Życie zawaliło się jak domek z kart...

opłacenie półrocznej rehabilitacji
Zakończenie: 17 Czerwca 2018
Opis zbiórki
Szykowałam się do pracy, gdy nagle zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszałam płacz taty i te słowa: Daniel miał wypadek, nie wiemy, czy żyje. Nogi mi się ugięły, cała się trzęsłam. Jak to możliwe, przecież rano rozmawiałam z nim przez telefon, mówił że ma już rezerwację busa do domu. Miał wrócić do Polski, na Komunię syna.
Daniel ma uraz czaszkowo-mózgowy z krwiakiem podtwardówkowym, padaczkę, wodogłowie czterokomorowe, niedowład czterokończynowy, spastyczny. Wymaga całodobowej opieki, jest karmiony dojelitowo. Musi być zaopatrzony w pampersy. Jego szansą jest systematyczna rehabilitacja, która jest bardzo kosztowna.
–Bratem opiekuje się o dnia nieszczęśliwego wypadku przy pracy. Ponieważ pracował na czarno, nie otrzymał odszkodowania. Rok po wypadku spadło na niego kolejne nieszczęście – zostawiła go żona. Wówczas ja zostałam prawnym opiekunem Daniela. Postanowiłam, że nie zostawię go samego. Mój brat wiele wycierpiał, dlatego ja się nie poddaje i staram się zapewnić mu wszystko, choć to naprawdę nie jest łatwe. Jednak jego uśmiech na twarzy, to, że mnie woła, podciąga nogi, przeciąga się na łóżku – wszystko osiągnął ciężką pracą podczas rehabilitacji, Takie momenty utwierdzają mnie w przekonaniu, że warto walczyć.
Życiorys Daniela to smutna i bolesna historia człowieka, który chciał zapewnić chleb dla swojej rodziny. Gdyby osiem lat temu ktoś powiedział mu, że spotka go taki los – pewnie by nie uwierzył. Daniel był człowiekiem uśmiechniętym, pracowitym, ponad wszystko kochającym swoją rodzinę. Chętnie pomagał innym. Z zawodu jest piekarzem, bardzo lubił swoją pracę, ale zarobki nie wystarczały na przeżycie. Wówczas podjął decyzję o wyjeździe za granicę. –Ten pechowy dzień mam przed oczami do dziś. Po telefonie od ojca, który przekazał mi tę tragiczną informację, natychmiast pojechałam do brata, do szpitala. Wyszedł do mnie lekarz i powiedział, że stan Daniela jest krytyczny. Pamiętam, że uklękłam i prosiłam, żeby ratowali mojego brata. Miesiąc pobytu w szpitalu w Niemczech był walką o przeżycie. Zrezygnowałam z pracy, oszczędności wystarczyły mi na nocleg. Cały czas spędzałam przy łóżku brata, nie odstępowałam go nawet na chwilę. Trzymałam go za rękę i prosiłam, żeby walczył. Mówiłam mu, że da radę i razem wrócimy do domu. Był w śpiączce, ale ja czułam, iż mnie słyszy. Początkowo lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. On jednak przeżył. Później mówili, że nie będzie widział, słyszał, sam jadł, chodził.
Przetransportowano go do Polski, do szpitala. Wówczas okazało się że Daniel musi podjąć kolejną walkę o życie. Pojawiły się bowiem ropnie mózgowe. –Pani ordynator powiedziała nam na OIOM-ie, że z Daniela już niczego nie będzie. Sugerowała, by oddać go do hospicjum. Płacz był ogromny, nie mogliśmy pogodzić się z taką diagnozą. Po paru dniach Daniel trafił na oddział obserwacyjno-zakaźny. Lekarze podjęli leczenie i walkę o życie. Było bardzo trudno. Słuchałam szeptów pomiędzy lekarzami, czułam że to koniec. Mój brat miał wysoką gorączkę, chudł w oczach. Jego żona odsuwała się od niego.
Ja nie wróciłam do pracy, ważniejszy był dla mnie brat. Nocowałam u kuzynki, gotowałam codziennie obiady, miksowałam i chodziłam do szpitala. Od rana do wieczora byłam przy nim, czytałam książki, gazety sportowe, masowałam ręce, nogi. Przytulałam się do brata i opowiadałam o każdym dniu. Trzymałam go mocno za rękę i prosiłam Boga, żeby mu pomógł, bo on walczył, tylko potrzebował więcej sił. Wychodziłam na korytarz wypłakać się, żeby on tego nie widział. Po miesiącu okazało się, że ropnie się wysuszyły. Lekarze po raz drugi uratowali Daniela. Mój brat wrócił do domu, pokój zamienił się w salę szpitalną. Mężczyzna, który był zdrowy, pomagał innym, teraz sam potrzebuje pomocy. Bałam się, że nie dam sobie rady. Brat potrzebował dalszego leczenia, rehabilitacji. Zostałam jego opiekunem prawnym. Tułaliśmy się po różnych szpitalach, był to dla nas drugi dom.
Jestem lekarzom z całego serca wdzięczna. Robiłam wszystko i robię nadal, żeby pomóc Danielowi. Chociaż czasem jest trudno, mój kochany brat nie mówi, ale krzyczy i kaszle, gdy woła mnie do siebie lub jak chce jeść. Mimo że wymaga stałej, 24-godzinnej opieki, jest najwspanialszym bratem na świecie. Ma 39 lat, a przytula głowę do mnie jak małe dziecko. Jestem dla niego siostrą, a zarazem opiekunką, która jest przy nim cały czas. Daniel słyszy, widzi, sam przeciąga się na łóżku, trzyma równowagę siedząc. Płacze, gdy coś go boli.
To wszystko osiągnął poprzez swoją ciężką pracę i rehabilitację. Jest ona skuteczna, ale też bardzo kosztowna. Bez rehabilitacji Daniel sobie nie poradzi. Bardzo prosimy o pomoc dla Daniela, dzięki której będzie mógł dalej ćwiczyć i powracać do lepszego stanu fizycznego. Stan jego zdrowia nie musi oznaczać wyroku, jeśli tylko Daniel będzie mógł wciąż korzystać z rehabilitacji!