Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tymek Nazarow
Pilne!
Tymek Nazarow , 10 lat

Po naszego synka przyszedł zabójczy nowotwór❗️Trwa dramatyczna walka o życie Tymka – POMOCY❗️

PILNE! Piszemy te słowa z oddziału onkologicznego – miejsca, które stało się dla nas piekłem na ziemi. To właśnie tutaj codziennie widzimy maleńkie dzieci z łysymi główkami, często już zbyt słabe, by wstać ze szpitalnego łóżka. Jednym z nich jest nasz ukochany synek. U Tymka zdiagnozowano MEDULLOBLASTOMĘ – jeden z najgroźniejszych i najbardziej ZABÓJCZYCH nowotworów!  Jeszcze trzy miesiące temu Tymek chodził do szkoły i wspólnie planowaliśmy jego przyjęcie urodzinowe dla kolegów z klasy. Jak każde dziecko marzył, by móc spędzić ten dzień na beztroskiej zabawie z przyjaciółmi, codziennie wymyślał kolejne gry i atrakcje. Przyjęcie nigdy się jednak nie odbyło, a 10. urodziny Tymek świętował na onkologii. Nowotwór złośliwy móżdżku. Żaden rodzic nigdy nie powinien usłyszeć takiej diagnozy u swojego dziecka. Przed oczami zrobiło nam się ciemno, a gardła zacisnęły się z rozpaczy tak mocno, że nie mogliśmy złapać tchu.  Rozpoczął się dramatyczny wyścig z czasem. Synek przeszedł pilną operację guza mózgu, a następnie rozpoczął piekło chemioterapii.  Dziś leży w szpitalnym łóżku – słaby, siny i tak potwornie bezbronny. Po dawnej radości i beztrosce nie został żaden ślad. Żyły Tymka wypalają kolejne dawki chemii, a gardło żrą zdające się nie mieć końca wymioty. Z główki powypadały mu jego delikatne, dziecięce włoski, a zęby zaczęły się kruszyć. Tymek nie zdaje sobie do końca sprawy z tego, w jak ogromnym niebezpieczeństwie się znajduje. Jako małe dziecko nie rozumie też, czemu musi tak potwornie cierpieć.  Codziennie powtarzamy synkowi, jak bardzo jest dzielny i obiecujemy, że niedługo ten koszmar się skończy. Sami jednak tak potwornie boimy się tego, co może się stać. Boimy się tak bardzo, że nie jesteśmy w stanie wypowiedzieć tych słów na głos. Staramy się nie płakać przy Tymku, lecz gdy tylko zaśnie, wychodzimy na szpitalny korytarz i wyjemy z rozpaczy. Po operacji Tymek nie przełyka, nie mówi i nie podnosi się. Potrzebuje naszej całkowitej opieki o każdej porze dnia i nocy. Po zakończeniu drugiego cyku leczenia onkologicznego mamy wrócić do domu i kontynuować chemię oraz radioterapię. Lekarze mówią, że jest zbyt wcześnie, by móc powiedzieć, jakie są rokowania. Każdy nasz dzień wypełnia ogromny lęk i niekończące się modlitwy o ratunek.  Koszty związane z leczeniem, rehabilitacją i zakupem niezbędnego sprzętu są ogromne. To jednak nasza jedyna nadzieja, by wyrwać Tymka z onkologicznego piekła. To jedyna nadzieja na ratunek.  Jako rodzice błagamy, nie przechodź obojętnie. Nigdy nie czuliśmy tak ogromnej rozpaczy jak teraz, gdy stoimy nad szpitalnym łóżeczkiem naszego synka, który z łysą główką i siną twarzą leży podpięty pod worek z chemią. Błagamy, nie pozwól, by to łóżeczko zmieniło się w trumnę. Rodzice Tymka

195,00 zł ( 0,18% )
Brakuje: 106 188,00 zł
Amelka Tyczkowska
Amelka Tyczkowska , 10 lat

RATUNKU❗️Nikt nie wie co tak naprawdę jest mojej córce! Ból odbiera Amelce siły!

