Nikt nie dawał mu szans, a on ciągle walczy. Ratuj z nami Tymusia!

Terapia komórkami macierzystymi - 4 podania
Zakończenie: 26 Września 2019
Opis zbiórki
Kiedy patrzę na mojego syna, widzę szanse, nie ograniczenia. “Los doświadczył nas już wystarczająco, teraz musi być dobrze…” - wciąż sobie to powtarzam i staram się w to uwierzyć. Nie wierzę, że jakaś mama na moim miejscu zwyczajnie by zrezygnowała. Tymek stał się moim najważniejszym życiowym projektem, a jego zdrowie, sprawność i uśmiech są największymi wyzwaniami, z jakimi mierzę się każdego dnia.
Wyobraź sobie dziecko, które w wieku 3 lat wciąż nie wypowiedziało swojego pierwszego słowa. Tymuś nie je stałych posiłków, nie chodzi i dopiero zaczął się uśmiechać… Dziecięce porażenie mózgowe czterokończynowe oraz padaczka uwięziły moje dziecko w szponach niesprawności. Każdy dzień to wyzwanie i walka. Walka o to, by przywrócić choć część tego, co odebrały choroby. O podstawowe czynności takie jak jedzenie czy porozumiewanie.
Wyczekiwana kolejna ciąża, pierwsze ruchy i ekscytacja. Byłam przekonana, że ta wizyta w szpitalu jest standardową kontrolą. Nie spodziewałam się, że to początek naszego dramatu.
Przedwczesny poród w 26 tygodniu i zamiast wielkiej radości wielka tragedia. Zamiast pierwszego krzyku reanimacja, zamiast łóżeczka w pachnącym pokoju sterylna sala z mnóstwem rurek i przewodów. 900 gramów to mniej niż torebka cukru. Widok dziecka w inkubatorze, widok, który rozdzierał mi serce.
Co będzie z naszym dzieckiem?! To pytanie zadawałam wszystkim lekarzom pojawiającym się na szpitalnej sali. Przez pierwsze miesiące nikt nie mówił o rokowaniach. Wszyscy mówili o ryzyku, nie o możliwościach. W końcu usłyszałam diagnozę, której nie chciałam poznać. Z powodu niedotlenienia okołoporodowego, niewydolności oddechowej eukomalacji okołokomorowej oraz retinopatii wcześniaczej mój synek musi pozostawać pod stałą opieką specjalistów.
Początkowo Tymuś nie było w stanie samodzielnie oddychać. Siedzieliśmy przy łóżku na zmianę i czuwaliśmy. Błagałam o to, by płuca zaczęły radzić sobie samodzielnie. Milion myśli i jedna najważniejsza: oby nie czekało na nas najgorsze.
Życie Tymka to nie place zabaw, podróże, przygody i coraz to nowe zabawki. Nasz rytm wyznaczany jest zajęciami, rehabilitacją, leczeniem. Nie znamy już innej rzeczywistości. Czy dzieciństwo powinno tak wyglądać? Pod kloszem, w warunkach ochronnych z dala od piaskownicy, sal zabaw i miejsc uwielbianych przez wszystkie maluchy? Mimo skończonych trzech lat synek nie siedzi, nie mówi...
Tymek ma problemy ze wzrokiem, nieodwracalne uszkodzenia mózgu spowodowane niedotlenieniem okołoporodowym, dziecięce porażenie mózgowe czterokończynowe oraz padaczkę. Zdaję sobie sprawę, że nasze życie nie zmieni się o 180 stopni, że Tymek nie wyzdrowieje i nie będzie dzieckiem pełnym energii. ALE ja się nie poddaję. Terapia komórkami macierzystymi to dla nas ogromna szansa. Na rozwój, na budowanie pomostu komunikacyjnego. Dotychczasowa rehabilitacja zaczęła przynosić efekty - Tymuś zaczął gaworzyć i reagować uśmiechem na uśmiech. Pojawiły się kolejne próby utrzymania głowy w prawidłowej pozycji. Tymek zaczął obracać się z brzucha na plecy. Dla niektórych to niewiele… A dla mnie. Ciężko to nawet opisać słowami - mój synek, któremu nikt nie dawał żadnych szans, nagle zaczął podejmować próby jest sprawniejszy i bardziej komunikatywny. Okazało się, że nasza praca nie idzie na marne.
Terapia komórkami macierzystymi to nasza jedyna szansa. Lekarze nie pozostawiają wątpliwości - musimy działać natychmiast, by rehabilitacja była skuteczniejsza, by Tymuś stopniowo wracał do zdrowia. Wiele rzeczy jest poza naszym zasięgiem. Potrzebujemy mnóstwa sprzętu i wielu godzin rehabilitacji. Nic nie zdarzy się ot tak. Przed nami mnóstwo pracy, ale jak pokazują pierwsze postępy - warto.