Dramatyczna walka o życie Agnieszki❗️Potrzeba operacja, by powstrzymać GUZA MÓZGU❗️
Śmiertelna choroba przewartościowała świat całej naszej rodziny. Cieszymy się każdym dniem mimo niepewności, która je wypełnia, nasycamy każdą chwilą spędzoną razem. Mimo wielu zakrętów, rozpaczliwych momentów, nie poddajemy się. Wielokrotnie byliśmy odrzucani przez lekarzy, oszukiwani przez osoby obiecujące pomoc, ale nie ustajemy w nadziei i wierze w dobro. Wspiera nas czas razem, każda szansa, każda minimalna poprawa, każdy gest serdeczności, dobre intencje i modlitwy napotykanych na ścieżce osób. Nie możemy się poddać, nie teraz kiedy przeszliśmy tak wiele... Teraz gdy to pieniądze stały się przeszkodą na naszej drodze. Moja siostra odchodzi... Konieczna jest wysoce specjalistyczna, precyzyjna operacja usunięcia guzów mózgu i to w ciągu miesiąca, ale nie mamy na nią pieniędzy... Przecież Aga jest tak młoda, jest dopiero po 40-stce, tyle jeszcze pięknych chwil przed nami... Dlatego proszę, błagam... Nie przechodź obojętnie wobec tej prośby, każde 1 zł jest realnym i namacalnym krokiem bliżej życia. Poznaj historię mojej siostry. Była wiosna, maj 2023. Niewinny ból głowy, tak się zdawało. Doszły wymioty. Tak się czasem zdarza, to pewnie migrena... Ale długo, za długo, aż Agnieszka nie była już w stanie nawet napić się wody. Wizyta na SOR, tomografia. Guz w mózgu, prawa półkula, 5 cm. Dopiero wtedy przychodzi zrozumienie subtelnych zmian w zachowaniu. Aga zawsze ułożona, punktualna, obowiązkowa, a od kilku miesięcy czasem bywała inna. Zapominała o wyłączeniu światła czy gazu, traciła wyczucie czasu, zapominała o spotkaniach. Łatwo przychodziła jej i nam – rodzinie – racjonalizacja. Miała dużo obowiązków w pracy, chwilę wcześniej narodziny wnuczki i dodatkowe obowiązki, wkładała także dużo energii w nowe pomysły na rozwój zawodowy. Pierwsze diagnozy poprowadziły Agę do szpitali zakaźnych – poszukiwania pasożytów mózgu. Po miesiącu badań klaruje się, że to nie robak, ale inny pasożyt – nowotwór, glejak. Szok, niedowierzanie, ale i nadzieja – guz ma gładkie granice, nieznana złośliwość, lekarze są dobrych myśli, a za nimi Aga i my. Aga została przewieziona do Szpitala Bródnowskiego w Warszawie, gdzie została zakwalifikowana do operacji. Guz został wycięty, choć nie w całości – byłoby to zbyt ryzykowne. Z resztą poradzić ma sobie radioterapia. Agnieszka dobrze się czuje. Mimo wrażliwej lokalizacji guza w trakcie operacji nic nie uszkodzono. Brak powikłań, problemów z pamięcią czy paraliżu. Ulga, radość. Najtrudniejsze za nami! Tak wtedy sądzimy... Po kilku tygodniach przychodzą jednak wyniki – GLEJAK IV STOPNIA, najwyższy poziom złośliwości. Rokowania – do 15 miesięcy życia, niewiele ponad rok! Przy tej diagnozie lekarze zalecają nie tylko radioterapię, ale i chemię. Od tego miejsca zmienia się życie Agi. To już nie jest epizod wokół bólu głowy, to walka z nowotworem, walka o życie. Aga nie traci hartu ducha, rozpoczyna cykl radioterapii i chemioterapii przez kolejne tygodnie. Znosi leczenie początkowo łagodnie, mijają kolejne tygodnie, ciało zaczyna reagować, jest bardzo osłabiona. Aż na nodze zauważamy delikatną wysypkę, ale niewiele wtedy jeszcze wiemy... Ta niegroźna wysypka to wybroczyny. Płytki krwi spadły drastycznie do 15 000, gdzie norma to minimum 150 000! Konieczna jest hospitalizacja, stan zagrożenia życia. Mimo transfuzji krwi szpik nie reaguje. Każdy dzień to wieczność i oczekiwanie na wyniki kolejnego dnia. Szpital umieszcza Agnieszkę w izolatce, odporność jest na zbyt niskim poziomie, by ryzykować leżeniem na oddziale. Jakikolwiek wirus jest potencjalnie śmiertelny. Po kilku transfuzjach szpik zeskoczył, płytki wzrosły do 30 000 i powoli rosną. Zaczynamy jednak obserwować zmiany w zachowaniu. Aga mniej mówi, nie skupia się na niczym, straciła motywację, pojawiają się trudności w poruszaniu. Wówczas dowiadujemy się, że radioterapię wykonuje się "z zapasem" żeby na pewno nie umknęły żadne komórki nowotworowe. Glejak jest na tyle agresywnym nowotworem, że pozostałość mogłaby szybko zmutować i dać przerzuty. Zapas był jednak na tyle duży, że uszkodził zdrową część mózgu. Dochodzi kolejna diagnoza – zespół czołowy. By móc się normalnie poruszać konieczne