Ból, cierpienie, krwiaki na całym ciele… Tak wygląda okrutna rzeczywistość mojej córeczki. Każdej nocy budzi mnie płacz Amelki. Krwawi mi serce, gdy przytulam ją, a ona szepcze swoim cieniutkim głosikiem: „Mamusiu, tak bardzo mnie boli!” Gdybym tylko mogła dać jej lek, który by ją wyleczył… Gdybym tylko wiedziała, co tak naprawdę dolega mojemu dziecku… Wszystko zaczęło się od nagłych napadów hipoglikemii. W 2020 roku Amelka trafiła do szpitala i lekarze wykryli u niej duże spadki cukru. Niezwłocznie dostałyśmy skierowanie do poradni metabolicznej, aby odkryć przyczynę i móc przeciwdziałać tego typu sytuacjom. To niestety nie było takie proste. Następnie córeczka zaczęła dostawać drgawek. Nie wiedziałam co się dzieje! Zostałyśmy skierowane do alergologa. Amelka ponownie przeszła rozbudowaną diagnostykę. Gdy otrzymałam wyniki badań byłam załamana – okazało się, że córeczka nie może jeść tak wielu rzeczy! Konieczne było wprowadzenie restrykcyjnej diety. Amelka musiała zrezygnować z owoców, słodyczy, mąki, soków, soli…  A to i tak nie wszystko! Później, zaobserwowałam u córki obrzęki na stawach, a od lipca 2023 pojawiały się też liczne krwiaki, które tworzyły się samoistnie! Odbywałyśmy kolejne badania i wizyty. Dostałyśmy skierowane na oddział hematologii, gdzie toczyła się dalsza diagnostyka. Wtedy wykryto u  Amelki torbiel na nerce – to był kolejny cios wymierzony prosto w moje matczyne serce…  Do dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, co jest przyczyną wszystkich dolegliwości, z którymi mierzy się moje dziecko. Amelka każdego dnia jest coraz słabsza, ma bardziej ograniczone ruchy, wymiotuje i niknie w oczach. Zawsze mam przygotowaną torbę, na wypadek, gdybyśmy zaraz musiały udać się do szpitala. Drżę o nią każdego dnia, gdy przechodzi przez próg szkoły, którą kocha całym sercem. Boję się, że zadzwonią z informacją, że stało jej się coś strasznego! Nowotwory o niepewnym lub nieznanym charakterze innych i nieokreślonych umiejscowień – tak brzmi ostatnia diagnoza, którą otrzymałyśmy. Jednak, aby wyleczyć moje dziecko i dać mu upragnioną ulgę, muszę zawalczyć o dalszą diagnostykę Amelki. Ta niestety jest niesamowicie kosztowna… Dotychczas starałam się dawać sobie radę sama. Niestety doszłam do momentu, gdzie koszty kolejnych badań i leczenia mojej córeczki przerastają moje możliwości. Ta walka trwa już wiele lat i wiem, że potrwa jeszcze długo. Dlatego jeśli możesz – proszę, wesprzyj nas! Amelka bardzo Cię potrzebuje!  Mama Amelki

140,00 zł ( 0,65% )
Brakuje: 21 137,00 zł
Antoś Antoszewski
Antoś Antoszewski , 2 latka

Każdego dnia walczymy o przyszłość Antosia! Pomóż!

Codzienność naszego synka jest niezwykle trudna. Każdego dnia staramy się zapewnić mu wszelkie możliwe wsparcie. Marzymy o tym, żeby zobaczyć, jak Antoś robi swój pierwszy krok. Na razie jednak musimy cieszyć się z mniejszych sukcesów… Gdy tylko dowiedzieliśmy się, że urodzi się nam synek, byliśmy przeszczęśliwi. Jednak rodzicielstwo stało się w naszym przypadku o wiele większym wyzwaniem, niż mogliśmy się spodziewać. Już w drugim miesiącu życia udaliśmy się z synem do fizjoterapeuty i neurologa, ponieważ zaniepokoiło nas to, że w ogóle nie ma siły. Podnoszenie główki, czy rączek było dla niego ogromnym problemem.  U naszego synka lekarze stwierdzili: zaburzenia napięcia mięśniowego, opóźnienie psycho-ruchowe, hipermobilność w stawach. Obecnie Antoś siada samodzielnie, zdarza się, że raczkuje – jest to wynik codziennych ćwiczeń. Ostatnio zaczął jeść rączkami i trzymać samodzielnie butelkę. Uczęszczamy na fizjoterapię prowadzoną według metod Vojty i Bobath. Do listy diagnoz naszego synka dołączył autyzm. Antoś wymaga terapii z neurologopedą i integracji sensorycznej. Martwią nas nienaturalne zachowania Antosia: nie reaguje na imię, nie wskazuje paluszkiem, nie rozumie, co się do niego mówi... Dzięki Wam udało nam się wykonać badania genetyczne. Jesteśmy w trakcie dalszej diagnostyki.  Aby Antoś mógł dalej się rozwijać i robić postępy konieczne jest zapewnienie mu wszelkich dedykowanych terapii. Jednak zajęcia u specjalistów i dojazdy każdego miesiąca opiewają na wysokie kwoty. Dlatego z całego serca prosimy Was o wsparcie – każda wpłata to dla nas nieoceniona pomoc. Rodzice ➡️ Licytuj i pomóż Antosiowi!

