Przeprowadzka z hospicjum do domu

Przeprowadzka z hospicjum do domu
Zakończenie: 8 Lutego 2015
Rezultat zbiórki
Ruszyliśmy z remontem! Rodzina Kingi nie mogła się doczekać. Gdy tylko pogoda na to pozwoliła, ekipa ruszyła z remontem - zaczęli od dachu.
A potem poszło już szybko. Kinga mogła pojechać do swojego domu na początku czerwca 2015, od tego czasu mieszka z mamą, babcią i rodzeństwem we własnym domu! Rodzina jest pod opieką pracownika socjalnego z gminy Końskie, fundacja jest z nim w kontakcie.
Kinga jest "zaopiekowana" i wiemy, że niczego jej nie brakuje, i nic nie działa tak dobrze, jak miłość i bliskość mamy i rodzeństwa. I cały czas pamiętamy, że to wszystko jest możliwe dzięki Wam, to Wy daliście tej rodzinie to, co najważniejsze - możliwość bycia razem.
Opis zbiórki
To jest historia pękniętych serc. Pierwsze serce to Malutka Kinga przebywająca w hospicjum, od kiedy skończyła kilka miesięcy. Drugie to Mama, która stara się odwiedzać córkę najczęściej jak może, ponieważ nie jest w stanie zapewnić w warunkach domowych specjalistycznej opieki i sprzętu. Trzecie to Tata, który rok temu przegrał walkę z rakiem płuc. Czwarte to tak naprawdę 4 serduszka rodzeństwa Kingi, którymi opiekuje się jedynie mama, a które tęskni za młodszą siostrzyczką.
Do tego dochodzą nasze serca, serca lekarzy, pielęgniarek i pracowników Pałacu - tak nazywamy hospicjum Fundacji Gajusz. Dla Kingi jest to jedyny dom, jaki zna. Do tej pory nie mogła opuścić Pałacu. Cierpi na wodogłowie i padaczkę. Przeszła wszczepienie zastawki komorowo-otrzewnowej. Kinga nie chodzi, nie siedzi, nie mówi i to się już nie zmieni. Wymaga stałej opieki w dobrych warunkach. Ma to zapewnione w Pałacu. Lekarze, pielęgniarki i opiekunki czuwają nad nią w dzień i w nocy. Mama dzwoni codziennie, a gdy tylko może, odwiedza córeczkę. W jedną stronę musi jechać autobusem 2,5 godziny, zapewnić na ten czas opiekę dla pozostałych dzieci.
Jedyny dom, który zna Kinga, to hospicjum. Rok temu udało się wygospodarować mały pokoik dla rodziców, żeby mogli spędzić z dzieckiem kilka dni. Darczyńcy w kilka godzin zrzucili się na remont. Wtedy Kinga pierwszy raz była ukołysana do snu dźwiękami głosu mamy, a po przebudzeniu zobaczyła, że mama wciąż jest obok. To niezastąpione chwile szczęścia dla małej dziewczynki spragnionej obecności mamy.
Ostatnio pojawiła się szansa, że Kinga będzie mogła zamieszkać w swoim domu, z mamą i rodzeństwem. Mogłaby wtedy być pod opieką hospicjum domowego. Mogłaby, gdyby warunki w jej domu na to pozwalały. Ale tak nie jest. Jej dom w Starym Dziebałtowie to tylko dwa pokoje z aneksem kuchennym, ogrzewane węglem, bez bieżącej ciepłej wody. Dom pokrywa azbestowy dach, który trzeba wymienić. Do budynku przylega obora. Można ją przerobić na mieszkanie, które spełniałoby standardy mieszkania dla chorego dziecka, ale trzeba w to włożyć dużo pracy i pieniędzy. Wstępny kosztorys remontu obory i wymiany azbestowego dachu opiewa na 53 tysiące złotych. Te pieniądze są potrzebne m.in. na ścianę działową, sufit, podłogę, okna, dach, instalację ogrzewania, podłączenie prądu, ocieplenie budynku i malowanie.
O czym marzy mama Kingi? Oczywiście o tym, by córka na stałe z nimi zamieszkała. Przez 2 lata wydawało się to niemożliwe, a teraz jest szansa. Tata Kingi nie doczekał tego momentu, nie zobaczy już wszystkich swoich dzieci razem, w tym z najmłodszą Kinią. Kiedy ostatnio mama Kingi była w Pałacu, córeczka chwyciła ją rączkami i nie chciała puścić… Wspólnie możemy pomóc przerobić oborę na dom dla Kingi i spełnić największe marzenie całej rodziny - żeby być w końcu razem.