Szczęście o imieniu Martyna

zabieg fibrotomii
Zakończenie: 31 Marca 2016
Opis zbiórki
Martynka po przyjściu na świat wyglądała, jak Calineczka. Malutka dziewczynka ważyła 1800 gramów i była długa na 45 centymetrów. Spokojnie można było ją położyć na większej męskiej dłoni. Tłumaczyliśmy to sobie tym, że mama również jest filigranowa. Cały czas mieliśmy nadzieję, że taka jej uroda i nie kryje się za tym żaden poważniejszy problem.
Nasze szczęście urodziło się 22.02.2010r. Luty, zima, cieplejsze ubrania, a my baliśmy się ją przewijać, nie mówiąc już o zakładaniu ciepłych bodziaków. To było naprawdę maleństwo. Baliśmy się, że każdy dotyk może ją boleć, uszkodzić kruche ciałko. Musieliśmy się przełamać. I najważniejsze, że daliśmy radę.
Gabaryty Martynki pomimo prawidłowego terminu, wskazywały na wcześniactwo.
Córeczka została skierowana do neurologa dziecięcego. W samą porę. Jej nieustający płacz sprawiał, że byliśmy już mocno zaniepokojeni. Pierwsza wizyta u neurologa nie należała do przyjemnych, lekarz stwierdził wzmożone napięcie mięśniowe, a po zrobieniu USG główki powiedział, że „takiego mózgu jeszcze nie widział”. I tak oto znokautowani ze skierowaniem do szpitala na rezonans magnetyczny, opuściliśmy ściany gabinetu. Ze skierowaniem do szpitala na rezonans magnetyczny wyszliśmy z gabinetu.
To był początek naszego życia z choroba Martynki. Wynik badania był dla nas nie zrozumiały. Ordynator oddziału powiedział, że to „tylko” mózgowe porażenie dziecięce i, że z tym da się żyć. Dla nas to był wielki cios i pytanie „co dalej?” Trzeba było się szybko pozbierać i zmierzyć z nową sytuacją.
Od drugiego miesiąca życia Martynka jest systematycznie rehabilitowana. To dla niej ciężka praca, nie raz widzieliśmy łzy w jej oczach i błagalny wzrok. Trudno było to wytrzymać, ale wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać.
Z czasem zaczęliśmy dostrzegać niewielkie postępy, a to dodaje sił. Dochodziły kolejne zajęcia, terapeuci. We wrześniu 2015 r udało nam się zamienić ośrodek dla dzieci niepełnosprawnych na przedszkole integracyjne, co uważamy za ogromny sukces. Od tego czasu rozwój Martynki zaczął nabierać tempa. Nadrabia zaległości, wszystko rozumie, zaczyna mówić i chociaż jeszcze nie chodzi, to tam, gdzie chce dotrze na czworaka.
U Martyny widać niesamowitą determinację. Bardzo się stara i chce stanąć na nóżki, ale one jej nie „słuchają”. Widzi, że inne dzieci biegają. Stara się je naśladować, jednak napięcie jest zbyt duże i uniemożliwia kolejne postępy.
Wspomóc rehabilitację miało ostrzykiwanie nóg toksyną botulinową, niestety, nie sprawdziło się. Neurolog potwierdził nasze przypuszczenia i stwierdził, że w jej przypadku fibrotomia jest niezbędna.
Konsultacje w Krakowie zaowocowały kwalifikacja do zabiegu. Fibrotomia, to zabieg polegający na przecięciu włókna mięśniowego w miejscu przykurczu, a efekt jego „uwolnienia” widać od razu. To szansa na nasz pierwszy krok.
Zaczęliśmy odliczać czas do zabiegu no i oczywiście środki. Koszt zabiegu, to dla nas gigantyczna kwota. Przy bieżących opłatach i codziennych rehabilitacjach małej, sami nie jesteśmy w stanie uzbierać do marca takiej sumy.
Dlatego gorąco prosimy. Pomóżcie nam podjąć tą wielką szansę dla Martynki, aby postawiła swój pierwszy tak wymarzony samodzielny krok.