680,00 zł ( 1,69% )
Brakuje: 39 406,00 zł
Sandra Bekierz
Pilne!
Sandra Bekierz , 34 lata

Trwa dramatyczna walka o życie Sandry❗️Potrzebna PILNA pomoc❗️

Nigdy nie sądziłem, że można tak się bać… Mieliśmy żyć długo i szczęśliwie… Mamy wspólne marzenia i z każdym dniem realizowaliśmy rodzinne plany. Dzisiaj to wszystko nie ma żadnego znaczenia. Właśnie toczymy nierówną walkę z okrutnym przeciwnikiem i czasem... Moja żona może umrzeć, a ja mogę stracić cały mój świat. Sandra ma 34 lata. Jest kochaną żoną i mamą trójki wspaniałych dziewczyn: Oliwki, Amelki i Zuzi, a także towarzyszką jej ulubienicy – owczarka Luny. Nikt z nas nie mógł przeczuwać tragedii, jaka już za chwilę miała wkroczyć w nasze życie. 13 grudnia 2023 roku Sandra odebrała rutynowe wyniki z badania krwi, które wskazywały na nieprawidłowości. Natychmiastowo wykonane USG jamy brzusznej odkryło przed nami okrutną prawdę, na którą nikt z nas nie był gotowy – Sandra ma guza wątroby. Kolejne badania, w tym tomografia komputerowa, potwierdziła przypuszczenia lekarzy. Wynik zabrał nam grunt pod nogami: RAK, złośliwy rak IV stopnia, nowotwór przewodów żółciowych wewnątrzwątrobowych z przerzutami do miednicy, kręgosłupa i żeber oraz limfodenopatia węzłów chłonnych. Usłyszałem, że życie mojej kochanej żony i mamy naszych dzieci, jest w śmiertelnym zagrożeniu! Byłem przerażony. Jak to możliwe, że nic wcześniej nie zauważyliśmy? Dlaczego akurat ona? W głowie miałem tysiące pytań, na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi... Niestety, w naszym mieście nie było ratunku dla mojej żony, dlatego musieliśmy poszukać pomocy gdzieś indziej. Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie się w Gdańsku. Sandra przyjmuje chemioterapię systemową, która niestety nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Dodatkowo w swoją dietę musi włączyć żywienie przeznaczenia medycznego, suplementacje wspomagające wycieńczony organizm oraz odbywać szereg konsultacji specjalistów i być pod opieką psychologa. To wszystko nie jest refundowane z NFZ. W dodatku dojazd do położonego 600 kilometrów od naszego miejsca zamieszkania szpitala i związane z tym wysokie koszty dojazdu i zakwaterowania bardzo obciążają nasz budżet.  Nie mogłem jednak stać bezczynnie i patrzeć na to, jak moja żona umiera... Jak każdego dnia zastanawia się, czy dożyje jutra. Czy doczeka Komunii córki, czy będzie mogła zaprowadzić dzieci 1 września do szkoły... Widzę jej cierpienie każdego dnia i nie ma we mnie na to zgody. Przecież gdzieś musi być ratunek dla mojej żony, to było aż wręcz niedorzeczne... Zaczęliśmy szukać pomocy w innych państwach. W końcu się udało! Dostaliśmy odpowiedź z Izraela z kliniki, która jest pionierem w leczeniu nowotworów. Usłyszeliśmy, że istnieje szansa na leczenie dla Sandry, niestety ta szansa ma ogromną cenę. Klinika w Izraelu musi przeprowadzić badanie molekularne, które polega na znalezieniu uszkodzonego genu, aby dobrać do niego odpowiedni protokół leczenia. Jest to leczenie celowane bezpośrednio w uszkodzony gen, dzięki czemu szanse na to, że moja żona przeżyje, są naprawdę duże. Musimy skorzystać z tej szansy. Wydałem już wszystkie oszczędności życia, by ratować Sandrę. 21 kwietnia wylatujemy do Izraela na badania. Sam koszt badań i przelotu to kwota ponad 40 tysięcy złotych. Całe leczenie w zależności od protokołu może opiewać na kwotę ponad półtora miliona złotych. Równocześnie chcemy rozpocząć leczenie uzupełniające w Niemczech, by jak najsilniej zadziałać na naszego przeciwnika. Koszt leczenia opiewać może w granicach miliona złotych. To wstępne założenia, ale już teraz to ogromne sumy, których nigdy nie będę w stanie zgromadzić... Proszę, choć nie jest mi łatwo... Proszę o pomoc. Każde wsparcie, złotówka, udostępnienie zbiórki są w tym przypadku nie na wagę złota, lecz życia! Muszę ratować żonę przed śmiercią, muszę, nim choroba wyrwie ją z objęć naszych ukochanych dzieci...  Paweł, mąż Sandry ➡️ Wspieraj Sandrę poprzez licytacje na Facebooku – Wola życia, której nie złamie rak!!!

