Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Olek Gielnik
Olek Gielnik , 4 latka

Walczę o sprawność mojego synka! Pomagamy Olkowi!

Mój 4-letni synek, Olek jest moim wielkim skarbem. Niewiele brakowało, a nie byłoby go teraz ze mną… Nie wiem, co bym bez niego zrobiła! Ciąża z Olkiem nie była łatwa. W jej połowie zaraziłam się toksoplazmozą. Niestety, leczenie nie przynosiło rezultatów. Gdy byłam w 30. tygodniu ciąży, miałam bardzo wysokie ciśnienie. W trakcie jednego z badań okazało się, że nie słychać bicia serduszka Olka! Tak bardzo się bałam… Mój synek urodził się w stanie przedrzucawkowym. Zaczęła się walka o jego życie. Dostał 0 punktów Apgar, nie oddychał, został zaintubowany. Przeszedł krwotok dokomorowy 3 i 4 stopnia. Następnie pojawiło się wodogłowie, w wyniku którego wszczepiono mu zbiornik Rickhama.  W pierwszym miesiącu życia zdiagnozowano u niego wrodzoną toksoplazmozę. Później stwierdzono także porażenie mózgowe, tetraplegie - czterokończynowy niedowład. Mój biedny chłopiec musi tyle znosić… Obecnie Olek nie chodzi, nie siada samodzielnie, powoli uczy się mówić pierwsze słowa. Raduje mi się serce, gdy słyszę słowo „mama”. U synka istnieje też ryzyko poważnych problemów ze wzorkiem ze względu na toksoplazmozę.  Dotychczasowa rehabilitacja i wizyty u neurologopedy dawały niesamowity efekt. Niestety, nie mamy pieniędzy, żeby móc je kontynuować. Na terapie na NFZ czeka się 8-10 miesięcy. Obecnie synek jest rehabilitowany tylko w przedszkolu, a to za mało. Dodatkowo mamy problemy z dojazdami, a to mocno ogranicza możliwości poszukiwania bezpłatnej pomocy. Jestem matką samotnie wychowującą dziecko, nie stać mnie na samochód, a podróże komunikacją miejską są dla Olka niebezpieczne. Raz skończyło się to poważnym wypadkiem. Olek to niesamowity chłopak. Jest taki pozytywny, otwarty na nowe osoby, komunikatywny. Na tyle, ile to możliwe próbuje być samodzielny. W rehabilitację wkłada całą energię. Jestem z niego taka dumna! Mam nadzieję, że z Państwa pomocą mój synek zyska szansę na intensywną pracę nad sprawnością. Wiem, że wykorzysta ją najlepiej, jak się da! Aleksandra, mama ➡️ Facebook

310 zł
Michałek Borkowski
Michałek Borkowski , 5 lat

Ten uśmiech kryje wiele łez i cierpienia... POMÓŻ!

