Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Prosimy Cię – pomóż naszej przyjaciółce żyć bez niszczącego bólu i kalectwa!

Sylwia Milczek
Zbiórka zakończona
Cel zbiórki:

kilkuetapowa operacja nogi i leczenie pooperacyjne

Zgłaszający zbiórkę: Fundacja Sedeka
Sylwia Milczek, 47 lat
Warszawa, mazowieckie
choroba zwyrodnieniowa stawu kolanowego
Rozpoczęcie: 29 Maja 2017
Zakończenie: 17 Grudnia 2017

Opis zbiórki

2015 rok dla wielu osób był wyjątkowy, dla większości zupełnie zwyczajny, a dla Sylwii oznaczał koniec normalnego życia, które tak bardzo kochała i w które tak bardzo była zaangażowana. Od miesięcy bolała ją noga i może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że z tygodnia na tydzień było coraz gorzej, aż do teraz, kiedy Sylwia z już ogromnym trudem porusza się samodzielnie.
 
Sylwia miała pracę, którą szczerze kochała, która była dla niej przede wszystkim spełnieniem marzeń i dawała jej ogromną satysfakcję. Praca z dziećmi, maleńkimi, wspaniałymi istotkami, które kochały ją jak mamę, była dla niej wszystkim, więc, kiedy przyszły chwile, w których podniesienie nawet kilkukilogramowego maleństwa przypłacała niewyobrażalnym bólem, pierwszy raz pojawił się niepokój.

Sylwia Milczek
 
Coraz więcej było dni, kiedy Sylwia zastanawiała się, czy rano wstanie i jak wcześnie nastawić budzik, żeby jeszcze przed wyjściem do pracy, rozruszać obolałą nogę, która z tygodnia na tydzień bolała coraz bardziej. Każdy dzień zaczynał się i kończył tak samo – wielkim bólem, z którym powoli zaczęła przegrywać. Środki przeciwbólowe przestały już wystarczać i choć Sylwia wiedziała, że to jedynie tymczasowe rozwiązanie, ból sprawiał, że każda ulga była niczym wybawienie.
 
Praca z dziećmi wymaga akurat tego, czego Sylwii zaczęło coraz częściej brakować – sprawności. W ciągu dnia setki kroków, dziesiątki przysiadów i ani chwili na odpoczynek. To, co przez tak wiele lat przynosiło jej radość, z powodu dokuczliwego bólu w bardzo szybkim tempie stało się zmorą. Lekarze prześcigali się w pomysłach i wtedy jeszcze widzieli dla niej szansę, bo przecież to tylko noga, ale w jej przypadku to noga, która była niejednokrotnie przyczyną łez wywołanych przez ból fizyczny. W końcu podjęto decyzję – będziemy operowali.
 
W grudniu 2015 roku, kiedy Sylwia kładła się na stole operacyjnym, nikt nie zakładał, że coś może pójść nie tak. Zaawansowane zmiany zwyrodnieniowe kolana i rozwiązanie – skalpel oraz długotrwała rehabilitacja, po której obiecano pacjentce powrót w pełni sprawności do jej ukochanej pracy z dziećmi.
 
Tak to wszystko miało wyglądać, tak Sylwia miała wrócić do zdrowia – nie wróciła, mało tego, po operacji wszystko, co zakładali lekarze, zaczęło przyjmować odwrotny skutek. Nikt już nie potrafił zatrzymać degradacji całego kolana, nikt nie miał pomysłu na kolejne zapalenia, przeciążenia, a przede wszystkim na ciągły ból, który wykluczył ją nie tylko z życia prywatnego, ale ostatecznie przerwał życie zawodowe, które od tego momentu po prostu się skończyło.

Sylwia Milczek

Nastał dzień, którego tak bardzo się bała, dzień, kiedy rano wszyscy wracają do swoich zajęć, kiedy życie zaczyna płynąć, ale już bez niej. Okaleczona, została uwięziona w pustym mieszkaniu i skazana na kule, które wystarczały, by dotrzeć do toalety, ale nie dawały nawet namiastki sprawności, bo ból kolana nie pozwalał już nawet na najprostsze czynności. Dwa miesiące spędzone niemal całkowicie w łóżku.
 
Dla młodej kobiety wyrwanej z normalności był to najgorszy czas w życiu. Taki czas można przetrwać jedynie wtedy, gdy na horyzoncie ma się widmo jakiejkolwiek poprawy, a w przypadku Sylwii już sama ilość komplikacji sprawiała, że lekarze jedynie z rezygnacją kiwali głowami. Przy tylu wątpliwościach, wahaniach w diagnozach i niechęci do powtórnej operacji ze strony lekarzy - czekała, nie wiedząc na co, bo kompletnie nieudana operacja spowodowała jeszcze większe i wciąż pogłębiające się z każdym tygodniem problemy. Wtedy w Sylwii jeszcze tliły się złudzenia, że może rehabilitacja pozwoli jej wygrać. Przegrana po tej walce bolała chyba najbardziej.
 
