Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Maj
Pilne!
Michał Maj , 32 lata

To nie zły sen... Grozi mi AMPUTACJA lewej nogi, pomocy❗️

Znasz to uczucie, kiedy budzisz się zlany potem, bo śnił Ci się koszmarny sen? Mój zły sen to niestety rzeczywistość, która legła w gruzach w lutym 2023. roku… Proszę, zapoznaj się z moją historią.  Wcześniej? Kochałem życie, biegałem, pracowałem. Zupełnie tak jak Ty. Dramat rozpoczął się od bólu na wysokości lewego pośladka. Po kilku konsultacjach z różnymi lekarzami usłyszałem, że powodem jest rwa kulszowa. Zacząłem więc prywatną rehabilitację, bo ból znacznie utrudniał mi codzienne, aktywne funkcjonowanie, a każdego dnia przecież było tyle rzeczy do zrobienia…  Niestety poprawy nie było… Dopiero po zmianie przychodni dostałem skierowanie na RTG kręgosłupa lędźwiowego, jednak na zdjęciach nic nie wyszło… Kolejne leki, kolejne skierowania – tym razem do ortopedy, który wystawił skierowanie do neurologa. Przeprowadzono rezonans magnetyczny i mój świat runął… Wynik badania – struktura guzowa na miednicy, wymagał pilnej konsultacji z onkologiem. Trafiłem do Instytutu Onkologii w Warszawie, do Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków. To właśnie tutaj postawiono ostateczną diagnozę: złośliwy guz miednicy. Moje życie zatrzymało się w miejscu. Od tamtej pory przeszedłem niezliczoną ilość badań i na szczęście do dziś nie stwierdzono przerzutów… Usłyszałem jednak, że jedyną szansą w moim przypadku jest radykalna operacja, która zakłada wycięcie połowy miednicy, części kości krzyżowej i całej, lewej nogi… Ta informacja sprawiła, że się poddałem… Człowiek zastanawia się w takich chwilach: dlaczego? Co złego zrobiłem? Dlaczego ja? A może zaraz się obudzę? Dziś już wiem, że to nie czas na stawianie takich pytań. Dzięki moim bliskim i ich ogromnej motywacji wiem, że mimo braku alternatywnego leczenia w Polsce, jest szansa za granicą. Dalsze konsultacje, leczenie, rehabilitacja to jednak ogromne koszty, których po prostu – pracując na etacie w małej, prywatnej firmie nie udało mi się zgromadzić… Gdybym mógł cofnąć czas… badać się regularnie, choć przecież czułem się zdrowy, może wszystko potoczyłoby się inaczej? Takie pytania jednak nie mają dziś już sensu. Muszę rozpocząć najcięższą bitwę w moim życiu. Walkę o zdrowie – i życie, które dzielę z bliskimi mi ludźmi. Potrzebuję Twojej pomocy! Dziś proszę z całego serca o dwie rzeczy: badaj się regularnie i pomóż mi, choćby symboliczną złotówką... Ciężko jest pogodzić się z faktem, że trzeba błagać o pomoc innych, że właśnie od tej pomocy zależy całe Twoje życie, jednak nie mam wyjścia… Chcę żyć. Chcę być sprawnym człowiekiem, który może wyjść na własnych nogach po to, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Obiecuję Ci i sobie, że się nie poddam i że będę możliwie najlepszym człowiekiem. Błagam – daj mi tę szansę… Moim największym wsparciem są ludzie – żona, rodzina i przyjaciele. Oni nie pozwalają mi się poddać. Wiem, że mam dla kogo i to właśnie dla nich muszę walczyć… Mam 33 lata, ogromną wolę walki, plany i marzenia. Proszę Cię o pomoc – bez Ciebie NIC z tego, co daje mi szansę na uratowanie nogi i normalne życie mi się nie uda… Michał

4 920 zł
Gabriela Wróbel
Pilne!
Gabriela Wróbel , 10 lat

Złośliwy nowotwór ponownie zaatakował naszą rodzinę❗️Na szali jest życie Gabrysi❗️