Michałek przyszedł na świat jako zdrowy i silny chłopiec. Rozwijał się prawidłowo i nic nie wskazywało, że coś może być nie tak. Byliśmy szczęśliwi, że mamy przy sobie nasz długo wyczekiwany skarb. Niestety po 2 latach życia Michała, na naszym niebie zaczęły pojawiać się ciemne chmury… Synek nagle zaczął cofać się w rozwoju. Nie reagował na swoje imię, nie bawił się z dziećmi, stał się całkowicie nieobecny. Bardzo nas to zmartwiło i od razu zaczęliśmy szukać przyczyny.  Udaliśmy się do logopedy, który poinformował nas, że ma pewne podejrzenia. Niestety po konsultacji z psychiatrą, diagnoza się potwierdziła. Gdy nasz synek miał 2,5 roku, zdiagnozowano u niego autyzm. Od tego czasu trwa walka o rozwój Michałka.  Regularnie uczęszczamy na terapie wspomagające jego rozwój. Synek jest objęty wczesnym wspomaganiem i kształceniem specjalnym. Obecnie Michałek ma skończone 5 lat i uczęszcza do przedszkola terapeutycznego. Ma wprowadzoną komunikację alternatywną PECS, ponieważ nie mówi i nie wskazuje swoich potrzeb. Odkąd synek zaczął chodzić do przedszkola, łapie częstsze infekcje, jego odporność spadła i niestety zdiagnozowano u niego astmę. Obecnie mierzymy się też z bakterią, która powoduje nieustający katar. Nie mogę podjąć pracy, ponieważ Michałek wymaga całodobowej opieki. Często spędzamy po kilka tygodni w domu, ponieważ ze względu na swoją infekcję, synek nie może pójść chory do przedszkola.  Michał jest pod stałą kontrolą pulmonologa, psychiatry, poradni urologicznej i genetycznej. Synek wymaga terapii logopedycznej i zajęć integracji sensorycznej. Niestety, wszystkie te aktywności są niezwykle kosztowne, nie jesteśmy sami w stanie im sprostać... Mamy również córeczkę, 3 lata starszą siostrę Michałka. Jest dla nas ogromnym wsparciem w opiece nad synkiem. Pomimo że Michał nie lubi towarzystwa ludzi, innych dzieci w przedszkolu, naszej córce udaje się zająć go czytaniem bajki czy wspólną zabawą. Jest to nie lada wyczyn, ponieważ opieka nad Michałem jest bardzo trudna. Synek jest nadpobudliwy i nerwowy.  Utrzymujemy się jedynie z wypłaty męża, który niestety musi dojeżdżać do pracy, przez co zostaję z dziećmi sama. Prosimy o wsparcie, leczenie naszego synka jest niezwykle wymagające i kosztowne. Chcemy zapewnić mu jak najlepszą przyszłość i rozwój. Pragniemy widzieć na jego twarzy uśmiech, zamiast łez i cierpienia. Rodzice Michała

835,00 zł ( 3,13% )
Brakuje: 25 761,00 zł
Katarzyna Zagłoba-Wodzińska
Pilne!
Katarzyna Zagłoba-Wodzińska , 38 lat

Zbiórka na immunoterapię

Bardzo pilna zbiórka na immunoterapię – leczenie ratujące życie! Mam na imię Kasia – zdiagnozowano u mnie raka piersi potrójnie ujemnego. Jest to nowotwór, który dotyka maksymalnie 15% chorujących pacjentek. Charakteryzuje się stosunkowo agresywnym przebiegiem.    Jestem już po dwóch operacjach i czeka mnie chemioterapia i radioterapia. Szansą na zwiększenie wyleczenia jest wdrożenie razem z chemioterapią immunoterapii, która niestety nie jest jeszcze w Polsce refundowana.  Koszty są ogromne, a liczy się czas.   Według lekarzy ta terapia znacząco zmniejszy ryzyko nawrotu choroby i przerzutów, a w moim przypadku jest ono niestety bardzo duże.  Koszt jednej dawki to około 15 tysięcy złotych, a ja muszę przyjąć ich aż 14. Liczę na Wasze dobre serca.  

66 085,00 zł ( 30,88% )
Brakuje: 147 852,00 zł
Kuba Jankowski
Kuba Jankowski , 11 lat

11-letni Kuba walczy z nowotworem❗️Potrzebna POMOC❗️

Jestem mamą 11-letniego, cudownego i pogodnego Kuby. W listopadzie ubiegłego roku zdiagnozowano u niego guza gości strzałkowej lewej – mięsak Ewinga. Wtedy rozpoczęła się nasza walka. Zaczęło się pozornie niewinnie. W maju ubiegłego roku Kuba uderzył się w nogę. Skarżył się na bóle, ale te ustępowały po maściach i środkach przeciwbólowych. Wizyta na SORze i prześwietlenia wykazały zwykłe zwichnięcie.  10 października dostaliśmy kolejne skierowanie na SOR. Potem na onkologię. Te chwile powracają w naszej pamięci jak sceny z koszmaru, o którym chcielibyśmy zapomnieć. Wciąż wydają się nierealne. Już w listopadzie Kuba przeszedł pierwszą chemię. Obecnie jest po 6 z 8 wlewów i operacji usunięcia kości strzałkowej. Wciąż czekają na niego kolejne zabiegi i cykle radioterapii i nie tracimy nadziei, że pewnego dnia wszystko znów będzie dobrze. Intensywne leczenie niestety nie przechodzi bez echa… Przetaczanie krwi, zapalenie jelita czy zakażenie bakterią to namiastka bólu, który mój mały wojownik musi przechodzić na co dzień.  Ale wyczerpujące leczenie i choroba nie przeszkadzają Kubie wciąż być radosnym i pełnym życia chłopcem. Nawet jeśli jego stan zdrowia nie pozwala mu cieszyć się dzieciństwem w pełni, jego uśmiech daje nam siłę do dalszej walki. Ciągłe dojazdy na chemioterapię i kolejne badania, wizyty u specjalistów a do tego zwykłe zapewnienie codziennych potrzeb pochłonęły już oszczędności, a Kubę czeka jeszcze wiele miesięcy kosztownego leczenia. Walka z nowotworem jest długa i wyczerpująca, ale wierzymy, że z Waszą pomocą po burzy w końcu dotrą do nas ciepłe promienie słońca. Mama Kuby Kwota zbiórki jest szacunkowa.