Sylwia najpierw straciła wszystkie oszczędności życia, by po czasie stracić resztki nadziei, które się jeszcze tliły. Zmarnowana szansa, zmarnowane pieniądze i ledwo zauważalne postępy, na które cieniem kładło się kalectwo, którego tak bardzo starała się uniknąć. Jej życie od dnia operacji zmieniło się o 180 stopni, ale wciąż niezmienne pozostało to jedno – przyjaźń. Trudno nie mieć przyjaciół, kiedy jest się tak ciepłą, oddaną i wspaniałą osobą jak Sylwia, dlatego, kiedy zniknęło niemal wszystko, co dobre w jej życiu, zostali oni, przyjaciele – ludzie, którzy obiecali jej, że to nie koniec…

Sylwia Milczek
 
Tak zaczęła się walka o powrót do sprawności, która trwa do dzisiaj. Mozolne, bolesne zapasy z chorobą, które Sylwia ma szansę nadal toczyć tylko dzięki przyjaciołom, ludziom, dla których jej cierpienie okazało się nie do wytrzymania: "My godzinami wmawialiśmy jej, że to nie koniec, cieszyliśmy się z każdego samodzielnego kroku i nadal jesteśmy z nią dzisiaj, w chwili, kiedy Sylwia rozpoczyna grę o wszystko!" - mówią.
 
Staw kolanowy, najważniejszy i najbardziej złożony staw u człowieka, u Sylwii powoli przestaje istnieć, a liczne zwyrodnienia, do których doprowadził nieudany zabieg sprawiają, że już nikt nie chce się podjąć operacji.
 
Będąca na skraju rozpaczy młoda kobieta, która straciła wymarzoną pracę i przestała samodzielnie chodzić, wreszcie trafia na ludzi, którzy nie pokiwali głową, nie uciekli od tematu przywrócenia Sylwii do pełnej sprawności, ale w oparciu o szeroką diagnostykę i nowe skuteczne metody leczenia operacyjnego i rehabilitacyjnego dali upragnione, zielone światło: "Jeśli teraz przeprowadzimy operację, otworzymy na nowo drogę rehabilitantom, i jeśli Pani wykorzysta tę szansę z odrobiną uporu, uda się osiągnąć normalność, o której Pani marzyła już tak długo" – powiedział lekarz, który jako pierwszy, bez lęku i piętrzenia przeszkód podjął się zoperowania tego, co zostało ze zniszczonej nogi. Mało tego, ten człowiek przywrócił nadzieję, mówiąc – "Będzie Pani chodzić, wróci Pani do swojej ukochanej pracy z dziećmi!"

Nowatorskie, dające Sylwii szansę na powrót do sprawności, rozwiązania zarówno operacyjne jak i rehabilitacyjne są niestety dostępne w niezbędnym zakresie jedynie prywatnie. NFZ nie finansuje podobnie złożonych zabiegów i metodologii wskazanych przez kompetentnych lekarzy specjalistów.

"Ta dziewczyna zasługuje na pomoc, bo jej nie zatrzyma dla siebie. Ona będzie niosła dobroć, ciepło, mądrość, doświadczenie życiowe w świat, przemieniając go na lepsze. Potrzebujemy takich ludzi! My przyjaciele nigdy nie szczędzimy ciepłych słów, choć wiemy, że nie oddają one nawet w jednym procencie tego, z jaką osobą mamy do czynienia. Sylwia mieszka sama – jej rodzice już dłuższy czas nie żyją, a ona, z powodu stanu swego zdrowia, straciła zdolność wykonywania swojej pracy, będącej zarazem spełnieniem jej marzeń. Pozostawiona sama sobie, zdana niejako na łaskę i niełaskę innych, by po prostu przetrwać kolejny dzień. W bliższym kontakcie wręcz pozazdrościłam jej stanu ducha. Nieużalająca się nad sobą, mająca niewiele, a zarazem emanująca spokojem i dobrocią" – mówi przyjaciółka Kasia.

Sylwia Milczek

Agnieszka opowiada nam tymi słowami: "Sylwię miałam okazję poznać jako osobę ciepłą, pamiętającą o innych, podczas spotkania skupioną na rozmówcy, niezwykle szlachetną i zdolną do dawania siebie innym, do poświęcenia. Taką bardzo niewspółczesną, ginący gatunek ludzi, którzy nie myślą o tym, jak się dorobić, wylansować i wyłącznie dobrze bawić. Jest prawdziwym człowiekiem, uroczą kobietą z pięknym sercem."
 
To wielkie serce ma dla kogo bić, a na Sylwię od miesięcy czekają dzieci, którym z taką czułością i serdeczną troską się poświęcała, czekają bezdomni, którym już tak wiele razy pomogła, czekają przyjaciele, którzy nie wyobrażają sobie chwili, w jakiej zostanie jej już tylko wózek inwalidzki i wiążąca się z odcięciem od świata i ludzi udręka w czterech ścianach skromnego mieszkania. Jest wielka szansa, więc trzeba ją wykorzystać, jest lekarz, który umie pomóc, więc trzeba pomóc Sylwii do niego dotrzeć, tak aby tym razem mogła opuścić klinikę o własnych siłach. Niestety, to wszystko kosztuje.

Rodzice już dawno zmarli, a po pracy zostały jedynie piękne wspomnienia. Sama nie ma szans – z nami i z Wami jak najbardziej! My, przyjaciele, dla których jest ona tak ważna, prosimy Was, Ludzi o Wielkich Sercach, o pomoc. Musimy zrobić bardzo dużo, bo zebrać znaczną kwotę na rehabilitację przed i pooperacyjną, na operację, a więc na normalne życie - powrót do upragnionej przez Sylwię samodzielności, ukochanej pracy i pożegnanie się z bólem i brakiem sprawności, które pracę uniemożliwiają!
 
My zrobimy dla niej wszystko, dlatego dzisiaj prosimy Was, ludzi, których nie znamy, o pomoc dla młodej kobiety, której nie znacie, ale zapewniamy, że warto przywrócić jej życie, które powoli traci od wielu miesięcy. Prosimy o pomoc dla najlepszej przyjaciółki na świecie!

Ta zbiórka jest już zakończona. Wesprzyj innych Potrzebujących.

Obserwuj ważne zbiórki