Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Polski sen Władika

Vladyslav Levytskyy
Zbiórka zakończona
Vladyslav Levytskyy
Warszawa, mazowieckie
Pilocytarna astrocytoma nerwów wzrokowych
Rozpoczęcie: 5 Lutego 2015
Zakończenie: 6 Marca 2015

Rezultat zbiórki

Dla dziecka rodzice zrobią wszystko - pojadą na koniec świata, żeby je ratować. Tak zrobili rodzice Władika - co prawda ich koniec świata nie był tak daleko od rodzinnego Lwowa, bo w Polsce, ale musieli się przeprowadzić, żeby dać synkowi szansę na leczenie.

Opuścili swój kraj, żeby zapewnić Władikowi leczenie. W Polsce znaleźli swoją przystań, wspaniałych lekarzy, jednak na jedno badanie musieli znowu jechać do Niemiec, gdzie są prywatnym pacjentem, a polska karta pobytu nic nie znaczy. Pomoc przyszła od ludzi dobrej woli, za co z całego serca dziękujemy.

Kilka słów od Taty Władika: "Z Władkiem jest wszystko dobrze. Chodzi do 3 klasy szkoły  specjalnej nr 51 dla osób słabowidzących.  Ma problemy ze zdrowiem, ale mam nadzieję,  że  zwalczylismy główną chorobę.  Ostatnie wyniki pokazały dobry rezultat, co nas bardzo cieszy.  Dzięki wspólnym wysiłkom lekarzy i wsparciu fundacji oraz iinnych dobrych ludzi udało się nam dokończyć leczenie. Dziękujemy!

Vladyslav Levytskyy

Opis zbiórki

O tym, jak dużo zależy od tego, w jakim miejscu mieszkasz, rodzice Władika przekonali się, gdy w głowie ich kilkumiesięcznego synka znaleziono dużego guza. Ich walka na rodzimej Ukrainie w pewnym momencie mogła zakończyć się wywieszeniem białej flagi, jednak nie mogli pogodzić się z tym, że dla ich synka nie ma ratunku. Tak zaczęła się ich tułaczka w poszukiwaniu pomocy.

Władik pochodzi ze Lwowa. Tam się urodził i przeżył najszczęśliwsze 8 miesięcy swojego życia - bez świadomości choroby, która zaczęła krzyczeć w małym chłopcu - dosłownie, ponieważ Władik miał ataki bez powodu, krzyczał, jakby go coś bolało. Lekarze jeszcze na Ukrainie zbadali go i nic nie znaleźli. Rodzice wrócili do domu z radą: proszę się uspokoić, nic złego się nie dzieje, w tym wieku takie ataki się zdarzają. Gdy Władik każdego dnia coraz mniej jadł, rodzice zabrali go do prywatnego lekarza na USG. Tam okazało się, że chłopiec ma wodogłowie, ale lekarz powiedział, że to nie koniec, coś tam jeszcze zobaczył i wysłał na tomografię. Tomografia wykazała, że w główce Władika jest coś podobnego do guza, jednak żeby postawić diagnozę potrzebne było badanie MRT. Guz był olbrzymi - 5 cm. Pilocytarna astrocytoma nerwów wzrokowych - trudna sprawa, powiedzieli lekarze, którzy mieli operować chłopca. Postawili sprawę jasno - Operację możemy zrobić, ale jest duże ryzyko, że chłopiec nie przeżyje. A Władik już nie widział na jedno oko.

Vladyslav Levytskyy

Kierunek - Niemcy. Pierwsza operacja odbyła się kilka dni po pierwszych urodzinach chłopca. Jak trafili do Niemiec? Ktoś ze znajomych podpowiedział. Nie mieli innego pomysłu, pojechali. Podczas operacji lekarze wycięli 90% guza, po niecałym tygodniu musieli reoperować. Wszystko prywatnie. Dziadek Władika sprzedał mieszkanie na Ukrainie, żeby pokryć koszty leczenia - ponad 10 tysięcy euro za operację. Chemioterapia wskazana po operacji to dodatkowy koszt 50 tysięcy euro, niestety, takich pieniędzy nie mieli i musieli wrócić na Ukrainę. Po podanej chemioterapii wyniki MRT były złe. Kolejne dwie operacje, chemioterapia. Żeby chociaż wyniki się poprawiły, żeby była jakaś iskierka nadziei... ale wyniki wciąż były złe. Wtedy lwowski profesor powiedział im, że on swojego wnuka leczy w CZD w Polsce. Pieniędzy nie mieli, ale determinację mieli ogromną. Dali ogoszenie w ukraińskiej gazecie, że zbierają pieniądze na leczenie syna w Polsce. Udało się, w 2011 roku Władik rozpoczął leczenie w CZD.

Polski sen... Chemioterapia w Warszawie przynosiła dobre rezultaty - w końcu pierwszy raz wyniki wyszły dobrze. Chłopiec był tak słaby, tak wyniszczony chorobą i ciężkim leczeniem, że musiał być rehabilitowany. Rodzice myśleli, że znaleźli miejsce, w którym ich synek będzie uzdrowiony. Przeprowadzili się do Polski, uzyskali karty pobytu, a Władik stał się dla kolegów z przedszkola Władkiem. Gdy okazało się, że guz zaczął odrastać, rodzice zdali sobie sprawę, że są w jakiejś spirali choroby, której nie mogą opuścić. A najciężej przeżył to 5-letni Władek, który nie chciał już do szpitala, nie chciał operacji, nie chciał kłucia i całej tej choroby. Zmiana chemioterapii w Polsce nie pomogła, kolejna operacja była nieuniknona. Jednak po niej wrócili do punktu wyjścia - guz w grudniu 2014 roku znowu odrósł. Trzeba szukać innej chemii, która zadziała na paskuda siedzącego w główce Władka. Ale wcześniej należy powtórzyć badanie MRT i to na aparacie w Niemczech, żeby można było porównać wyniki. Konsultacja jest zaplanowana na 6 marca 2015 roku, a jej koszt to ponad 6.000 euro.

Spirala choroby jest dla rodziców bardzo trudna psychicznie, ale też finansowo. Opuścili swój kraj, żeby zapewnić Władikowi leczenie. W Polsce znaleźli swoją przystań, wspaniałych lekarzy, jednak na to jedno badanie muszą znowu jechać do Niemiec, gdzie są prywatnym pacjentem, a polska karta pobytu nic nie znaczy. Pomóżmy tej rodzinie, żeby udało się w końcu znaleźć chemioterapię, która zadziała na guza, który ciągle odrasta.

Ta zbiórka jest już zakończona. Wesprzyj innych Potrzebujących.

Obserwuj ważne zbiórki