Bym po przeszczepie serca miał dokąd wracać...

remont domu, by po przeszczepie serca Pan Zbigniew mógł w nim mieszkać
Zakończenie: 8 Czerwca 2019
Opis zbiórki
Od życia nie potrzebuje wiele. Chcę żyć. ŻYĆ. Bez zadyszki, zasłabnięć, zatrzymania akcji serca. Bez przeszczepu nie mam szans, czeka mnie śmierć. Termin transplantacji mogę mieć wyznaczony w każdej chwili. Jest tylko jeden problem. Po przeszczepie zwyczajnie mogę nie mieć do czego wracać. Mój dom nie jest oazą, stanowi dla mnie śmiertelne zagrożenie…
Niby każdy dzień wygląda tak samo, ale ja czuję, że opadam z sił. Brak tchu wybudza mnie w nocy ze snu. Noce są najcięższe, to wtedy najbardziej boję się śmierci… Patrzę w przestrzeń, czekając na kolejny oddech. W duchu modlę się, by nie był ostatnim. Moje serce przestało działać właściwie 10 lat temu, w 2009 roku. Trafiłem do szpitala, wtedy myślałem, że to chwilowe osłabienie. Właśnie startowałem z własną działalnością, tworzyłem coś swojego. Nowy start, nowe możliwości myślałem, że wszystko przede mną. I wtedy mój świat runął. Kiedy po raz pierwszy trafiłem do szpitala, kardiolog powiedział tylko: “jest źle…”. Z jednej strony cieszyłem się, że nie zwodzi mnie nadziejami, z drugiej ja, dorosły mężczyzna miałem ochotę rozpłakać się jak dziecko…
Czas pogoni za lepszym jutrem, za przyszłością, ignorowanie sygnałów wysyłanych przez organizm prawie doprowadziło do tragedii. Byłem o krok od wkroczenia na drogę, z której nie ma powrotu. Tylko dzięki szybkiej pomocy lekarzy wciąż chodzę po świecie. Teraz wiem, że można było inaczej. Ale jest za późno, mądry człowiek po szkodzie.
Nie mogę cofnąć czasu, ale chcę walczyć o lepsze jutro, dla siebie, dla swojej rodziny. Mam córkę i żonę - fantastyczne kobiety, na które bez względu na wszystko mogę liczyć. Chcę być dla nich ostoją, podporą, nie ciężarem. To dzięki nim nasze życie jest wspaniale zorganizowane, a ja czuję się bezpiecznie. Wiem, że kiedy moje serce się zatrzyma, one będą wiedziały co robić, by mnie ratować. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby nie one. Czy miałbym tyle siły do walki? Motywację do działania? Patrzę na nie i wiem, że są całym moim światem. Nie mogę zostawić ich samych!
Lekarz nie pozostawił mi wątpliwości, konieczny jest przeszczep serca. Nowy narząd to moja nadzieja na poprawę zdrowia, na lepsze życie na to, by pokonać dolegliwości, które co dzień zwalają mnie z nóg. Jakiś czas temu przez chorobę musieliśmy zmienić mieszkanie - 2 piętro z czasem stało się dla mnie nieosiągalne. Nie mogliśmy tam mieszkać, gdybyśmy tam zostali, stałbym się więźniem własnego domu, a wychodzenie stałoby się niemożliwe. Przeprowadziliśmy się do parterowego budynku, który na początku wydawał się spełnieniem marzeń. Później okazało się, że to, co miało być szczęściem, okazało się ogromnym problemem. Dom, w którym zamieszkaliśmy był w bardzo złym stanie. Tak złym, że ma negatywny wpływ na moje zdrowie. Życie w grzybie i pleśni nie sprzyja zdrowym ludziom, a co dopiero komuś, kto zmaga się z tak poważnymi problemami.
Lekarze postawili sprawę jasno: jeśli po przeszczepie wrócę domu, w ciągu kilku tygodni czeka mnie śmierć. Ta wizja jest dla mnie i mojej rodziny przerażająca. Środków na remont brakuje. By doprowadzić wnętrze do stanu bezpiecznego dla mojego zdrowia, niezbędna jest wymiana okien. To gwarancja, że z domu zniknie grzyb, pleśń, a ja będę mógł spokojnie zdrowieć po powrocie ze szpitala.
Codzienne leczenie wymaga od nas ogromnych nakładów. Koszty leków stale rosną, a po transplantacji będą niemal 3 razy większe. Nasze dochody są niewielkie i sami nie damy rady.
W tym wyścigu liczy się każdy dzień. Moje serce bije coraz słabiej, a lekarze biją na alarm! Kardiolog powiedział jasno, jeśli w najbliższym czasie nie zdecyduję się na przeszczep, moje dni są policzone. A jeśli po transplantacji nie będę miał dokąd wracać, jaki jest sens przeprowadzania operacji? To sprawa życia i śmierci. Ta pomoc to dla mnie jedyna szansa. Szansa, której nie zmarnuję!