Lenka - życie rozpoczęte od walki

ortezki, kombinezon, rehabilitacja,
Zakończenie: 23 Lutego 2016
Rezultat zbiórki
Wiadomość od rodziców Lenki:
„Czasami wdzięczność trudno jest ubrać w słowa
… wtedy proste – dziękuję – zawiera wszystko, co chcemy wyrazić”
Chcielibyśmy podziękować wszystkim Pomagaczom! Dzięki Państwa wsparciu Lenka może odbywać intensywną rehabilitację dającą nadzieję na rozwój i uzyskanie samodzielności w przyszłości. Zostały też zakupione dla Lenki nowe ortezy, które pomagają w prawidłowym ustawieniu stopy oraz przy ustawienia pięty i trójpunktowym podparciu stopy.
Dzięki Państwu wierzymy w bezinteresowność i dobro ludzi. My w imieniu naszym i naszej córki Lenki bardzo dziękujemy i prosimy o pomoc dla innych potrzebujących.
„Człowiek jest wielki nie przez to ,co posiada lecz przez to kim jest; Nie przez to co ma, lecz przez to czym dzieli się z innymi”
Jan Paweł II
Opis zbiórki
650 gramów, liczne wylewy, stan ciężki, chore oczka i płuca, respirator, inkubator. 23 tygodnie i 3 dni, dokładnie tyle czasu otrzymała nasza córeczka w bezpiecznym brzuchu mamy. Granica, w której mogło dojść do poronienia, była chwilą jej narodzin. Pierwsze miesiące jej życia miały pokazać czy był to wystarczający czas, by bez przeszkód rozpocząć życie. Niemalże 4 miesiącach spędzone na intensywnej terapii, zamiast spokojnie rosnąć w brzuchu mamy, każdego dnia wyrywała się z objęć śmierci…
Przeskok z OIOMu: uśmiechnięta i radosna trzylatka, pięknie recytuje wierszyki na przedstawieniu w przedszkolu, trzymana za rączkę prawie biegiem nadrabia zaległości, za wszelką cenę próbując nadgonić czas spędzony w inkubatorze, jakby chciała dogonić rówieśników. Niewiarygodne, że tej samej dziewczynce, w chwili kiedy niespodziewanej akcji porodowej w wyniku infekcji, nie sposób było zatrzymać, lekarze nie dawali szans na przeżycie, informując mamę: Tego dziecka nie da się uratować! Lenka głośnym krzykiem manifestowała swój sprzeciw, jakoby nie miała siły walczyć.
Maluszek walczący o każdy oddech ma zaburzony proces poznawania rodziców. Rodzicom nie dane jest przywitać się z maleństwem. Pierwsze spotkanie odbywa się za szybą inkubatora. Wśród radosnych trzykilogramowych maluszków leżała Ona. Maleńka, niespełna pół kilogramowa istotka, Lenka. Nie większa niż moja dłoń, z prześwitującą siecią wszystkich naczyń, walczącą o każdą kolejną godzinę. Widok, który mroził nasze serca, towarzyszył nam przez blisko 4 miesiące… W głowie wyobrażałam sobie, jak za kilka lat razem odkrywamy świat. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że te chwile grozy mogą rzutować na całą przyszłość. Nie chciałam słuchać bolesnych słów lekarzy o tym, że wcześniaki to wielka niewiadoma, a wcześniactwo może oznaczać niepełnosprawność. Że przez pierwsze miesiące, a być może lata będziemy o tę sprawność musieli walczyć. Walczyliśmy.
W nasze ramiona po raz pierwszy trafiła po 4 miesiącach, w dniu, w którym miała się narodzić. Od tamtej chwili, w naszych głowach nie znalazło się miejsce, nawet przez chwilę, na cień wątpliwości. Najtrudniejsze chwile już za nią. Zadziwiła lekarzy i cały oddział. Najsilniejsze 650 gramów na oddziale...
Bolesne wspomnienia sprzed 3 lat, przywoływane za każdym razem bolą z taką samą siłą. Udało nam się uniknąć uszkodzenia mózgu, na czas udało się uratować jej oczka, płuca podjęły samodzielną pracę, jelita zaczęły pracować… Jedyna „pamiątka”, z którą przyszło nam się zmagać to niedowład spastyczny nóżek. Lenka nie otrzymała zdrowia w pakiecie w dniu narodzin. Donoszony maluszek i beztroskie dzieciństwo nie było nam pisane. Nasz scenariusz przepełniony był lekarzami, poradniami i diagnozami, których nie chcieliśmy usłyszeć. Strach o przyszłość, o kolejny nowy dzień, który nie wiadomo co wraz ze wschodzącym słońcem nam przyniesie.
Lena rozpoczęła swoje życie od walki. Walki o oddech, przeżycie… Walki o życie bez niepełnosprawności. Nie pozwólmy zgasić ogromnej nadziei schowanej w jej pięknych oczach. Pomóżmy poprzez intensywne ćwiczenia rehabilitacyjne w specjalnych łuskach, nauczyć Lenkę prawidłowego wzorca chodu. Bez nich jej nóżki się uginają, kolanka uciekają do środka, a przy kolejnym kroku pojawia się silne napięcie mięśniowe. Bo historia 650-gramowego maluszka, wyrwanego z objęć śmierci może zakończyć się szczęśliwie. Czasem temu szczęściu jedynie trzeba trochę pomóc…