Zdawać by się mogło, że nasza rodzina wyczerpała już limit cierpienia. Stoczyliśmy ciężka i długą walkę z chorobą syna. Gdy myśleliśmy, że najgorsze już za nami, białaczka zaatakowała naszą młodszą pociechę… Trudno nam uwierzyć, że ponownie musimy przejść przez to piekło. Wszystko zaczęło się niepozornie. U Gabrysi pojawiła się wysypka na szyi, rączkach i nóżkach. Udaliśmy się na wizytę lekarską, jednak odesłano nas do domu z wapnem i lekami przeciwbólowymi. Następnego dnia na skórze córki zobaczyliśmy wybroczyny. Takie same, jak u jej starszego brata… Wiedzieliśmy, co to może oznaczać, lecz nie chcieliśmy dopuszczać do siebie takich myśli… Ponownie pojechaliśmy do lekarza. Po wykonanych badaniach Gabrysia została przewieziona ze szpitala w Radomiu do Warszawy. Tam przeprowadzono kolejne badania, w tym biopsję szpiku. W chwili, gdy otrzymaliśmy wyniki, cały świat się na chwilę zatrzymał. Czarno na białym napisane było: OSTRA BIAŁACZKA SZPIKOWA. Czuliśmy, jak ziemia osuwa nam się spod nóg…  W tym szpitalu jesteśmy trzeci raz. Nasz syn dwukrotnie spędzał tu wiele miesięcy, gdyż trwała walka o jego życie i konieczny był przeszczep szpiku. Dziś trzymamy za rękę Gabrysię i błagamy, aby choroba jak najszybciej się wycofała. Córka jest po pierwszym bloku chemioterapii. Znosi ją bardzo dzielnie, o wiele lepiej niż przypuszczaliśmy. Kolejna biopsja szpiku zdecyduje o dalszych planach leczenia. Gabrysia wie, z jakim wrogiem się mierzy. Doskonale pamięta, jak jej brat przechodził tę samą, trudną drogę. Staramy się, żeby jej codzienność w szpitalnych ścianach była jak najbardziej przyjazna. Córka chętnie uczestniczy w prowadzonych tutaj lekcjach, bo bardzo tęskni za szkołą. Najwięcej radości sprawiają jej telefony od koleżanek i kolegów. Dzięki nim Gabrysia ma małą namiastkę swojego dawnego życia… Jesteśmy w pełni skupieni na zdrowiu naszych dzieci. Martwimy się jednak o wciąż rosnące koszty, takie jak dojazdy, suplementacja, leki… Nie wiemy, co przyniesie przyszłość, musimy mieć jednak pewność, że zrobiliśmy wszystko, by zapewnić Gabrysi jak najlepsze szanse na wyzdrowienie. Każda wpłata to dla naszej rodziny nieoceniona pomoc. Wasze wsparcie to ogromny gest solidarności z naszą rodziną, która po raz kolejny musi stanąć do walki z bezlitosną chorobą. Jesteśmy silniejsi, gdy wiemy, że jesteście z nami. Rodzice Gabrysi

6 698 zł
Dorota Szperlik
Dorota Szperlik , 35 lat

Ogromny ból niszczy moją codzienność. Pomóż!

Z każdym miesiącem choroba coraz mocniej wyłącza mnie z życia. Czasami nie mam siły na zwykłe wyjście z domu! Codzienne czynności, które były kiedyś przyjemnością, teraz są obciążeniem. Boję się chwili, gdy ból stanie się nie do zniesienia... Jako nastolatka miałam bardzo bolesne miesiączki. Przez kilka dni w miesiącu ból nie dawał mi zasnąć. Z upływem lat było tylko gorzej – ból pojawiał się w różnych momentach cyklu. Stał się tak silny, że przeciwbólowe środki dostępne bez recepty już nie działały. Szukałam pomocy, ale lekarze na moje problemy mieli jedną odpowiedź: „taka pani uroda”.  Dopiero kilka miesięcy temu udało mi się uzyskać pomoc od specjalisty ginekologii onkologicznej. Zrobiono mi badanie usg i rezonans magnetyczny. Wtedy postawiono diagnozę: endometrioza. Próba leczenia hormonalnego skończyła się niepowodzeniem – przyjmując leki czułam się bardzo źle psychicznie, a do tego pojawiły się zaburzenia rytmu pracy serca. Zaczęły się też problemy z układem pokarmowym i moczowym – czeka mnie dalsza diagnostyka. Prawdopodobnie to wszystko jest skutkiem podstępnego działania endometriozy. Z początku myślałam, że dostanę odpowiednie leki i w końcu mój koszmar się skończy. Byłam w szoku, gdy usłyszałam, że konieczna będzie PILNA OPERACJA! Moją macicę zajęły ogniska adenomiozy. Nie chcę kolejnych miesięcy spędzić przepełniona tępym, pulsującym bólem, który odbiera mi możliwość normalnego funkcjonowania. Kiedyś miałam wiele pasji, swoje życie chciałam poświęcić pomocy skrzywdzonym zwierzętom, byłam nawet domem tymczasowym dla psiaków. Teraz nic z tego nie jest możliwe, sama potrzebuję pomocy. Operacja jest nierefundowana – jej koszt po prostu mnie przeraził: to ponad 30 tysięcy złotych! Nie mam złudzeń. Wiem, że tylko laparoskopowe usunięcie endometriozy może pokonać mój ból. Proszę Was o wsparcie, pomóżcie mi wrócić do życia! Dorota

2 317,00 zł ( 6,22% )
Brakuje: 34 918,00 zł
Roxana Trojańczyk
Roxana Trojańczyk , 11 lat

Z Twoją pomocą jest szansa na lepszą przyszłość Roxany❗️

Nasza Roxana ma już 11 lat. Pomimo trudności, które zrzucił na jej drogę los, jest dziewczynką bardzo pogodną i radosną. Nasza walka o to, by córeczka miała szansę na sprawną i samodzielną przyszłość, trwa. Bardzo potrzebujemy pomocy… Prosimy, zapoznaj się z naszą historią. Zaraz po urodzeniu u Roxany potwierdzono wadę serca, która została wykryta już w trakcie ciąży i stwierdzono wadę słuchu. Córeczka natychmiast została przetransportowana na OIOM, a następnie do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie lekarze zakwalifikowali ją do operacji kardiochirurgicznej. Myśleliśmy, że najgorsze już za nami, jednak dopiero wtedy rozpoczęła się nasza niełatwa przygoda…  Roxana spędziła 4 miesiące pod respiratorem na OIOMie, a my pełni obaw martwiliśmy się o każdy kolejny dzień. Lekarze nie podawali żadnej konkretnej informacji dotyczącej przyszłości naszego dziecka. W międzyczasie założono jej rurkę tracheostomijną… Po 4. długich miesiącach Roxana mogła zostać odłączona od respiratora. Niestety naszym nieodłącznym kompanem nadal jej rurka… Córeczka wymaga naszej całodobowej opieki, wsparcia. Roxana nie potrafi mówić, komunikować nam swoich potrzeb. Idziemy z nią przez życie małymi krokami, ale z uśmiechem i wiarą w lepsze jutro. Od kilku lat, 5 dni w tygodniu systematycznie dowozimy córkę do Warszawy wcześniej do przedszkola, teraz już do szkoły podstawowej. Jest to oczywiście zależne od jej stanu zdrowia i samopoczucia. Roxi w związku z posiadaniem rurki tracheostomijnej nie powinna mieć możliwości wydawania głosu, ale nie poddajemy się i robimy wszystko, żeby było inaczej. Zaczęliśmy od komunikacji obrazkowej, obecnie uczymy się języka migowego, ale jednocześnie ćwiczymy przeponę, żeby Roxana mogła w przyszłości komunikować się ze światem. Wierzymy, że wiele dobrego jeszcze przed nami… Zwracamy się do Państwa z prośbą o pomoc w leczeniu naszej córki, organizacji turnusów rehabilitacyjnych, diagnostyki, zakupu aparatów słuchowych, sprzętu medycznego i rehabilitacyjnego. Każda, nawet najmniejsza wpłata będzie dla nas na wagę złota! Dziękujemy – rodzice Roxany

116 zł
Krzysztof Żyniewicz
Pilne!
Krzysztof Żyniewicz , 78 lat

Wesprzyj Krzysztofa w walce z NOWOTWOREM❗️

Krzysztof zaczął się gorzej czuć jesienią 2023 roku. Niezwłocznie rozpoczął diagnostykę i pod koniec roku już wiedzieliśmy, że zmaga się ze złośliwym nowotworem prawego oskrzela i płuca. Niestety okazało się, że choroba się rozwija i są już przerzuty.  Tydzień przed Bożym Narodzeniem Krzysztof został poddany radioterapii, a później trzymiesięcznej chemioterapii. Dzięki wprowadzonemu leczeniu wykryty guz zmniejszył się, jednak nie zniknął z jego organizmu.   Dalsza terapia mogłaby pomóc Krzysztofowi w walce z nowotworem. Niestety jego organizm jest zbyt słaby, aby przyjąć kolejne dawki chemii. My jednak nie możemy się poddać – będziemy dalej walczyć o zdrowie i życie Krzysia!  Nie wiemy, jak dalej będzie wyglądać leczenie i ile czasu pozostało Krzysztofowi. Dlatego pragniemy odnaleźć inną formę leczenia, która wzmocni jego organizm i pomoże dalej żyć. Całą rodziną wspieramy Krzysztofa i staramy się dodawać mu motywacji, bo wierzymy, że z każdej trudnej sytuacji jest wyjście! Niestety leczenie, rehabilitacja, dojazdy do wielu specjalistów i dostosowana do potrzeb dieta generują olbrzymie koszty. Sami nie jesteśmy w stanie wszystkiemu sprostać. Dlatego bardzo prosimy o wsparcie. Każda wpłata jest dla nas niezwykle ważna!  Rodzina Krzysztofa

252,00 zł ( 0,38% )
Brakuje: 64 855,00 zł
Artur Perkowski
Artur Perkowski , 8 lat

Każdy dzień to dla Arturka walka o rozwój i lepsze jutro! Wyciągnij do niego pomocną dłoń!

Tak jak każda mama chciałabym dla swojego synka wszystkiego, co najlepsze. Tak jak każda mama walczę z całych sił, by mógł się rozwijać i mieć szansę na lepsze jutro. Niestety, potrzeby mojego synka są większe niż innych dzieci, dlatego potrzebuję Waszej pomocy... Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego los najbardziej krzywdzi tych najmniejszych, tych najbardziej bezbronnych. Dlaczego niczego nieświadome dzieci cierpią, a wraz z nimi cała rodzina. Arturek jest jeszcze małym chłopcem, nie do końca rozumie, co się wokół niego dzieje, jednak jak każde dziecko chciałby być wysłuchany, a przede wszystkim zrozumiany. O to będę walczyć z całych sił, tak długo, aż w końcu się uda! U mojego synka zdiagnozowano obniżone napięcie mięśniowe oraz opóźnienie psychoruchowe. Arturek ma problemy z mówieniem. Mimo że jest już dużym chłopcem, który powinien bez problemu komunikować się ze światem, jest wręcz przeciwnie. Synek swoim uśmiechem potrafi stopić niejedno serce, ja jednak wiem, że im będzie starszy, tym brak możliwości poprawnej komunikacji będzie przeszkadzać mu coraz bardziej.  Arturka znam jak nikt. Nie potrzebujemy słów, nam wystarczą spojrzenia. W oczach bowiem ukryte jest więcej, niż mogłoby się nam wydawać. Zdaję sobie sprawę z tego, że z czasem dla mojego syna ważniejsze będzie towarzystwo rówieśników, wspólne wyjścia, rozmowy do późnych godzin... Czy mojemu dziecku dane będzie się nimi cieszyć? Czy Artur zostanie zaakceptowany przez inne dzieci, jeśli nie będzie w stanie się z nimi porozumieć? Dzięki Waszej pomocy Arturek może walczyć o rozwój na terapii logopedycznej oraz psychologicznej. Niestety, nasza walka o jego lepsze jutro wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszej pomocy, by synek mógł ją kontynuować. Dodatkowo Arturek potrzebuje nowych okularków, gdyż stare są zbyt słabe. Wszystko to wiąże się z ogromnymi kosztami. Nie jestem w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego sama.   Tak bardzo się tego boję, boję się, że zostanie odrzucony, a ja w poczuciu bezsilności nie będę w stanie wybaczyć sobie tego, że nie zdołałam temu zapobiec. Kontynuacja terapii i stała opieka specjalistów, są dla Arturka wielką szansą – szansą, której nie mogę przegapić! Jej koszt jest jednak dla mnie zbyt duży, dlatego proszę, pomóż mi jeszcze lepiej zrozumieć moje dziecko! Każda wpłata to dla nas ogromna nadzieja i krok w stronę lepszego jutra... Anna – mama Arturka  

175,00 zł ( 3,28% )
Brakuje: 5 145,00 zł
Grzegorz Tyrała
Grzegorz Tyrała , 53 lata

Grzegorz potrzebuje Twojego wspacia! POMÓŻ!

Cały czas zastanawiam się, dlaczego zły los wybrał akurat mojego męża. Myślałam, że tragiczny wypadek, którego Grzegorz doświadczył kilka lat wcześniej, to już wystarczająco dużo – tak wiele musieliśmy unieść. Prawda okazała się zupełnie inna… W październiku 2010 roku mój mąż uległ wypadkowi komunikacyjnemu, w wyniku którego na stałe porusza się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Uszkodzenia mózgu, których doznał były na tyle poważne, że jego lewa strona ciała do dziś jest sparaliżowana.  Grzegorz doznał urazu w obrębie czaszkowo-mózgowym, pourazowego stłuczenia mózgu w okolicy skroniowej prawej oraz naczyniowego uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego. Niestety okazało się, że podczas nieszczęśliwego wypadku ucierpiało również więzadło, które zostało zerwane. Mąż musiał przejść też artroskopię, ponieważ miał wyłamany kawałek kostki w stopie. Chirurg, który zdecydował się na usunięcie odłamków kości mówił, że Grzegorz ma szansę, by stanąć na nogi. Jednak do tej pory z wielu różnych przyczyn, nie widać w tym zakresie oczekiwanej poprawy. A to niestety to nie wszystko... Doszło do kolejnego nieszczęśliwego wypadku! W 2021 roku Grzegorz złamał nogę na wysokości uda. Niestety podczas wizyty u radiologa lekarz nie stwierdził złamania. Wynikiem tego jest źle zrośnięta noga. Kończyna jest krótsza, a to pogarsza codzienne funkcjonowanie mojego męża. Grzesiu nie może oprzeć się na niej podczas przechodzenia na wózek, czy łóżko.  Obecnie mąż poddawany jest rehabilitacji domowej. Udało się nam skorzystać z fizjoterapii na NFZ, ale możemy liczyć na zaledwie 80 godzin. Jest to niestety znacznie za mało, aby usprawnić męża i jednocześnie ułatwić mu codzienne funkcjonowanie. Obecnie wykonywane są masaże, które rozluźniają przykurcze szyi i tułowia, a także ćwiczenia ruchowe. Niestety terapia nie obejmuje pracy nad sparaliżowaną częścią ciała Grzesia, dlatego musimy szukać pomocy prywatnie! Mój mąż wymaga całodobowej opieki, dlatego nieustannie trwam przy nim. Chciałabym skierować Grzegorza na dodatkową rehabilitację usprawniającą. Jednakże koszt takiego turnusu potrafi być naprawdę wysoki. Sięga około 30 tysięcy za jeden miesiąc! Niestety nie posiadam takich środków, dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc.  Naprawdę każda, nawet najmniejsza kwota, przybliża nas do osiągnięcia upragnionego celu! Karina, żona Grzegorza

1 261,00 zł ( 0,61% )
Brakuje: 202 229,00 zł
Łukasz Żak
Łukasz Żak , 39 lat

Dwa miesiące temu urodziło mu się trzecie dziecko. Teraz Łukasz walczy z BIAŁACZKĄ❗️Pomocy❗️

Dwa miesiące temu na świat przyszło nasze trzecie dziecko, synek Adaś. Byliśmy z mężem tak bardzo szczęśliwi! Przed Wielkanocą spadła na nas jednak okrutna wiadomość, a nasze życie diametralnie się zmieniło… Łukasz ma ostrą białaczkę szpikową! Spadliśmy z nieba do piekła… Proszę o wsparcie dla mojego męża! Nasze dzieci potrzebują przecież taty! Wszystko zaczęło się o bólu nóg, głównie w stawach kolanowych. Lekarz zapisał środki przeciwbólowe i skierował Łukasza na morfologię. Po odebraniu wyników czuliśmy się, jakbyśmy dostali obuchem w głowę… Wiedzieliśmy już, co mogą oznaczać takie wyniki… Łukasz został pilnie skierowany do szpitala. Ściska mi się gardło, gdy muszę napisać Wam, co powiedział lekarz w szpitalu… “Proszę być gotowa na to, że pani mąż może każdego dnia umrzeć…”. Padła diagnoza: OSTRA BIAŁACZKA SZPIKOWA! Gdyby Łukasz zbagatelizował sprawę i nie zgłosił się do szpitala, już mogłoby go z nami nie być! Do teraz jestem w ogromnym szoku. Przecież wszystko było w porządku. Mieliśmy jechać na Wielkanoc do rodziny. Zamiast tego Łukasz w Wielki Piątek przyjął pierwszą dawkę chemii. Nie było czasu do stracenia, trzeba było rozpocząć leczenie, które ma uratować jego życie! Nasze wspólne życie było do tej pory jak bajka. Zawsze spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu, a teraz mąż leży w izolatce, a każde odwiedziny to ryzyko infekcji… W czerwcu 2023, na 9. rocznicę ślubu wręczyłam mężowi test ciążowy z dwiema kreskami. Był taki szczęśliwy! Teraz po słowach lekarza, boję się, czy Łukasz doczeka naszej 10. rocznicy… Ale zrobię wszystko, żeby mu pomóc! Potrzebuję tylko wsparcia. Wiem, że w tej walce mamy dookoła siebie mnóstwo niesamowitych ludzi. Gdy ostatnio trzeba było oddać krew dla Łukasza, zgłosiło się mnóstwo osób! Inni podawali informację dalej. Serce rośnie, gdy widzi się coś takiego. Daje to siłę do dalszej walki! W domu za Łukaszem strasznie tęsknią nasze dzieci. 5-letni Filip i 3-letnia Laura. Codziennie bardzo dużo bawiły się z tatą. A teraz codziennie dopytują, kiedy znowu spędzą razem czasem. A ja tego nie wiem… Wiedzą, że tata jest w szpitalu, że ma chorą krew i muszą być cierpliwe. Choć po takich słowach są w stanie się uspokoić, to widzę, jak bardzo przeżywają całą sytuację. Łukasza strasznie boli, że nie może nawet widywać się z dziećmi. Jego odporność jest tak bardzo osłabiona, że nie mogą przyjechać do niego do szpitala. Ciągle towarzyszy mi strach, co będzie dalej. A muszę być przecież silna dla mojego męża i dla moich dzieci. Gdy dzwoni telefon, zawsze czuję ukłucie i zaczynam myśleć – “co, jeśli dzwonią ze szpitala z najgorszymi wieściami?!".  Pierwszy raz jesteśmy rozdzieleni na tak długo. Zawsze uwielbialiśmy spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Jeszcze zanim pojawiły się dzieci, jeździliśmy na wielogodzinne wycieczki rowerowe. Gdy przyszły na świat, to z nimi aktywnie spędzamy czas. Lubimy podróżować i aktywnie zwiedzać. Wierzę, że przed nami jeszcze wiele wspólnego czasu! Z całego serca proszę o pomoc dla mojego ukochanego męża! Nasze finanse bardzo ucierpiały, przez to, że mąż nie może pracować. Mamy na głowie kredyt, a teraz jeszcze wydatki związane z leczeniem. Będę wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą, wpłatę. Z góry dziękuję! Anna, żona

9 081 zł
Marcin Grzeszkowiak
Pilne!
Marcin Grzeszkowiak , 12 lat

Mały ale z wielkim sercem! Jedyna szansa, by odmienić los Marcina❗️

Jestem Marcin. Mam prawie 13 lat. Moi rodzice mówią, że jestem otwarty i pomocny. Też tak myślę, bo pomoc ludziom sprawia mi przyjemność. Mam wielu kolegów, którym chętnie pomagam. Czuję się wtedy szczęśliwszy.Uwielbiam elektronikę, pracować z moim tatą przy różnych silnikach,starych radiach, komputerach retro. Lubię być samodzielny, jednak rodzice rzadko mi na to pozwalają, Zgadzam się z tym, bo mój wzrost ogranicza mnie w wielu czynnościach takich jak sięgnięcie ulubionego napoju w sklepie, wejście do tramwaju, czy zapalenie światła i odkluczanie drzwi od domu. Urodziłem się z wadą genetyczną – achondroplazją (niskorosłość), która powoduje zwężenie otworu wielkiego czaszki, który grozi paraliżem, powoduje przykurcze i zwyrodnienia w stawach, skrzywienie kręgosłupa, zwężenie klatki piersiowej, koślawość nóg, dużą głową... Do tej pory myślałem, że takie życie to wyrok, że nigdy nie będę w pełni samodzielny i nie da się nic zrobić. Umiecie wyobrazić sobie moją radość, kiedy dowiedziałem się, że wciąż jest szansa?  Dowiedziałem się, że istnieje lek, który jest moją szansą na samodzielność i polepszenie życia. Dzięki niemu moje kości staną się dłuższe i nie będę musiał wciąż polegać na innych w codziennych czynnościach. Przez moją wadę mam dużo problemów z kręgosłupem, strasznie bolą mnie ręce i nogi. Lek pomoże mi w codziennym życiu, jednak problem jest taki, że mogę go dostać tylko do 16 roku życia, bo wtedy mój wzrost zacznie się kończyć... Niestety lek został skreślony z listy do refundacji. Mogę go tylko zdobyć dzięki Waszej pomocy, co jest moim marzeniem. Wierzę, że dobro wraca i z Wami zdobędę ten cel, który zmieni moje życie na zawsze.

2 356,00 zł ( 0,14% )
Brakuje: 1 628 496,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki