Serduszko małe, nie przestawaj bić... Pomagamy uratować Mieszka!

Trzeci etap leczenia wady serca w Klinice Uniwersyteckiej w Munster
Zakończenie: 12 Lutego 2019
Opis zbiórki
W pierwszych dniach życia Mieszka usłyszeliśmy od lekarzy - módlcie się o cud. Wiele razy byliśmy na krawędzi. Wiele razy baliśmy się, że to dzisiaj będzie ten moment, kiedy nasz limit cudów się wyczerpie. A jednak nie... Syn skończył niedawno 3 latka i wciąż jest z nami. Każdy nowy poranek, każdy wspólny dzień jest naszym małym cudem. Mieszko urodził się z bardzo ciężką wadą serca - hipoplazją lewej komory, którą operuje się w trzech etapach i właśnie nadszedł czas na ten trzeci, ostatni etap. Zbyt wiele już przeszliśmy… Zbyt wiele razy się z nim żegnaliśmy, dlatego chcemy życie naszego dziecka powierzyć w ręce prof. Malca - lekarza, który cudów dokonuje każdego dnia...
Dwie operacje serca w głębokiej hipertermii z zatrzymaniem krążenia. Dwie skomplikowane operacje jelit, dwa interwencyjne cewnikowania serca. Czterokrotna sepsa wywołana przez antybiotykoodporną (!) bakterię. Martwicze zapalenie jelit, kilkadziesiąt znieczuleń ogólnych, setki wkłuć, bolesnych badań, 5 miesięcy na intensywnej terapii… Tą zapierającą dech w piersiach statystyką można by śmiało obdzielić kilkunastu pacjentów, a wszystko dotyczy ledwie jednego, 3-letniego chłopca.
Serduszko Mieszka, najważniejszy organ w ciele, nie wykształciło się prawidłowo. Póki przebywał pod moim sercem był bezpieczny, bo ja oddychałam za niego. Problem zaczął się, kiedy musiał już oddychać samodzielnie. Brak poprawnie wykształconej lewej komory serca (HLHS) powodował, że bez 3-etapowego operacyjnego leczenia Mieszko by umarł…
Pierwsza operacja, tzw. zabieg Norwooda odbył się po 2 tygodniach od urodzenia. Mieszko był maleńki, jego serduszko jeszcze mniejsze. Zabrano go na salę, a kiedy zniknął za drzwiami, nasz świat się zatrzymał. Tego nie da się opisać… Rozstanie, które rozdziera duszę. Twoje dziecko nie należy już do ciebie - oddajesz tą bezbronną istotę obcym ludziom i wierzysz, że wróci oddychając. Że jeszcze dotkniesz jej drobne, ale cieplutkie paluszki… Przez głowę przelatują miliony myśli, a jednocześnie czujesz zupełną pustkę.
Kolejne tygodnie to komplikacje i powracające sepsy. Odliczaliśmy dni do drugiego etapu naprawy serca, ale lekarze postawili sprawę jasno. Nie będzie operacji, póki nie uporamy się z tym problemem. Po wielu badaniach wykryto wreszcie, że źródło zakażeń tkwi w jelitach i trzeba pilnie się nimi zająć, a to oznaczało tylko jedno - nieplanową operację jamy brzusznej. Przygotowywali nas na najgorsze… Przy tak słabym sercu każda narkoza to ogromne ryzyko. Dzięki Bogu się udało.
Miesiąc później wreszcie doczekaliśmy się drugiego etapu, tzw. operacji hemi-Fontana. W czasie, kiedy byliśmy na oddziale, do naszego szpitala zawitał papież Franciszek, odwiedzający Kraków z okazji Światowych Dni Młodzieży. Nie spotkaliśmy się osobiście, ale jego bliska obecność dodała otuchy. W końcu kazano nam się modlić o cud…
Pod koniec sierpnia 2016r., po prawie 8 miesiącach spędzonych na szpitalnych oddziałach, wreszcie wychodzimy do domu, mając świadomość, że to wcale nie koniec naszej walki o życie syna. Zamieniliśmy plastikowe rurki i elektronicznych aniołów, czuwających nad każdym uderzeniem serca na przytulny domowy pokoik ale jelita ciągle dokuczały, Mieszko musiał też przejść dwukrotnie cewnikowanie serca. To ostatnie miało miejsce pod koniec listopada 2018r. i wtedy zegar odliczający czas do trzeciego etapu naprawy serduszka syna gwałtownie przyspieszył. Od tamtego momentu zostało nam pół roku…
Mieszko skończył niedawno 3 latka. Jest pod stałą opieką całego zastępu specjalistów: od kardiologa, przez fizjoterapeutę, po logopedę. Niestety, jego serduszko jasno daje do zrozumienia, że zaczyna brakować mu sił… Syn szybko się męczy, bardzo słabo przybiera na wadze, coraz częściej sinieją mu usta i rączki. Trzecia operacja (Fontana) musi się odbyć na wiosnę, a my chcemy, żeby przeprowadził ją polski lekarz pracujący w Niemczech. Najlepszy z możliwych, cudotwórca, Paganini dziecięcej kardiochirurgii - prof. Edward Malec z kliniki w Munster.
Dlaczego tam? Mieszko, mimo, że dzielny jak wojownik, przez swoje powikłania, nawet wśród dzieci “serduszkowych” jest pacjentem podwyższonego ryzyka. Doświadczenie prof. Malca, a także sprzęt i opieka w Niemczech są na najwyższym, światowym poziomie. Strach jest ogromny, bo będzie to potwornie skomplikowana operacja, dlatego chcemy dać synowi największe możliwe szanse… Jako matka muszę zrobić wszystko, żeby go uratować - proszę więc o pomoc.
Koszty operacji są kosmiczne, ponad 33 tysiące euro… Samodzielnie nie zgromadzimy takiej kwoty, a operacja musi odbyć się jak najszybciej! Żeby uratować chore serduszko Mieszka potrzeba tysięcy wspaniałych, hojnych serc, które staną za nami w tej walce o jego życie. Wiem, że tą prośbą zaciągam dług wdzięczności, którego nie spłacę do końca swoich dni, ale mogę obiecać Wam jedno. Kiedy za kilka, kilkanaście lat o przebytych operacjach będą mu przypominały jedynie blizny, ja nie pozwolę, żeby zapomniał o Was - cudownych ludziach, którzy podarowali mu życie...
Magda - mama