojtek Królik , 12 lat

Tajemnicza choroba odebrała naszemu synkowi sprawność, a my wciąż nie mamy diagnozy! Potrzebna pomoc!

Marzyliśmy o rodzinie, o dzieciach. Miało być tak pięknie… Gdy na świat przyszedł Wojtuś, dano nam tylko 4 miesiące beztroskich chwil rodzicielstwa. To co działo się później, zupełnie przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania… W jednej chwili nasze życie kompletnie się zawaliło. Wojtuś od początku był dzieckiem bardzo płaczący. Pewnego dnia podczas spaceru z tatą dostał pierwszego bezdechu i napadu drgawek. Byliśmy przerażeni! Zwyczajny dzień zamienił się w koszmar! Synek został zabrany śmigłowcem do kliniki w Gdańsku, podpięty pod maszyny monitorujące życie. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że wątroba, trzustka, nerki, serc, a także układ nerwowy, pokarmowy i oddechowy nie działają prawidłowo. Pomimo wdrożonego leczenia stan Wojtusia się pogarszał. Konieczny był kolejny transport lotniczy, tym razem do Warszawy. Mimo negatywnych rokowań lekarzy Wojtuś z każdym dniem nabierał sił. To był cud! Po kilku miesiącach, gdy jego stan uległ stabilizacji, mogliśmy w końcu wrócić do domu. Jednak od tamtej pory bezdechy i drgawki nie mijały i przez kolejnych 5 lat wciąż dzieliliśmy codzienność między szpitalem a domem. Dzięki nieustannej pracy z terapeutami Wojtuś nauczył się siedzieć, raczkować, stawiać pierwsze kroki i wypowiadać pojedyncze słowa. Gdy synek skończył 6 lat, choroba zaczęła odbierać mu wszystko, co do tej pory wypracował. Nagle Wojtuś przestał mówić, chodzić. Obecnie synek komunikuje się korzystając z symboli AAC. W momentach zaostrzenia choroby nie trzyma głowy, nie potrafi połykać pokarmów i ma problemy z oddychaniem. Serce pęka, jak w jednej chwili tracimy wszystko… Pomocy szukalismy już chyba wszędzie, odbyliśmy niezliczone konsultacje. Wysyłaliśmy badania do Stanów Zjednoczonych, Holandii… Od 5 lat Wojtek  leczony jest rygorystyczną dietą ketogenną i wieloma lekami, jednak to tylko leczenie objawowe. Znowu znaleźliśmy się w punkcie wyjścia – bez diagnozy. Niestety, zostaje nam już tylko możliwość wykonania badania WGS, którego koszt to ponad 20 tysięcy złotych. W zależności od wyniku będą konieczne dalsze badania – równie kosztowne! Wojtek jest dzieckiem całkowicie zależnym. Napady potrafią występować nawet 200 razy na dobę! Choroba odbiera mu wszystko, niweczy wszelkie postępy… Musimy zrobić wszystko, aby zatrzymać cierpienie naszego synka i pomóc mu zawalczyć o lepsze życie. Wierzymy, że w końcu pojawi się trafna diagnoza, a wraz z nią leki. Ponad wszystko chcemy, żeby Wojtuś mógł mówić i chodzić samodzielnie. Już teraz dziękujemy za każdą okazaną pomoc. Rodzice

961,00 zł ( 0,9% )
Brakuje: 105 422,00 zł
Izabela Kucfir
Izabela Kucfir , 11 lat

Wesprzyj Izę w jej trudnej walce o sprawność❗️

Gdy nasza Izunia przyszła na świat, byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, by zapewnić jej odpowiedni rozwój, szczęśliwe dzieciństwo, dom… Niestety nasza miłość nie zdołała jej uchronić przed problemami zdrowotnymi. Córeczka cierpi na całościowe zaburzenia rozwoju, ma nieprawidłowości w zakresie przetwarzania sensorycznego oraz szereg chorób współistniejących. Ma 11 lat, ale niestety nadal nie mówi. Ma uszkodzone receptory sensoryczne do tego stopnia, że nawet ubranie sprawia jej ból.  Iza zazwyczaj patrzy gdzieś w dal, wydając przy tym niezrozumiałe dźwięki i krzyki. Ma nieprawidłowe napięcie mięśniowe i to sprawia, że porusza się wyłącznie na palcach. Wszystkie schorzenia i głęboka niepełnosprawność intelektualna blokują jej mowę i naturalne procesy poznawcze. Na co dzień córeczka boryka się z wielopłaszczyznowym trudnościami. Musimy z całych sił walczyć, by nie cierpiała tak, jak do tej pory. Pomaga nam w tym terapia, osteopatia, terapia czaszkowo — krzyżowa oraz protokoły lecznicze, które stosowane są przez najlepszych specjalistów w kraju i poza jego granicami. Dotychczas wszystkie koszty pokrywaliśmy sami, jednak leczenie jest bardzo drogie, więc ośmielamy się prosić Państwa o pomoc. Pragniemy i marzymy, aby nasze dziecko w przyszłości było samodzielne i mogło cieszyć się życiem. Za wsparcie i okazaną pomoc wszystkim dobrym duszom — serdecznie dziękujemy! Dobro wraca! Rodzice i siostrzyczka Izuni — Hania.

72 zł

Obserwuj ważne zbiórki