są codzienne długotrwałe ćwiczenia. Aga na nowo uczy się sama jeść, chodzić, wstawać. Nawet przez sekundę nie narzeka, nie poddaje się. Ćwiczy, rehabilituje się, odbudowuje utracone połączenia neuronowe. Nie minął nawet miesiąc od wizyty w szpitalu, a pojawia się nowa wysypka na połowie ciała oraz opuchlizna, która nie pozwala otworzyć oka. Szpital onkologiczny odmawia przyjęcia, nie leczą powikłań po podawanym leczeniu, słyszymy. Wściekli, rozgoryczeni szukamy pomocy na SORze. Tu szybko diagnozują półpaśca ocznego. Agnieszka zostaje przeniesiona ponownie do izolatki. Samotnie walczy o życie, a przy tym dalej nie może sama się podnieść, przekręcić. Cała rehabilitacja ulega regresowi, Aga kolejne tygodnie leży na oddziale. Mimo bólu i ryzyka utraty wzroku pokonuje wirusa, wychodzi ze szpitala, planujemy ponownie powrót do rehabilitacji. Aga się nie poddaje i my też. Jeszcze nie zagoiła się skóra po półpaścu, a pojawia się ból w klatce piersiowej. Nauczeni doświadczeniem nie bagatelizujemy już niczego – po tym jak mała wysypka okazała się stanem zagrożenia życia, czujność nabiera innego wymiaru. Ponownie SOR, szpital, a tam nowa diagnoza – zator płucny jeździec, stan zagrożenia życia. Aga przebywa na OIOMie. Przyczyna jest niezależna od nas, przy tak dużej ilości długotrwałego leżenia w szpitalach powinna była dostawać leki przeciwzakrzepowe, tak się jednak nie stało, powstał zakrzep. Znów poczucie niesprawiedliwości, smutek, złość. Znów czekamy. Ufamy i czekamy. Wojowniczka Aga wychodzi i z tego! Stan stabilizuje się, zakrzep co prawda będzie rozpuszczał się kolejne miesiące, a może nawet i lata, ale najgroźniejszy etap za nią, wraca do domu. Styczniowy rezonans daje spore nadzieje, remisja guza, znów rozpala się zapał do rehabilitacji. Początkowo brak sił po bitwach z półpaścem i zatorem, ale powoli, powoli, każdego dnia sił jest coraz więcej. Agnieszka wraca do rehabilitacji, znów od zera, od sięgania po kubek, podniesienia łyżki, od kilku kroków ze wsparciem, aż do teraz gdy po dwóch miesiącach ćwiczeń udaje się czasem wyjść razem na krótki spacer wokół domu. Mamy marzec 2024, czas na kontrolny rezonans. I znów wyniki, na które opadają ręce. Świat znów się zawala. WZNOWA guza i PRZERZUT na drugą półkulę – 4,5 cm guz prawej półkuli i 2 cm guz po drugiej stronie. Lekarze zalecają operować jak najszybciej, ale jednocześnie nikt operacji nie chce się podjąć. Klasyczna operacja mogłaby naruszyć zbyt wiele struktur mózgu, mogłaby grozić jej niepełnosprawność. Panika, przerażenie, bezsilność... Kierujemy się do wszystkich możliwych lekarzy w Polsce w tym do dr Libionki, jednego z najlepszych neurochirurgów. I tu pojawia się JEDYNA SZANSA. Doświadczenie doktora oraz specjalistyczny sprzęt neurochirurgiczny pozwala na wysoce precyzyjną operację. Zgadza się jej podjąć. Operować należy jednak jak najszybciej. Każdy miesiąc grozi możliwością hiperwzrostu guza. TERMIN OPERACJI zostaje wyznaczony na końcówkę KWIETNIA. Niestety operacja ta nie jest refundowana, publiczne szpitale nie posiadają tak wyspecjalizowanego sprzętu. Na dzień dzisiejszy koszt samej operacji to 110 tysięcy złotych, a potrzebny jest także transport i późniejsza rehabilitacja oraz początkowo opieka medyczna. Suma ta jest poza naszym zasięgiem finansowym. Dodatkowo czas na zebranie funduszy jest krótki, dlatego zwracamy się z prośbą do Was Operacja nie będzie możliwa bez Waszego wsparcia. Liczy się każdy grosz, każda złotówka – za którą będziemy ogromnie wdzięczni. Agnieszka przez wiele lat angażowała się sama charytatywnie. Związana z wieloma fundacjami organizowała zbiórki, licytacje, domy tymczasowe dla psiaków, udzielała się w akcjach ratunkowych dla zwierząt. Ufamy i wierzymy, że teraz, gdy sama potrzebuje wsparcia, gdy znajduje się w miejscu walki o swoje życie, gdy potrzebuje o pomoc poprosić, po pomoc sięgnąć to świat się od niej nie odwróci. Dlatego prosimy Was każdego z osobna. Pomóżcie nam ratować Agnieszkę – mamę, żonę, córkę, babcię, siostrę. Za każdy gest wsparcia z całego serca dziękujemy – za każdy grosz, za każdą złotówkę, za każdą dobrą myśl, intencję i modlitwę. Tylko z Waszą pomocą dane nam będzie skorzystać z tej szansy. Szansy na życie. Anna – siostra, z rodziną