Rower to nie tylko marzenie - to szansa, że Damianek kiedyś będzie chodzić!

zakup Handbike'a, który rośnie razem z dzieckiem
Zakończenie: 5 Sierpnia 2019
Opis zbiórki
Nasza historia zaczyna się tak samo, jak wiele innych tutaj. Damianek urodził się zdrowy. Były dni, tygodnie, nawet całe 18 miesięcy, kiedy byliśmy szczęśliwą rodziną z bardzo dobrze rozwijającym się dzieckiem… Często życie w jednym momencie uświadamia nam jednak, że chwile decydują o naszej przyszłości, że priorytety zmieniają się, a hierarchia wartości wywraca się do góry nogami.
Damianek miał 18 miesięcy, kiedy na placu zabaw zauważyłam, że robi się siny, a z nosa wydobywa się płyn, który nie do końca przypominał katar. Wróciliśmy do domu, ale mimo to wolałam synka skonsultować z lekarzem, który nie zauważył nic niepokojącego. Jako mama czułam, że coś jest nie tak, ale nie byłam w stanie przewidzieć, że spotka nas za chwilę taka tragedia. Damianek zaczął się przewracać, dostał w nocy bardzo wysokiej gorączki, która nie odpuszczała, z każdą chwilą mój strach narastał, nie wiedziałam, co się dzieje z moim synkiem, a koniecznie chciałam mu pomóc. Synek przelewał się przez ręce, nie mogłam nawiązać z nim kontaktu, tak bardzo się bałam, że zaraz go stracę, bo nie wiedziałam, jak mogę mu pomóc…
Czekanie na karetkę wydawało się wiecznością, wiecznością, w której czułam rozpacz, bezsilność, ogromny strach… Teraz wiem, że nie ma gorszego uczucia niż strach o życie własnego dziecka, za które oddałoby się swoje własne… W szpitalu pielęgniarki uspokajały mnie, że wszystko będzie dobrze, jak bardzo chciałabym, żeby wtedy te słowa okazały się prawdą… Kiedy spostrzegłam, że Damianek ma otwarte oczy, które nie reagują, zaczęłam wołać o pomoc… do tej pory, na wspomnienie tamtych chwil w oczach mam łzy, tak bardzo się wtedy bałam… Lekarz podejrzewał zapalenie opon mózgowych, dlatego synka przetransportowano na oddział intensywnej terapii, gdzie przez 10 dni Damianek był w śpiączce… Koszmarny czas wiecznego niepokoju, pytań, dlaczego to spotkało moje dziecko, godziny modlitw, mówienia do Damianka, puszczania mu jego ulubionej piosenki. Wraz z rodziną robiliśmy wszystko, by nasze dziecko wróciło, by było dobrze tak jak jeszcze przed chwilą…
Synek wybudził się, ale okazało się, że jest całkowicie sparaliżowany, został uwięziony w swoim malutkim ciałku. Wiem, że potrzebował wtedy mojego wsparcia, a mi tak trudno było powstrzymać łzy, łzy żalu do losu, dlaczego mi to zrobił, dlaczego tak skrzywdził moje dziecko. Informacja od lekarza, że Damianek ma uszkodzony rdzeń kręgowy, że już zawsze będzie „roślinką”, całkowicie zwaliła mnie z nóg. Prosiłam Boga, by dał mi znak, że jeszcze wszystko się ułoży… Wtedy stał się cud!
Było Boże Narodzenie, a ja spostrzegłam, że mój synek rusza ręką! Wtedy poczułam, że wszystkie modlitwy zostały wysłuchane, a synek zawalczy o swoją sprawność. W sumie w szpitalach spędziliśmy prawie 9 miesięcy. Intensywna rehabilitacja, zawziętość synka, by dążyć do sprawności, powoduje, że zaprzeczył strasznym prognozom lekarzy i robi wielkie postępy, stawia pierwsze kroki. Dzisiaj chodzi do szkoły, uczy się bardzo dobrze, kocha sport i robi wszystko, by być dokładnie takim chłopcem jak jego koledzy. Mimo że jeździ na wózku gra w piłkę nożną na pozycji bramkarza i sprawia mu to ogromną radość. Ale jeszcze więcej przyjemności dostarczyła mu możliwość jazdy na rowerze dla osób niepełnosprawnych, wtedy poczuł, że jest wolny, odkrył kolejną pasję.
Nie chcę, by synek kojarzył swoje życie jedynie z niepełnosprawnością. Ma w sobie ogromną wolę walki, by każdy następny dzień, był lepszy od tego, który właśnie się skończył. Tak bardzo chcę, by kiedyś mógł poruszać się bez wózka, by chodził samodzielnie. Na razie jednak ma marzenie, które możemy zrealizować tylko z Waszą pomocą! Handbike – sprzęt drogi, ale wiemy, że Wy też potraficie sprawiać cuda, że razem damy radę uzbierać pieniądze, by zrealizować marzenie Damianka. Proszę, pomóż mu!
Mama Damiana