2 573,00 zł ( 0,08% )
Brakuje: 3 188 917,00 zł
Beata Kowalska
Beata Kowalska , 46 lat

Zabiera mnie rak❗️Nie mogę zostawić 6. letniego synka, POMOCY 🚨

Nazywam się Beata, jestem mamą wspaniałego, 6-letniego Wiktora. Niestety nie mogę teraz cieszyć się jego dojrzewaniem, rozwojem, zdobywaniem nowych umiejętności i wspólnie spędzonym czasem. Przechodzę przez onkologiczne piekło. Walczę ze złośliwym rakiem piersi, moja codzienność to koszmar. Wszystko zaczęło się tak nagle. Podczas rutynowego samobadania piersi wyczułam guzki, więc natychmiast udałam się na kontrolę. Wtedy usłyszałam tę porażającą diagnozę – nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Choroba była już wtedy na bardzo zaawansowanym etapie. Trzeba było działać natychmiast. Lekarze podjęli decyzję o mastektomii i limfadenektomii. Razem z piersią straciłam węzły chłonne, co wpłynęło na duże ograniczenia w poruszaniu ręką. Ale udało się uratować moje życie, to jest najważniejsze... Specjaliści zgodnie przyznają, że gdybym poczekała jeszcze jeden dzień dłużej, mogłoby mnie tutaj już nie być… Od sierpnia 2023 roku przyjmuję chemioterapię. Jestem tak słaba i wycieńczona leczeniem, że nie udaje się już wprowadzić w moje żyły 100% leku. Dawka chemii została więc zmniejszona. Czeka mnie jeszcze radioterapia, hormonoterapia i lek ostatniej szansy. Jestem zmęczona, wyniszczona i fizycznie, i psychicznie. Nierefundowany lek to moja jedyna nadzieja na życie – tylko on pozwoli mi wyzdrowieć i to dzięki Wam udało się zebrać potrzebną kwotę na leczenie. Rak, z którym walczę, jest bardzo agresywny. Może dawać przerzuty nawet kilka lat po leczeniu. By zminimalizować ryzyko, podjęłam decyzję o profilaktycznej operacji usunięcia drugiej piersi. Jest ona jednak nierefundowana i bardzo kosztowna… Ja nie proszę, błagam Was o pomoc. Moim sensem życia jest Wiktorek. Ma dopiero 6 lat, to nie jest czas, by musiał wychowywać się bez mamy. Synek mierzy się z poważnym niedosłuchem – moja pomoc jest mu jeszcze bardziej potrzebna. Nie mogę go teraz zostawić. Każdego dnia martwię się o jego przyszłość i o to, czy poradzi sobie, gdy choroba nie zważając na naszą walkę i błagania – odbierze mi życie... Kochani, tak bardzo chcę żyć, towarzyszyć Wiktorkowi każdego dnia. Bez Waszego wsparcia nie będzie to możliwe. Ratunku! Beata Audycja w Radio Poznań 🩵

