Znaleźliśmy się w dramatycznej sytuacji, błagamy o pomoc dla naszego synka… Kilka miesięcy temu radość wypełniała nasze serca - dzięki Wam udało się zebrać środki na operację Frania! Mieliśmy tylko czekać na termin, a potem mieć dla Was tylko dobre wiadomości. Niestety… Dostaliśmy nowy, wyższy kosztorys. Nie mamy jednak z czego dopłacić do operacji, która uratuje życie naszego dziecka, dlatego z całego serca prosimy - pomóż nam. Strach znów wkroczył w nasze życie, ale nie możemy się poddać. Nie teraz... Serce Frania musi bić!
Ma tylko pół serduszka, które bije ostatkiem sił. Każdego ranka biegnę do jego łóżeczka sprawdzić, czy oddycha… Jego życie to cud. Ile będzie trwać? Walczymy o to, by jak najdłużej, jednak bez operacji dni naszego dziecka są policzone… Dzisiaj stanęliśmy pod ścianą. Brakuje nam ok. 18 tysięcy złotych, by dopłacić do operacji. Franiowi niezbędna jest też specjalistyczna rehabilitacja i sprzęt do stałego pomiaru krzepliwości krwi. Na to również już nam brakuje środków, dlatego z całego serca prosimy, choć nie jest to łatwe - pomóż Franiowi…

Poznaj naszą historię:
Mam dwoje dzieci, które są dla mnie całym światem. Chłopcy są cudowni i… bardzo chorzy - obaj. Gdy dowiedziałam się, że starszy syn Mikołaj ma dystrofię mięśniową, świat się zawalił. Wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo… Ale w pewnym momencie rozpacz zastąpiła chęć walki o życie synka. Wtedy przekonałam się, jak wielką siłę ma w sobie miłość matki. Minęło 6 lat. Kiedy okazało się, że znów jestem w ciąży, na początku się bałam. Ale wszystkie badania potwierdziły, że Franio urodzi się zdrowy! To była najpiękniejsza informacja, jaką mogliśmy usłyszeć.
Radość nie trwała długo… Szczęście prysło, a w jego miejsce wepchnął się najczarniejszy strach. W 22 tygodniu ciąży podczas USG połówkowego lekarz wykrył nieprawidłowość: do lewej komory serduszka nie dopływała krew! Wtedy nie wiedziałam, co to oznacza. Dostałam skierowanie na badanie prenatalne i zalecenie, by zrobić je jak najszybciej. To była ostatnia chwila, by przerwać ciążę...
Byłam jak w amoku, jakby cały ten dramat rozgrywał się poza mną. Zastanawiałam się, dlaczego to moje dzieci dotknęła taka tragedia? Dlaczego los wystawił nas na taką próbę? Badania potwierdziły najgorsze - Franio miał się urodzić z połową serduszka! Mógł umrzeć, a ja stanęłam przed wyborem - przerwać ciążę, albo dać mu szansę. Dla mnie decyzja była jasna. Wiedziałam, że zrobię wszystko, by mój synek żył, by mógł doświadczyć miłości, jaką obdarzą go rodzice i braciszek…

Mało wtedy wiedziałam jeszcze o chorobie serca, z którą miał urodzić się mój syn. Wiedziałam tylko, że przed nami długa i ciężka droga… Lekarze proponowali tylko leczenie paliatywne. Ja jednak wierzyłam, miałam nadzieję… Byłam matką, a matka walczy o swoje dziecko ze wszystkich sił.
Franio urodził się głośno oznajmiając światu, że oto jest! Na początku wyglądał jak okaz zdrowia, a ja przez chwilę pomyślałam - to wszystko to była pomyłka! Przecież mój synek jest zdrowy! Jednak sytuacja zmieniła się drastycznie: w 3 dobie dostał silne leki podtrzymujące życie, zabrali go do innego szpitala w ciężkim stanie. Jego skóra była blada, prawie papierowa. Był taki zimny, jego serce gasło…
Zaczęła się dramatyczna walka o życie. Operacja się udała, ale zagrożenie życia nie minęło. Wystąpiło mnóstwo powikłań: niewydolność krążeniowo-oddechowa, potem infekcja. Franio bardzo długo dochodził do siebie. Było ciężko, ale, chociaż taki malutki, dzielnie walczył o swoje życie.
Wróciliśmy do domu z ciężką traumą. Po horrorze, który przeżyliśmy, szukaliśmy ratunku gdzie indziej. Tak poznaliśmy rodziców dzieci z wadami serca, które operował prof. Malec z klinice w Munster. Były radosne, niczym nie różniły się od swoich rówieśników! Pragnęłam, by taką samą szansę na normalne życie dostał mój synek...

W Polsce, chociaż operacje serca jednokomorowego są przeprowadzane, bardzo długo czeka się na zabieg. Dzieci często umierają, bo albo nie doczekają operacji, albo powikania są już tak duże, że operacja staje się niemożliwa. Nie mogliśmy na to pozwolić! Wtedy udało się po raz pierwszy - dzięki Wam prof. Malec uratował serce i życie Frania. Przed nami ostatni etap leczenia, który pozwoli synkowi cieszyć się z dzieciństwa z połową serduszka. Jeśli tylko zdążymy...
Życie Frania to balansowanie na granicy życia i śmierci… Gdy patrzę w jego piękne oczka, widzę ten cudowny uśmiech nie mogę sobie wyobrazić, że może zgasnąć na zawsze. Właśnie dlatego tu jesteśmy i po raz kolejny błagamy o pomoc. Tylko dzięki Wam Franio będzie żył...
Marzena, mama dzielnego Frania