Na Sylwię czeka trójka dzieci. Pomóż jej wrócić do zdrowia!

4-miesięczny turnus rehabilitacyjny
Zakończenie: 10 Marca 2021
Opis zbiórki
Nigdy nie przypuszczałem, że ból głowy może być zwiastunem czegoś tak strasznego, tym bardziej u młodej, zdrowej do tej pory kobiety… Moja żona 23 marca wróciła do domu z silnym bólem głowy i skurczem karku. Kiedy Sylwię zabierała karetka, widziałem ją przytomną po raz ostatni.
Zostałem sam z trójką dzieci – Amelką, Antosiem i Natalką. Wszyscy czekamy na Sylwię, tęsknimy. Od marca żona jest w śpiączce, a ja robię wszystko, co tylko mogę, by do nas wróciła. Pomożesz mi w tym?
Niby ból głowy zdarza się każdemu, ale to, co tamtego dnia działo się z Sylwią, było przerażające. Oprócz bólu, Sylwia miała problemy z mówieniem i poruszaniem się. Robiło jej się ciemno przed oczami. Wszystko to działo się na oczach naszych dzieci. Musiałem wezwać pogotowie. Lekarze od razu zdecydowali się zabrać żonę do szpitala. Od razu też padło podejrzenie, że to stan po zażyciu narkotyków... Te słowa bolały, bo przecież w naszym domu nigdy nie było takich rzeczy.
W szpitalu nie zrobiono nic oprócz toksykologii i podania paracetamolu. Po tym dostaliśmy wypis. Lekarz nie wziął pod uwagę innej diagnozy niż zatrucie narkotykami. Mieliśmy razem z Sylwią wrócić do domu, ale żona w szpitalu zasnęła, dlatego zdecydowano, aby została do rana na obserwacji. Wróciłem do domu, do dzieci. Rano miałem po nią wrócić. Nikt nie wiedział o tym, że podczas tych kilku godzin życie mojej żony wisiało na włosku. W międzyczasie przyszły także wyniki toksykologii, które nie wykazały zażycia żadnych narkotyków. Od początku próbowałem uświadomić to najpierw sanitariuszom, a potem lekarzom.
Po otrzymaniu wyników podjęto próbę wybudzenia Sylwii. Dopiero wtedy okazało się, że żona jest nieprzytomna. I chyba dopiero wtedy żonę zaczęto poważnie traktować. Przewieziono ją karetką do drugiego szpitala. Tam okazało się, że doszło do wylewu. Nie mogłem w to uwierzyć, nigdy nie wyobrażałem sobie takiego scenariusza… Jak to? Przecież jeszcze wczoraj rozmawialiśmy, żartowaliśmy, piliśmy razem kawę, planowaliśmy weekendowe zakupy…
Prawdopodobnie podczas pobytu w pierwszym szpitalu doszło już do rozległego wylewu krwi do mózgu i, co za tym idzie, nieodwracalnych powikłań. Sylwia była w stanie krytycznym – trzeba było natychmiast operować. Przeprowadzono obustronną trepanację czaszki. Okazuje się, że większość mózgu jest nieodwracalnie uszkodzona.
Najtrudniej mi odpowiadać na najprostsze pytania naszych dzieci. „Kiedy mama wróci?”, „Dlaczego ma zamknięte oczy?” „Tato, czy dziś przywieziesz do nas mamusię?”. Najstarsza – 11-letnia – Amelia denerwuje się i płacze, gdy nie pozwalają jej wejść do szpitala. Bardzo tęskni za mamą. To już nastolatka, bardzo brakuje jej rozmowy z nią, wsparcia, obecności. Oprócz Amelki, mamy jeszcze dwoje dzieci – 3-letniego Antosia i półtoraroczną Natalię.
Wszyscy za nią tęsknimy i czekamy. W tym momencie jedyną szansą na to, by dzieci odzyskały mamę, a ja żonę, jest intensywna rehabilitacja. Dziś muszę zmierzyć się z zebraniem sumy, która dla mnie jest niewyobrażalna. Niewyobrażalne jest też dla mnie życie bez Sylwii, dlatego wiem, że muszę działać, muszę walczyć.
Sylwia ma dla kogo żyć! Nie wiem, jaki będzie jej stan, kiedy się wybudzi, ale mocno wierzę, że jeszcze dane nam będzie wrócić do normalności. Z całego serca proszę Cię o pomoc. Mamy przed sobą jeszcze całe życie! Nasze dzieci potrzebują mamy… Wierzę, że z Twoją pomocą będą mogły ją odzyskać.
–Jacek, mąż Sylwii
––––––––––––––––––––––
Zbiórkę możesz również wesprzeć, biorąc udział w licytacjach na Facebooku