250,00 zł ( 0,23% )
Brakuje: 106 133,00 zł
Oktawia Jażdżewska
Pilne!
Oktawia Jażdżewska , 34 lata

Mama dwójki dzieci walczy ze złośliwym nowotworem piersi❗️Potrzebna pomoc❗️

Rak piersi od lat jest przyczyną wielu nieszczęść w mojej rodzinie. Moja babcia zmarła wskutek zmagań z chorobą, mając 59 lat. Jej siostry również zmagały się z nowotworem. Niestety, przyszła kolej i na mnie. Dziś to ja muszę stanąć do walki z bezlitosnym przeciwnikiem. Nie mogę się poddać – mam dwie córeczki i narzeczonego. Dla nich sięgnę po każdą dostępną metodę, by pokonać chorobę.  W lutym 2023 wyczułam malutkiego guzka w prawej piersi. Dobrze pamiętając rodzinne historie, bardzo się tym przejęłam. Wiedziałam jednak, że muszę szybko wziąć się w garść – od razu udałam się do lekarza. Badanie USG potwierdziło występowanie zmiany. Rezonans magnetyczny ujawnił jednak kolejne nieprawidłowości, przez co skierowano mnie na leczenie onkologiczne do szpitala. Następne miesiące byłam pod stałą kontrolą specjalistów. Przeprowadzono biopsję, której wynik potwierdził łagodną zmianę. Po kilku miesiącach ponownie wykonano badanie rezonansem magnetycznym i na podstawie wyników, skierowano mnie na kolejną biopsję – guzka, którego wyczułam na samym początku. Wynik zwalił mnie z nóg: nowotwór złośliwy piersi – rak przewodowy naciekający z widoczną inwazją naczynia limfatycznego. Przez rok leczenia i obserwacji zawsze miałam w sobie nadzieję. Wierzyłam, że wszystko będzie dobrze. W chwili otrzymania diagnozy czułam, jak cały mój świat runął. Przeszłam operacje oszczędzającą. Wycięto zmianę nowotworową oraz węzły chłonne i wartownicze, które oddano do badania histopatologicznego. W czasie operacji miałam pobieraną krew na obecność genów BRCA1 i BRCA2, których mutacje mogą wywoływać choroby nowotworowe, jednak nie zostały one wykryte. Ze względu na występowanie chorób nowotworowych w mojej rodzinie, lekarze polecili mi wykonać jeszcze jeden test genowy, dedykowany osobom z rakiem piersi – Oncotype DX. Próbka, którą zachowano podczas operacji, musi zostać wysłana do Warszawy, a dalej do zagranicznej placówki. Badanie może dostarczyć informacje, które pomogą jak najlepiej dostosować plan leczenia. Niestety, nie jest ono w pełni refundowane… Obecnie zalecono mi przyjmowanie hormonoterapii w tabletkach przez 5 lat. Na początku maja rozpoczynam radioterapię, przed którą czeka mnie leczenie stomatologiczne. Oprócz wysokiego kosztu badania czekają mnie dojazdy na leczenie, które również mocno obciążają mój budżet.  Czasu jest mało. Próbka musi zostać wysłana jak najszybciej do badania. To dla mnie obecnie sprawa priorytetowa. Będę wdzięczna za każdą pomoc. Mam dla kogo żyć – będę walczyć. Proszę, pomóż mi zapanować nad strachem, który towarzyszy mi każdego dnia.  Oktawia

1 043,00 zł ( 10,89% )
Brakuje: 8 532,00 zł
Dorota Kowalczuk
Dorota Kowalczuk , 64 lata

To CUD, że moja mama przeżyła! Dziś walczę o jej sprawność! POMOCY!

Do tego strasznego zdarzenia doszło dokładnie 17 marca 2024 roku. Moja mama zdenerwowała się pewnymi zdarzeniami, po czym bardzo źle się poczuła. Był późny wieczór. Nagle straciła przytomność i obudziła się już na zimnej podłodze. Chciała się podnieść i wezwać pomoc, ale nie mogła… Była sparaliżowana! Następnego dnia od rana próbowałem dodzwonić się do mamy, ale bezskutecznie. Bardzo się przestraszyłem! Od razu skontaktowałem się z jej sąsiadami i poprosiłem, aby sprawdzili, czy mamie nic się nie stało. Konieczne było wyważenie drzwi, ponieważ mama nie dawała znaku życia! Gdy sąsiedzi weszli do domu niezwłocznie wezwali pomoc!  Moja mama trafiła do szpitala w ciężkim stanie. Była przytomna, pamiętała, że poprzedniego wieczoru zemdlała i  nie mogła się ruszyć z podłogi przez całą noc. Badania wykazały, że doznała udaru krwotocznego mózgu! A dalsze wyniki nie były lepsze… Lekarze wykryli u mamy także migotanie przedsionków i inne choroby przewlekłe, z którymi będzie musiała się zmagać do końca życia. To niestety nie było wszystko. Po dwóch dniach od tragicznego zdarzenia mama straciła wzrok! Kolejne trzy tygodnie lekarze walczyli o jej zdrowie na oddziale neurologii. Obecnie mama przebywa na oddziale rehabilitacji, gdzie objęta jest specjalistyczną opieką. Codziennie odnosi kolejne, małe sukcesy. Coraz lepiej rusza sparaliżowanymi kończynami. Powoli odzyskuje też wzrok! Niestety, aby dalej mogła odzyskiwać sprawność wymaga dalszej opieki rehabilitacyjnej, a ta, z której obecnie korzysta na NFZ jest ograniczona czasowo… Dlatego z całego serca proszę o pomoc! Sam nie jestem w stanie pokryć ogromnych kosztów rekonwalescencji mamy. Wierzę, że znajdą się na tym świecie ludzie, którzy będą gotowi nas wesprzeć. Za każdą formę pomocy bardzo dziękuję! Krystian, syn Doroty

7 617,00 zł ( 7,15% )
Brakuje: 98 766,00 zł
Daniel Mróz
Daniel Mróz , 8 lat

Pomóż zawalczyć o rozwój Daniela!

Gdy synek miał rok, coś w jego zachowaniu wzbudziło mój niepokój. Malec zaczął raczkować, ale jedna nóżka nie działała tak jak powinna, powłóczył nią. Jako mama czułam, że coś jest nie tak, ale lekarze uspokajali mnie, że wszystko w porządku. Pod kątem fizycznym Daniel rozwijał się prawidłowo. Przyczyna zaburzeń rozwoju tkwiła gdzie indziej... Po kilku latach dostaliśmy diagnozę spektrum autyzmu. Daniel rozładowuje swoje napięcie w ruchu. Wszędzie go pełno, cały czas biega i skacze. Szukaliśmy czegoś, co pomoże mu poradzić sobie z natłokiem emocji. Naszym wybawieniem okazał się rower. Niestety, synek nie potrafi sam jeździć. Ma sporo problemów z koordynacją ruchową i mimo wielu prób, nie udało się nauczyć go prowadzić roweru samodzielnie.  Do tej pory Daniel jeździł na rowerze ze mną – korzystałam z krzesełka rowerowego. Niestety, synek już z niego wyrósł. Braliśmy pod uwagę inne aktywności, ale Daniel jest bardzo wrażliwy na dźwięki i nie radzi sobie z hałasem. Wszystkie sportowe zajęcia w grupie go przerażają. Istnieją specjalistyczne rowery z silnikiem i skrzynią, których zakup pozwoliłby mi dalej jeździć z synkiem, jednak cena takiego pojazdu przekracza nasze możliwości.  Wycieczki rowerowe są najlepszym czasem dla całej naszej rodziny. Wtedy wszystkie problemy zostawiamy w domu i możemy cieszyć się ze wspólnie spędzonych chwil – śmiać się i rozmawiać na łonie natury. Jeżdżenie na rowerze to jedna z niewielu aktywności ruchowych, którą lubimy wszyscy i dzięki temu Daniel może spędzać wartościowy czas ze swoją starszą siostrą. Bardzo proszę Was o wsparcie w zakupie specjalistycznego roweru. Wspólne jeżdżenie to dla mojego Daniela niezastąpiona pomoc w rozwoju.  Mama Daniela

1 799,00 zł ( 6,52% )
Brakuje: 25 755,00 zł
Ada Znajdek
Ada Znajdek , 4 latka

Pomóż uratować wzrok małej Ady!

