Najważniejszy mecz życia! Tomasz toczy walkę z nowotworem.

protonoterapia - ratowanie życia
Zakończenie: 25 Grudnia 2019
Rezultat zbiórki
Tacy zawodnicy jak Tomasz zawsze walczą do końca, niestety czasem przeciwnik okazuje się silniejszy. Na tę wiadomość nikt nie był gotowy....
18 grudnia, Tomasz zmarł w wieku 43 lat po ciężkiej chorobie. Był przede wszystkim cenionym piłkarzem rozgrywek futsalowych grając m.in. w Ireksie Sosnowiec i Rekordzie Bielsko-Biała. Z bielszczanami zdobywał zresztą tytuły mistrza Polski.
Występował w drużynie oldbojów sosnowieckiego klubu, udzielając się czynnie w Stowarzyszeniu Oldbojów i Sympatyków Zagłębia.
W ostatnim czasie walczył dzielnie z chorobą nowotworową. Po operacji guza mózgu nadzieję na powrót do zdrowia dawała Tomkowi klinika w Monachium, gdzie miał przejść specjalistyczne leczenie. Zorganizowana w środowisku zagłębiowskiej piłki spontaniczna zbiórka pieniędzy na wyjazd do Monachium zakończyła się sukcesem, ale nieubłagana choroba przekreśliła wszystkie plany.
Opis zbiórki
Guz w głowie zaatakował z pełną mocą. Tomasz walczy o każdy dzień… Terapia musi zacząć się w ciągu najbliższym czasie, w innym przypadku na ratunek może być za późno. Rozpoczęła się dramatyczna walka o życie!
____
Tomasz dzielił się swoją energią z każdym. Dosłownie. Na boisku zawsze był wsparciem dla drużyny, a w domu iskierką i motorem napędowym do działania. Teraz szczytem jest samodzielne zajęcie się sobą. Jak dziecko błądzące we mgle stara się odnaleźć drogę do wyjścia z pułapki, w której zamknęła go choroba.
Jeśli rok temu usłyszałabym, że Tomasz będzie potrzebował pomocy w podstawowych czynnościach, a ja na zmianę z córką będę musiała czuwać przy nim przez całą dobę, pewnie roześmiałabym się w głos. Wtedy myślałam, że nic nie jest w stanie zmienić naszej uporządkowanej rzeczywistości. Niestety, los z nas zadrwił, a rzeczywistość w ciągu kilku miesięcy zmieniła się diametralnie.
Tomasz zawsze był w ruchu. Wszędzie było go pełno - miał mnóstwo pomysłów i zadań do realizacji. Zwykle wyglądało to tak samo - wpadał na coś, mijało kilka chwil, a później realizował wszystko. Czasem patrzyłam z podziwem, bo wyszłam za prawdziwego człowieka czynu.
Kilka miesięcy temu zaczęły pojawiać się pierwsze trudności, początkowo nieznaczne - Tomasz zapominał o ważnych i mniej istotnych kwestiach. “To do niego niepodobne” - powtarzałam. Późniejsze problemy z mową i cofanie się podstawowych umiejętności potwierdziły tylko to, co już wiedziałam: dzieje się coś bardzo złego. W niedzielę, nie zważając na wszystko, tego dnia zabrałam męża na oddział pomocy doraźnej. Wielogodzinne oczekiwanie, badania lekarskie, ciche rozmowy pomiędzy specjalistami, budziły nasz lęk. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje… Najgorsze było to, że nie mogłam poznać myśli mojego męża, nie mógł mi powiedzieć o swoich uczuciach, o tym, co go boli. Siedziałam obok niego w pełnym napięcia oczekiwaniu, aż w końcu usłyszałam najgorsze: glejak, guz mózgu, prosta droga do śmierci. Ta diagnoza była tak przerażająca, że na chwilę zabrakło mi tchu…
Ale nie to było najgorsze. Najtrudniejsze było słuchanie tego, że polscy lekarze nie widzą dla mojego męża ratunku. Proponowali radioterapię i chemioterapię, jednak z zastrzeżeniem, że nie są w stanie przewidzieć jej efektów - z innymi schorzeniami, z którymi boryka się mąż, może być śmiertelnym niebezpieczeństwem. Odmówiono nam pomocy logopedy, razem z córką na własną rękę na nowo uczyłyśmy go alfabetu, pokazywałyśmy jak wykonywać podstawowe czynności. W międzyczasie nerwowo poszukiwałyśmy ratunku. Szybko przekonałyśmy się, że dobro wraca, ludzie, którym Tomasz pomagał na co dzień, wrócili do nas z pomocą. Znalazła się jedyna możliwość ratunku, protonoterapia w Niemczech to szansa na pokonanie przerażającego przeciwnika, który zaatakował nagle i niespodziewanie odbierając mężowi wszystko.
Tomasz wciąż nie może się pogodzić z tym, co się z nim dzieje. Czasem widzę jak usilnie próbuje nam coś powiedzieć, ale nie może, słowa więzną mu w gardle. Guz sieje w jego organizmie potworne spustoszenie, zabiera to, co jeszcze niedawno było na wyciągnięcie ręki. Jeśli nie zaczniemy walczyć, zmiany będą nieodwracalne. Jeśli leczenie nie zacznie się w ciągu najbliższych tygodni dla Tomasza może być za późno! Pomóżcie mi ratować męża, błagam!
Dla niektórych ta choroba ta wyrok śmierci, kiedy jednak pojawia się możliwość ratunku, trzeba się jej trzymać do samego końca. Tomek wiele razy pokazywał innym, że mogą na niego liczyć. Proszę pomóżcie mi udowodnić, że dobro wraca, a okropna choroba to nie koniec świata. Bo bez niego mój świat się skończy.