3 stycznia 2009 roku, w jednej chwili, moje życie oraz życie mojej żony i córki już na zawsze się zmieniło... 29-letni Tomek od rana skarżył się na dolegliwości żołądkowe. W końcu jego żona postanowiła pójść do apteki po jakieś lekarstwo. Wzięła ze sobą wózek z córeczką. Nie było ich 15, może 20 minut. Po powrocie zastały Tomka leżącego w łazience w kałuży krwi. Co się stało? Nie było ich tylko chwilę. Karetka zjawiła się po 10 minutach.
Na skutek pęknięcia tętniaka w głowie powstał ogromny krwiak, który pustoszył prawą półkulę mózgu. W chwili przyjazdu do szpitala Tomek dostał 4 punkty w skali Glasgow... 2 punkty oznaczają śmierć mózgową. Lekarze podjęli decyzję o natychmiastowej interwencji. Na szczęście tego dnia wszyscy potrzebni lekarze akurat byli, był też dostępny sprzet do cięcia czaszki. Operacja się udała jednak szanse na to, że przeżyje, wynosiły 10%. Mało. Następnego dnia stan Tomka gwałtownie się pogorszył, wydawało się, że nie będzie w tych szczęśliwych 10% szans na życie, jednak lekarze walczyli - usunęli krwiaka.

Na skutek pęknięcia naczynia został uszkodzony prawy płat czołowo-skroniowy. - Jeśli przeżyje, na pewno nie odzyska przytomności. - lekarze byli jednomyślni. - Ma głęboki niedowład czterokończynowy, nigdy nie będzie chodził i nigdy nie będzie w stanie funkcjonować. To stan wegetatywny, roślinka. Z medycznego punktu widzenia niemożliwe jest, żeby się obudził i odzyskał świadomość. Ale żona i córka Tomka nie przyjmowały do wiadomości takiego punktu widzenia. Zaczęły na własną rękę wybudzać Tomka. Żona Tomka przeczytała na forach, że należy go zbombardować bodźcami. Zaczyna od ulubionej muzyki. Nagrywała wszystko, co Tomek lubił i puszczała mu godzinami - nawet przyśpiewki meczowe ulubionego klubu Tomka, Zagłębia Sosnowiec. Gdy okazało się, że mogą pomóc zapachy, przynosiła do szpitala ogórki kiszone, bo Tomek je lubił. - Traci pani czas, to na nic. On nie kontaktuje. - słyszała zwątpienie w głosie ordynatora, które przeszło, gdy po 3 tygodniach Tomek uścisnął mu rękę :)
Czy piosenki, zapachy pomogły wybudzić Tomka? Nie wiadomo. Po wybudzeniu Tomek był bardzo słaby, jednak postanowił zrobić wszystko, żeby osiągnąć jak największą sprawność. - Tak mijają kolejne dni, miesiące i lata…. - mówi. - Jeżdżę na różne turnusy rehabilitacyjne, bardzo dużo i intensywnie ćwiczę w domu, robię postępy ale proces rehabilitacji neurologicznej jest bardzo, bardzo powolny, czasem aż niewidoczny. Każde ćwiczenie powtarzane po kilkaset razy daje szansę, że mój mózg zapamięta nowe funkcje.
Chcielibyśmy odciążyć żonę i córkę w codziennej pielęgnacji Tomka. I to dosłownie - ponieważ jest im trudno zwłaszcza w sytuacjach, gdy trzeba Tomka podnieść, przenieść. Jego 183 cm wzrostu kontra 158 cm żony. Najgorzej jest podczas kąpieli, dlatego chcielibyśmy zebrać pieniądze na podnośnik przywannowy.
- 5 lat już jestem na wózku inwalidzkim, mam lewostronny niedowład ciała i nie jestem w stanie egzystować samodzielnie.- mówi Tomek. - Każdego dnia musi mi ktoś pomagać podnieść się z łóżka, przesiąść na wózek, nie umiem wielu rzeczy, ale ŻYJĘ! Może kiedyś nawet będę chodził i pójdę z córką na spacer…