Dramatyczny apel matki❗️Bez ratunku jej córeczkę spotka kalectwo i cierpienie!

Leczenie i rehabilitacja Walerii
Zakończenie: 19 Grudnia 2023
Opis zbiórki
Ręce i nogi, chude jak patyczki, wykręcone we wszystkie strony… Zdeformowane ciało, które nie słucha. Bolesne przykurcze i to, co najbardziej łamie moje serce, serce matki – jej cierpienie… Krzyk bólu i łzy. Dałabym mojej córeczce wszystko. Dlaczego okrutny los pozbawił ją tego, co najważniejsze – zdrowia? Dlaczego muszę patrzeć na jej cierpienie?
Waleria ma 17 lat. Powinna teraz chodzić do liceum, spotykać się z koleżankami, rozwijać swoje pasje, planować przyszłość… Sama myśl o tym, jakie życie mogłaby mieć, gdyby tylko była zdrowa, tak bardzo boli… Trzymam na rękach moją prawie dorosłą córkę ze świadomością, że nigdy się tak nie stanie. Waleria jest więźniem swojego chorego ciała…
Waleria urodziła się z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym, wodogłowiem, ma niedowład nóg, silną spastykę oraz zanik mięśni… Uszkodzenie układu nerwowego spowodowało nieodwracalne i trwałe kalectwo. Od narodzin Walerii życie całej naszej rodziny koncentruje się wokół niej i walki o jej zdrowie… Rytm każdego dnia wyznacza opieka nad córką. Robimy wszystko, by na jej buzi jak najrzadziej gościł grymas bólu, a jak najczęściej uśmiech…
Patrzę na jej bezwładne ręce, nieruchome nogi i zastanawiam się, dlaczego to się stało, dlaczego musi cierpieć, a ja nie jestem w stanie żadną siłą sprawić, by to cierpienie było choć odrobinę lżejsze. Robię, co tylko się da, by jej życie nie było związane jedynie z leczeniem, chorobą, wiecznymi badaniami, ale nie jest mi łatwo...
Od 16 lat walczę o to, by Lercia wyzdrowiała… By miała namiastkę tego, co zdrowe dziecko. Rehabilitacja, masaże, medycyna tradycyjna i niekonwencjonalna… Wszystko, co tylko daje jakąkolwiek nadzieję. Tysiące godzin spędzonych na zajęciach, w gabinetach, poczekalniach u lekarza… Wszystko dla niej. Wszystko w większości bez efektu… Szukając ratunku dla dziecka, kontaktowałam się z lekarzami na całym świecie. Jeździłam wszędzie, pokonując strach, barierę językową, udowadniając, że niemożliwe nie istnieje. Matka pójdzie nawet do piekła, by dać dziecku kawałek nieba…
Dopiero w Chinach znalazłam klinikę, w której udało się pomóc Lerci. Szpital Chorób Mózgu w Yunchen jest naszą ostatnią nadzieją… Lercia bardzo dobrze zareagowała na leczenie i są pierwsze efekty! Łzy płyną z oczu, w końcu nie z bólu, nie ze strachu, ale ze szczęścia. Wiem, że nie stanie się cud i Waleria zapewne nigdy nie będzie samodzielnie chodzić… Jest jednak szansa, by mogła sama siadać i poruszać się przy pomocy chodzika. To szansa, której nie możemy zaprzepaścić!
Straszna jest świadomość, że życie dziecka zależy od Ciebie... Jeśli nie dam jej pić albo jeść, ona będzie spragniona i głodna... Jeśli jej nie ubiorę, nie wykapię, nie przewinę, sama tego nie zrobi. Prawie nie wychodzę z domu, a gdy już muszę wyjść, wracam do domu jak najszybciej, w ogromnym strachu… Wiem, że Lera jest sama i czeka na mnie. Gdyby coś się stało, jest zupełnie bezbronna…
Moja córka… Mój skarb… Moja duma, moja radość, moja gwiazda… Codziennie dążę do tego, żeby była zdrowa i szczęśliwa. Tak bardzo ją kocham… Codziennie modlę się, aby Bóg obdarzył ją swoim błogosławieństwem… Aby zabrał jej ból, aby dał jej wiele wspaniałych lat życia.
Wiem, że nie dam rady sama zabrać z jej barków ciężaru choroby, ale cały czas wierzę w to, że ból może być mniejszy, a życie nawet z chorobą na swój sposób piękne. Koszty leczenia są jednak dla mnie zbyt duże… Znalazłam szpital, w którym mogą pomóc Walerii, ale nie stać mnie na to, by zapłacić za ratunek! Zrobiłabym dla mojej córki wszystko, dlatego błagam o pomoc… Nie mogę się poddać, nie teraz…