22 022,00 zł ( 41,4% )
Brakuje: 31 170,00 zł
Laura Kurlit
Laura Kurlit , 10 lat

‚‚Córeczko, zawsze będę miała nadzieję..." - proszę, pomóż nam walczyć❗️

Dziękujemy za całego serca za to, że tak długo jesteście z nami. Nasze życie nabrało sensu, nabrało nadziei. Pomóż nam ją zachować!  Zostaniesz z nami, zbierając na kolejny, konieczny i niezbędny cel dla Laurki?  Nasza historia:  Córeczka urodziła się z ciężką wadą układu nerwowego. Praktycznie rzecz biorąc, nie ma mózgu – ma tylko skrawki kory mózgowej i pień… Od jej narodzin walczymy o każdy dzień, o każdą małą umiejętność. I bardzo potrzebujemy Twojej pomocy… Laurka jest głęboko niepełnosprawna, zarówno umysłowo, jak i fizycznie… Nie był to jednak koniec tragicznych, łamiących serce wiadomości… Córeczka jest niewidoma, żyje w ciemności… Nigdy nie zobaczy mojej twarzy, nie spojrzy w oczy, wpatrzone w nią z miłością.  Życie nas nie rozpieszcza… Laura nie siedzi, nie trzyma główki, nie mówi, ma niedowład prawej części ciała. Laurka jest karmiona tylko przez PEG. Szpital to nasz drugi dom. Nie zliczę, ile razy przekraczałyśmy jego próg…  Część zajęć terapeutycznych zapewnia przedszkole, za pozostałe musimy płacić. Ponadto, z racji tego, że Laurka jest coraz większą i cięższa do podstawowych czynności pielęgnacyjnych bardzo by się przydał podnośnik. Mam trójkę dzieci, z czego córeczka wymaga całodobowej opieki. To generuje nasz największy problem — finansowy. Nie mogę podjąć pracy, a  intensywna rehabilitacja i sprzęt są konieczne. Dla Laury rehabilitacja to "być albo nie być"... Dziś przychodzę z ogromną prośbą — podnośnik i dostęp do rehabilitacji ściągnąłby z nas ogromny ciężar. Ciężar codziennych zmartwień, czy damy radę, czy starczy sił? Czy kolejny dzień nie będzie tragedią...  Proszę, mama. 

586,00 zł ( 5,5% )
Brakuje: 10 053,00 zł
Agnieszka Bartkowiak
Agnieszka Bartkowiak , 37 lat

Nowy wózek to moje marzenie o samodzielności! Obecny pogarsza mój stan... Pomóż!

Jestem w stanie głębokiej depresji i nie wiem, co dalej ze mną będzie. Stoję pod ścianą, krzyczę i błagam o pomoc.  Mam dopiero 37 lat i nie potrafię pogodzić się z moją sytuacją. Operacja kręgosłupa, która miała mi pomóc, przyniosła niespodziewane komplikacje. Stałam się osobą niepełnosprawną, która nie wie, jak znów zacząć żyć. W wyniku powikłań mam niesprawne nogi oraz dysfunkcję ręki. Na co dzień poruszam się na wózku rehabilitacyjnym, który niestety tylko pogarsza mój stan. Nie jest dla mnie odpowiedni, przez co uszkadzam sobie kręgosłup w odcinku szyjnym. Blokuje mi się ręka i nie mogę funkcjonować praktycznie w ogóle. Według zaleceń neurologa powinnam jak najszybciej zamienić obecny wózek na specjalistyczny.  Nie mogę poruszać się sama w domu oraz na zewnątrz. Nie mogę wyjechać samodzielnie na spacer czy cokolwiek załatwić. Obecnie mogę korzystać tylko z jednego pokoju. Czasami czuję się w nim jak więzień w czterech ścianach. Chciałabym po prostu znów móc samodzielnie ugotować obiad czy skorzystać z toalety. Jestem samotnie wychowującą mamą wspaniałej 15-latki. Moja córeczka każdego dnia stara się otoczyć mnie odpowiednią opieką. Wspiera mnie z całych sił, ale to jeszcze dziecko. Nie chcę, by swoje młodzieńcze lata spędziła tylko i wyłącznie na opiekowaniu się mamą. Sytuacji nie ułatwia fakt, że choruję również na astmę i cukrzycę. W dodatku niedawno przeszłam konizację dysplazji szyjki macicy nowotworowej. Nasze życie nigdy nie należało do łatwych... 4 lata temu nasz dom stanął w ogniu. To był koszmar! Straciliśmy dosłownie wszystko, jednak dzięki ludziom dobrej woli i ich pomocy, udało nam się częściowo odbudować dom. Chciałabym być po prostu znów samodzielna. Specjalistyczny wózek to jedyne rozwiązanie. Marzę o tym, by w końcu poruszać się bez ograniczeń.  Uzyskałam częściowe dofinansowanie, jednak brakująca kwota i tak przekracza moje możliwości finansowe. Czasem nie starcza nam na życie, czasami muszę rezygnować z leków. Uzbieranie kilku dodatkowych tysięcy jest dla mnie niemożliwe.  Nie mam innego wyboru. Zbiórka jest dla mnie ostatnią szansą. Proszę z całego serca, pomóżcie mi i mojemu dziecku uwierzyć, że będąc niepełnosprawnym, można jeszcze normalnie żyć. Agnieszka

6 110,00 zł ( 85,08% )
Brakuje: 1 071,00 zł
Jan Czarnota
Pilne!
Jan Czarnota , 7 lat

Wzrosły koszty leczenia, bez którego koszmar powróci❗️ RATUNKU – on musi żyć!

Gdy zabrałam go do szpitala, powiedział, że nie chce tu tafić już nigdy więcej. Świadomość, że śmiertelne zagrożenie powróci jest paraliżująca, a ja jestem gotowa zrobić wszystko, by już nigdy nie wrócić do onkologicznego piekła. Pomocy!  Wciąż mam przed oczami chwilę, w których mój synek walczył o życie. Patrzę na niego kilka miesięcy po immunoterapii i czuję się, jakbym odzyskała moje dziecko! Jasiek ma energię, śmieje się, zadaje mnóstwo pytań. Ale ciągle gdzieś w głowie ciągle przewija się myśl, że stąpamy po kruchym lodzie, bo choroba, którą niedawno udało się pokonać może wrócić w każdej chwili. Silniejsza. Groźniejsza. Prowadząca prosto w objęcia śmierci!  Za nami jeden z najważniejszych etapów - immunoterapia, która pozwoliła na zabicie wszystkich komórek nowotworowych. Moment, w którym lekarz przekazał nam wiadomość, że Jasio jest “czysty” zapamiętam na zawsze, podobnie jak dzień, w którym usłyszałam najgorszą możliwą diagnozę: neuroblastoma IV stopnia. Dobre wiadomości są dla nas tymczasowe, bo Jasio został zakwalifikowano do grupy największego ryzyka nawrotu choroby. Świadomość tego, że musielibyśmy jeszcze raz przechodzić przez to wszystko jest dla mnie przerażająca, dlatego jeszcze przed zakończeniem leczenia szukałam wszelkich informacji o dostępnych terapiach zwiększających szansę na zatrzymanie tego procesu.  Ratunkiem okazała się klinika w USA podająca specjalistyczną szczepionkę zabezpieczającą organizm przed atakiem komórek nowotworowych. To było dla mnie jak zastrzyk nadziei! Pierwsze wiadomości, zapytania wymieniane ze specjalistami, napięcie, które rosło właściwie każdego dnia… I wreszcie wiadomość, która była dla nas jedną z najważniejszych w ostatnim czasie - kwalifikacja do podania! Jasiek może dostać lek, który powstrzyma rozwój choroby, a to oznacza dla nas bezpieczeństwo przed nawrotem choroby.  Chciałabym powiedzieć, że zrobię wszystko, by zdobyć dla niego ratunek, ale w momencie otrzymania kosztorysu nogi się pode mną ugięły. Podanie szczepionki zostało wycenione na ponad 700 tysięcy złotych, ale dzięki Waszemu wsparciu z poprzedniej zbiórki potrzebujemy znacznie mniej. Życie i zdrowie mojego dziecka znowu zależy od pieniędzy! Znów stawiam wszystko na jedną kartę prosząc o pomoc i ratunek dla mojego synka. Wiem, że macie ogromną moc! Wiem, że dzięki wsparciu dobrych ludzi mogą zdarzać się cuda!  Chciałabym wrócić do rzeczywistości, w której nie ma strachu. Chciałabym dać mojemu dziecku poczucie bezpieczeństwa i powiedzieć z całą pewnością “wszystko będzie dobrze, już nigdy tam nie wrócimy”. Dzięki Wam możemy zamknąć ten etap raz na zawsze. Pomocy! 

20 190,00 zł ( 8,95% )
Brakuje: 205 342,00 zł
Anastazja Nersesian
Anastazja Nersesian , 7 lat

Anastazja chce samodzielnie chodzić! Proszę, pomóż!

Z niecierpliwością czekałam na narodziny mojej córeczki Anastazji. Nie chciałam jednak, żeby spieszyła się na świat aż tak bardzo. Urodziła się w 31 tygodniu ciąży. Dzisiaj ma już 7 lat i ciągle mierzy się z poważnymi problemami zdrowotnymi.  Pierwsze dni Anastazji przyniosły naprawdę dramatyczne wydarzenia. W 10 dobie pobytu na oddziale intensywnej terapii, doznała wylewu krwi do mózgu… Niestety, u córeczki zdiagnozowano leukomalację okołokomorową, czyli uszkodzenie istoty białej w mózgu. Kiedy Anastazja skończyła 6 miesięcy, zauważyliśmy, że nie potrafi przewracać się na bok, brać zabawek do rąk, czy wodzić wzrokiem za przedmiotami. Bałam się, co będzie dalej... Co pół roku sprawdzaliśmy u ortopedy stan bioderek Anastazji. W wieku 2 lat udało się postawić diagnozę: dysplazja stawów biodrowych i pogorszenie kąta kości biodrowej. Moja córeczka musiała nosić aparat ortopedyczny stabilizujący biodra przez 2 lata. Moja biedna dziewczynka praktycznie go nie zdejmowała... Gdy Anastazja skończyła 4 latka, przeszła dwie operacje: selektywną rizotomię grzbietową oraz wydłużenie ścięgna pod kolanem prawej nogi. Operacje te miały na celu zmniejszenie spastyczności i co za tym idzie, zwiększenie szans na samodzielne poruszanie się. Obecnie Nastka chodzi z pomocą chodzika. Moja kochana córeczka uwielbia ćwiczyć, rozumie, dlaczego tego potrzebuje. W domu codziennie pracujemy nad doskonaleniem jej umiejętności. Anastazja lubi też pływać i rysować. Jest bardzo towarzyska. Jestem pewna, że ​​wyrośnie na dobrą i wartościową osobę.  Walkę o sprawność Anastazji zaczęliśmy już od pierwszego miesiąca życia. Gdy miała półtora roku, pierwszy raz pojechaliśmy do centrum intensywnej rehabilitacji.  Dzięki temu Nastka zaczęła raczkować! To był dla nas bardzo duży sukces.  Od tego czasu wracamy do centrum, żeby walczyć o większe efekty. To wszystko kosztuje jednak bardzo dużo. Nie stać mnie na pokrycie kosztów, a bardzo chciałabym zapewnić córeczce najlepszą rehabilitację. Tata Anastazji pracuje, ja zajmuje się nią i jej dwa lata starszą siostrą, Nicole. Nastka marzy o pójściu do szkoły, poznaniu tam przyjaciół i byciu jak najbardziej samodzielną. Wierzę, że wspólnymi siłami uda się to osiągnąć! Drodzy przyjaciele, pomóżcie! Diana, mama Zobacz, jak Anastazja walczy o sprawność!

50,00 zł ( 0,15% )
Brakuje: 31 653,00 zł
Antoś Pasierbek
Antoś Pasierbek , 4 latka

Jedno dzieciństwo i zbyt wiele diagnoz...

Cały nasz tydzień podporządkowany jest terapiom Antosia. Czasem mam wrażenie, że mój synek więcej czasu spędza w przedszkolu i w gabinetach specjalistów, niżeli w swoim domu… W tym wszystkim towarzyszę mu tylko ja – jego mama.  Postawione diagnozy brzmią często niezrozumiale. To słowa, które tak naprawdę niewiele mówią. Każdego dnia widzę jednak na własne oczy, jak bardzo te trudności wpływają na mojego synka, zakłócając jego dzieciństwo! Antek ma zaburzenia neurorozwojowe, przykurcz ścięgien Achillesa o nieustalonej etiologii, autyzm dziecięcy, zespół porażenny – nieokreślony, zaburzenia ośrodkowego układu nerwowego, astmę oraz nadpobudliwość psychoruchową. Nadal nie mogę uwierzyć, że ta lista jest tak długa! Zwłaszcza życie z autyzmem nie jest łatwe. Dorośli wielu rzeczy, zachowań i uczuć nie potrafią nazwać i zrozumieć, więc co dopiero taki maluch, który ma dodatkowe obciążenia?  Zdarza się, że przeżywane przez niego emocje okazywane są w zbyt skrajny sposób. Jest tak np. w przypadku złości, która często staje się gwałtowna i ciężka do opanowania. Funkcjonowanie Antosia w dużej mierze uzależnione jest od wcześniej wypracowanych schematów. Jeżeli nagle coś ulegnie zmianie, wtedy jego poczucie bezpieczeństwa zostaje zachwiane. Nie pomagają wówczas żadne zapewnienie, że wszystko jest dobrze… To tak, jakby jego poukładany świat nagle się zawalił! Z tego względu nowe otoczenie, spotkania z nowymi osobami, zbyt głośne dźwięki mogą wywołać nadmierne reakcje emocjonalne.  Dlatego też od początku podjęłam się wszelkich starań, aby zapewnić mojemu dziecku odpowiednią terapię, rehabilitację, stałą współpracę z psychologiem i pedagogiem. Dwa razy w roku bierzemy udział w turnusach rehabilitacyjnych, które jak do tej pory przynosiły bardzo dobre efekty.  Nasze życie tak się potoczyło, że Antosia wychowuję sama. Zawsze starałam się sobie radzić. Jednak teraz stanęłam przed wyzwaniem, któremu mogę nie sprostać, a w tym przypadku trzeba zadziałać jak najszybciej!  Antoś pilnie potrzebuje specjalistycznych ortez. W tej chwili chodzi na palcach, co zwiększa jego napięcie mięśniowe. Trzeba temu przeciwdziałać, aby przykurcze jeszcze bardziej nie uległy powiększeniu. Ortezy dają też możliwość położenie na ziemie całej stopy, czego obecnie Antoś nie potrafi zrobić.  Mój chłopiec jest moim małym skarbem, który uwielbia tańczyć i śpiewać. Zaczął interesować się też markami samochodów, które bez problemu rozpoznaje! Czasem to on uczy mnie rozróżniać od siebie poszczególne auta.  Choć nie jest to proste, postanowiłam poprosić o wsparcie. To, co mogę, sama staram się zapewniać mojemu dziecku. Jednak w tym momencie moje możliwości zostały wyczerpane. Dlatego proszę, pomóż zaopatrzyć Antosia w ortezy, które teraz są dla niego najlepszym lekarstwem.  Kinga, mama

770,00 zł ( 13,51% )
Brakuje: 4 927,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki