Wybijać rytm całym sercem

Operacja serca w Munster - korekcja całkowita wady (niemożliwa do wykonania w Polsce)
Zakończenie: 22 Lipca 2015
Rezultat zbiórki
We wrześniu 2015 roku Igorek przeszedł operację serduszka w Munster. Udało się uratować obie komory, a nasz mały bohater z sali operacyjnej wyjechał na własnym oddechu! Parametry są idealne a Igorek po malutku dochodzi do siebie. Obrażony na wszystkich, ale juz niedługo będzie biegał i cieszył się życiem. Z całego serca pragniemy podziękować wszystkim naszym ofiarodawca, dzięki którym moglisny oddać Igorka w najlepsze ręce Prof.Malca! Dzięki Wam nasze dziecko dostało nowe życie!
Opis zbiórki
Na końcu korytarza w maleńkim łóżeczku zasypia 16-miesięczny Igorek. Głucha cisza w ciemności nocy w naszym domu nie zapada jednak nigdy. Ciężki, głośny i świszczący oddech towarzyszy maluszkowi od chwili kiedy po raz pierwszy złapał oddech, witając świat. Jeszcze wtedy nikt nie wiedział, że ten ciężki oddech to znak, że jego serduszko bez wsparcia pracy serca mamy nie potrafi samodzielnie, niczym dzwon wybijać rytm.
Głośno płakał. Bardzo ciężko oddychał. Jego maleńka główka tuż po narodzinach przybrała nienaturalny sino-fioletowy kolor. Nie dostałam Igorka na ręce. Nie mogłam przytulić. Nie zdążyłam zapytać o nic. Zniknął. Na całe cztery godziny, W głowie myśli jedna przez drugą nie dawały spokoju. Czy nie jest głodny, czy nie jest mu zimno, albo czy nie płacze. Po niekończących się godzinach w drzwiach pojawiła się pani doktor. Jej twarz, grymaśne usta i smutne oczy. Gdyby nie to, że leżałam na łóżku, nogi jak z waty ugięły się gdy nasze spojrzenia spotkały się. „Państwa syn ma poważną wadę serca, którą by mógł żyć, pilnie należy operować. Jego stan jest ciężki. Może być tak, że jego serduszko przestanie bić do rana”.
Nie rozumiałam żadnego z wypowiedzianych słów. Jak przez mgłę pojedyncze słowa nie chciały dotrzeć do mojej świadomości – wyznaje mama. Wtedy spojrzałam na męża. Szukałam w jego spojrzeniu zaprzeczenia, że to wszystko nie jest prawdą, że ktoś się pomylił. Jego oczy były przepełnione bólem… Za szybą inkubatora, przy dźwięku pikających urządzeń, owinięty niekończącymi się kabelkami Igor przyjął chrzest by Bóg czuwał nad jego maleńkim, nie w pełni rozwiniętym serduszkiem. Nie było gratulacji i wiwatujących dziadków.
Kolejnego dnia tuż za karetką pędziliśmy do szpitala, gdzie Igor przeszedł pierwszy zabieg Rashkinda, ratujący jego maleńkiego serduszko przed zatrzymaniem. Pierwszy raz mogłam go przytulić dopiero po 3 dniach. To nic, że jego ciało owinięte było kabelkami. Ciepło jego ciała, zapach i delikatne włoski. Choć łzy płynęły strumieniami, uspokoiłam się. Wiem, że i on poczuł się bezpiecznie w moich ramionach. Po miesiącu szpitalnego pobytu powróciliśmy do domu. Pierwsze i tak długo wyczekiwane święta spędziliśmy wspólnie w domu. Nasze życie ze szpitalnego korytarza powróciło do domu.
Po niemal roku, w listopadzie 2014 wykonano cewnikowanie serca, które potwierdziło charakter wady. Pojawił się problem, którego lekarze nie przewidzieli. Ubytek, który do tej pory lekarze uznawali za okołobłotniasty, okazał się być mięśniowym w niewłaściwym miejscu, zbyt daleko od aorty co komplikuje korekcje dwujamową. Całkowita korekta wady okazała się być niemożliwa, w zamian zaproponowano szereg paliatywnych operacji z narażeniem życia i małego serduszka.
Co do jednego lekarzy byli jednomyślni: z taką wadą serca najlepiej udać się do profesora Malca. Udaliśmy się i jak się okazało w porę. Igor ma 2 komory, a całkowitą korektę wady można wykonać podczas jednej operacji. Nie musimy narażać naszego synka na dodatkowego operację. Pełni nadziei ale i strachu wracaliśmy do domu. Nadziei, że naprawione serduszko pozwoli normalnie żyć ale i strachu zebrania tak ogromnej kwoty.
Wybijać rytm całym sercem zamiast połowy. To szansa dla Igora, o którą wspólnie będziemy walczyć. Liczy się, każdy nawet najmniejszy dar płynący prosto z serca. Prosimy, pomóżcie nam zdobyć środki na operację ratującą Igorowi życie w najlepszym do tego momencie, a nie wtedy, kiedy jego serduszko stanie się zbyt słabe, żeby podjąć jakiekolwiek działania.
Rodzice