"Nie chcę umierać. Mam dopiero 19 lat..." – walka Piotrka trwa!

Kontynuacja leczenia po immunoterapii w Kolonii
Zakończenie: 9 Kwietnia 2020
Rezultat zbiórki
Kolejny raz okazaliście mi swoje Wielkie Serca! Kolejny raz przywróciliście mi wiarę, że będzie dobrze! Nie mam słów, żeby wyrazić moją wdzięczność.
Leczenie, które dzięki Wam udało się sfinansować, przynosi oczekiwane rezultaty. Terapia sprawia, że moje wyniki wyglądają coraz lepiej i lepiej. Wierzę, że wreszcie wygram!
Niestety czas płynie nieubłaganie i wkrótce znowu będę musiał prosić Was o pomoc.
Z całego serca dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna!
Piotrek
Opis zbiórki
Pamiętacie Piotrka? Ponad rok temu zdiagnozowano u niego guza mózgu. W Polsce nikt nie chciał podjąć się leczenia tak skomplikowanego nowotworu, jednak dzięki pomocy Darczyńców Piotrek rozpoczął immunoterapię w klinice w Kolonii. Obecnie jest w trakcie trzeciego etapu. Leczenia działa – udało się powstrzymać rozrost guza. Niestety jest też zła wiadomość – leczenie trzeba kontynuować, a do pełnego sukcesu potrzebna jest kosztowna terapia podtrzymująca... Poznaj historię Piotrka, pomóż:
"Mam 19 lat. Jakiś czas temu dowiedziałem się, że choruje na nowotwór. Nie musiałem czekać na swoje osiemnaste urodziny, żeby przekonać się, jak bolesne i trudne potrafi być życie. Nagle stałem się więźniem szpitali. Guz mózgu był oporny na chemio- i radioterapię. W Polsce nikt nie chciał podjąć się leczenia...
Mam na imię Piotrek. Moja choroba dała o sobie znać dokładnie w dzień Nowego Roku – 1 stycznia 2017. Jeszcze dzień wcześniej życzyłem sobie i innym wszystkiego, co najlepsze. Tymczasem właśnie rozpoczynał się najgorszy czas w moim życiu. Rano mama znalazła mnie nieprzytomnego w pokoju. Z jej opowiadań wiem, że miałem wysoką gorączkę i drgawki. Dopiero po 30 minutach odzyskałem świadomość. Nie wiedziałem, co się ze mną działo. W szpitalu stwierdzono opryszczkowe zapalenie mózgu. Brzmiało groźnie, ale na szczęście nie był to nowotwór. Przynajmniej tak wtedy myślałem...
Leczenie trwało trzy tygodnie. Wyniki były książkowe, płyn rdzeniowo-mózgowy czysty. Zdawać by się mogło, że najgorsze było już za mną. Niestety – z dnia na dzień, zamiast czuć się lepiej, czułem się coraz gorzej. Do wcześniejszych objawów doszły kolejne. Pojawiły się napady padaczki. Diagnoza jednak wciąż brzmiała tak samo – opryszczkowe zapalenie mózgu. Potwierdziły ją badania w Łodzi, Warszawie, Częstochowie i Bydgoszczy. Mimo że wszyscy jednogłośnie mówili to samo, ja przeczuwałem, że moja choroba to coś więcej. Czułem się tragicznie, dlatego razem z rodzicami szukaliśmy dalej.
Po półtorej roku od pierwszych objawów usłyszałem właściwą diagnozę – guz mózgu, zwojakoglejak. Byłem załamany, bo właśnie spełniał się najgorszy z możliwych scenariuszy. Ten, którego najbardziej się bałem. Niestety to rzadki guz, oporny na chemię i radioterapię. Co gorsza, rozlany i nieoperacyjny. Lekarze w Polsce kazali obserwować i czekać...
Wiedziałem, że jeśli będę czekał, zdecydowanie za wcześnie doczekam się własnej śmierci. Tak trafiłem do kliniki w Kolonii w Niemczech, która specjalizuje się w leczeniu tego typu nowotworów. Kwalifikacja do immunoterapii sprawiła, że wróciła nadzieja. Dzięki pomocy cudownych ludzi rozpocząłem leczenie. Niestety teraz sytuacja znowu się komplikuje. Zdaniem lekarzy konieczna jest terapia podtrzymująca, by utrzymać efekty leczenia...
Obiecałem sobie i swoim bliskim, że będę walczył, że póki żyję, zrobię wszystko, aby wyzdrowieć. Jestem na swojej drodze po życie, ale by na niej pozostać, potrzebuję Twojej pomocy. Proszę, pomóż mi pokonać nowotwór i żyć...
Piotrek