Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Arek Bukowiecki
Arek Bukowiecki , 11 lat

Nasz syn ma tylko jedno marzenie: stanąć na własne nogi! Prosimy o pomoc!

Wasza obecność, pomoc i bezinteresowne wsparcie zdziałało cuda! Poprzednia zbiórka osiągnęła 100%! Dziękujemy, że pomogliście nam zapewnić Arkowi rehabilitację! Nasze dziecko potrzebuje jednak nadal pomocy.  Pewne problemy Arka nie znikną nigdy. Niektóre możemy zminimalizować lub całkowicie pokonać. Dlatego postanowiliśmy szukać ratunku tutaj... Nasza historia:  Arek urodził się w 30. tygodniu ciąży, ważąc zaledwie półtora kilograma. Nie do opisania są uczucia, które wtedy nam towarzyszyły. Stres mieszał się poczuciem bezradności, a złość ze smutkiem i żalem...  Nasz synek walczył o życie i o przyszłość, która w tamtym momencie była tak bardzo niepewna. Po 47. dniach został wreszcie wypisany do domu, jednak nie my go przywieźliśmy, a karetka. W domu, w najbezpieczniejszym miejscu na świecie, czekał już na niego sprzęt z hospicjum – tlen, monitor oddechu, monitor tętna...  To nie tak miało wyglądać. Nie byliśmy na to gotowi, bo czy jest ktoś, kto jest gotowy na to, by każdego dnia walczyć o życie i zdrowie własnego dziecka? Wtedy nie mieliśmy czasu, aby zastanawiać się, dlaczego los nam to zrobił. Wtedy liczył się tylko Arek i to, by zapewnić mu, jak najlepszą opiekę. Od razu zaczęliśmy działać.  Kiedy skończył 10 miesięcy, wybraliśmy się na jedną z bardzo wielu wizyt do neurologa. To wtedy padły słowa, od których nasze życie wywróciło się do góry nogami.  Dziecięce porażenie mózgowe czterokończynowe – diagnoza, która zostanie już z nami do końca życia.  Wizyty u specjalistów, rehabilitacja, walka – wszystko po to, by pomóc Arkowi. Tak jest do dzisiaj. Choroba trwale uszkodziła jego sprawność. Trzeba się nim opiekować przez całą dobę.  Arek ma już 11 lat, jest niezwykle dzielnym chłopcem, który przeszedł naprawdę wiele! Przy MPD niemal zawsze dochodzi do zwichnięcia bioderek. Nie ominęło to także naszego synka.  W 2019 r. odbyła się operacja lewego bioderka, teraz przyszedł czas na naprawę prawego. Termin zabiegu został ustalony na 5 lutego 2024 r. Przez 6 tygodni Arek będzie musiał nosić gips, a potem wrócić do bardzo intensywnej rehabilitacji.  Był już moment, że Arek potrafił przejść kilka kroków przy asekuracji drugiej osoby. Niestety zwichnięte bioderko wszystko przekreśliło! Wiemy, że tylko operacja i rehabilitacja sprawią, że na nowo będziemy mogli go pionizować.  Na co dzień porusza się przy pomocy fotelika jeżdżącego. Arek jednak dorasta, jest już nastolatkiem, który będzie potrzebował coraz większej samodzielności. Dlatego musimy działać!  Nie możemy doprowadzić do kolejnego regresu! Pragniemy, aby spełniło się marzenie naszego dziecka, które chce tylko jednego: stanąć na własne nogi! Jeśli więc możecie pomóc, nawet najmniejszym wkładem, będzie to dla nas ogromne wsparcie. Każda złotówka przynosi Arkadiuszowi nadzieję na lepsze jutro. Dziękujemy Wam z całego serca! Rodzice

175,00 zł ( 0,32% )
Brakuje: 53 017,00 zł
Diana Ślusarczyk
Diana Ślusarczyk , 2 latka

Jak mamy pomóc, skoro nie wiemy, co jej dolega? RATUNKU!

Z radością oczekiwaliśmy narodzin naszej pierwszej córeczki — Diany. I choć ciąża przebiegała prawidłowo, a lekarze nie zauważali żadnych niepokojących symptomów, rzeczywistość okazała się inna. Walczymy o zdrowie córeczki! Pomożecie? Podczas porodu doszło do niedotlenienia. Lekarze na szczęście szybko zareagowali i przeprowadzili cesarskie cięcie. Diana pomimo komplikacji otrzymała 10 punktów w skali Apgar. Byliśmy najszczęśliwsi! Przez pierwszy rok jej życia wszystko było idealnie. Niestety z każdym kolejnym miesiącem coraz bardziej niepokoiliśmy się o córkę. Diana skończyła 15 miesięcy, nie chodziła, nie raczkowała i dopiero zaczynała siadać. Komunikowała się, krzycząc i płacząc. Rozpoczęliśmy rehabilitację i pielgrzymkę od lekarza do lekarza. Po wielu badaniach okazało się, że Diana cierpi na niedoczynność tarczycy. Na szczęście odpowiednimi lekami udało się ustabilizować hormony. W celu dalszego diagnozowania udaliśmy się do psychiatry, ale ta wizyta nie przyniosła dobrych wiadomości. Lekarz rozpoznał u naszej córki autyzm. Byliśmy przerażeni, ale musieliśmy pogodzić się z nową rzeczywistością i problemami zdrowotnymi córeczki. Diana jest stale, intensywnie rehabilitowana metodą Vojty i Bobath, ale nie zauważamy żadnych efektów. Córeczka nadal nie porusza się sama, chwyta się mebli i najczęściej raczkuje. Musi być pod stałą kontrolą specjalistów – psychologa, logopedy i w najbliższej przyszłości również neurologopedy. Bardzo ważne będą także badania genetyczne! Najgorsza jest niepewność i niewiedza. Do dziś nie poznaliśmy konkretnej odpowiedzi, co jest bezpośrednią przyczyną problemów zdrowotnych Diany. Jednak lekarze w jednym są zgodni – córka na pewno jest chora i potrzebuje pomocy... Potrzebujemy Waszego wsparcia! Wszystko, co niezbędne, jest również bardzo kosztowne. Diana wymaga stałej rehabilitacji, dalszego leczenia i diagnozowania. Pomożecie nam? Strach o zdrowie dziecka to najgorsze, co może spotkać rodzica… Rodzice Diany

106 zł
Artur Dąbski
Artur Dąbski , 41 lat

Pomagamy Radkowi wrócić do pełni sił!

Mój mąż Artur przez większość życia pracował za granicą. W tym roku wrócił do Polski. Cieszyłam się, że jest bliżej mnie. Liczyłam, że czeka nas spokojne życie. Niestety, przerwał je wypadek komunikacyjny, któremu Artur uległ 3 września… Doprowadził on do poważnych konsekwencji zdrowotnych. Mąż doznał otwartego złamania trzonów kości przedramienia lewej ręki, zwichnięcia stawu ramiennego, złamania łopatki, stłuczenia płuca!!! Najgorsza diagnoza to jednak porażenie splotu ramiennego!  Przed nami bardzo długa batalia o powrót do zdrowia. Męża czeka operacja rekonstrukcji nerwów, a także rehabilitacja. Niestety najbliższy termin operacji na NFZ to drugie półrocze 2024! Żeby przywrócić sprawność ręki, trzeba działać szybciej!  Artur jest przez nas nazywany Radkiem. Do tej pory zawsze pomagał innym. Jeszcze tak niedawno cieszył się i spełniał w roli męża, ojca, brata i dobrego kolegi. Mamy dwójkę dzieci, w wieku 15 i 8 lat. Mąż nigdy nie spodziewał się, że znajdzie się w takiej sytuacji. Bardzo chciałby wrócić do sprawności, do pracy.  Proszę, pomóżcie przywrócić radość na twarz Radka! Znaleźliśmy miejsce, w którym operacja męża może odbyć się w trybie pilnym. Do tego potrzeba jednak około 40 tysięcy złotych! To wydatek, którego nikt nie planuje w rodzinnym budżecie… Wierzę, że wspomożecie Radka. Z góry dziękuję za każdą wpłatę i przekazanie informacji o zbiórce dalej. Justyna, żona

1 800,00 zł ( 4,45% )
Brakuje: 38 626,00 zł
Ludmiła Krywicka
Ludmiła Krywicka , 43 lata

Dałam jej schronienie, stałam się rodziną... Dziś chciałabym zapewnić najcenniejsze - ZDROWIE!

Luda z dnia na dzień stała się moją rodziną. Dla moich najbliższych, dobrą znajomą, duszą towarzystwa. Bardzo zaradną kobietą, której zamarzyliśmy pomóc. Dziś, nie możemy dać jej nic piękniejszego, jak zdrowie!  Ludmiła, wraz ze swoim synem stali się z dnia na dzień moją rodziną. Dosłownie, staliśmy się sobie bliscy, w najtrudniejszym dla nich czasie. Wojna w ich kraju przyprowadziła ich do mojego domu! I tu zostali, aż na 5 miesięcy. Był to czas, by się poznać, zaprzyjaźnić, poczuć jak u siebie...  Niestety, wojna nie jest ich jedynym zmartwieniem. Ludmiła cierpi na szereg chorób, od których zależy każdy jej dzień. Jest po operacji usunięcia otrzewnej, części jelita, ma zaawansowaną cukrzycę, zmiany na skórze, oraz silne zapalenie stawów... W ostatnim czasie wykryto u niej również chorobę genetyczną krwi...  Za każdym razem nasuwa mi się na myśl: dlaczego, niektórych ludzi spotyka tyle nieszczęścia? Ile są w stanie udźwignąć?  Luda została z tym wszystkim sama. Wróciła z synem do kraju, aby mógł dokończyć studia. Szukała rozwiązania na swój stan zdrowia, ale wszelkie sprowadzają się do niesamowicie długich i wysokich rachunków. Ludmiła ma rentę, która opiewa na ŚMIESZNĄ kwotę, 300 złotych. Z tego nie da się żyć, a co dopiero walczyć o zdrowie!  Ze względu na onkologiczną przeszłość oraz przebyte zabiegi, Luda wymaga specjalistycznego leczenia. I w tym momencie jej potrzeby i marzenia zderzają się z możliwościami. Nie jest w stanie zadbać i powalczyć o swoją przyszłość. Lek, który musiałaby sprowadzić, by ratować zdrowie i życie, jest dla niej ZDECYDOWANIE za drogi... Koszt leczenia to ok. 3 300 złotych na miesiąc. To daje ogromną kwotę 39 600 złotych na rok! Proszę, dołączcie do nas. Pomóżcie nam sprawić, aby Luda  uwierzyła,  że marzenia się spełniają... Aby znów uwierzyła, że życie może być piękne! Najbliżsi 

1 575,00 zł ( 11,74% )
Brakuje: 11 830,00 zł
Oliwka Kraczek
Pilne!
Oliwka Kraczek , 3 latka

PILNE: Potrzebujemy 10 MILIONÓW, by powstrzymać SMA❗️Czas Oliwki się kończy❗️

BARDZO PILNE! U naszej 3-letniej córeczki lekarze zdiagnozowali SMA – chorobę, która każdego dnia zabija jej malutkie mięśnie! Jedyną szansą na ratunek jest terapia genowa, za którą musimy zapłacić blisko 10 MILIONÓW ZŁOTYCH!  Czas naszej córeczki liczony jest w kilogramach, ponieważ zostały jej ostanie 2 kilogramy do przyjęcia leku! Terapię mogą przyjąć jedynie te dzieci, które nie przekroczyły wagi 13,5 kg, a dziś Oliwka waży już 11,5 kg. Oznacza to, że mamy niewyobrażalnie mało czasu, by jej pomóc! Gdy córeczka przekroczy granicę, lekarze odmówią jej leczenia... Błagamy o POMOC! Postawienie ostatecznej diagnozy w przypadku Oliwki zajęło naprawdę wiele czasu, bardzo cennego czasu. Córeczka urodziła się zdrowa. Przez pierwsze miesiące rozwijała się prawidłowo. Dopiero z czasem zaczęliśmy zauważać, niepokojące objawy. Inne dzieci w jej wieku potrafiły już siadać i raczkować, ona wciąż nie umiała utrzymać równowagi. To bardzo nas niepokoiło… Lekarze uspokajali nas, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie i powinniśmy dać Oliwce jeszcze trochę czasu. I faktycznie, ku naszemu zaskoczeniu i oczywiście ogromnej radości, po kilku tygodniach córeczka zaczęła siadać. Odetchnęliśmy z ulgą. Mijały kolejne miesiące. Córeczka skończyła rok, więc z niecierpliwością czekaliśmy na jej pierwsze kroki. Niestety, choć próbowaliśmy różnych sposobów, Oliwka nie zaczęła chodzić. Mimo kolejnych zapewnień lekarzy, że ma na to jeszcze czas, nie odpuszczaliśmy, bo w głębi duszy czuliśmy, że coś jest jednak nie tak. Biegaliśmy od lekarza do lekarza, szukając przyczyny. Byliśmy u pediatrów, ortopedów, genetyków, neurologów. W międzyczasie też u kilku fizjoterapeutów, z którymi już wtedy rozpoczęliśmy rehabilitację.  Wciąż nie znaliśmy powodów, dla których Oliwka zmagała się z takimi problemami. Dopiero po wielu wizytach jeden z lekarzy zaproponował diagnostykę w kierunku SMA. To był dla nas ogromny szok, nie mogliśmy uwierzyć w to, co usłyszeliśmy. SMA? Jak to możliwe? Przecież Oliwka urodziła się jako zdrowa dziewczynka…  Niestety, wynik pierwszego badania był niejednoznaczny i wskazywał tylko na nosicielstwo. Za radą lekarza wykonaliśmy jeszcze jedno, bardziej wnikliwe badanie. Na jego wyniki musieliśmy czekać ponad 2 miesiące! Przeprowadzone wtedy badanie wykluczyło SMA, co spowodowało zmianę kierunku dalszej diagnostyki. Oczywiście ucieszyło nas to, że Oliwka nie jest chora, ale wciąż nie wiedzieliśmy, co jej dolega. Czuliśmy, że straciliśmy kolejne cenne miesiące.  Z bólem patrzyłem, z jakim trudem nasza córeczka próbuje się poruszać. Czekałem na dzień, w którym ktoś w końcu powie mi, co się dzieje i dlaczego moje dziecko przestało się rozwijać. Nie spałem, płakałem, gdy tylko Oliwka nie widziała i modliłem się o cud.  Zrozpaczeni i zupełnie bezradni zdecydowaliśmy się zgłosić do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam przeprowadzono trzecie, rzadsze badanie w kierunku SMA i ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu badanie potwierdziło chorobę.  Byliśmy zrozpaczeni… Do tego świadomość, że straciliśmy prawie 1.5 roku na diagnostykę, była przygnębiająca. Kosztowało nas to mnóstwo nerwów i stresu. Dziś Oliwka ma już prawie 3 latka! Wciąż nie chodzi ani nie stoi samodzielnie.  SMA to bardzo rzadka, niezwykle podstępna choroba genetyczna, która krok po kroku zabija jej mięśnie. Co to oznacza? Z każdym dniem Oliwka będzie coraz słabsza, aż z czasem zupełnie utraci sprawność. Najpierw przestanie raczkować, później nie będzie miała siły nawet usiąść, aż w końcu choroba przykuje ją do łóżka na zawsze! Nie możemy przecież na to pozwolić! Szansą jest dla niej wyłącznie terapia genowa jednym z najdroższych leków na świecie, na którą potrzebujemy blisko 10 MILIONÓW ZŁOTYCH! Wciąż nie potrafimy pogodzić się z diagnozą, wciąż nie rozumiemy, dlaczego nas to spotkało. Jednak teraz najważniejsze jest zdrowie i życie Oliwki, dlatego nie wahając się ani chwili rozpoczynamy zbiórkę. Nigdy nie bylibyśmy w stanie zebrać takiej sumy własnymi siłami. W obecnej sytuacji musimy Was już nie tylko prosić, lecz BŁAGAĆ o pomoc! Każda wpłata, udostępnienie zbiórki i Wasze wsparcie są dla nas na wagę złota.  Staramy się wierzyć w CUD, w cud, który musi się wydarzyć, abyśmy zdążyli uratować Oliwkę… Rodzice Oliwki

657,00 zł ( 0% )
Brakuje: 10 124 875,00 zł
Magdalena Wiśniewska
Magdalena Wiśniewska , 48 lat

Pozwól mojej żonie wrócić do domu, do naszych dzieci!

24 lipca zwykła lipcowa noc zamieniła się w koszmar… Nad ranem moja żona nagle, bezwładne, oparła się na mnie całym ciężarem ciała. Gdy próbowałem ją odsunąć, zorientowałem się, że straciła przytomność! Natychmiast wezwałem pogotowie… Byłem przekonany, że Magda ma udar. Z takim podejrzeniem została też zabrana do szpitala. Po przeprowadzeniu badań okazało się, że to opryszczkowe zapalenie mózgu! Przewieziono ją na oddział intensywnej terapii, gdzie przebywa do dzisiaj… Początkowo żona była w śpiączce farmakologicznej, leżała pod respiratorem. Na szczęście wybudziła się! Założono jej tracheotomię, mogła też rozpocząć rehabilitację, która trwa do dziś.  Obecnie żona oddycha sama, a rehabilitacja przynosi efekty. Wykonywana jest pięć razy w tygodniu po 30 minut. Już dziś wiemy, że zaraz po wyjściu ze szpitala, potrzebna będzie dalsza intensywna rehabilitacja na specjalistycznym oddziale. Szpitale na NFZ nie chcą przyjmować osób w takim stanie, w jakim znajduje się moja żona. Dlatego muszę szukać prywatnych ośrodków, żeby mogła wrócić do stanu sprzed choroby. Choć wiem, że nie będzie to łatwe, ponieważ żona od 2015 roku choruje na stwardnienie rozsiane… Nie stać mnie na opłacanie prywatnego szpitala. Pracuję za najniższą krajową, mamy dwójkę dzieci w wieku 10 i 11 lat teraz sam sprawuję nad nimi opiekę. Proszę o wsparcie! Rehabilitacja mojej żony musi być kontynuowana bez przerwy! Tylko dzięki Wam będzie to możliwe! Wierzę, że będziecie z Magdą! Paweł, mąż

1 166,00 zł ( 1,82% )
Brakuje: 62 664,00 zł
Szymon Krakos
Szymon Krakos , 16 lat

Okropna choroba! Czasem wystarczy tylko 20 minut, aby Szymon znowu przestał chodzić!

Mój syn był zdrowym, szczęśliwym nastolatkiem. Chodził do szkoły, tańczył, udzielał się w harcerstwie. Mając 12 lat nagle zachorował, a jego ręce i nogi odmówiły mu posłuszeństwa!   Był lipiec 2019 r. Szymon trafił na oddział zakaźny z objawami rotawirusa. Jednak po trzech dniach nie ruszał rękoma ani nogami. Postawiono diagnozę: Zespół Guillaina-Barrego. Jest to choroba neurologiczna, którą może wywołać każda infekcja wirusowa! W przypadku mojego syna jest NIEULECZALNA! Jedyne, co można zrobić, to zatrzymać jej przebieg, podając immunoglobuliny oraz rehabilitować własne ciało… Szymon od lipca 2019 r. przeszedł już kilka kolejnych nawrotów choroby: we wrześniu 2019 r., w maju 2020 r., styczniu 2021 r. oraz w listopadzie 2022 r. Do tego wszystkiego doszły choroby wynikające z przyjmowania różnych leków, które musiał brać równolegle… Każdy kolejny rzut choroby ma coraz cięższy przebieg! Szymon zaczyna szybciej tracić czucie w nogach! Ostatnio wystarczyło zaledwie 20 minut, aby przestał chodzić! Tylko szybka interwencja neurologów i podanie immunoglobulin zatrzymało niedowład!   Każda infekcja może spowodować, że syn znowu wróci na wózek. Dlatego potrzebuje rehabilitacji, aby wspierać bardzo już osłabione mięśnie. Bez regularnych ćwiczeń może być tylko gorzej, a do tego nie mogę dopuścić! Czasem potrzeba kilku tygodniu, a nawet kilku miesięcy, aby Szymon mógł znowu stanąć na nogi. To wszystko jest dla niego bardzo ciężkie. Kiedyś była bardzo sprawny i samodzielny, a dziś nawet mały wysiłek jest dla niego męczący.   Najgorsze jest to, że nigdy nie wiadomo kiedy znowu nastąpi ponowne pogorszenie stanu syna! Dlatego musimy być ciągle przygotowani i wprowadzić rehabilitację na stałe do naszego życia.  Ta choroba jest rzadka, dlatego jesteśmy pod opieką Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Specjaliści, którzy opiekują się Szymonem mają duże doświadczenie w leczeniu podobnych przypadków. Muszę im zaufać… Nie brakuje nam wiary, nadziei i determinacji. Jedyną przeszkodą są pieniądze, które mogą raz na zawsze przekreślić szanse mojego syna. Pragnę tylko jednego, aby był zdrowy… Szymon jest jednym z czworga moich dzieci, które także zmagają się z problemami zdrowotnymi. Jednak jego choroba jest najcięższa.  Niegdyś sama pomagałam potrzebującym, dziś to ja staję przed Wami i proszę o pomoc... Justyna, mama

336 zł
Rafał Owczarek
Rafał Owczarek , 35 lat

Straciłam jednego syna... Proszę, pomóż mi walczyć o drugiego❗️

Stan zdrowia mojego syna nie uległ poprawie... Nastały dla nas ciężkie czasy... Dzięki Wam starczyło nam pieniędzy na turnus i długi czas leczenia. Niestety dziś, znów musimy zwrócić się do Was z prośbą o pomoc!   Nasza historia: Życie potrafi być okrutne. Przekonałam się o tym kilkanaście lat temu, kiedy straciłam pierwszego syna. Moja rozpacz była wtedy ogromna... Dla matki nie ma przecież niczego gorszego niż śmierć jej dziecka. Wierzyłam, że po tym dramacie zły los w końcu nam trochę odpuści. Niestety… Właśnie mija 15 lat, odkąd zajmuję się moim drugim synem – Rafałem.  Tego pechowego dnia syn jechał na spotkanie z dziewczyną. Był taki szczęśliwy i zakochany… Miał tylko 21 lat. Stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w drzewo. 8 miesięcy w szpitalu walczył o życie. Ja mogłam tylko czuwać przy nim i modlić się, abym nie straciła drugiego dziecka.  Skutki wypadku okazały się tragiczne. Rafał miał złamane żebra, obojczyk, nogę, miednicę, usunięto mu nerkę oraz śledzionę. Doznał bardzo poważnego obrzęku mózgu. Nie dawano mu szans na przeżycie. Lekarze do dziś oceniają jego stan na wegetatywny… Mimo wszystko nie poddaję się. Razem z opiekunką z PCK dbamy o zdrowie Rafała najlepiej, jak potrafimy. Codzienną pielęgnację, czyli mycie, oklepywanie i smarowanie ciała wykonujemy po to, aby syn nie miał odleżyn i przykurczów. Jego posiłki to przetarte zupy. Oprócz nich podajemy Rafałowi odżywki i płyny, które są niezbędne do przeżycia. Od wypadku nasze mieszkanie wygląda jak szpitalna sala... A jest coraz ciężej. Sama choruję na niewydolność żył kończyn dolnych, zwyrodnienie kręgosłupa i tętniaka aorty brzusznej. Lekarz zaleca mi oszczędny tryb życia, ale muszę opiekować się synem. Chociaż czasem brak mi sił, to robię co w mojej mocy. Ale koszty to zbyt duża przeszkoda... Ból po stracie pierwszego syna jest nie do opisania. Nie mogę pozwolić na odejście mojego kolejnego dziecka. Z całych sił staram się zapewnić mu jak najlepszą opiekę, jednak z dnia na dzień jest mi coraz trudniej. Napady padaczki pojawiają się częściej i są silniejsze. Wycena kompleksowej rehabilitacji oraz zakup sprzętu, którego Rafał potrzebuje, znacznie przekracza mój budżet. Bardzo proszę o pomoc, abym mogła zapewnić mojemu dziecku jak najlepszą opiekę. Ania, mama Rafała

2 006,00 zł ( 2,69% )
Brakuje: 72 463,00 zł
Tomasz Cichy
Tomasz Cichy , 44 lata

Tomasz dał nam tak wiele! Chcemy się choć trochę odwdzięczyć!

Tomasz to wyjątkowy i niepowtarzalny człowiek, przyjaciel, wojownik i podróżnik. Jak każdy z nas codziennie staje w obliczu wielu wyzwań. On jednak musi robić to, walcząc ze swoją niepełnosprawnością. Po nieszczęśliwym wypadku – urazie odcinka szyjnego – Tomek ma porażenie czterokończynowe. Jest sparaliżowany od szyi w dół. Na szczęście może mówić i wyrażać siebie. Wyjątkowe jest to, że mimo sytuacji, w której się znalazł, jest radosny, wytrwały, pełen dystansu do siebie, optymizmu i energii dla ludzi! Tomasz stał się podróżnikiem parę lat temu, kiedy to, z niemałym trudem, nauczył się sterować wózkiem inwalidzkim za pomocą ust i języka. Od tego czasu przemierza drogi, pobocza, chodniki, ścieżki leśne i górskie szlaki… Jeździ wszędzie, gdzie tylko warunki pozwolą. Na tymże wózku „wykręca” rocznie około tysiąca kilometrów! Z uśmiechem na ustach, wiatrem we włosach i z przyjaciółmi u boku. Jego pojazd nie ma lekko – jest stale w użyciu i, mimo że zawiózł Tomka w wiele pięknych miejsc, ma swoje mankamenty – jest już stary i mało wygodny. Tak zrodził się w nas, przyjaciołach Tomka, pomysł, żeby kupić mu nowy, wygodniejszy i lepszy wózek. Jest to jednak bardzo kosztowne przedsięwzięcie. Nowy pojazd otworzy wiele możliwości. Nasz przyjaciel odbędzie nowe, dalsze i wygodniejsze podróże. System sterowania wózka da Tomkowi dużo większą niezależność. Być może będzie mógł w końcu uruchomić ulubione radio, zerknąć do Internetu, przeczytać wiadomości od przyjaciół… To wszystko dzięki różnym technologicznym nowinkom, w który ów wózek jest wyposażony. Tomek swoją niepowtarzalną postawą ofiarował nam tak wiele. Kwota za wózek to naprawdę nic w porównaniu do wartości, które nam przekazał. Na zawsze już zagościły w naszych umysłach i sercach. Tomek uczy nas wdzięczności i cieszenia się z tego, co mamy. A jest to bezcenne.  Wózek elektryczny, materialny „drobiazg”, który jest przedmiotem zbiórki, jest niewielkim podziękowaniem, za to, co zyskali i zyskują ludzie na co dzień spotykający Tomasza na swojej drodze. Bardzo chcemy zebrać dla niego tę kwotę, potrzebujemy jednak Waszej pomocy! Wierzymy, że będziecie z nami i wspomożecie tego niezwykłego człowieka! Dziękujemy za każdą wpłaconą złotówkę! Przyjaciele Tomka ➡️ Facebook Tomasza➡️ Zobacz Tomasza w trakcie jednej z jego podróży!

4 515,00 zł ( 4,08% )
Brakuje: 106 124,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki