Lek ostatniej szansy. Uratujmy Tadeusza przed śmiercią!

Terapia lekiem NIVOLUMAB - 9 dawek
Zakończenie: 30 Września 2018
Rezultat zbiórki
Takie informacje bolą najbardziej...
Niestety, 26 września po długiej, 5-letniej walce z chorobą pan Tadeusz Maciejczak odszedł do wieczności.
Wszystkim, którzy wierzyli dziękujemy za to, że nie zwątpili, wszystkim, którzy trzymali kciuki lub się modlili, dziękujemy za wsparcie. W imieniu rodziny dziękujemy, że nie byli sami, wtedy, gdy samotność doskwiera najbardziej....
Zebrane środki zostały przekazane na opłacenie leczenia pana Tadeusza.
Opis zbiórki
Nowotwór wkroczył do naszej rodziny 5 lat temu w jednym celu. Żeby zabić mojego męża. Kilkukrotnie już nam się wydawało, że został pokonany. Niestety na początku tego roku wrócił silniejszy i bardziej niebezpieczny niż kiedykolwiek. Lekarze bezradnie rozkładają ręce, każąc nam się przygotować na najgorsze, a Tadek prosi łamiącym głosem: ratuj mnie! Ostatnią deską ratunku dla męża jest drogi i nierefundowany lek Nivolumab, a najbliższy termin zapłaty już 18 września.
Tadeusz jest najlepszym mężem jakiego mogłam sobie wymarzyć. Znamy się tyle lat, a wciąż mi go za mało. Niestety nasze wspólne dni już wkrótce mogą się skończyć. Jego walka o życie rozpoczęła się, kiedy w 2013 roku wykryto u niego guza na lewym płucu. Po biopsji okazało się, że to rak. Leczenie operacyjne odpadało, bo nowotwór zajął już węzły chłonne. Pozostała chemia i naświetlanie.
Serce mi się krajało, kiedy patrzyłam, jak mój mąż na skutek choroby traci energię i siły do życia. To ciągle był on, mój ukochany Tadek, ale zmęczony, zmarnowany chemią… Na szczęście terapia przyniosła spodziewane efekty. Jego stan się poprawił, wróciło też lepsze samopoczucie. Zaczął nawet się uśmiechać. Niestety dramat powrócił w 2015 roku, kiedy pojawiły się przerzuty do nadnercza. Tym razem nastawienie męża było już lepsze - chciał walczyć dla siebie i rodziny! Po raz drugi przegnaliśmy pasożyta. On jednak na początku tego roku przybył ponownie z całą swoją zabójczą siłą.
Jest bardzo źle. Przerzuty do mózgowia, kręgosłupa i żeber. Rak zaatakował wytaczając najcięższe działa. Jest wszędzie, a lekarze nie mają już większej nadziei. Codziennie siadam przy łóżku męża i trzymając go za rękę obiecuję, że nie zostawię go śmierci na pożarcie. Ona prędzej czy później przyjdzie po każdego, ale Tadek ma dopiero 53 lata. To jeszcze nie pora na spotkanie ze św. Piotrem. Dlatego chwytamy się ostatniej deski ratunku.
Nowotwór atakuje z każdej strony niczym potop, a my musimy wsiąść na łódź, która przetrwa tę burzę. Nasza “Arka Noego” nazywa się Nivolumab i jest drogim, nierefundowanym lekiem, na który nas nie stać. Jakimś cudem zebraliśmy fundusze na rozpoczęcie terapii, ale droga przed nami długa, a mąż musi go przyjmować co 2 tygodnie. Mamy bardzo mało czasu, najbliższe podanie już 18 września, a każde kosztuje ponad 11 tysięcy zł. Prosimy więc o pomoc!
Mam dwa wyjścia. Mogę usiąść bezsilnie z załamanymi rękoma i czekać aż zostanę wdową albo wszelkimi sposobami zawalczyć o życie męża. Ślubowałam mu miłość, wierność oraz, że go nie opuszczę aż do śmierci. Dotrzymam obietnicy, będę przy nim do końca, ale tak bardzo proszę, żeby jeszcze nie teraz. Pomóżcie mi uratować Tadka. W tej nierównej walce sami nie mamy żadnych szans. Jeśli staniecie z nami, ta walka odzyska swój sens...
Zuzanna - żona Tadeusza