By połowa serduszka udźwignęła ciężar życia – III etap leczenia

III etap korekty wady serca
Zakończenie: 19 Listopada 2018
Opis zbiórki
Półtora serca i dwoje dzieci! Wiedziałam, że przyjdzie dzień, w którym obydwoje przyjdą na świat, wiedziałam, że Kacperek będzie bardzo chory, że nie udało mi się dać moim dzieciom równych szans. Jak będzie wyglądał ten dzień? Jedno dziecko urodzi się do życia, a drugie będzie umierało.
W ciąży bliźniaczej nie można dziecka dokładnie zbadać i powiedzieć na 100%, co mu dolega. Wiedzieliśmy tylko, że serce nie jest zbudowane prawidłowo, a reszta pozostanie zagadką do końca ciąży.
Zagadka – niespodzianka, której nikt nie chce otrzymać i czas – okropny czas, który się kurczy, którego z dnia na dzień jest coraz mniej.
Lato 2016 roku – pierwsze symptomy, a po chwili już pewność. Nie dam rady, nie donoszę tej ciąży do końca. Szybka reakcja, chwila paniki, oddział porodowy i chwila prawdy…
Czy wytrzyma? Czy będzie oddychał? Jak będzie wyglądało jego dalsze życie? Czy los mu je daruje? Nie umiałam policzyć pytań, które podpowiadał mi paniczny strach o dziecko.
Urodzili się w 34 tygodniu, moje maleńkie półtora serduszka, z których jedno mogło w każdej chwili się zatrzymać. Mimo wszystko Kacperek tak samo jak siostrzyczka dostał 10 punktów w skali Apgar, ale wkrótce zaczęły się problemy. Serduszko nie wykształciło się prawidłowo i nie jest w stanie skutecznie dostarczać tlenu do każdej komórki ciała.
W drugiej dobie życia okazało się, że inkubator nie wystarczy. Dwa tygodnie nerwów, badań i walki z ogromnym zagrożeniem – sepsą! Lekarze podawali najcięższe antybiotyki i czekali na to, co będzie. Ja czekałam na kogoś, kto powie mi, że mój synek będzie żył… Nie ma na świecie lekarza, który zapewni, że tak małe dziecko z tak rozległą wadą serca przeżyje operację. Gdy zabierali go na blok operacyjny, wiedziałam, że mogę go już więcej nie zobaczyć.
Operacja się udała, a lekarze założyli banding i przewieźli go na oddział. Znów byliśmy w komplecie, serduszko wytrzymało, a wola walki wystarczyła. Dziecko nastawione jest na życie, za wszelką cenę, mały organizm walczy o każdą drobinę tlenu, o każde uderzenie chorego serduszka. Dostaliśmy rok życia do następnej operacji. W szpitalu w Krakowie pojawiły się u Kacperka bezdechy, które zagrażały jego życiu.
Wada serduszka Kacperka jest wyjątkowa. Jego serduszko ma obrócone komory, a obydwa naczynia trafiają tylko do jednej. Przez chwilę była nadzieja, że uda się przenieść jedno naczynie i zachować serduszko dwukomorowe, jednak komplikacje podczas operacji spowodowały, że straciliśmy tę szansę bezpowrotnie. W tamtej chwili ważne było, że żyje, że udało się go uratować.
Bałam się, że Kacperek będzie rozwijał się gorzej niż jego siostra Roksanka. Stało się inaczej, synek rósł, wspaniale się rozwijał, Ciekawiło go wszystko, najbardziej książeczki ze zwierzętami.
Nie mogę spać, wiedząc, że przed nami trzecia, najważniejsza operacja, od której będzie zależało wszystko. Połowa serca na całe życie – tu nie ma miejsca na żaden błąd. Zdecydowaliśmy, że najlepiej zrobi to Profesor Edward Malec w niemieckiej klinice w Munster. Serduszko Kacperka rośnie i trzecia operacja potrzebna jest lada chwila, jeszcze w tym roku.
Robiłam wszystko, by zebrać potrzebne pieniądze na leczenie. W znacznym stopniu udało się zgromadzić potrzebne środki, ale w tym momencie skończyły się moje możliwości. Proszę Was o pomoc jako matka, której serce rozdziera rozpacz. Znów przyjdzie chwila, w której będę musiała ich rozłączyć. Urodziłam dwoje dzieci i chcę, aby oboje żyli. Przeszłam już fazy strachu, załamania i walki.
Teraz w głowie mam tylko jeden cel – muszę uratować moje dziecko, muszę wrócić z nim do domu po udanej operacji i wyszeptać mu do ucha – "Synku, teraz już wszystko będzie dobrze, najgorsze już za nami…". Dzięki Wam ten dzień nastąpi. Bardzo w to wierzę i za wszystko z góry dziękuję.
Mama Kacperka i Roksanki