Nasza córeczka od urodzenia zmaga się z wadą prawego oczka. Kiedy miała zaledwie 2 miesiące dowiedzieliśmy się o zaćmie jądrowej soczewki. Ciężko było uwierzyć, że nasze maleństwo, które ledwo co przyszło na świat, zamiast spędzać czas z nami w domu, będzie musiało ponownie odwiedzać szpital… Mieliśmy dużo szczęścia, bo akurat zwolnił się termin i zabieg usunięcia zainfekowanej soczewki odbył się, gdy Ada miała 3,5 miesiąca. Kolejne dni spędzone w szpitalu, obserwacja, czy blizna po zabiegu dobrze się goi, kontrole - wszystko to bardzo nas stresowało. A to był dopiero początek! Po zabiegu wada w oczku naszego dziecka wynosiła aż +13,8 dioptrii! Musieliśmy natychmiast rozpocząć terapię widzenia, by zwiększyć szanse Ady na poprawę wzroku. Zakrywaliśmy zdrowe oczko, aby aktywizować to, które zostało zoperowane. Jednak ciężko, by takie maleństwo rozumiało wszystko, co się działo – nasza córeczka z początku nie chciała współpracować, wierciła się, ale nie ma co się dziwić, w końcu była taka malutka… Z czasem przyzwyczaiła się do ćwiczeń, ale zdrowe oczko miała zaklejane aż na 6 godzin dziennie! Wszystko po to, by wspomagać terapię, na którą cały czas uczęszczamy.  Ada robi ogromne postępy – dużo pracujemy z nią sami w domu, ale terapia widzenia również bardzo jej pomaga. Wada znacząco się zmniejszyła, w tym momencie wynosi +6 dioptrii! Bardzo nas to cieszy i daje ogromną nadzieję, że te efekty mogą być jeszcze większe! Dlatego nasza córeczka musi kontynuować specjalistyczne leczenie, które nie jest refundowane. Niestety, wada wzroku u Ady przyczyniła się także do innych problemów. Cała prawa strona jej ciała jest osłabiona, dlatego konieczna jest też intensywna praca z fizjoterapeutą. Dużą poprawę zauważyliśmy, gdy Ada skończyła dwa latka. Była na kilku turnusach rehabilitacyjnych, które bardzo usprawniły jej rozwój. Jednak każda dłuższa przerwa w fizjoterapii sprawia, że córeczka traci to, czego nauczyła się podczas zajęć.  Nie możemy więc dopuścić, aby regres był jeszcze większy, a jej ciężka praca poszła na marne! Mimo tylu przejść nasza dzielna córeczka jest kochanym, szczęśliwym dzieckiem. Uwielbia się śmiać, kocha zwierzęta, a my dbamy o to, by pielęgnować w niej tę dziecięcą radość. Nie chcemy, by wspomnienia z dzieciństwa były przysłonięte przez chorobę. Staramy się aktywizować Adę – obecnie chodzi na balet, który także pomaga w terapii, a wcześniej trenowała nawet jiu-jitsu! Kluczowy moment w życiu Ady będzie, gdy skończy 7 lat – wtedy zapadnie decyzja, czy potrzebny jest przeszczep soczewki. Można żyć bez niej, jednak zależy to od pracy i postępów w terapii. W przypadku naszej córeczki lekarze szacują, że ma szanse, by odzyskać wzrok nawet w 90 procentach! Będzie to jednak wymagało zarówno od niej, jak i od nas dalszych nakładów pracy.  Niestety, wada naszej córci jest rzadka i nie możemy liczyć na refundację jej leczenia i rehabilitacji. Do tej pory ponieśliśmy już wiele wydatków, aby poprawić jej stan zdrowia. Dlatego każda złotówka, każde wsparcie będzie nieocenione! Prosimy, pomóżcie nam w tej walce! Rodzice Ady

1 066,00 zł ( 6,68% )
Brakuje: 14 892,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki